Sei sulla pagina 1di 392

JOHN FLANAGAN

ZWIADOWCY
KSIGA 4
BITWA
O SKANDI

Ranger's Apprentice. Oakleaf Bearers

Tumaczenie
Stanisaw Kroszczyski

Dla Leonie ktra zawsze we mnie wierzya

ROZDZIA 1

Odgos miarowego stukania wybi Willa z bogiego snu.


Nie bardzo wiedzia, kiedy waciwie zda sobie z niego spraw.
Rytm przenika do picego umysu chopca, narasta i gstnia w
podwiadomoci, a wreszcie przebi si do wiata jawy. W kocu
Will cakiem si rozbudzi.
Stuk - stuk - stuk - stuk...
C to za stukot? Dwik straci ju co prawda na sile, gdy
wtopi si w inne odgosy, rozlegajce si w ciasnym wntrzu chatki,
ale mimo to Will wci go sysza.
Zza zasony, uczynionej z rozprutego worka, dobiega rwny
oddech Evanlyn. Stukanie najwyraniej nie budzio dziewczyny. Na
palenisku, cicho trzaskajc, arzyy si drwa, ten trzask nakada si na
wci dobiegajcy z zewntrz dwik. Stuk - stuk - stuk...
Stukanie rozlegao si gdzie w pobliu. Will przecign si i
ziewn, po czym siad na twardej pryczy, ktr sporzdzi z drewna i
ptna. Uporczywy odgos na moment cich, ale po chwili chopak
znw go usysza. Dochodzi zza okna, bez wtpienia. Nasczone
oliw ptno zastpujce szyb przepuszczao wiato - szary blask
przedwitu - jednak niczego wicej nie sposb byo dostrzec. Will
unis si i przyklkn na pryczy, po czym odgi haczyk, zdj ram

i wysun gow na zewntrz, by sprawdzi, co dzieje si na malekim


ganku.
Do izby wtargn powiew mrozu. Will usysza, jak Evanlyn
poruszya si niespokojnie, gdy zasaniajca j opocza pod wpywem
powietrza wybrzuszya si do wewntrz. Wgle rozarzyy si
mocniej, po chwili zabysn may, tawy pomyk.
Gdzie pord drzew samotny ptak wita pierwszy blask
wstajcego dnia, a jego piew znw zaguszy stukot.
Wreszcie Will zorientowa si, skd dochodzi jednostajny,
dranicy dwik. Okap nad gankiem. Stamtd dobiega odgos
kapania. Woda ciekaa po koniuszku dugiego, zwisajcego pod
okapem sopla. Krople uderzay o odwrcone do gry dnem i
pozostawione pod soplem wiadro.
Stuk - stuk - stuk... Stuk - stuk - stuk.
Will zmarszczy czoo. Wiedzia, e zjawisko to ma jakie
szczeglne znaczenie, ale jego wci jeszcze ospay umys nie by w
stanie niczego rozszyfrowa. Wsta, przecign si po raz kolejny.
Wzdrygn si, bo odrzuci ciepy koc, chd za wyranie dawa si
we znaki. Podszed do drzwi.
Starajc si nie obudzi Evanlyn, unis delikatnie drewniany
skobelek. Drzwi otwiera powoli, baczc, by nie szuray o podog musia w tym celu podtrzyma je ramieniem, bowiem skrzane
zawiasy byy mocno rozcignite.
Zamknwszy drzwi za sob, wyszed na nagie deski ganku,
wyczuwajc bosymi stopami ich dojmujcy chd. Podszed do

miejsca, gdzie kapica woda bbnia nieustannie o dno wiadra; krople


spaday te z innych sopli. To dziwne, bo przedtem kapania nie
zaobserwowa. Tak, z ca pewnoci dotd woda z lodowatych sopli
nie kapaa.
Spojrza dalej, ku drzewom. Przez gazie przewityway
pierwsze promienie porannego soca.
Daleko w lesie rozleg si guchy omot; to niena czapa
osuna si z podtrzymujcej j od miesicy sosnowej gazi i opada
ciko na ziemi.
Wtedy zda sobie spraw, dlaczego od samego pocztku kapice
krople wyday mu si tak wane.
Drzwi za nim zaskrzypiay. Obejrza si i ujrza Evanlyn,
solidnie rozczochran i od stp do gw owinit szczelnie kocem,
ktry mia j chroni przed zimnem.
- Co si tak zerwae? - spytaa. - Co ci zaniepokoio?
Milcza przez krtk chwil, wpatrujc si z namysem w
powikszajc si wci kau wok wiadra.
- Nadeszy roztopy - stwierdzi.
***
Po skromnym niadaniu oboje zasiedli na ganku w promieniach
porannego soca. Nie mieli ochoty rozwodzi si nad tym, co
oznaczao nadejcie wiosny. Doskonale wiedzieli, e niebawem
zmuszeni bd opuci dotychczasowe schronienie.
Spod nienej pokrywy wok chaty wyaniaa si ju tu i
wdzie mokra, zbrzowiaa trawa, a tpnicia spadajcego z gazi

niegu rozlegay si coraz czciej.


Oczywicie wszdzie zalegaa jeszcze gruba warstwa puchu,
zwaszcza midzy drzewami, lecz bez wtpienia nadesza odwil, a
wraz z ni wiosna.
- Chyba wkrtce przyjdzie nam rusza - odezwa si wreszcie
Will, ujmujc w sowa myl, ktra zaprztaa umysy obojga.
- Nie masz jeszcze do si - zaprotestowaa Evanlyn. Miny
ledwie trzy tygodnie, odkd chopak otrzsn si z otpiajcego
dziaania ziela, za ktrego pomoc nadzorcy na dworze Ragnaka
usiowali

podporzdkowa

sobie

krnbrnych

niewolnikw.

Zagodzony, przemarznity do szpiku koci i wycieczony mordercz


harwk, Will straci wiele si, nim zdoali uciec. Od tamtej chwili
odywia si co prawda znoniej, przynajmniej na tyle, by utrzyma
si przy yciu - lecz nie do solidnie, by odzyska dawne siy i
odporno. ywili si bowiem gwnie kasz, plackami z mki,
suszon

woowin

oraz

suszonymi

warzywami;

jedynym

urozmaiceniem tej diety bya drobna zwierzyna, bo Evanlyn od czasu


do czasu udawao si co upolowa lub schwyta w sida.
Zwierzt jednak zim spotykaa niewiele, w dodatku upolowane
przez ni ptactwo czy krliki okazyway si mocno wychudzone z
braku paszy.
- Trudno - Will machn rk. - Jako sobie poradz. Musz.
W tym wanie rzecz - musia. Oboje zdawali sobie spraw, e
gdy tylko stopnieje nieg na wysokich przeczach, w grach znw
pojawi si myliwi. Evanlyn nie tak dawno zauwaya w lesie

jakiego tajemniczego jedca - tego samego dnia, gdy chopiec


powrci do rzeczywistoci. Szczliwie od tamtego czasu nikt wicej
si nie pojawi. Stanowio to jednak ostrzeenie. Wkrtce przybd
inni, a gdy tak si stanie, Will i Evanlyn powinni by ju daleko std,
w drodze na wschd, ku przeczom prowadzcym do Teutonii.
Evanlyn, wci nie do koca przekonana, milczaa przez chwil,
cho przecie Will mia racj. Niedugo bd musieli wyruszy,
niezalenie od stanu Willa. Trzeba i, nawet jeli chopak nie
odzyska peni si, nawet jeli trudy drogi oka si bardzo
dokuczliwe.
- Tak czy inaczej - odezwaa si po chwili - mamy w zapasie
par tygodni. Dopiero zaczo si ociepla i kto wie, czy nie czeka nas
jeszcze kolejny atak zimy.
To

przecie

moliwe

pomylaa.

Owszem,

mao

prawdopodobne, ale niewykluczone.


Will skin gow.
- Niby tak... - rzek.
Znw zapada cisza. Nagle Evanlyn wstaa i otrzepaa spodnie.
- Pjd sprawdzi sida - oznajmia. Ale gdy Will chcia si
podnie, by jej towarzyszy, powstrzymaa go. - Ty zostaniesz stwierdzia. - Od tej chwili musisz si oszczdza. Zbieraj siy na
drog!
Will, cho niechtnie, musia si z ni zgodzi.
Signa po worek, ktry suy jej za torb myliwsk, i
zarzucia go na rami. Umiechna si do przyjaciela i znikna

pomidzy drzewami.
Przygnbiony, w poczuciu wasnej bezuytecznoci, Will
niespiesznie zebra drewniane talerze, na ktrych spoyli posiek. Do
tego tylko si nadaj - pomyla. - Do zmywania garw!
W cigu minionych trzech tygodni umieszczali wnyki coraz to
dalej i dalej od chaty. Z pocztku drobna zwierzyna - krliki,
wiewirki, a czasem nawet nieny zajc - wpaday w sida do
czsto, ale wkrtce zaczy si mie na bacznoci. Musieli wic co
kilka dni przenosi puapki, lokujc je w nowych miejscach i za
kadym razem wci na nieco odleglejszych stanowiskach ni
poprzednio.
Wedle oceny Evanlyn od najbliszych side dzielio j
czterdzieci minut marszu wsk ciek pod gr. Gdyby moga i
prosto, jak strzeli, trwaoby to oczywicie krcej, jednak cieka wia
si pord drzew i zahaczaa o nierwnoci terenu, co sprawiao, e
dziewczyna musiaa pokonywa niemal dwukrotnie duszy dystans.
Wok dostrzegaa coraz to nowe oznaki odwily. Zdaa sobie
spraw, e biay puch nie skrzypi ju sucho pod jej stopami. Sta si
ciszy, wilgotniejszy, zapadaa si we gboko. Skrzane buty
szybko przemiky od topniejcego niegu, a przecie, gdy sza tdy
ostatnio, nie roztapia si, by sypki i oprsza buty niczym suchy,
biay piasek.
Dostrzega w lesie take inne przejawy nowego ycia: raz i drugi
nad jej gow przelecia jaki ptak, a potem sposzya krlika, ktry
skry si w popiechu pord onieonych jeynowych krzeww.

Evanlyn przyszo na myl, e moe dziki roztopom ronie


szansa, by w sida zapaa si jaka godniejsza uwagi zdobycz.
Zauwaya dyskretny znak, ktry Will uczyni na korze jednej z
sosen; zesza ze cieki, kierujc si do miejsca, gdzie razem zastawili
pierwsz puapk.
Przypomniaa sobie, jak wdziczna bya losowi, gdy Will
otrzsn si z narkotykowego amoku i okazao si, e dysponuje
niemaymi umiejtnociami w dziedzinie sztuki przetrwania. Evanlyn
wczeniej nawet nie przyszo na myl, by polowa, uywajc puapek,
tymczasem Will od razu zabra si za sporzdzanie wnykw,
wykazujc przy tym niema zrczno oraz pomysowo. Na efekty
nie trzeba byo dugo czeka - monotonna dieta porzdnie wzbogacia
si o smakowite krlicze miso, ktre wsplnie gotowali w kocioku.
Will wyjani przy okazji, e zakadanie wnykw naleao do
zestawu bardzo licznych umiejtnoci, w ktrych ksztaci go Halt.
Evanlyn pamitaa, jak zamgli si jego wzrok na wspomnienie
nauczyciela i jak gos chopaka zaama si ledwie dostrzegalnie, gdy
wypowiedzia imi mistrza. Oboje poczuli wtedy - ktry to ju raz? e znaleli si bardzo, bardzo daleko od rodzinnych stron.
Gdy pokonaa wreszcie okryte niegiem zarola, zreszt solidnie
przy okazji przemoczona, poczua przypyw zadowolenia. Oto
bowiem ju w pierwszej z zastawionych ptli tkwi nie lada up.
Trafia jej si kuropatwa, odmiana dzikiego drobiu troch co prawda
mniejszego od kury, lecz ju kiedy udao im si co takiego zowi,
wiedziaa zatem, i miso ma wyjtkowo smaczne. Ptak, skuszony

garstk ziaren, wetkn epek w ptl, a ta zacisna si bezlitonie;


podczas rozpaczliwej szamotaniny, ktrej lady widniay na niegu, a
ktra trwa moga wiele godzin, kurak rzuca si i tarza, a w kocu
drut go udusi. Evanlyn umiechna si z niejak gorycz na myl, e
jeszcze niedawno nie wyobraaa sobie siebie samej w roli choby
wiadka, a c dopiero sprawczyni myliwskiego okruciestwa. Teraz
cieszya j tylko perspektywa smacznego posiku.
Zdumiewajce, do jakiego stopnia gd moe wpyn na zmian
punktu widzenia - pomylaa, rozluniajc ptl na szyi ptaka, po
czym wsadzia zwoki nieszczsnego stworzenia do worka. Zastawia
wnyki na nowo, nasypaa nieco wieego ziarna, a potem wstaa.
Zmarszczya brwi, bo ku swej irytacji stwierdzia, e gdy przyklkna
w mokrym niegu, na kolanach jej spodni utworzyy si dwie mokre
plamy.
Raczej wyczua, ni dosyszaa jakie poruszenie za sob.
Nie zdya si jednak odwrci. Co pochwycio j za gardo
elaznym uciskiem, a okrzyk przeraenia stumia futrzana rkawica,
cuchnca dymem, potem i brudem.

Rozdzia 2

Dwaj jedcy wyonili si spord drzew, wyjedajc na


polan.
Tutaj, w Teutonii, u stp gr, wiosn dawao si dostrzec o wiele
wyraniej, ni na wyynach pozostaych za nimi. Trawy ju si
zieleniy i tylko gdzieniegdzie, w miejscach przez wikszo dnia
zacienionych, bielay rozleglejsze plamy niegu.
Kto, kto przypadkiem ujrzaby owych jedcw, zwrciby
prawdopodobnie

uwag,

kady

prowadzi

zapasowego

wierzchowca. Z pewnej odlegoci wziby ich zapewne za kupcw,


ktrzy pragnli jak najwczeniej przekroczy przecz prowadzc do
Skandii. Mogli teraz akurat liczy na spore zyski. Bowiem w krainie
odcitej przez ca zim od reszty wiata kady przedsibiorczy
przyjezdny

wanie

wczesn

wiosn

mia

prawo

liczy

na

korzystniejsze ni kiedy indziej ceny przywoonych towarw.


Jednak gdyby w hipotetyczny ciekawski przyjrza si obydwu
jedcom z nieco bliszego dystansu, zorientowaby si szybko, e ma
do czynienia nie z handlarzami, lecz obserwuje dwch uzbrojonych
wojownikw.
Niszego, brodacza, spowija dziwaczny, zielonoszary paszcz,
mienicy si w do szczeglny sposb, zwaszcza kiedy jedziec

porusza si zgodnie z rytmem swego wierzchowca. Brodacz


dysponowa dugim ukiem przerzuconym przez rami, a do sioda
przytroczy koczan wypeniony strzaami.
Jego towarzysz prezentowa si bardziej krzepko i wyglda na
modszego. Jego kark oraz ramiona okrywa brzowy, prosty paszcz,
na ktrym poyskiwaa kolcza zbroja. Spod paszcza wychylaa si
pochwa dugiego miecza. Na plecach jedca by umocowany okrgy
puklerz, przyozdobiony do nieudolnie wymalowanym liciem dbu.
Wierzchowce te si od siebie rniy. Wyszy ze zbrojnych
dosiada potnego gniadosza, mocnego bojowego rumaka o dugich
nogach, krzepkim zadzie i mocarnej piersi. Za nim, na uwizi, szed
stpa drugi, zblionej postury, lecz maci karej.
Natomiast wierzchowiec, ktrego dosiada brodacz w pelerynie,
wywodzi si z cakiem innej rasy - kudaty, o beczukowatym
tuowiu, bardziej przypomina kucyka ni wierzchowca. Tyle e
prawdziwy znawca stwierdziby bez chwili wahania, i jest to z
pewnoci ko silny i bardzo wytrzymay. Z tyu stpowa drugi,
cakiem podobny konik, objuczony niezbyt cikimi sakwami,
zawierajcymi tylko przedmioty najpotrzebniejsze w trakcie dugiej
podry. Co ciekawe, zwierzak wyranie nie potrzebowa uprzy, by
drepta za swym panem niczym wierny pies.
Horace zadar gow, usiujc spojrze na wierzchoek
najwyszej turni spord pitrzcego si przed nimi ogromu. Zmruy
nieco oczy, bowiem olepia go blask soca odbitego od niegu, ktry
wci zalega wysze partie grskiego pasma.

- I co, naprawd przejedziemy szczytami? - spyta, peen


niedowierzania.
Halt zerkn na niego z ukosa, chyba nawet umiechn si lekko
pod wsem. Jednak Horace nie zauway spojrzenia Halta, wpatrzony
w pitrzce si majestatycznie gry.
- Szczytami? - powtrzy zwiadowca. - Skde znowu. Dolin.
Horace zmarszczy brwi, rozwaajc odpowied.
- Jest jaki tunel albo co?
- Przecz - wyjani cierpliwie Halt. - Nastpnie spotkamy
wski przesmyk, wijcy si pord gr. Nim dotrzemy do serca
Skandii.
Towarzysz Halta potrzebowa chwili lub dwch, by przetrawi
informacj. Nastpnie Halt dojrza, e ramiona modzieca uniosy
si, bo chopak wzi wdech. Zwiadowca dobrze wiedzia, e stanowi
to

nieomyln

zapowied

kolejnego

pytania.

Zamkn

oczy,

wspominajc dobre czasy, odlege jak dawne wieki, gdy przemierza


wiat samotnie i nie musia wci wszystkiego wyjania.
W skrytoci ducha musia przyzna, e obecny stan rzeczy chyba
bardziej mu odpowiada. Jednak czekajc na owo kolejne pytanie,
musia zapewne wyda z siebie jaki niekontrolowany, poirytowany
pomruk, bowiem, ku jego zdumieniu, Horace zacisn usta, a na
obliczu modzieca pojawi si wyraz determinacji. No tak, chopak
wyczu zniecierpliwienie i postanowi, e oszczdzi Haltowi kolejnej
serii pyta. Przynajmniej do czasu.
W rezultacie Halt zacz zachodzi w gow, czeg to takiego

Horace chcia si bezzwocznie dowiedzie. Co przecie pozostao


niedopowiedziane i wci wisiao w powietrzu. Niedopowiedzenie
zakcao rzek harmoni piknego poranka. Prbowa zignorowa to
uczucie, ale bez powodzenia. Akurat teraz jednak Horace potrafi
zdusi w sobie niepohamowan zazwyczaj potrzeb zasigania jzyka
u swego towarzysza.
Halt odczeka minut, jednak nie doszed go aden odgos, prcz
stukotu koskich kopyt i skrzypienia skrzanej uprzy. W kocu nie
wytrzyma:
- No, co?
Wypowiedzia pytanie goniej i gwatowniej, ni zamierza;
krtka kwestia rozbrzmiaa niczym wybuch niezrozumiaego gniewu.
Wrzasn o wiele za gono, bo gniadosz Horace'a sposzy si i cofn
zalkniony o kilka krokw.
Horace rzuci starszemu mczynie spojrzenie pene wyrzutu,
uspokoi wierzchowca i znw zrwna si z Haltem.
- Co z czym? - spyta, a wwczas niszy od niego towarzysz
podry westchn ciko.
- O to wanie pytam - rzek z irytacj w gosie. - Co takiego?
Horace popatrzy na niego jak na kogo, kto ze szcztem
postrada zmysy. Osign tyle, e Halt rozzoci si jeszcze bardziej.
- Co jakiego? - zdumia si Horace, nic ju nie pojmujc.
- Przesta mnie przedrzenia! - wrzasn Halt. - Przesta
powtarza za mn! Pytaem: co?, wic powiedz mi co. Zrozumiae?
Horace rozwaa w myli pytanie przez chwil lub dwie, po

czym odpar rzeczowo:


- Nie.
Halt wzi gboki wdech, przy czym jego brwi utworzyy
krzaczast liter V, a oczy zaczy ciska gniewne iskry. Nim wszake
si odezwa, Horace uprzedzi go:
- To znaczy, co za co? - a nastpnie, by wyrazi si janiej,
sprecyzowa: - To znaczy, dlaczego co?
Nadludzkim wysikiem, odzyskujc panowanie nad sob, acz
bynajmniej nie kryjc przy tym wasnej irytacji, Halt wycedzi:
- Chciae zada mi pytanie.
Horace unis brwi.
- Tak?
Halt skin gow.
- Owszem. Wida to byo po tobie.
- Rozumiem - odrzek Horace. - A jakie pytanie?
Halta zamurowao i to na dusz chwil. Otworzy usta,
zamkn je - otwar znowu, nim zdoa wykrztusi:
- Wanie o to ci pytaem - warkn. - Spytaem: co?, bo
chciaem wiedzie, o co chcesz mnie zapyta.
- Nie chciaem ci pyta o adne co - obruszy si Horace, a
Halt rzuci mu podejrzliwe spojrzenie. Przyszo mu do gowy, e
modzieniec kpi sobie z niego w ywe oczy i w duchu mieje si ze
do rozpuku. Jeliby tak rzeczy si miay, Halt wolaby nie znajdowa
si w skrze Horace'a. Nikt nie namiewa si bezkarnie ze
zwiadowcw. Jednak, spogldajc na szczere oblicze chopaka oraz

wpijajc wzrok w niewinne bkitne oczy, uzna, e zbytnio folguje


swej wrodzonej podejrzliwoci.
- A wic, jeli wolno mi raz jeszcze uy tego sowa, o co
chciae mnie zapyta?
Horace zaczerpn tchu, ale zawaha si.
- Zapomniaem - wyzna. - A o czym rozmawialimy?
- Niewane - rzuci Halt i spi Abelarda kolanami, by
wysforowa si o par krokw przed swego towarzysza.
Przez jaki czas pomrukiwa co pgosem sam do siebie,
zreszt do niewyranie, lecz Horace wyowi z mruczenia
zwiadowcy kilka gniewnych stwierdze, takich jak dzisiejsza
modzie, pyta jeden z drugim, a nawet nie wie, o co oraz co,
co.... Poj tyle, e Halt by bardzo niezadowolony z rozmowy, jak
przed chwil odbyli. Ale nie pojmowa, dlaczego. Mia niejasne
poczucie winy, e powinien przecie pamita, o co chcia zapyta, i
prbowa cofn si mylami do pocztku rozmowy. Swoj drog,
dziwne. Halt mia mu za ze, e pytanie nie pado, a przecie zawsze
pytania Horace'a tak go irytoway. Z tym zwiadowc czasem trudno
doj do adu - pomyla modzieniec. A potem, jak czsto si zdarza,
gdy tylko przesta dry sw pami w poszukiwaniu zapomnianego
pytania, od razu je sobie przypomnia.
Tym razem, nim zdy zapomnie lub choby ugry si w
jzyk, zawoa:
- A ile jest tych przeczy?
Zwiadowca gwatownym ruchem odwrci si w siodle, by

zgromi go spojrzeniem.
- Co? - wrzasn.
Horace uzna, e lepiej bdzie nie roztrzsa ju zawioci
wicych si z rzeczonym sowem. Wskaza rk na pitrzce si
przed nimi masywy grskie.
- Pytaem, czy wiele jest takich przej prowadzcych do
Skandii.
Halt pohamowa nieco Abelarda, pozwalajc take Kickerowi
zrwna si z nimi.
- Trzy albo cztery - odpowiedzia.
- Skandianie ich nie strzeg? - zdziwi si Horace, bo na zdrowy
rozum zdawao mu si, e powinni trzyma tam nieustann stra.
- Oczywicie, e ich pilnuj - rzek Halt. - Ten acuch grski
stanowi podstawow gwarancj bezpieczestwa ich kraju.
- Jak wic zamierzasz upora si ze straami?
Wanie. Odkd ruszyli w drog, zostawiwszy za sob Chateau
Montsombre, pytanie dotyczce sposobu ominicia stray spdzao
zwiadowcy sen z powiek. Gdyby by sam, bez trudu przekradby si
niepostrzeenie; rzeczy jednak miay si cakiem inaczej, gdy
podrowa w towarzystwie Horace'a, ktrego, jak Halt zdawa sobie
spraw, trudno bdzie przemyci, nie wspominajc ju nawet o jego
rosym wierzchowcu. Mia co prawda na podordziu kilka pomysw,
ale adnego dotd nie wybra.
- Co wymyl - rzuci, a Horace skwitowa odpowied
milczcym skinieniem gowy, w gbokim przekonaniu, i, w rzeczy

samej, Halt z pewnoci co wymyli. W mniemaniu Horace'a tym


wanie powinni zajmowa si zwiadowcy - myleniem - a najlepsz
rzecz, jak moe uczyni rycerski czeladnik, jest nie przeszkadza i
zaj si swoj czci zadania, to jest rozbijaniem po drodze bw
tym, ktrym by rozbija naleao. Rozsiad si wygodnie w siodle,
zadowolony z losu, jaki przypad mu w udziale.
Take Halt odetchn, bo przestay go drczy wtpliwoci
zwizane z pytaniem, jakie chcia mu zada Horace. Chyba e...
Mimo woli znw zacz si zastanawia, a wahania powrciy ze
zdwojon si. Czy wic pado pytanie, ktre chopak pocztkowo
zamierza zada, czy moe zada jakie inne? Halt uzna, e musi t
spraw wyjani raz na zawsze.
- O to wanie chciae spyta?
Nieco zaskoczony, Horace ypn na niego.
- Co... - zacz, ale ugryz si w jzyk i czym prdzej si
poprawi: - To znaczy: sucham?
Halt znw westchn ciko.
- Chodzi mi o twoje pytanie, o pytanie o przecze. O to wanie
chciae mnie spyta przedtem? - rzuci tonem osoby, ktra zna
waciw odpowied, lecz na wszelki wypadek chce si upewni.
- Chyba tak - odrzek Horace z wahaniem. - Nie jestem ju
pewien, bo... tego, troch si w tym wszystkim pogubiem - zakoczy
niezrcznie.
Halt wysforowa si do przodu, a do uszu Horace'a trafiy sowa
zgoa nienadajce si do powtrzenia.

ROZDZIA 3

Erak, dowdca wilczego okrtu i jeden ze starszych rang


skandyjskich jarlw, zmierza nisko sklepionym korytarzem do
Wielkiej Sali dworu Ragnaka. Na jego twarzy malowa si pospny
wyraz. Bo przecie zblia si sezon wiosennych wypraw, okrt za
wci wymaga caego mnstwa drobnych napraw oraz licznych
poprawek. Przede wszystkim za naleaoby kilka dni spdzi na
morzu, co pozwolioby wykry wszelkie istniejce niedomagania, a
nastpnie je usun.
Tymczasem Ragnak waciwie bez przerwy wzywa do siebie
jarla, wywracajc tym samym jego plany do gry nogami. Eraka
dranio to tym bardziej, e audiencje zawdzicza Borsie,
hilfmannowi, czyli zarzdcy dbr oberjarla. Gdy Borsa pojawia si na
horyzoncie, najczciej wynikao z tego jakie niby bahe, lecz
uciliwe zadanie dla Eraka. Albo i nie takie znw bahe - pomyla
rozgniewany jarl.
Dawno mina pora niadania, tote gdy zjawi si w sali
jadalnej, krcio si po niej ju tylko kilku zajtych sprztaniem
sucych. Naprzeciwko wejcia, u szczytu pomieszczenia, sta tron
Ragnaka. T funkcj speniao wysze nieco od pozostaych, masywne
krzeso, w ktrym zasiada skandyjski wadca podczas oficjalnych

uroczystoci. Obok tronu, przy stole z prostych desek, Ragnak i Borsa


pochylali si nad stosem pergaminw. Erak natychmiast rozpozna
owe pergaminy, bowiem widywa je ju wielokrotnie. Byy to rejestry
podatkowe, zestawienia dochodw pochodzcych z rozmaitych miast i
okrgw caej Skandii - w sumie istna obsesja Ragnaka oraz tre
ycia Borsy. Borsa lcza nad papierzyskami przez cae dnie, a te
niy mu si one po nocach. Biada nieszczsnemu jarlowi, ktry daby
si przyapa na prbie uszczuplenia sum nalenych Ragnakowi,
bowiem Borsa, przeczesujc wci na nowo kwity oraz rachunki, z
szatask precyzj wyawia winowajcw, ktrych czekay surowe
kary.
Zobaczywszy, co si dzieje, Erak nie mia ju adnych
wtpliwoci. Westchn cicho; wezwanie i stosy szpargaw mogy
znaczy tylko jedno. Czekaa go kolejna wyprawa, podczas ktrej
bdzie musia wyegzekwowa zalege podatki.
A przecie ciganie nalenoci nie naleao do ulubionych zaj
Eraka. By urodzonym wilkiem morskim, piratem i wojownikiem.
Szczerze mwic, zazwyczaj wiksz sympati darzy niesfornych
podatnikw ni Bors, tego skrztnego liczykrup pozostajcego na
usugach oberjarla. Tak si jednak zoyo, e podczas poprzednich
misji zwizanych z poborem Erak spisa si a nazbyt dobrze, bowiem
- na swoje nieszczcie - za kadym razem zgarnia niezapacone lub
zalege podatki. Od jakiego czasu, gdy cho cie podejrzenia pada
na mieszkacw jakiej osady lub na lokalnego wadc, pierwsz
myl Borsy byo, by posa tam Eraka, ktry raz dwa zaatwi spraw.

Na domiar zego stosowane przez Eraka metody czyniy ze nad


wyraz skutecznego poborc, wic tym chtniej Borsa si nim
wyrcza. Erak uwaa tego rodzaju poczynania za tyle nudne, co
poniajce, a przy tym wprawiay go one w zakopotanie - tote z
niezbdnymi czynnociami stara si upora moliwie szybko.
Brakowao mu cierpliwoci, by wie zawie spory, czy zagbia si
w skomplikowane obliczenia. Sposb wyprbowany w takich razach
przez Eraka sprowadza si do tego, e jarl zamierza si toporem o
podwjnym ostrzu, groc, e rozupie eb pechowcowi, ktry mia
nieszczcie narazi si Borsie - o ile wszystkie podatki nie zostan
natychmiast zapacone.
W caej Skandii Erak cieszy si reputacj niezrwnanego
wojownika, lecz, ku jego ubolewaniu, nikt nie mia do odwagi, by
sprawdzi suszno powszechnego sdu. Oporni podatnicy z miejsca
przy Eraku mikli niczym wosk, zawsze wyszperali gdzie nalen
sum, a czsto dorzucali i nieco wicej, nie spierajc si przy tym ani
nie ocigajc.
Wadca oraz jego rkodajny spojrzeli znad stou ku zbliajcemu
si jarlowi. Wielka Sala, zwana te jadalni, miaa wiele zastosowa tu wanie Ragnak i jego wojownicy spoywali posiki, lecz tutaj
rwnie odbyway si wszystkie oficjalne zebrania, a take
uroczystoci. Natomiast niezbyt wielka otwarta wnka, w ktrej
zasiadali teraz Ragnak i Borsa, studiujc podatkowe rejestry, penia
rol osobistego gabinetu oberjarla. Trudno by j nazwa gabinetem
prywatnym, bowiem do sali jadalnej o kadej porze dnia mieli dostp

wszyscy czonkowie wielkiej i maej Rady Wojennej. Ragnakowi


jednak to zupenie nie przeszkadzao, dawa bowiem w ten sposb
wszem i wobec do zrozumienia, e nie ma nic do ukrycia.
- O, jeste, Eraku - oznajmi Borsa rzecz dla wszystkich
oczywist, jak to byo w jego zwyczaju.
- Dokd tym razem? - spyta jarl zrezygnowanym tonem.
Wiedzia doskonale, e nie uda mu si wymiga od kolejnej poborczej
misji, wic im prdzej bdzie mia j z gowy, tym lepiej dla niego.
Moe, przy odrobinie szczcia, wyznacz mu jakie miasteczko
usytuowane na wybrzeu, tak e po drodze bdzie mg popracowa
nad niedostatkami okrtu, a przy okazji wzmocni ducha zaogi.
- Ostkrag - rzek oberjarl, a wwczas Erak straci wszelk
nadziej, i wyprawa przyniesie jakiekolwiek korzyci. Miejscowo
Ostkrag pooona bya w gbi ldu, daleko na wschd od Hallasholm.
Chodzio waciwie o ma osad, przycupnit w odlegym kracu
acucha grskiego, tworzcego skalny krgosup Skandii; dotrze
tam dawao si tylko przez gry, kilkoma wskimi i krtymi
przesmykami.
W najlepszym razie, podsumowa jarl, czeka go niewygodna
podr na koskim grzbiecie, a tego rodka transportu wyjtkowo nie
lubi. Gdy pomyla o grskim masywie, wznoszcym si nad
Hallasholm, na krtk chwil wrcio do niego wspomnienie dwojga
aralueskich niewolnikw, ktrym wiele miesicy wczeniej pomg
uciec. Ciekawe, co si z nimi stao - czy udao im si dotrze do
domku myliwskiego w grach, a jeli tak, to czy przeyli zim. Nagle

zda sobie spraw, e Borsa i Ragnak czekaj na jego odpowied.


- A, Ostkrag - odpar beznamitnie.
Ragnak, komentujc, a kipia od gniewu.
- Zalegaj z kwartaln wpat. Chc, eby tam pojecha i ich
pogoni - rykn oberjarl. Erak mimochodem zwrci uwag na
chciwy bysk w oczach Ragnaka, ktry pojawia si za kadym razem,
gdy mowa bya o pienidzach, dochodach, podatkach, wpywach.
Mimo woli westchn.
- Moe i zalegaj, ale przecie nie wicej ni tydzie - machn
lekcewaco rk. Lecz nie z Ragnakiem takie argumenty. Potrzsajc
pici w powietrzu, oberjarl dar si:
- Co najmniej dziesi dni! - wrzeszcza. - I to ju nie pierwszy
raz! A przecie ich ostrzegaem - zwrci si ku Borsie, biorc
zarzdc na wiadka swych sw; hilfmann gorliwie pokiwa gow.
- Tamtejszym jarlem jest Sten elazna Rka - stwierdzi, jakby
owo imi mwio samo za siebie. Erak nie zrozumia, wic Borsa
wyjani: - Powinien raczej si zwa Sten Lepka Rka! Bo ju i
wczeniej bywao, e nalene oberjarlowi pienidze kleiy mu si do
palcw, a nawet gdy paci wszystko, co do grosza, czyni to z
wielkim opnieniem. Pora, bymy dali mu porzdn nauczk.
Erak

umiechn

si

pod

wsem,

spogldajc

na

zacietrzewionego zarzdc, ktry by mizernego wzrostu i nie zalicza


si do mocarzy. Borsa istotnie staje si czowieczkiem bardzo
gronym - pomyla - o ile znajdzie si kto, kto jego groby
wprowadzi w ycie.

- Chcesz rzec, e nadesza pora, ebym to ja da mu nauczk? upewni si, ale Borsa nie wyczu kpiny w jego gosie.
- Tak jest! - owiadczy. Jednak Ragnak wykaza si wiksz
spostrzegawczoci:
- Bd co bd, Eraku, przecie chodzi o moje pienidze! - rzek
niemal paczliwym tonem. Erak uwanie popatrzy mu w oczy. Po raz
pierwszy zda sobie spraw, e Ragnak si starzeje. Pomiennorude
ongi wosy oberjarla straciy swj blask i zaczy siwie. Eraka
zaskoczyo wasne spostrzeenie. Stanowczo nie czu si jeszcze
przygnieciony brzemieniem wieku, a przecie Ragnak by niewiele od
niego starszy. Gdy uwaniej przyjrza si swemu wadcy, dostrzeg te
i inne zmiany. Prcz siwiejcych wosw - obwise policzki, wyranie
zarysowana wypuko w pasie... Przyszo mu do gowy, e moe i on
sam, Erak, nie prezentuje si ju tak wymienicie, jak dawniej, ale
natychmiast odrzuci t myl. Nie dostrzega na swej twarzy adnych
zmian, a przecie spoglda na ni co rano w lustrze z wypolerowanej
blachy. Uzna wic, e to zapewne ciar odpowiedzialnoci wicej
si ze sprawowaniem stanowiska oberjarla przyda Ragnakowi lat.
- Mielimy surow zim - rzek na gos. - A pod sam jej koniec
spado niemao niegu. Moe przejcia przez gry s wci
nieprzejezdne?
Podszed do wielkiej mapy Skandii wiszcej na cianie za stoem
Ragnaka. Odszuka na niej Ostkrag i przejecha palcem a do
najbliszej przeczy.
- Wowy Szlak - mrukn, waciwie do siebie samego. -

Najpierw te niegi, a potem naga odwil... Mogo osun si jakie


zbocze. - Odwrci si do Ragnaka i Borsy, nie odrywajc palca od
mapy. - Moe posacy nie zdoali jeszcze tam dotrze?
Ragnak potrzsn gow i Erak spostrzeg na jego twarzy
rozdranienie, ktre czsto ujawniao si ostatnimi czasy, gdy
ktokolwiek omiela si sprzeciwi oberjarlowi lub poddawa w
wtpliwo jego sd.
- Nie, na pewno nie. - W gosie wadcy sycha byo upr. - To
sprawka Stena, wiem dobrze. Gdyby o kogo innego szo, moe i bym
si z tob zgodzi, Eraku. - Jarl skoni si lekko, wiedzc zarazem, e
syszy kamstwo rzucane w ywe oczy. Ragnak rzadko kiedy zgadza
si z kim, kto omiela si mie inne zdanie ni on. - Jed tam i
wyrwij Stenowi moje pienidze. Jeli bdzie si sprzeciwia, aresztuj
go, a potem przywie tutaj. Waciwie, aresztuj go tak czy inaczej,
nawet jeli nie bdzie stawia oporu. We ze sob dwudziestu ludzi.
Niech si wreszcie przekona, kto rzdzi w tym kraju. I wszyscy inni
te. Mam ju dosy tego, e jacy zadufani w sobie jarlowie bior
mnie za durnia.
Erak, zaskoczony, spojrza na Ragnaka. Pozbawienie wolnoci
jarla w jego siedzibie to nie przelewki - zwaszcza gdy chodzio o tak
drobne wykroczenie. Pord Skandian miganie si od podatkw
stanowio praktyk nagminn, stajc si czym w rodzaju narodowego
sportu. Gdy kogo przyapano, kad uszy po sobie i paci, na tym
koniec. Erak nie przypomina sobie, by kiedykolwiek kar stao si tak
habice upokorzenie. Skandianie, z natury dumni i niepokorni,

wielce si tymi cechami chlubili. Za ludzi kadego jarla czya


silniejsza wi z wasnym przywdc ni poczucie lojalnoci wobec
dalekiego, sprawujcego wadz w Hallasholm Ragnaka.
- Sdz, i proponujesz nierozsdny ruch - stwierdzi spokojnie
Erak. W odpowiedzi wadca ypn na niego z wciekoci.
- Ja decyduj, co jest rozsdne, a co nie! - warkn. - Ja tu jestem
oberjarlem, nie ty.
Zabrzmiao to wrcz obraliwie. Zgodnie z obowizujc od
niepamitnych czasw tradycj, jarlom zawsze wolno byo wyraa
swe zdanie wobec wadcy, zwaszcza gdy chodzio o kogo tak
wysoko postawionego jak Erak - choby i zdanie wyraa wbrew
opinii oberjarla. Przygryz wargi, by powstrzyma si od gniewnej
repliki, ktra sama cisna mu si na usta. Nie byo sensu kci si z
Ragnakiem, kiedy by w podym nastroju.
- Wiem, e ty jeste oberjarlem, Ragnaku - odpar spokojnie. Tyle e Sten jest jarlem w Ostkrag i naley sprawdzi powody, dla
ktrych opni wpat. Jeli postpimy z nim tak, jak teraz
proponujesz, by moe niepotrzebnie wywoamy jakie rozruchy.
- Powiadam ci, do wszystkich diabw, adnych wanych
powodw tam nie znajdziesz! - Oczy Ragnaka zwziy si od zoci,
a od niej kipia. - To zodziej i trzeba przykadnie go ukara. Niech
inni zobacz!
- Ragnaku... - rozpocz znw Erak, prbujc po raz ostatni
przemwi oberjarlowi do rozumu. Tym razem przerwa Borsa:
- Jarlu Eraku, otrzymae rozkazy! A teraz czas je wykona! -

krzykn. Erak, z wolna odwrciwszy gow ku zarzdcy, popatrzy


mu zimno w oczy.
- Sucham polece oberjarla. Nie twoich, hilfmannie.
Borsa zda sobie spraw, e si zagalopowa. Nie wiadomo
jakim cudem zdoa si bardziej skurczy. Troch nawet aowa, e
od Eraka nie dzieli go ogromny st. Spuci wzrok. Na chwil
zapado cikie milczenie. Ragnak zda sobie chyba spraw, e
powinien mimo wszystko wycofa si, odstpi choby o krok - lecz
ani kroku dalej.
- Eraku, posuchaj - odezwa si poirytowany - jede do
Ostkrag i wydobd te pienidze od Stena. A jeli bdzie stawia opr,
natychmiast przywie go tu, bym go osdzi. Tak czy nie?
- A jeli zwleka z jakich wanych powodw? - nie ustpowa
Erak.
Oberjarl machn rk, by zaegna w kocu ich absurdalny
spr.
- Jeli rzeczywicie zwleka z jakich wanych powodw, daj mu
spokj. Moe by?
Erak skoni si.
- Jeli tak, moe by, oczywicie - zgodzi si.
Ragnak, ktry nigdy nie wiedzia, kiedy powinien ustpi,
dorzuci kliwym tonem:
- Och, co ty powiesz, doprawdy? Jak to mio z twojej strony,
jarlu Eraku. Moe wic zechciaby ruszy w drog ju teraz, nim
nadejdzie lato, co?

Erak sztywno skin gow i odwrci si na picie. Dopi


swego, czyli uzyska pewn swobod manewru. W mylach
skonstatowa, e Ragnak sta si tak nudnym starym skner, e ju
sam ten fakt wystarczaby za powd, by nie paci mu podatkw. A
przynajmniej nie spieszy si z tym zbytnio.

ROZDZIA 4

Will ockn si nagle. Od razu zda sobie spraw, e siedzi na


ganku, grzejc si w socu, i e znw zasn. Zauway, e ostatnio
sypia bardzo wiele. Evanlyn twierdzia, e nic w tym dziwnego, bo
przecie musi odzyska siy. Zapewne miaa racj.
Zreszt, niewiele byo do roboty w chacie, ktra, odkd uciekli
ze skandyjskiej niewoli, suya im jako tymczasowe schronienie.
Zmy i wytar naczynia po niadaniu, pniej posa ka i z nudw
starannie poustawia niezbyt liczne meble. Wszystko to zajo mu
ledwie p godziny, wic zaj si kucykiem zamieszkujcym
przybudwk. Wyczesa mu sier tak, e a lnia. Konik spoglda
na niego - i na siebie - z lekkim zdziwieniem. Pewnie dotd nikt nie
powici tyle troski i czasu jego wygldowi.
Potem Will ju tylko snu si bez celu po chacie i po maej
polance, przygldajc si miejscom, w ktrych zeszoroczna trawa
zacza wyglda spod niegu. Nasza go ch, eby sporzdzi
jeszcze kilka wnykw, ale zaraz potem odrzuci t myl. I tak mieli
wicej puapek, ni potrzebowali. Przygnbiony, w poczuciu wasnej
bezuytecznoci, zasiad na ganku, by czeka, a wrci Evanlyn.
Chyba ciepe promienie soca sprawiy, e ponownie zapad w
drzemk.

Gdy si na dobre przebudzi, nie byo ju tak ciepo. Zda sobie


spraw, e soce przemierzyo spory odcinek na nieboskonie i
domek znajdowa si obecnie w cieniu rzucanym przez sosny. Z
pewnoci mino poudnie.
Zmarszczy brwi. Przecie Evanlyn wyruszya sprawdza
puapki dobrze przed poudniem. Co prawda rozstawiali teraz wnyki
dalej, ale i tak miaa do czasu, by do nich doj, sprawdzi, co
trzeba, i wrci. Nie byo jej co najmniej trzy godziny, a moe i
duej.
Chyba e w midzyczasie nadesza, zobaczya, e pi i nie
chciaa go budzi. Wsta, rozprostowujc zesztywniae stawy, i zajrza
do rodka chatki. Nic nie wskazywao, by przysza, kiedy on spa.
Worka na zwierzyn oraz jej grubego wenianego paszcza nigdzie nie
dostrzeg. Will zaniepokoi si na serio. Przechadzajc si tam i z
powrotem po polance, zacz si zastanawia, co powinien waciwie
zrobi. aowa, e nie wie dokadnie, od jak dawna Evanlyn nie
wraca, i beszta si w duchu, e usn. Lk ciska mu odek, gdy
rozwaa, co te mogo przytrafi si jego towarzyszce. Istniao kilka
moliwoci.
Moga po prostu si zgubi i obecnie bdzi pord gsto
rosncych sosen, prbujc odnale drog powrotn. Owszem,
moliwe, lecz niestety mao prawdopodobne. Oznaczy cieki
prowadzce do wnykw dyskretnymi znakami, a Evanlyn wiedziaa,
gdzie ich szuka.
Moe przytrafi jej si jaki wypadek - na przykad przewrcia

si i skrcia kostk. cieki miejscami wiody stromiznami, po


drodze nie brakowao rozmaitych muld oraz nierwnoci, tote taka
sytuacja zdawaa si cakiem prawdopodobna. Moe dziewczyna ley
teraz w niegu, nie daje rady wsta i jczy z blu, a przecie wkrtce
zacznie zapada zmierzch.
Trzecia moliwo bya taka, e si na kogo natkna. Niestety,
kady w tych grach okazaby si najprawdopodobniej ich wrogiem.
A jeli schwytali j Skandianie? Gdy Will o tym pomyla, serce
zabio mu gwatownie. Wiedzia, e ze zbieg niewolnic nie obejd
si askawie. Erak co prawda ju raz im dopomg, lecz istniaa
niewielka szansa, by uczyni to powtrnie - nawet gdyby trafia si po
temu sposobno.
Snujc ponure rozwaania, przygotowywa si jednoczenie do
poszukiwa. Napeni jeden ze skrzanych bukakw rdlan wod,
ktr przynosi codziennie do chaty, zgarn kilka kawakw
suszonego misa, ktre upchn w podrcznym woreczku, po czym
woy wysokie buty, sigajce mu prawie do kolan, zasznurowa je
pospiesznie i sign po wiszc na haku przy drzwiach baranic.
W gruncie rzeczy, najbardziej prawdopodobna wydawaa si
druga moliwo. To znaczy, Evanlyn z takiego czy innego powodu
nie moe chodzi. Nie przypuszcza bowiem, eby pojmali j
Skandianie - po prostu nie mieli czego szuka w tej akurat okolicy.
Jedynym rozsdnym powodem, by zapuszcza si w gry, byo
polowanie, tymczasem gruba zwierzyna wyniosa si std na czas
zimy w niej pooone rejony. Komu za by si chciao przedziera

przez wysokie zaspy, wci zalegajce wikszo drg, by ustrzeli


kilka ndznych krlikw? Zatem nie, najprawdopodobniej Evanlyn
bya wzgldnie bezpieczna, cho przydarzyo jej si co niedobrego.
Jeli wic nie moga sama wrci do domu, to - logicznie rzecz
biorc - najlepiej od razu zaoy konikowi uzd i go osioda. Kiedy
bowiem odnajdzie Evanlyn, dziewczyna bdzie moga powrci do
chaty na jego grzbiecie. Co do tego, e j odnajdzie, nie mia
najmniejszych wtpliwoci. By ju przecie wytrawnym tropicielem,
cho moe nie dorwnywa jeszcze Haltowi czy Gilanowi. Natomiast
odnalezienie ladu dziewczyny w niegu wydawao mu si spraw
atw.
W kocu zdecydowa si pozostawi konika w stajni. Kucyk
robiby niepotrzebny haas, a co podpowiadao Willowi, e na
wszelki wypadek lepiej zachowa ostrono. Nie przypuszcza, by
Evanlyn zostaa przez kogo pojmana, chocia nie mg rwnie tego
wykluczy.
Rozsdniej wic bdzie porusza si dyskretnie i wywszy, co
istotnie zaszo. Podjwszy decyzj, zgarn z ek koce i zwin je w
rulon, ktry zarzuci na rami. By moe przyjdzie mu spdzi noc na
dworze, lepiej wic by przygotowanym. Wrzuci do kieszeni hubk i
krzesiwo, lece zazwyczaj przy palenisku.
Teraz by ju naprawd gotw do drogi. Zatrzyma si w
drzwiach, by raz jeszcze rzuci okiem za siebie i rozejrze si po
wntrzu chaty. Chcia sprawdzi, czy nie znajdzie si tam co jeszcze,
co mogoby mu si przyda. May myliwski uczek i koczan ze

strzaami leay przy drzwiach. Tkno go co, wic schyli si,


chwyci uk, przerzuci go przez rami. Wpada mu do gowy jeszcze
jedna myl. Cofn si do paleniska i wycign osmolon szczap.
Na zewntrznej stronie drzwi napisa wielkimi literami:
Poszedem ci szuka. Czekaj tu na mnie.
Moliwe przecie, e Evanlyn zjawi si ju po jego odejciu.
Wtedy to ona zacznie go szuka, stwierdzajc, i Will gdzie znikn.
Niepotrzebnie, bo skoro ona tu powrci, to i on z atwoci trafi z
powrotem po jej ladach.
Zdj z plecw uk, powici kolejnych kilka sekund, by zaoy
ciciw. Przypomnia sobie sowa Halta: uk bez ciciwy to tylko
jeszcze jedna rzecz do dwigania. uk nacignity to bro. Skrzywi
si. Ten akurat uczek trudno byo okreli mianem broni. Nie mia
jednak nic innego, prcz maego noa, ktry zatkn za pas. Na skraju
polany odnalaz wiey trop Evanlyn. lady rozmazay si ju troch,
bo ich krawdzie stopio rankiem wiosenne soce, wci jednak byy
wyrane. Will ruszy, zagbiajc si w las rwnomiernym krokiem.
***
Bez trudu poda ladem jej stp. Rozpoczynajc wdrwk
rankiem, zmierzaa w stron wyszych partii zalesionego masywu
grskiego.
Will wkrtce musia zwolni. Nie by w stanie biec duej; zda
sobie spraw, e wci jest w kiepskiej kondycji. Kiedy potrafi przez
cae godziny biec truchtem. Teraz za, po ledwie dwudziestu
minutach, by zdyszany i wycieczony. Przeklinajc wasn sabo,

szed dalej tropem Evanlyn.


Okazao si to tym atwiejsze, e wietnie wiedzia, dokd
dziewczyna zamierzaa si uda. Przecie razem z ni zastawia wnyki
kilka dni wczeniej. Wtedy poruszali si wolniej i robili czste
postoje, by on mg odpocz. Evanlyn uwaaa zreszt, e w ogle
nie powinien wypuszcza si a tak daleko, lecz nie miaa wyboru sama nie potrafiaby zastawi puapek - a cilej mwic, nie
umiaaby znale tych miejsc, ktre daway najwiksz szans na
schwytanie ofiary. Tymczasem Will, jako ekspert w dziedzinie
przetrwania, potrafi odszuka i rozpozna niedostrzegalne dla niej
znaki, wskazujce ulubione erowiska krlikw oraz ptactwa.
Jak stwierdzi, rankiem Evanlyn dotara do pierwszej puapki po
okoo czterdziestu minutach. Will pokona t sam odlego w
godzin i pitnacie minut, zatrzymujc si tym czciej, im bardziej
zblia si do wnykw. Zoci si, bo wiedzia, e z kadym postojem
traci wiato dzienne, ale nic nie mg poradzi. Nie byo sensu
zmusza si do nieustannego parcia naprzd i pod gr, jeli miaoby
go to przyprawi o skrajne wyczerpanie. Musia zachowa nieco si,
jeli chcia zapewni Evanlyn odpowiedni pomoc, kiedy j
odnajdzie.
Gdy dotar do oznaczonego naciciem drzewa, soce zwisao
nisko nad grskim grzbietem. Dotkn rk kory i odwrci si, by
spojrze na ciek wiodc pord sosen, gdy nagle ujrza ktem oka
co, co sprawio, e serce podeszo mu do garda.
W niegu dojrza wyrane odciski koskich kopyt, ktre

nakaday si na lady pozostawione przez Evanlyn. Kto wic jednak


poda jej tropem.
Zapomniawszy o zmczeniu, Will, skulony wp, pobieg a do
miejsca, gdzie zastawili pierwsze sida. Tu na niegu zapisaa si caa
historia; Will opad na kolana, by j odczyta.
Po pierwsze: puste sida. Evanlyn zastawia je na nowo i
wygadzia nieg dookoa, po czym nasypaa garstk wieego ziarna.
We wnyki zapao si jakie zwierz.
Potem ogarn wzrokiem szersz przestrze i zobaczy odciski
stp kogo, kto si za ni skrada, podczas gdy ona klczaa,
zaabsorbowana

ponownym

stawianiem

wnykw,

pewnie

te

zadowolona ze zdobyczy. Ju przedtem zauway, e lady kopyt


urywaj si jakie dwadziecia metrw wczeniej. Bez wtpienia ko
przyuczony zosta, by porusza si jak najciszej - czyli zupenie jak
konie zwiadowcw. Poczu si nieswojo. Wrg, ktry dysponowa
tego rodzaju umiejtnociami, napawa go prawdziwym niepokojem a teraz ju wiedzia, e napastnik na pewno jest wrogiem. lady
nierwnych zmaga midzy przybyszem a Evanlyn byy a nadto
czytelne dla jego wywiczonego oka. Jakby widzia mczyzn zakada bowiem, e to mczyzna - ktry bezgonie zaszed
dziewczyn od tyu, chwyci j i pocign, ona za wyrywaa si z
caych si.
Znaki na niegu jasno informoway, e Evanlyn szarpaa si i
kopaa. Potem nagle walka ustaa i ju tylko dwie wskie koleiny
towarzyszyy ladom wroga, ktry powrci do swego wierzchowca.

Koleiny wyobione zostay jej pitami wtedy, kiedy napastnik wlk


j, nieprzytomn.
Nieprzytomn, czy nieyw? Na sam myl przeszy go zimny
dreszcz. Jednak otrzsn si stanowczo.
Po co tamten miaby j zabiera ze sob, gdyby j zabi? zastanowi si. Niemal uwierzy we wasn logik, ale wci w
odku czu nieznony ucisk. Dopad go strach, kiedy wraca
koskim tropem do gwnej cieki, a potem w kierunku przeciwnym
ni ten, z ktrego przyby.
Dobrze przynajmniej - pomyla - e zabraem koce.
Czekaa go duga, mrona noc. Pochwali sam siebie, bo nie
zapomnia i o uku, cho nadal aowa innego uku, rzeczywicie
solidnego, lecz utraconego bezpowrotnie, kiedy podchodzi Skandian
w Celtii, przy spalonym mocie. ywi bowiem graniczce z
pewnoci przeczucie, e w najbliszym czasie bro bdzie mu bardzo
potrzebna.
Tamta bro bya bez porwnania lepsza ni saby, myliwski
uczek.

ROZDZIA 5

wiat stan na gowie i trzs si niemiosiernie.


Evanlyn powracaa pomau do przytomnoci; zdaa sobie jednak
spraw, e zwisa czaszk w d, a jej twarz dzieli tylko kilka
centymetrw od koskiego boku. Lewego boku. Znajdowaa si w
odwrconej pozycji, wic puls omota jej w skroniach, a rytm
koskich krokw jeszcze to omotanie wzmaga. Ko by kasztanowej
maci - zauwaya - o dugiej i skotunionej sierci, ktrej ju dawno
nikt nie czesa. Niewielki fragment koskiej skry, jaki znajdowa si
w zasigu wzroku dziewczyny, ukazywa sier zlepion potem oraz
grudami zaschnitego bota.
Co twardego wbijao jej si w brzuch przy kadym stpniciu
wierzchowca, wic w pewnej chwili sprbowaa zmieni pozycj, ale
natychmiast poczua mocne uderzenie w ty gowy. Wystarczajco
jasny komunikat, by zaprzestaa dalszych prb i poddaa si losowi.
Gdy odwrcia nieco gow, zdoaa ujrze lew nog jedca,
skraj sigajcego kolan futrzanego paszcza oraz buty z mikkiej
skry.

Niej

przesuwaa

si

onieona

powierzchnia

drogi.

Uwiadomia sobie, e kiedy bya nieprzytomna, napastnik rzuci j


przed sob na koski grzbiet i e owo co, co tak bolenie wbija jej si
w brzuch, to k sioda.

Nagle przypomniaa sobie wszystko: cichy szelest z tyu, ktry


wyczua raczej, ni usyszaa; chciaa si odwrci, ale jakie
cuchnce potem, dymem i futrem apsko zatkao jej usta i nie moga
krzycze. Zreszt, nawet gdyby zdoaa zawoa o pomoc, w pobliu
nie znalazby si nikt, kto by usysza - pomylaa z gorycz.
Walczya zawzicie, cho krtko. Napastnik pocign j do
tyu, pozbawiajc rwnowagi. Usiowaa mu si wyrwa, kopaa i
gryza - ale bez skutku; zby nie zdoay przebi grubej rkawicy,
kopnicia za trafiay w pustk. A potem ju tylko chwila
oguszajcego blu, tu za lewym uchem, i nastaa ciemno.
Dojmujce pulsowanie obejmowao nadal lew cz gowy. Nie
do, e leaa bezradna, w wyjtkowo niewygodnej pozycji, podczas
gdy jaki obcy uwozi j w nieznanym kierunku, to na dodatek
waciwie niczego nie widziaa. Nie moga nawet spojrze na
czowieka, ktry j pojma. Wiszc twarz w d, ogldaa tylko but
oraz

kawaek

koskiego

boku;

adnych

charakterystycznych

szczegw, ktre pomogyby jej odnale drog powrotn - o ile


oczywicie udaoby jej si jakim cudem uciec.
Sprbowaa dyskretnie przekrci gow w bok, by przynajmniej
zerkn na siedzcego tu za ni jedca. Porywacz jednak wyczu ten
ruch, cho staraa si uczyni go niepostrzeenie, i w nastpnej chwili
uczua kolejne silne uderzenie w ty gowy. No piknie, tego mi tylko
brakowao - pomylaa gniewnie.
Uwiadomiwszy sobie wreszcie, e nie ma co dodatkowo
wywoywa kolejnego ataku agresji ze strony napastnika, opada

bezwadnie, starajc si rozluni minie w nadziei, e dziki temu


atwiej jej przyjdzie znie niewygod. Nie na wiele si to zdao, ale
przynajmniej, gdy pozwolia opa bezwadnie gowie, odczua co na
ksztat ulgi w karku i w napitych miniach ramion.
Ko przyspieszy lekko, przechodzc w krtki kus; kopyta
wzbijay nieg, spod ktrego wyaniay si brzowe plamy przegniej
trawy. Zdaa sobie spraw, e jad w d zbocza. W pewnej chwili, na
bardziej stromym odcinku, jedziec cign wodze, zwalniajc znw
do stpa. Odchyli tuw, a ona zsuna si bliej ku koskiej szyi i
gdy przemieci ciar swego ciaa, by zachowa rwnowag, ujrzaa
jego stopy w strzemionach.
Tu przed nimi - co zarejestrowaa ktem oka - znajdowaa si
poa zlodowaciaego niegu, ktry wczeniej musia stopnie w
socu, a teraz zamarz na nowo. W nastpnej chwili poczua na sobie
koskie kopyta; zwierzak, z rozstawionymi szeroko nogami, zacz si
zelizgiwa. Usyszaa gniewne stknicie jedca, ktry odchyli si
jeszcze bardziej, mocno cigajc wodze, by zapanowa nad
przeraonym wierzchowcem. Ko zapar si i zjeda, omoczc
tylnymi kopytami, gdy szuka dla nich oparcia. lizga si jeszcze
przez chwil, a w kocu znalaz pewniejszy grunt. Jedziec popdzi
wierzchowca, ktry znw przeszed do rwnomiernego stpa.
Evanlyn odnotowaa to w pamici. Jeli podobna sytuacja si
powtrzy, by moe nadarzy si okazja do ucieczki.
Bd co bd, nikt nie przywiza jej do konia, leaa
przerzucona luno przez grzbiet, niczym narcz starych szmat. Gdyby

ko upad, mogaby zerwa si i umkn, zanim jedziec zdoaby si


podwign. Tak przynajmniej sdzia.
Szczliwie dla niej ko jednak nie upad. Ze swej pozycji nie
moga bowiem dojrze uku przewieszonego przez bark jedca ani
te dostrzec koczanu penego strza, przytroczonego do sioda po
prawej stronie. Na kolejnych stromiznach ko lizga si znw, ale ani
jedziec nie straci ju nad nim kontroli, ani te ko nie wpad wicej
w panik.
Wreszcie dotarli do celu. Uwiadomia to sobie, gdy ko nagle
si zatrzyma. I w tej samej chwili poczua rk na konierzu. Rka
zgarna j, a potem cisna na mokry nieg. Upada ciko, kulc si
przy tym; musiao upyn dobrych kilka sekund, nim zdoaa
odzyska przytomno umysu i rozejrze si wok.
Znajdowali si na polanie, gdzie dostrzega niewielkie
obozowisko. Moga wreszcie przyjrze si porywaczowi, ktry
zeskoczy ju z sioda. Niski, krzepki mczyzna w futrzanym
odzieniu - dugi i szeroki futrzany paszcz okrywa prawie cae jego
ciao. Na gowie mia dziwn spiczast czapk, take z futra. Spod
paszcza wystaway - wetknite w sigajce do kolan skrzane buty szerokie spodnie, uszyte z czego, co przypominao filc.
Porywacz podszed do niej koyszcym si krokiem, typowym
dla kogo, kto wikszo ycia spdzi w siodle. Mia ostre rysy - i
skone oczy, jakby na trwae pozostay zmruone w nastpstwie
dugich lat wpatrywania si w horyzont bezkresnych przestrzeni,
zmruone od wiatru i olepiajcego blasku soca. Skr mia ciemn,

przypominajc prawie orzechowy odcie opalenizny czy raczej


kojarzc si z ogorzaoci, wydatne za koci policzkowe nadaway
twarzy drapieny wygld.
Do tego nos krtki, paski i szeroki, cienkie wargi. Pierwsze
wraenie podpowiadao Evanlyn, e spoglda w twarz znamionujc
okruciestwo. Jednak po chwili dziewczyna zmienia zdanie. Twarz
napastnika wyraaa wycznie obojtno. W skonych oczach nie
dostrzega wspczucia ani nawet zainteresowania, gdy schyli si i
znw szarpn j za konierz, zmuszajc, by wstaa.
- Stj - rzek oschle.
Mwi niskim, gardowym gosem, ale rozpoznaa sowo. Uy
jzyka

skandyjskiego.

Skandyjski

by

bardzo

zbliony

do

aralueskiego, a poza tym spdzia dugie miesice w towarzystwie


Skandian, wic cakiem niele rozumiaa ich mow. Nie stawiaa
oporu, kiedy j podnosi i stawia na nogi. Z pewnym zdziwieniem
stwierdzia, e s prawie takiego samego wzrostu. Jednak, cho niski,
mia silne ramiona. Od razu to zauwaya, gdy j dwiga z ziemi.
Dostrzega te uk i koczan. Zdaa sobie naraz spraw, e prba
ucieczki wczeniej, w drodze, prawdopodobnie skoczyaby si dla
niej fatalnie. Nie wtpia, e mczyzna, ktry popycha j przodem,
jest wytrawnym ucznikiem. W ogle, sprawia wraenie kogo, kto
posiad wiele umiejtnoci; by spokojny, lecz stanowczy, bia od
niego pewno siebie. Sdzc tylko po uku, mona by go uzna za
myliwego, ale dugi, krzywy miecz w pochwie z mosinymi
okuciami u pasa zdradza wojownika. Bez adnych wtpliwoci.

Na widok przybyych od strony obozowiska ponis si gwar.


Dojrzaa jeszcze piciu innych wojownikw, podobnie odzianych i
uzbrojonych. Ich wierzchowce, rwnie niewysokie i kudate,
przytroczone byy do wsplnej liny, rozcignitej midzy dwoma
drzewami. Na polanie wznosiy si trzy namioty z materii, ktra z
daleka przypominaa filc. W maym kamiennym krgu porodku
polany pon ogie, wok ktrego siedzieli mczyni. Ujrzawszy
j, natychmiast wstali.
Jeden z nich wystpi o krok przed reszt; po rozkazujcym tonie
domylia si, i jest dowdc tej maej grupki. Zacz mwi co
szybko do wojownika, ktry j pojma. Nie rozumiaa nic, jednak w
gosie dowdcy wyranie pobrzmiewa gniew.
Cho pierwszy odezwa si przywdca grupy, to ten, ktry j tu
sprowadzi, take mia co do powiedzenia; nie da si bowiem
zakrzycze

odpowiedzia

rwnie

wartkim

potokiem

sw,

wymachujc przy tym rkami i wskazujc w jej stron. Mczyni


stali twarz w twarz, kcc si coraz goniej. Niewtpliwie wanie
ona bya przedmiotem sporu, bo co jaki czas ktry z nich podkrela
swoj wypowied szerokim gestem i wskazywa j palcem.
Evanlyn

przyjrzaa

si

ukradkiem

czterem

pozostaym

wojownikom. Przestawszy interesowa si brank, ponownie zasiedli


wok ognia. Ktni przysuchiwali si z zaciekawieniem, ale raczej
bez szczeglnych emocji. Jeden z nich powrci do przerwanej
czynnoci, czyli do obracania nad ogniem patykw, na ktre nabito
kawaki wieego misa. Skapujcy do ognia tuszcz skwiercza, a

wok unosi si aromatyczny dym.


Evanlyn zaburczao w brzuchu, lina napyna jej do ust. Nie
jada nic od porannego skromnego niadania, spoytego w
towarzystwie Willa, tymczasem, sdzc po pozycji soca na niebie,
musiao ju dochodzi pne popoudnie. Wedug jej oblicze jechali
przez co najmniej trzy godziny.
Wreszcie spr zosta rozstrzygnity, najwyraniej na korzy jej
porywacza. Dowdca krzykn co na zakoczenie, krzyk popar
gniewnym gestem, po czym odwrci si, podszed do ogniska, i
usiad ze skrzyowanymi nogami. Spojrza na ni raz jeszcze,
nastpnie machn rk i rzek co do pozostaych.
Evanlyn odetchna, bo przynajmniej przestali si ni zajmowa
- cho w gruncie rzeczy nie miaa pojcia, o co chodzi. Odniosa
jednak wraenie, e dowdca mia ochot pozby si jej w ten czy
inny sposb, natomiast porywacz upiera si, by zatrzyma j w
niewoli - tylko po co?
Gdy pomylaa, co moe j czeka, zadraa z lku..
Ale na razie nie dowiedziaa si niczego. Wojownik odczepi
przytroczon do sioda lin splecion z rzemieni i szybkim ruchem
owin j dwukrotnie wok talii Evanlyn. Potem zacign
dziewczyn do pnia duej sosny rosncej na skraju polany. Pie
opasa drugim kocem liny. Zostawi jej wic pewn swobod
ruchw, lecz niezbyt wielk. Bezceremonialnie szarpn brank,
pochwyci obie jej rce, zmuszajc Evanlyn, by skrzyowaa
nadgarstki. Domylaa si, co zaraz nastpi, wic odruchowo

prbowaa si wyrwa. Odpowiedzi by kolejny silny cios


wymierzony w ty gowy. Nastpnie porywacz zwiza jej rce
krtszym rzemieniem. Skrzywia si i stkna gono, bowiem wizy
bolenie wpiy si w ciao. Bd: kolejne uderzenie pouczyo j, e ma
by cicho.
Staa niepewnie, ze skrpowanymi rkami, przywizana do
drzewa. Zastanawiaa si, jak zdoa usi. Lecz ten problem
rozwizano za ni. Jedziec kopniciem podci jej nogi i pozbawi
rwnowagi. Runa w nieg, wzbudzajc niejakie rozbawienie wrd
mczyzn skupionych przy ogniu.
Przez nastpnych kilka godzin siedziaa w bardzo niewygodnej
pozycji, a rce drtwiay jej coraz bardziej, gdy wizy utrudniay
przepyw krwi. Z czasem szeciu wojownikw przestao zwraca na
ni jakkolwiek uwag. Jedli i pili, raczc si ze skrzanych bukakw
jakim mocnym trunkiem. Im wicej za pili, tym haaliwiej si
zachowywali, ale zauwaya, e cho byli pijani, ani przez chwil nie
przestawali mie si na bacznoci, wci zachowujc czujno. Jeden
z nich zawsze peni stra poza krgiem wiata padajcego od ogniska
i kry wok polany, sprawdzajc kady fragment przestrzeni, gdzie
mogoby pojawi si zagroenie. Zauwaya te, e stranicy
zmieniali si cyklicznie oraz e aden z wojownikw nie ociga si,
gdy przysza jego kolej.
Gdy noc zapada na dobre, mczyni udali si do swych
namiotw, tak niskich, i musieli si do nich wczogiwa, przeciskajc
si przez may waz osonity klap. Na pewno w rodku byo ciasno,

ale z pewnoci o wiele cieplej ni na dworze.


Ogie przygas. Jeden z wojownikw - lecz nie ten, ktry j
pojma - podszed do niej koyszcym si krokiem i narzuci na
Evanlyn cik baranic. Baranica bya szorstka i cuchna tak samo,
jak ich konie, jednak zapewniaa cho odrobin ciepa. Odrobin, lecz
przecie zbyt mao. Bo noce, mimo zbliajcej si wiosny, wci
jeszcze byy bardzo chodne. Evanlyn przywara do pnia, usiujc
otuli si baranic. Musiaa przemc wstrt, by za pomoc zbw
podcign mierdzce futro pod sam szyj. Wiedziaa, e czeka j
cika noc.

ROZDZIA 6

Halt krytycznym okiem oceni wasne dzieo. Ocena musiaa


wypa korzystnie, skoro rzuci z zadowoleniem:
- Doskonale. To powinno zaatwi spraw.
Horace przyglda si, demonstrujc powtpiewanie; jego wzrok
wdrowa od zadowolonego z siebie oblicza Halta ku dokumentowi.
Dokument, ktry zwiadowca wanie skoczy podrabia, wyglda
jak urzdowe rozporzdzenie.
- Czyja piecz jest tam, na dole? - spyta po chwili. Znak
przedstawia byka wspinajcego si na tylne nogi, a odcinity zosta
w sporym kawaku wosku, umocowanym do prawego dolnego rogu
pergaminu. Halt dotkn wosku palcem, by sprawdzi, czy stwardnia
ju na dobre.
- No c, jeli w ogle czyja, to chyba moja - wyzna. - Ale
mam nadziej, e nasi skandyjscy przyjaciele bd przekonani, i
naley do krla Gallii, Henryka.
- Tak wanie wyglda krlewska piecz? - zdziwi si Horace,
a Halt jeszcze raz przyjrza jej si uwanie.
- Z grubsza - odpar. - Wydaje mi si, e w rzeczywistoci byk
jest nieco smuklejszy, jednak faszerz, od ktrego j kupiem,
dysponowa do niewyran odbitk, ktra posuya mu za wzr.

- Ale... - zacz Horace i umilk.


Halt unis brwi.
- Ale? - powtrzy pytajcym tonem. Horace tylko potrzsn
gow. Czu, e Halt wymieje jego skrupuy.
- Niewane - rzek po chwili. Zaraz jednak zda sobie spraw, e
zwiadowca nadal czeka na jego sowa, wic szybko zmieni temat:
- Mwie chyba, e w Gallii nie ma krla? - odezwa si
niepewnie.
Halt potrzsn gow.
- Niezupenie. Krl jest, cho saby - wyjani. - Dziedzicznym
wadc Gallii jest wanie krl Henryk, ktry jednak nie dysponuje
prawdziw wadz. Panuje wycznie nad poudniow czci kraju,
gdzie rezyduje jego dwr, natomiast nie daje rady sprawowa kontroli
nad reszt terytorium; w rezultacie miejscowi magnaci panosz si i
czyni, co im si ywnie podoba.
- To akurat zauwayem - wtrci Horace, majc na myli ich
perypetie z panem Deparnieux, ktre zatrzymay obu Aralueczykw
w drodze przez Galli.
- Mona wic rzec, e krl Henryk jest jakby papierowym
tygrysem - perorowa dalej Halt. - Jednak zdarza mu si od czasu do
czasu wysya posacw do ssiednich krajw. Dlatego te... zawiesi gos i wskaza doni pacht pergaminu, ktr powiewa
agodnie w powietrzu, by atrament wysech, a woskowa piecz
stwardniaa.
Horace nie wytrzyma.

- Uwaam, e le czynisz! - wybuchn, nim zdoa ugry si w


jzyk. Halt umiechn si cierpliwie i wyrozumiale, po czym
dmuchn, by wysuszy jakie literki, ktre zdaway si jeszcze
poyskiwa wilgoci.
- le? Staraem si, jak mogem, lepiej ju nie potrafi stwierdzi spokojnie. - Poza tym wtpi, by przecitny Skandianin
penicy stra na granicy dopatrzy si jakich niedocigni zwaszcza jeli wdziejesz t kosztown gallijsk zbroj, ktr
odziedziczye po Deparnieux.
Lecz teraz, skoro sprawa zostaa postawiona ju cakiem
otwarcie, Horace nie zamierza dawa za wygran.
- Nie to miaem na myli - stwierdzi i doda: - A ty dobrze o tym
wiesz.
Halt umiechn si pogodnie na widok zatroskanego oblicza
swojego modego przyjaciela.
- Twe wygrowane pojcie o moralnoci niekiedy mnie
zdumiewa - wyzna. - Rozumiesz chyba, e musimy jako przedosta
si przez granic, o ile oczywicie nadal chcemy odnale Willa i t
dziewczyn?
- Evanlyn - podpowiedzia machinalnie Horace.
Halt machn rk.
- Tak, tak. - Horace wci nazywa ksiniczk Cassandr, crk
krla Araluenu, imieniem, pod ktrym pozna j, gdy spotkali si w
Celtii. - Zatem zdajesz sobie spraw, e jako musimy przekroczy
granic, prawda?

Horace westchn ciko.


- Oczywicie, pewnie e tak. Tylko twj sposb jest... no, chyba
nieuczciwy.
Halt unis brwi wyej ni zazwyczaj.
- Nieuczciwy?
Horace zmiesza si, ale brn dalej:
- Zawsze uczono mnie, e herby i pieczcie maj wielkie
znaczenie... e s w pewnym sensie wite i pod adnym pozorem nie
wolno ich podrabia. - Wskaza palcem sylwetk byka odcinit w
wosku. - Przecie to znak krla.
Halt skrzywi si po chwili namysu.
- Co z niego za krl? - mrukn.
- Nie w tym rzecz. Chodzi o zasad, nie rozumiesz? Przecie to
tak, jak by to powiedzie... - urwa, szukajc waciwego porwnania,
a wreszcie znalaz odpowiednie sowa: - Wiem, przecie to tak,
jakby przej cudz poczt.
W Araluenie suby odpowiedzialne za przesyki pocztowe
podlegay bezporednio Koronie, a kademu, kto prbowaby
zakca ich dziaanie, groziy surowe kary. Mimo to w przeszoci,
nawet we wasnej ojczynie, Halt nie waha si przed dokonywaniem
pewnych istotnych korekt, ktre naruszay obowizujcy porzdek
prawny. Uzna jednak, e chwila nie jest po temu, by zwierza si z
tego akurat Horace'owi - o ile stosowny moment do zwierze w ogle
nadejdzie. Rzecz jasna, zdawa sobie spraw, e rycerskie obyczaje
wpajane kadetom Szkoy Rycerskiej na Zamku Redmont cechowaa

nieco mniejsza elastyczno ni zasady przywiecajce zwiadowcom.


Zreszt wanie rycerze krlestwa poczytywali sobie za zaszczyt
obowizek penienia opieki nad nietykalnoci krlewskiej poczty,
tote si rzeczy rygorystyczn postaw starano si w nich ksztatowa
od samego pocztku szkolenia.
- Zapewne... - odezwa si po krtkiej chwili. - Tylko jak w
takim razie mamy dokona tego, co mamy dokona? W jaki sposb
przekroczymy granic?
Horace wzruszy ramionami. Najbardziej przypaday mu do
gustu najprostsze rozwizania.
- Moemy przebi si si - stwierdzi.
Halt na t myl unis oczy ku niebu.
- A wic za niemoralny uznasz czyn, dziki ktremu
przedostaniemy si, uywajc fortelu, w dodatku przy pomocy tego
oto urzdowego dokumentu... - zacz, ale Horace poprawi go:
- Sfaszowanego dokumentu. I zaopatrzonego w faszyw
piecz.
Halt nie zamierza si spiera o sowa.
- Zgoda: przedostaniemy si przy pomocy tego oto urzdowego
sfaszowanego

dokumentu.

Ot,

twoim

zdaniem,

postpimy

nagannie. Czy jednak na pewno postpilibymy susznie, gdybymy


przekroczyli granic, siekc mieczem i strzelajc do wszystkiego, co
si rusza? Czy sdzisz, e to lepsze rozwizanie?
Przy takim ujciu tematu, Horace musia przyzna, e w jego
rozumowaniu istotnie wystpuje pewna luka.

- Nie chciaem bynajmniej powiedzie, e powinnimy


wszystkich pozabija - sprzeciwi si. - Szo mi o to, eby przedrze
si przez strae i nic wicej. Tak jest uczciwiej i szlachetniej, a
wedug

mnie

na

tym

wanie

powinno

polega

rycerskie

postpowanie. Ma by uczciwe i szlachetne.


- Wszelako dobrze byoby czasem odrnia szlachetno od
gupoty - mrukn Halt pod nosem, jednak nie na tyle cicho, eby
Horace go nie usysza.
Zdawa sobie spraw, e chopak hoduje modzieczym
ideaom, ktre wpojono mu zgodnie z obowizujcym rycerskim
kodeksem. Na to wanie kadziono szczeglny nacisk w trakcie
pierwszych lat ksztacenia przyszych wojownikw. Dopiero z
upywem lat mieli si przekona, e szczytne zasady warto czasami
nieco nagi dla osignicia jeszcze szczytniejszego celu.
- Posuchaj - odezwa si ugodowym tonem. - Sprbuj spojrze
na nasz postpek z tej oto strony: jeli przebijemy si przez granic i
ujdziemy przy okazji z yciem, a nastpnie wyruszymy do
Hallasholm, stra graniczna powiadomi o naszym przybyciu
wszystkich

oraz

kadego.

Utracimy

bezpowrotnie

przewag

wynikajc z zaskoczenia, a zarazem znajdziemy si w powanych


tarapatach - ogldnie mwic. Jeli postanowimy przedrze si z
uyciem siy, moemy dopi swego tylko takim sposobem, e nie
oszczdzimy nikogo, kto mgby przekaza wiadomo o naszym
najedzie. Zrozumiano?
Mocno niezadowolony, Horace niechtnie skin gow.

Oczywicie, rozumowanie Halta byo jak najbardziej logiczne.


Zwiadowca za cign swj wywd:
- Tymczasem, gdy postpimy dyplomatycznie, e tak powiem,
nikomu nie stanie si krzywda. Wystpisz w roli wysannika
wiozcego list od samego krla Henryka. Mie bdziesz na sobie
zbroj po Deparnieux, zbroj typowo gallijsk - a poza tym masz
zadziera nosa, pozostawiajc rozmow z prostakami strzegcymi
granicy swemu sudze. Czyli mnie. Wanie takiego postpowania
spodziewa si bd stranicy po zadufanym gallijskim rycerzu. Nikt
nie uzna za stosowne powiadamia Ragnaka, e dwaj cudzoziemcy
przekroczyli granic - bo przecie i tak si do niego udajemy.
- A co jest w tym licie, ktry mam rzekomo przekaza
Ragnakowi od krla? - spyta Horace.
Halt nie mg powstrzyma zoliwego umiechu.
- Przykro mi, lecz to rzecz poufna. Nie chciaby chyba, bym
naruszy tajemnic pocztow? - Horace jednak zareagowa tak
zbolaym spojrzeniem, e zwiadowca nie mia ju serca nad nim si
pastwi. - No, dobrze. W gruncie rzeczy chodzi o raczej prost
spraw. Interesy. Krl Henryk wyraa w swym licie ch wynajcia
trzech skandyjskich okrtw, nic wicej.
Horace popatrzy na niego z niedowierzaniem.
- Czy to nie bdzie wyglda troch dziwnie? - upewni si, ale
Halt potrzsn gow.
- Ani troch. Skandianie to najemnicy. Jest wic rzecz zupenie
zwyczajn, e ten czy inny wadca chciaby skorzysta z ich usug.

Udajemy, e krl Henryk pragnie naj kilka okrtw wraz z


zaogami, aby dokona wypadu przeciwko Arydom.
- Arydom? - zdziwi si Horace, a Halt rozoy rce w
przesadnie bezradnym gecie.
- Wiesz co? Co mi si wydaje, e Rodney lepiej by zrobi,
powicajc nieco wicej czasu na nauczanie was geografii, by moe
kosztem lekcji rycerskich obyczajw. Arydzi to lud zamieszkujcy
pustynne ziemie na poudniu - spojrza na Horace'a i spostrzeg, e
wiadomo ta nie zrobia na szlachetnym modziecu szczeglnego
wraenia. - Po drugiej stronie Morza Spokojnego - doda.
Horace postanowi uda, e wie, o czym mowa.
- Ach, ci - rzuci wymijajco.
- Ci sami - podchwyci Halt. - Rozumiem jednak, e nie chcesz
zaprzta sobie nimi gowy. C moe dla ciebie znaczy tych
kilkanacie milionw Arydw?
- Milionw?! Ale nam z ich strony nic nie grozi, prawda? upewni si.
Halt zamia si krtko.
- Jak dotd, nie - przyzna. - I mdlmy si, aby tak pozostao.
Lepiej dla nas, aby zbytnio si nami nie interesowali.
Horace zorientowa si, e Halt szykuje duszy wykad na temat
stosunkw midzynarodowych, strategii oraz dyplomacji. Tego
rodzaju wywody zazwyczaj sprawiay, e doznawa zawrotw gowy
po pierwszych kilku minutach, prbujc nie pogubi si, kto z kim
pozostaje w sojuszu, a kto spiskuje przeciw ktremu ze swych

ssiadw i co zamierza w ten sposb osign. Wola wykady w stylu


sir Rodneya: dobre, ze; czarne, biae; a potem doby mieczy, ci i
rba. Dowiadczenie nauczyo Horace'a, e najlepszym sposobem, by
powstrzyma Halta od goszenia kaza, jest si z nim jak najprdzej
zgodzi.
- W porzdku, chyba masz racj, jeli chodzi o to cae
faszerstwo - stwierdzi na gos. - Przecie, bd co bd, posugujemy
si podrobion pieczci gallijskiego krla. To zupenie co innego, ni
gdybymy sfaszowali piecz krla Duncana, prawda? Tak daleko
nawet ty by si chyba nie posun.
- Ale oczywicie, e nie - zapewni Halt. Zwin swj faszerski
warsztat skadajcy si z pir, inkaustw oraz innych przydatnych
przedmiotw. Dobrze si stao, i bez trudu wygrzeba ze swej sakwy
podrobion gallijsk piecz, bo w przeciwnym razie musiaby
wyciga wszystkie, a wwczas Horace miaby szans zauway
niemal doskona kopi pieczci krla Duncana. - Teraz za, jeli nie
masz nic przeciwko, zechciej przywdzia na siebie sw gustown
blaszan szat, bymy mogli odby przyjazn pogawdk ze
skandyjskimi stranikami pilnujcymi granicy.
Horace achn si, ale wsta, by wykona polecenie. Wtedy
jednak do gowy przysza Haltowi jeszcze inna myl - co, co nie
dawao mu spokoju ju od duszego czasu.
- Horace! - zawoa, a chopak zatrzyma si. Z gosu zwiadowcy
znikn pogodny ton i kandydat na rycerza wyczu, e Halt ma mu do
powiedzenia co naprawd wanego.

- Tak?
- Kiedy znajdziemy Willa, nie mw mu o... tym drobnym
nieporozumieniu midzy mn a krlem. Dobrze?
Przed miesicami, gdy Haltowi nie udzielono zgody na wypraw
w poszukiwaniu Willa, zwiadowca uciek si do icie desperackiego
fortelu. Dopuci si publicznej obrazy majestatu krlewskiego, za co
zosta skazany na roczn banicj. Krok w kosztowa go niemao,
bowiem jako wygnaniec zosta tym samym usunity z szeregw
krlewskich zwiadowcw. Odebranie mu zwiadowczej odznaki,
srebrnego licia dbu, byo dla niego najboleniejsz kar, ale znis
bez szemrania upokorzenie; skoro taka miaa by cena za moliwo
ocalenia Willa, gotw by j zapaci.
- Jak sobie yczysz - odpowiedzia Horace. Jednak akurat tym
razem Halt uzna, e konieczne jest dodatkowe wyjanienie:
- Chc mu to sam powiedzie, po swojemu i w odpowiednim
czasie. Zgoda?
Horace wzruszy ramionami.
- Jak sobie yczysz - powtrzy. - A teraz jedmy ju, eby
pogada ze Skandianami.
***
Jednak adnej rozmowy nie byo. Obaj jedcy wraz z
towarzyszcymi im wierzchowcami wjechali w wijcy si midzy
wysokimi grami przesmyk, ktrym dotarli do granicy. Halt
spodziewa si, e za chwil usyszy rozlegajcy si ze szczytu
niewysokiej wiey okrzyk, by zsiedli z koni i dalej szli pieszo. Tak

zazwyczaj bywao. Jednak graniczny posterunek nie dawa adnego


znaku ycia.
- Brama jest otwarta - stwierdzi pgosem Halt, gdy podjechali
bliej.
- Ilu ludzi zazwyczaj pilnuje takiego posterunku? - zainteresowa
si Horace.
- Kilku. Dziesiciu, moe dwunastu?
- Jako ich nie wida - stwierdzi Horace, na co Halt ypn na
niego spode ba.
- Zdziwisz si, ale te w fakt zauwayem - burkn, a potem
nagle zawoa: - A to co takiego?
W cieniu, wewntrz otwartej bramy, ich oczom ukaza si jaki
dziwny ksztat. Powodowani tym samym odruchem, obaj popdzili
wierzchowce, by jak najszybciej pokona odlego dzielc ich od
fortu. Halt wiedzia ju, co zastan.
Martwy Skandianin lea w kauy wasnej krwi.
Po drugiej stronie bramy naliczyli jeszcze dziesiciu innych,
wszyscy zostali zabici w ten sam sposb. Obaj jedcy zsiedli
ostronie, by przyjrze si ciaom z bliska.
- Kto mg zrobi co tak strasznego? - odezwa si Horace
przejty groz na widok przeraajcej sceny. - Kto zada tyle
pchni...
- To nie s pchnicia - poprawi go Halt. - Te rany to lady po
strzaach. Po rzezi zabjcy pozbierali strzay - oprcz tej jednej.
Unis zamane drzewce, dotd przywalone ktrym ciaem.

Skandianin przypuszczalnie zama strza, prbujc wyszarpa j


sobie z rany. Druga poowa nadal tkwia gboko w jego udzie. Halt
przyjrza si pirom betu i widniejcym na drzewcu znakom, jakie
czyni wikszo ucznikw, by mc rozpozna wasne pociski.
- Potrafisz stwierdzi, kto uczyni tak rzecz? - spyta cicho
Horace, a gdy zwiadowca podnis na niego wzrok, chopak dostrzeg
w oczach starszego towarzysza wyraz gbokiej troski. Wiedzia, e
nie wystarczy byle drobiazg, aby zbi Halta z tropu.
- Owszem, chyba wiem - odpar zwiadowca. - I wcale mi si to
nie podoba. Mam wraenie, e Temudeini znw opucili swoje stepy.

ROZDZIA 7

lady prowadziy na wschd. Taki przynajmniej by ich


zasadniczy kierunek, bo nieznany jedziec, zmierzajc w d zbocza,
zakrca i lawirowa pord drzew oraz nierwnoci terenu. Jednak za
kadym razem, gdy nadarzaa si okazja, skrca na wschd.
Cho Will ju po godzinie odczuwa miertelne znuenie, szed
uparcie dalej, potykajc si niekiedy w niegu; przewraca si, lea
przez chwil, stkajc gucho - i wstawa znowu.
Upad po raz kolejny. Tak atwo byoby tu zosta - pomyla. Pozwoli rozej si blowi zgromadzonemu w osabionych
miniach, pozwoli, by zwolni oszalay puls w skroniach...
odpocz.
Jednak, gdy ogarniaa go zgubna pokusa, za kadym razem
wspomina Evanlyn i przywoywa wspomnienie, jak przywioza go w
te gry. Powtarza sobie, e tylko dziki niej unikn mierci
niechybnej, mierci powolnej, mierci okrutnej, mierci niewolnika. I
e potem opiekowaa si nim i e to dziki niej uwolni si od
zowrogiego naogu. Myl o niej i o tym, jak wiele dziewczynie
zawdzicza, pozwalaa mu za kadym razem odnale w sobie nowy
zapas si oraz determinacji. Jakim cudem znw dwiga si na nogi i
dalej brn przez nieg ladem nieznanego jedca.

Wlk si noga za nog, wpatrzony w trop. Nie widzia nic


innego, na nic innego nie zwraca uwagi. W jego gowie istniay w tej
chwili tylko odciski koskich kopyt w niegu.
Soce skryo si za grskim grzbietem. Od razu zrobio si
chodno. Will poczu dojmujcy zib, ktry przenika go tym
dotkliwiej, e cae ubranie mia doszcztnie przepocone. Szczcie, e
zabraem ze sob koce - pomyla - bo kiedy zatrzymam si wreszcie
na noc, przesiknite wilgoci ubranie mogoby sta si mierteln
puapk. Gdyby nie ciepe i suche koce, w ktre si owin, mgbym
po prostu zamarzn.
Cienie staway si coraz gbsze; wiedzia, e wkrtce zapadnie
noc. Wci jednak szed i zamierza i tak dugo, jak dugo bdzie w
stanie ledzi lady kopyt na szlaku. By zbyt wycieczony, by
zauway, e miejscami odciski kopyt byy gbsze lub tworzyy
bruzdy - tam, gdzie zwierz zelizgiwao si po zlodowaciaym
zboczu. Zwaa na te akurat miejsca o tyle tylko, e sam najczciej
tam si przewraca. Nie potrafi ju odczyta wszystkich niuansw i
utajonych wiadomoci, czytelnych wycznie dla wtajemniczonych w
sekrety sztuki tropicielskiej, dla takich jak on. Dobrze przynajmniej,
e w ogle te lady widzia.
Tylko do tego by w tej chwili zdolny.
ciemniao si coraz bardziej i coraz trudniej byo dostrzec trop.
Will postanowi jednak brn dalej, przynajmniej dopty, dopki nie
byo jak zej ze szlaku, dopki nie natrafi na jakie rozwidlenie,
gdzie trzeba bdzie okreli, w ktrym kierunku ledzony przez niego

jedziec si uda. Dopiero kiedy zupenie straci orientacj, w ktr


stron pj, zatrzyma si na noc. Owinie si kocami. Moe nawet
zaryzykuje i rozpali mae, dobrze osonite ognisko, przy ktrym
bdzie mg osuszy przemoknite ubranie. Ogie da ciepo.
Wypoczynek. wiato.
I dym.
Dym? Tak, wyczu jego zapach, dokadnie wtedy, gdy o dymie
pomyla. Dym sosnowy - wszechobecny zapach ycia w Skandii,
aromatyczn wo poncej ywicy ciekajcej z rozgrzanych drew i
skwierczcej w ogniu. Zatrzyma si. Chwia si na nogach. Zaraz.
Pomyla o ogniu i natychmiast wyczu zapach dymu. Jego znuony
umys prbowa powiza ze sob te dwa fakty, potem za zda sobie
spraw, e adnego zwizku nie ma, zachodzi natomiast zbieg
okolicznoci. Poczu zapach dymu nie dlatego, e o nim pomyla,
lecz dlatego, e gdzie w pobliu pon ogie.
Usiowa myle. Ogie oznacza obozowisko. To za niemal z
pewnoci prowadzio do konkluzji, e wreszcie udao mu si dogoni
Evanlyn i tego kogo, kto j porwa. Byli tu gdzie w pobliu,
zatrzymali si na noc. Teraz wystarczyo odnale ich i...
- I co? - spyta sam siebie gosem zachrypym od zmczenia.
Upi dugi yk wody z bukaka, ktry trzyma przytroczony do paska.
Potrzsn gow, by odzyska jasno mylenia. Przez dugie godziny
skupia si, jak dotd w peni, na jednym tylko zadaniu - chcia
dogoni porywacza. Obecnie, gdy niemal ju tego dokona, zda sobie
spraw, e nie ma adnego planu, wedug jakiego mgby postpowa

dalej. Jedno byo pewne, sam si nie zdoa ocali Evanlyn. Zatacza
si ze zmczenia, bliski utraty przytomnoci. W tym stanie nie
pokonaby nawet wrbla.
- Co zrobiby Halt na moim miejscu? - zada sobie pytanie. Od
miesicy powtarza je wielokrotnie - za kadym razem, kiedy nie by
pewien, co uczyni w danej sytuacji. Prbowa wyobrazi sobie, e
jego nauczyciel jest tu obok, zerka na niego z ukosa i, jak to on,
oczekuje od Willa, e chopak sam rozwie problem. Z pocztku
wszystko dokadnie przemyli, potem podejmie dziaanie. Tak jakby
sysza gos, ktry pamita tak dobrze:
Najpierw

zobacz. Potem dziaaj. Bya to jedna z ulubionych

maksym Halta.
Will bezwiednie skin gow. Znalaz ju rozwizanie, co
prawda tylko tymczasowe, ale zawsze.
- Najpierw zobaczy - powtrzy ochrypym szeptem. - Potem
spa. Potem dziaa.
Pozwoli sobie na kilka minut odpoczynku, ktre spdzi
skulony, oparty o pie sosny. Potem raz jeszcze dwign si i
wyprostowa, rozcigajc obolae minie. Ruszy dalej widocznym
wci ladem, teraz jednak majc si na bacznoci i kryjc.
Zapach dymu stawa si coraz wyraniejszy. Wyczu w nim
jeszcze jaki inny - rozpozna wo smaonego misa. Skradajc si
dalej, dotar a do miejsca, z ktrego wida byo czerwonaw
powiat. Pomienie odbijay si od biaego niegu, rozwietlajc las.
Od ogniska dzielia go jeszcze pewna odlego, szed wic dalej. Gdy

znajdowa si ledwie o pidziesit metrw od rda wiata, zszed z


drogi i skry si bezszelestnie pord drzew, przedzierajc si przez
sigajcy mu do kolan nieg.
Im bliej polany, tym drzewa rosy rzadziej. Ujrza obozowisko
rozstawione wok ognia. Ukryty w gbokim cieniu sosen, opad do
pozycji lecej i zacz si czoga. Zatrzyma si, by przyjrze si
dokadniej obozowisku. Ognisko, trzy namioty. Nie dostrzega
adnego ruchu. Najwyraniej aromat smaonego misa zawis w
nieruchomym powietrzu i pozosta, lecz posiek dawno ju spoyto.
Postanowi zbliy si jeszcze bardziej, gdy nagle dostrzeg
poruszenie za namiotami. Jaki czowiek zjawi si w zasigu wiata.
Krpy, ubrany w futro. Twarzy nie sposb byo dostrzec, gdy
futrzana czapa ocieniaa rysy mczyzny. By jednak uzbrojony. Will
dostrzeg krzywy miecz wiszcy u jego pasa i smuk lanc, ktr
tamten trzyma w prawej doni, wbiwszy jej drzewce w nieg.
W oczy rzucay si kolejne szczegy. Sze koni uwizanych do
liny midzy drzewami. A wic byo ich szeciu. Nie mia pojcia, w
jaki sposb zdoa odbi Evanlyn. Zmarszczy brwi; jak dotd nie
wiedzia nawet, gdzie dziewczyna si znajduje. Rozglda si dalej po
obozowisku. Pewnie w ktrym z namiotw...
A wreszcie j ujrza.
Skulon pod drzewem, przykryt star, wytart baranic.
Wytajc wzrok, dostrzeg wizy. Bolay go oczy, przetar je
wierzchem doni, potem ucisn palcami grzbiet nosa, usiujc
przywrci oczom ostro widzenia. Ale obraz rozmazywa si,

rozpywa. Will by u kresu si, przegrywa walk ze zmczeniem.


Zacz cofa si w gb lasu, by poszuka jakiego miejsca,
gdzie bdzie mg ukry si i odpocz. Nic nie wskazywao, by
tamci mieli wyruszy przed witem, a on koniecznie musia odzyska
siy, nim podejmie jakkolwiek prb dziaania.
Najpierw wic musi odpocz, a w tym celu trzeba znale
miejsce na tyle odlege, by pozostawa niezauwaonym i na tyle
bliskie, by usysze, kiedy mieszkacy obozowiska zaczn si zwija.
Oczywicie, rozpalenie ognia nie wchodzio w gr. Niestety, czekaa
go noc w chodzie, ale na szczcie zabra z chaty chocia te dwa
koce.
Znalaz zagbienie pod rozoystymi gaziami potnej sosny.
Mg tylko mie nadziej, e jedcy nie zechc przed wyruszeniem
w drog przeszukiwa dalszych okolic obozowiska, bo wwczas
mogliby natrafi na jego lady. Lecz obecnie nie by w stanie zrobi
nic, eby temu zaradzi. Rozwiza rzemie, ktrym uprzednio
zwiza zrolowane koce i otuli si nimi, oparty o drzewo.
Nie daby nawet grosza, czy przypadkiem nie usn, nim zdy
zamkn oczy. By moe nastpio to w tej samej chwili.
***
Ju poprzedniego wieczoru Evanlyn zorientowaa si, e midzy
dwoma wojownikami wywiza si spr. Rankiem w spr sign
zenitu.
Nie moga wiedzie, co ich tak bardzo pornio, ale bya
wiadkiem

kolejnego

spicia

midzy

dwoma

mczyznami.

Szecioosobowy oddzia zwiadowczy by jednym z wielu, ktre


przekroczyy granic Skandii. Kilka tygodni wczeniej Evanlyn
widziaa ju w pobliu chaty, w ktrej mieszkaa z Willem, innego
temudeiskiego

wojownika

przeprowadzajcego

wstpne

rozpoznanie.
Ten, ktry j pojma, nazywa si Ch'ren, a wywodzi si z
jednego ze znaczniejszych temudeiskich rodw. W pastwie
temudeiskim

panowa

zwyczaj,

modzi

potomkowie

najznamienitszych klanw suyli przez rok jako zwykli onierze potem za, rzecz jasna, zostawali dowdcami i oficerami. At'lan,
dowdca patrolu, wywodzi si za z prostego ludu i cho suy ju
od wielu lat oraz posiada doprawdy niemae dowiadczenie,
doskonale zdawa sobie spraw, e nigdy nie stanie si nikim wicej,
jak zwykym sierantem. Dranio go wic, e uparty i arogancki
Ch'ren wkrtce osignie pozycj, o jakiej on mg tylko marzy.
Ch'ren z kolei nie mg znie, e rozkazy wydaje mu czowiek
wywodzcy si z klasy, ktr uwaa za nisz od swojej.
Poprzedniego dnia wyruszy w gry samowolnie, by okaza dowdcy
lekcewaenie.
Pojma Evanlyn dlatego, e nasza go taka chtka, i nie
zastanawia si ani przez chwil nad dalszymi konsekwencjami swego
czynu. Postpiby o wiele lepiej, gdyby pozosta w ukryciu, jej za
pozwoli

swobodnie

odej.

Przeprowadzajcym

rozpoznanie

oddziaom nakazano surowo, by przemykay si niepostrzeenie; nie


wolno byo bra jecw. Wizie stanowi bowiem dodatkowe

obcienie, poza tym trzeba go pilnowa, za patrolujcy Temudeini


mieli co innego do roboty.
At'lan doszed wic szybko do wniosku, e jedynym rozsdnym
rozwizaniem bdzie zabicie dziewczyny. Dopki ya, istniao
ryzyko, e ucieknie i kto si dowie o ich obecnoci na terenie
Skandii. Gdyby za do tego doszo, At'lan zapaciby za niezrczno
yciem - i wiedzia o tym doskonale. Nie czu sympatii do branki. Ani
te niechci. Nie ywi wobec niej adnych uczu, bya mu obojtna.
Nie naleaa do Ludu, zatem w zasadzie nie zalicza jej nawet do istot
ludzkich.
Nakaza wic Ch'renowi, by ten j zabi. Ch'ren odmwi - nie ze
wzgldu na Evanlyn, ale po prostu dlatego, e mia ochot postawi
si dowdcy.
Evanlyn przygldaa si im z niepokojem, nasuchujc ktni.
Tak jak i poprzednio, nie miaa wtpliwoci, e spr dotyczy wanie
jej. Mczyni bowiem wci wskazywali j sobie palcami. Byo te
jasne, e w miar jak spr narasta, dziewczynie grozio coraz wiksze
niebezpieczestwo. W kocu starszy z dwch wojownikw uderzy
modszego w twarz; tamten zachwia si i cofn o kilka krokw.
Dowdca za odwrci si i ruszy stanowczym krokiem w stron
Evanlyn, dobywajc jednoczenie miecza.
Ujrzaa krzyw gowni i dostrzega zdecydowanie na twarzy
obcego. Nie gniew, nie okruciestwo, ale spokojn determinacj
kogo, kto wanie z takiego czy innego powodu postanowi pozbawi
j ycia.

Otwara usta do krzyku. Jednak nie krzykna, przeraenie


bowiem sparaliowao brank, gos zamar jej w gardle. To dziwne pomylaa - e wlekli j a tutaj, zostawili na noc i dopiero potem
postanowili zabi.
mier ju zagldaa jej w oczy. mier bez sensu, bez celu.

ROZDZIA 8

Halt rozglda si we wszystkie strony, badajc spltane lady,


odcinite w mikkim niegu. Marszczy brwi, prbujc zorientowa
si w tym chaosie. Horace czeka, zaciekawiony.
Po chwili Halt powsta z kolan, dokonawszy ogldzin kawaka
gruntu szczeglnie mocno zrytego kopytami.
- Co najmniej trzydziestu - mrukn. - Albo wicej.
- Halt? - sprbowa Horace.
Nie wiedzia, czy moe dowiedzie si od zwiadowcy czego
jeszcze, ale ciekawo nie dawaa mu spokoju i nie mg duej
wytrzyma. Halt tymczasem ruszy innym tropem, zmierzajcym w
stron gr.
- May oddzia, moe piciu albo szeciu ludzi, wyruszy w gb
Skandii. Reszta za wrcia tam, skd przysza.
Wskazywa kierunki kocem uku. Przemawia raczej do siebie
ni do Horace'a, porzdkujc w mylach wnioski, jakie wycign z
dostrzeonych znakw na ziemi.
- Kim oni s? - spyta szybko Horace, chcc wyrwa zwiadowc
z zadumy. Halt postpi jeszcze kilka krokw w stron, w ktr uda
si patrol.
- To Temudeini - rzuci zwile przez rami.

Horace jkn cicho.


- Ju o nich wspominae - przypomnia. - Ale kim s ci
Temudeini?
Halt zatrzyma si i odwrci, eby na niego spojrze. Horace
by ju pewien, e za chwil usyszy kolejne uszczypliwe uwagi na
temat gigantycznych luk w swoim wyksztaceniu. Jednak zwiadowcy
co musiao przyj na myl, bo cakiem yczliwym tonem stwierdzi:
- No tak, w kocu skd miaby o nich wiedzie.
Horace nie mia si odezwa, rozoy tylko rce.
- S to jedcy ze Wschodnich Stepw - wyjani krtko
zwiadowca. Horace zmarszczy brwi.
- A co to takiego, te stepy?
Halt umiechn si lekko.
- Stepy to poronite traw rwniny na wschodzie - rzek. - Co
do Temudeinw, nikt waciwie nie wie, skd si wzili. Z pocztku
stanowili bezadn zbieranin maych plemion - dopki nie zjednoczy
ich Tem'gal, ktry sta si pierwszym sha'shanem.
- Sucham? - przerwa niemiao Horace, bo nigdy przedtem
rwnie dziwacznego sowa nie sysza. Halt wyjani cierpliwie:
- Przywdca kadego szczepu zwany by shanem. Kiedy
Tem'gal obj wadz nad nimi wszystkimi, przybra tytu sha'shana,
co znaczy shan shanw. Czyli wdz wodzw.
- Aha. - Horace skin gow. - Ale kim u licha by ten Tem'gal?
- spyta, po czym doda szybko: - To znaczy, skd si wzi?
Halt wzruszy ramionami.

- Tego nie wie nikt. Legenda gosi, e z pocztku by zwykym


pastuchem. Jednak tak si jako stao, e z czasem zosta przywdc
jednego z klanw, potem przyczy si do niego drugi, trzeci. Pod
wodz Tem'gala Temudeini stali si narodem wojownikw i
stworzyli najlepsz lekk jazd na caym wiecie. S nieustraszeni,
doskonale zorganizowani podczas bitwy, a przy tym bezlitoni. O ile
si nie myl, nigdy jeszcze ich nie pokonano.
- A co robi tutaj? - spyta Horace, Halt za popatrzy na niego
powanie, przygryzajc doln warg i zastanawiajc si nad
odpowiedzi.
- Dobre pytanie - stwierdzi. - By moe powinnimy uda si
ladem mniejszego oddziau i sprbowa si czego dowiedzie.
Zwaszcza e na razie zmierzaj w tym samym kierunku co my.
To rzekszy, przerzuci uk przez lewe rami, podchodzc do
czekajcego cierpliwie Abelarda, ktrego wodze zwisay niedbale ku
ziemi. Horace czym prdzej ruszy w lady zwiadowcy, wskakujc na
siodo czarnego rumaka, ktrego dosiad, by uczyni naleyte
wraenie na granicznych stranikach. Jednak teraz, wobec rzezi, jakiej
byli wiadkami, wszystkie ich starania, by w przebraniu zmyli
skandyjskie patrole, zdaway si niestosownym artem. Spi karego
ostrogami i ruszy za Haltem.
Za nimi podyy dwa pozostae wierzchowce - jego wasny
Kicker, prowadzony na podwodzie, oraz Wyrwij, ktry truchta w
tyle, a ktremu nie trzeba byo ani uwizi, ani adnego polecenia.
***

Halt pochyli si, spogldajc z koskiego grzbietu na nieg.


- No prosz, jednak wrci - rzek pgosem.
Horace podjecha bliej i popatrzy w to samo miejsce, ktremu
przyglda si uprzednio zwiadowca. Nie potrafi wszake dojrze tam
niczego, prcz spltanych odciskw kopyt koskich, szybko
zacierajcych si w mikkim, mokrym niegu.
- Co si stao? - spyta.
Halt odpowiedzia, nie podnoszc wzroku znad ladu.
- Pojedynczy jedziec, jeden z Temudeinw, wyranie odczy
si od grupy i z pocztku uda si w gb Skandii, podczas gdy reszta
zmierzaa dalej zakolem na pnocny wschd, utrzymujc sta
odlego od granicy. Teraz jednak samotny wdrowiec powrci na
wsplny szlak, by przyczy si do towarzyszy.
C, to nam uatwia zadanie. Nie musimy ju si martwi, e
dopadnie nas z tyu, kiedy tropimy pozostaych - pomyla Halt.
Ruszy do przodu, ale niemal natychmiast zatrzyma si, mruc oczy
w skupieniu.
- A to dziwne - odezwa si, zeskoczy z sioda i przyklkn w
niegu na jedno kolano. Przez chwil przyglda si ladom z bliska,
potem spojrza za siebie, w kierunku, z ktrego nadjecha pojedynczy
jedziec. Mrukn co pod nosem, wsta i otrzepa kolano ze niegu.
- Co znowu? - spyta Horace.
Halt skrzywi si. Nie by cakiem pewien, w jaki sposb ma
interpretowa to, co odczyta w ladach, a niepewnoci w tym
wzgldzie bardzo nie lubi.

- Samotny jedziec nie doczy tu do swych towarzyszy. Oni


przejechali tdy co najmniej dzie przed nim - rzek po krtkiej chwili
milczenia.
Horace wzruszy ramionami. Nie widzia w takim postpowaniu
niczego dziwnego.
- Po prostu, jecha za tamtymi, eby dogoni ich w jakim
umwionym miejscu - wyrazi przypuszczenie. Halt skania si ku
temu samemu zdaniu.
- Najprawdopodobniej tak. Grupa, ktrej ladem podamy, to
zwiadowcy, a on dokona samotnego wypadu rozpoznawczego. Nie
wiemy, po co to uczyni. W tej chwili to jednak bez znaczenia.
Podstawowe pytanie brzmi: kto szed za nim, jakby go ledzc?
Horace unis brwi.
- A kto go ledzi? - zdziwi si.
Halt sapn niecierpliwie, zirytowany faktem, e nie zyska, jak
dotd, cakowitej pewnoci.
- Gowy bym nie da, ale na to wyglda - odpar. - nieg szybko
si roztapia, wic lady nie s zbyt wyrane. Odciski kopyt wida
jeszcze do dobrze, tylko e ten kto idzie pieszo... O ile nie
pomyliem si i o ile rzeczywicie za nim idzie - doda gwoli cisoci.
- To... - zacz Horace - co robimy?
Halt w jednej chwili podj decyzj.
- Jedziemy ich tropem - oznajmi, wsiadajc z powrotem na
Abelarda. - Nie zaznam spokoju, dopki si nie dowiem, co tu si
dzieje. Nie znosz nierozwizanych zagadek.

Zagadka skomplikowaa si jeszcze bardziej po godzinie, kiedy


Wyrwij, ktry dotd drepta za nimi potulnie, nagle odrzuci gow do
tyu i gono zara. Byo to tak nieoczekiwane, e i Halt, i Horace
odwrcili si gwatownie w siodach, starajc si zobaczy, co si
dzieje z wierzchowcem. Wyrwij zara znw, wydajc przecigy,
wznoszcy si dwik, w ktrym brzmia niepokj; udzieli si on
prowadzonemu przez Horace'a luzakowi, ktry szarpn si na wodzy
i take gono zara. Horace zdoa przezornie uciszy karosza, na
ktrym jecha, za Abelard jak zwykle zachowa cisz.
Gniewnym gestem Halt nakaza Wyrwijowi milczenie. Konik
natychmiast ucich. Pozostae take po chwili si uspokoiy.
Jednak

Wyrwij

dalej

sta

porodku

drogi

szeroko

rozstawionymi przednimi nogami, uniesion gow i rozdtymi


nozdrzami, wszc w mronym powietrzu. Dra na caym ciele.
Nietrudno byo po nim pozna, e tylko dziki doskonaemu
wytrenowaniu powstrzymuje si od wydania kolejnego alarmujcego
odgosu.
- Co, u diaba... - zacz Halt, nie dokoczy, zsun si szybko z
sioda i podszed do Wyrwija. - Cicho bd, maleki - rzek
pgosem, poklepujc go delikatnie po szyi. - Ju, spokj. Co ci tak
niepokoi?
Spokojny, monotonny gos i agodny dotyk rki zrobiy swoje,
konik uspokoi si nieco. Opuci gow, potar pyskiem o pier Halta.
Zwiadowca delikatnie i pieszczotliwie mitosi jego uszy, wci
przemawiajc do zwierzcia mikkim, agodnym gosem.

- No tak, tak... Gdyby tylko umia mwi. Rozumiem, co


wiesz. Co wyczue, prawda?
Horace przyglda si ciekawie; przemowa Halta wyranie
odniosa skutek, bo drenie konika ustao. Widzia jednak, e Wyrwij
wci strzyg nerwowo uszami i nasuchiwa. By ju spokojniejszy,
ale gdyby porwna go do czowieka, Horace rzekby tak: ko
zapanowa nad sob, lecz przyczyna niepokoju nie znikna.
- Nigdy nie widziaem, eby ktry z waszych wierzchowcw
tak si zachowywa - rzek cicho chopak, a Halt spojrza w jego
stron; w oczach zwiadowcy Horace dojrza co dziwnego.
- Ja te nie - stwierdzi brodaty mczyzna. - To wanie mnie
martwi.
Horace przyglda si uwanie Wyrwijowi.
- Chyba troch si uspokoi - rzek, cho bez wikszego
przekonania.
Halt wci gadzi zwierz po boku.
- Jest napity jak ciciwa, ale chyba moemy jecha dalej. Do
zmroku jeszcze godzina lub co koo tego, a ja chc zobaczy, gdzie
nasi przyjaciele zatrzymali si na noc.
Pogaska raz jeszcze Wyrwija po szyi, wskoczy na grzbiet
Abelarda, po czym znw ruszyli w drog.

ROZDZIA 9

Skryty w cieniu sosny, owinity dwoma zbyt cienkimi kocami,


Will spdzi niespokojn noc, raz przysypiajc, raz znw budzc si
od chodu i gonitwy myli.
Najbardziej drczyo go poczucie zupenej bezsilnoci. Musia
uwolni Evanlyn z rk nieprzyjaciela, ale nie mia ani cienia pomysu,
w jaki sposb mgby tego dokona. Oddzia wroga liczy szeciu
doskonale uzbrojonych i zdecydowanie gronie wygldajcych
wojownikw. On za by zaledwie kilkunastoletnim chopcem, a
jedyna bro, jak dysponowa, to kiepski myliwski uczek oraz krtki
sztylet. Jego strzay nadaway si tylko do polowania na drobn
zwierzyn; nie miay elaznych grotw, ich czubki opali po prostu w
ogniu, po czym zaostrzy. W aden sposb nie przypominay
liciastych ostrzy, ktre nosi w swym koczanie jako ucze
zwiadowcy. W Araluenie powiadano, e zwiadowca trzyma w swym
rku ycie dwch tuzinw ludzi, co odnosio si do legendarnej
celnoci, w ktrej bezustannie doskonalili si czonkowie elitarnego
korpusu oraz do faktu, e zazwyczaj zwiadowcy mieli przy sobie po
dwadziecia cztery strzay. On za mgby teraz unicestwi co
najwyej kilka krlikw lub wiewirek.
Wci si budzi i wci prbowa znale jaki sposb. By

przecie zwiadowc. I jako zwiadowca powinien odznacza si take


zmysem

strategii,

niesychanych

powinien

forteli,

zdobywa

powinien

si

na

przewidywa

wymylanie
gry

ruchy

przeciwnika i, wreszcie, powinien je uprzedza. Co jednak


podpowiadao Willowi, e akurat tym razem ma do czynienia z
szecioma

godnymi

siebie,

jeli

nie

przewyszajcymi

go,

przeciwnikami. Mia poczucie, e zawid Evanlyn, skoro nie udao


mu si dotd wpa na aden byskotliwy pomys. I e zawid nie
tylko j. Oczyma duszy, w pnie, widzia take brodate oblicze
Halta, jego umiech, ledwie dostrzegalny, lecz wyczekujcy. On, Will,
jest zwiadowc, wic powinien mie ju jaki plan. Potem umiech
Halta

zanika,

przechodzc

grymas

gniewu,

wreszcie

rozczarowania. Czasem znw przypomina mu si Horace, wierny


towarzysz podry przez Celti, z ktrym wsplnie przedzierali si do
mostu zbudowanego przez Morgaratha. Mody osiek, przyszy rycerz,
ufa Willowi bezgranicznie, gdy szo o snucie planw za nich obu. I
wanie to wspomnienie przepeniao czar goryczy. Okaza si
niegodny zaufania, jakie pokada w nim najlepszy przyjaciel, liczcy
na przebiego Willa. Moe utraci spryt z powodu zaywania tego
przekltego ziela, ktre osabio mu umys. Tak, pewnie licie
cieplaka wyary zdolno skutecznego mylenia, odebray mu
inwencj.
Setki razy tej nocy zadawa sobie niemiertelne pytanie: Co
Halt zrobiby na moim miejscu?. Ale o ile w przeszoci w prosty
zabieg sprawia, e najpierw dystansowa si do rozwaanego

zagadnienia, a nastpnie odnajdywa odpowied, teraz wyprbowany


koncept zawodzi. aden wewntrzny gos ani adna intuicja nie
przynosiy Willowi podpowiedzi. adnej rady, adnej pomocy.
Znikd.
A przecie sprawy przedstawiay si cakiem inaczej. Bo wobec
sytuacji, w jakiej si znalaz, Will po prostu nie mg nic zrobi.
Waciwie bezbronny, w obliczu miadcej przewagi przeciwnika, na
nieznanym sobie terenie i prawie u kresu si, by w stanie tylko
obserwowa obozowisko wroga. Pozostawaa mu jedynie nadzieja, e
okolicznoci w cudowny sposb si odmieni, e wydarzy si co,
dziki czemu zdoa zakra si a do pnia, przy ktrym skrpowano
Evanlyn, e jako j uwolni, a potem ukryj si w cieniu drzew.
Wreszcie, gdy zda sobie spraw, i nie zdoa ju usn,
wyczoga si spod sosny, ciskajc kurczowo w rku bezuyteczny
waciwie uczek. Gdy spojrza na gwiazdy, zorientowa si, e dzieli
go mniej wicej godzina od chwili, gdy blask witu przedrze si przez
szczyty drzew.
- Przynajmniej potrafi jeszcze okreli poprawnie czas odezwa si w gos, zreszt nie pierwszy raz tej nocy. Stwierdzenie
zabrzmiao dziwnie aonie.
Waha si przez chwil, po czym podj decyzj i zacz si
skrada si w kierunku obozowiska. Kto wie, przecie co mogo si
tam zmieni. Stranik mg zasn albo oddali si do lasu - wwczas
Will zyskaby szans uwolnienia przyjaciki.
Nie bardzo na to liczy, ale gdyby jednak pojawia si jaka

iskierka nadziei, powinien by na miejscu, eby z niej skorzysta.


Tyle przynajmniej wiedzia, tote, najciszej, jak potrafi, czoga si w
stron namiotw, zarzuciwszy na ramiona jeden z kocw w
charakterze paszcza.
Mino dziesi minut, nim znalaz si na skraju lasu. Niestety,
wszystkie jego nadzieje okazay si ponne. Stranik wci pilnowa
obozowiska; zreszt po kilku chwilach zmieni go drugi, wyspany i
wypoczty. Tak jak poprzednik, obchodzi niespiesznym krokiem ca
polan, zbliajc si w regularnych nawrotach na odlego okoo
dwudziestu metrw do miejsca, w ktrym chopak czai si, lec za
pniem jakiego drzewa. Penicy wart wojownik nie pozwala sobie
ani na chwil nieuwagi czy roztargnienia; rozglda si czujnie na
wszystkie strony, nigdy nie koncentrujc wzroku zbyt dugo na
jednym punkcie, wci sondujc oczami okalajcy obozowisko las w
poszukiwaniu jakiego podejrzanego ruchu.
Will z zawici spoglda na potny refleksyjny uk
przewieszony przez prawe rami wojownika. Jego wasny uk, ktry
otrzyma od Halta na rozpoczcie nauki w Korpusie Zwiadowcw,
wyglda bardzo podobnie. Jak przez mg przypomina sobie sowa
Halta, ktry wspomnia co o tym, e nauczy si sztuki budowania
takiej broni od wojownikw ze Wschodnich Stepw. Czyby wanie
natkn si na kilku z nich?
Tak, uk stranika by prawdziw broni, w przeciwiestwie do
zabawki, ktr on aktualnie dysponowa. Gdyby tylko dosta w swoje
rce tamten uk wraz ze strzaami, ktrych pierzaste bety sterczay z

koczanu zawieszonego na plecach wojownika - wwczas mgby co


wskra. Przez chwil rozwaa, czy nie uda mu si pokona stranika
i odebra mu broni, musia jednak odrzuci ten pomys.
Nie byo sposobu podejcia wartownika w taki sposb, eby ten
nie dostrzeg go lub nie usysza. Zreszt, nawet gdyby si to udao,
chopak mia nike szanse na pokonanie uzbrojonego, silnego
mczyzny. C mg wskra z krtkim sztyletem przeciwko szabli?
Zwyczajne samobjstwo. Moe zaryzykowa rzut noem? Ale ten n
by kiepsko wywaony, o zbyt lekkiej rkojeci i nie dawa adnej
gwarancji, e trafi w cel.
Lea wic w niegu u stp drzewa, czekajc na okazj, ktra si
nie nadarzya. Widzia skulon posta Evanlyn. Drzewo, do ktrego j
przywizano, roso na odkrytej przestrzeni. Nie byo sposobu, eby
zbliy si do niej, i nie zosta zauwaonym przez stranika. Sytuacja
przedstawiaa si katastrofalnie.
Musia usn na jaki czas, zmczony niespokojn noc, jak
mia za sob, bo obudzi go dwik ludzkich gosw.
wit. Poranne soce rzucao dugie cienie na polan. Dwaj
wojownicy stali nieco na uboczu, kcc si zawzicie. Will nie
rozumia ani sowa, jednak bez trudu domyli si, co stanowio
przedmiot sporu - bowiem obaj wci wskazywali sobie palcami
Evanlyn, nadal przywizan do drzewa i skulon pod baranic czy
derk, teraz jednak rozbudzon i przygldajc si im uwanie.
Ktnia stawaa si coraz bardziej zacieka, a obaj mczyni
krzyczeli coraz goniej. Wreszcie starszy postanowi pooy kres

sprzeczce w taki sposb, e spoliczkowa swego rozmwc; tamten


zachwia si i cofn. Wwczas w starszy odwrci si do Evanlyn,
sigajc po szabl.
Will zamar na uamek chwili. Wojownik tak obojtnym gestem
uj bro, e a trudno byo uwierzy, i zamierza uczyni
dziewczynie co zego. A jednak w nastpnej chwili wznis kling.
Evanlyn otworzya usta, ale nie rozleg si aden dwik. Will zda
sobie spraw, e zabicie branki dla krpego wojownika o krzywych
nogach jest czym absolutnie zwyczajnym, ot, jak zdmuchnicie
wiecy.
Rce Willa, dziaajc niezalenie od jego wiadomoci,
wydobyy strza i naoyy j na ciciw. Krzywa klinga bysna w
socu, a Evanlyn skurczya si i skulia jeszcze bardziej, prbujc
bezradnie zasoni si przed morderczym ciosem. Will wyszed zza
drzewa z nacignitym ju ukiem, a jego umys dokonywa
byskawicznej oceny sytuacji.
Ta strzaa nie zabije. W istocie nie bya niczym innym, jak tylko
zaostrzonym patykiem, cho jej czubek utwardzony zosta w ogniu.
Istniaa obawa, e jeli wyceluje w tuw wojownika, lekka strzaa w
ogle nie zdoa przebi si przez grube futro oraz skrzany
bezrkawnik, ktry tamten mia na sobie. Istnia tylko jeden odkryty
punkt na jego ciele, dla Willa wszelako zasadniczy, bowiem trafienie
w to miejsce dawao szans, eby powstrzyma morderczy cios szabli.
Ot, kiedy mczyzna unis rk, odsoni nadgarstek, niewielki
obszar nagiego ciaa, nieosonity futrzanym rkawem. Will

wymierzy wic wanie w nadgarstek, dokonujc w jednym uamku


sekundy wyliczenia uwzgldniajcego krzywizn toru lotu pocisku.
Machinalnie wstrzyma oddech.
Nastpnie wypuci strza.
uk furkn cicho, wisna ciciwa, strzaa pomkna ku celowi.
Wbia si gboko w nadgarstek.
Will usysza zduszony okrzyk blu, a jego rce wykonay
tymczasem

wyuczon

seri

czynnoci,

zapowiadajcych

wypuszczenie kolejnej strzay. Szabla wypada z rki wojownika w


gsty nieg; Evanlyn cofna si gwatownie, gdy krzywa klinga
omal nie musna jej ramienia. Drugi pocisk ugrzz w futrze rkawa,
nie czynic adnej szkody, podczas gdy wojownik ciska lew doni
nadgarstek, a krew tryskaa na biay nieg.
Cho zaskoczony i raniony bolenie, mczyzna od razu spojrza
w stron, z ktrej nadleciaa strzaa i dostrzeg ruch, gdy Will
wystrzeli drug. Zauway drobn posta tkwic na tle drzew.
Wyda z siebie gniewny pomruk, a ju w nastpnej chwili przesta si
chwyta za obolay nadgarstek i sign lew rk po dugi,
zakrzywiony, zatknity za pas pugina. Poniecha na krtk chwil
Evanlyn, zawoa swych ludzi, wskazujc im kierunek, w ktrym
znajdowa si Will, wyda rozkaz, by biegli za nim, po czym sam
take ruszy w stron chopaka.
Trzecia strzaa powstrzymaa go na krtko, bo rzuci si w bok,
by jej unikn. Jednak natychmiast znw zerwa si do biegu, a za nim
jeszcze dwch jego ludzi. Jednoczenie Will ujrza czwartego, ktry

zmierza w stron Evanlyn i serce cisno mu si, bo zrozumia, e


zawid. Ju bez nadziei, posa ostatni strza, wiedzc, e wszystko
na nic. Rzuci bezuyteczny uczek na ziemi i doby sztyletu,
zwracajc si ku nadbiegajcemu wojownikowi.
A wtedy usysza dwik z przeszoci, dwik dziwnie znajomy
i przywodzcy mu na myl dugie godziny spdzone w lasach
otaczajcych Zamek Redmont.
Z tyu za nim co brzkno i zawiszczao, gdy ciki grot
przeszy powietrze z niewiarygodn prdkoci i si. Rozlego si
guche uderzenie, kiedy strzaa trafia w cel.
Jakby znikd, jej czarne drzewce i bet z szarych pir pojawiy
si nagle porodku piersi nadbiegajcego wojownika. Nim mczyzna
zdy upa na wznak, wist rozleg si znowu i kolejny pocisk
powali drugiego Temudeina. Trzeci nie czeka, lecz natychmiast
odwrci si i popdzi do uwizanych koni. Stukot kopyt uwiadomi
Willowi, e dwaj pozostali zdyli ju umkn, nie zamierzajc
ryzykowa trafienia strza z dugiego uku, ktry w mgnieniu oka
wysa w zawiaty a dwch ich towarzyszy.
Will na krtk chwil znieruchomia, w jego mylach zapanowa
dziwny zamt. Instynktownie wiedzia, co si wydarzyo. Lecz jak do
tego doszo? Nie mia pojcia. Odwrci si i dostrzeg jakie
trzydzieci metrw za sob posta w szarozielonym paszczu,
dzierc wielki dugi uk, gotowy do oddania nastpnego strzau.
- Halt! - zawoa amicym si gosem. Ju mia rzuci si ku
niemu, kiedy nagle uwiadomi sobie, e Evanlyn wci grozi

niebezpieczestwo. Odwrci si znw ku niej i usysza szczk stali o


stal. Dziewczyna zdoaa pochwyci krzyw szabl, ktra upada na
ziemi obok niej i odparowaa pierwsze uderzenie.
Jednak w ten sposb powstrzymaa przeciwnika tylko na krtk
chwil; miaa wci ograniczon swobod ruchw - ze skrpowanymi
nadgarstkami i uwizana do drzewa. Wskaza rk w jej stron i chcia
krzykn do Halta, eby ten czym prdzej strzela, ale zdoa wyda z
siebie tylko nieartykuowany bekot, a potem zda sobie spraw, e
zwiadowca nie mg widzie tej sceny, bowiem zasaniay j drzewa.
Jednak pojawia si jeszcze inna posta, ktra dugimi susami
dopada atakujcego dziewczyn wojownika. Posta wysoka i
barczysta, dziwnie znajoma, okryta kolczug i bia tunik, ktr
zdobi osobliwy herb, najbardziej przypominajcy stylizowany li
dbu.
Dugi i prosty miecz powstrzyma uderzenie zakrzywionej
klingi. Znalaz si midzy Evanlyn i czowiekiem, ktry usiowa j
zabi i w jednej chwili seri byskawicznych uderze zmusi go do
cofnicia si. Miecz zadawa ciosy tak szybkie, e nie zawsze mona
byo je dostrzec, od razu zyskujc w widoczny sposb przewag nad
szabl przeciwnika. Obcy broni si coraz bardziej rozpaczliwie,
uczyni jeszcze desperacki wypad, klinga jego szabli zostaa odbita
bez trudu, straci rwnowag i run do przodu; dugi miecz ju mia
go dosign...
- Nie zabijaj! - krzykn Halt w sam por, by Horace zdy
obrci do w nadgarstku, tak by w ty gowy jego przeciwnika

uderzy paz, a nie ostrze miecza. Tamten opad bezwadnie na ziemi,


nieprzytomny.
Mia szczcie, bo od nieuchronnej mierci dzielia go tylko
szeroko klingi.
- Przyda nam si jeniec - uzupeni spokojnym gosem
zwiadowca. W nastpnej chwili stkn, bo zderzya si z nim drobna
posta, ktra biega ku niemu. Kto obj go w pasie ramionami;
szlochajc i wyrzucajc z siebie sowa pozbawione sensu, Will wita
w ten sposb swego mistrza, nauczyciela i przyjaciela. Halt poklepa
go agodnie po plecach, a stwierdzi przy tym, ku wasnemu
zdziwieniu, e po jego policzku rwnie spyna za.
Horace rozci wizy Evanlyn ostrzem miecza i delikatnie
pomg jej wsta.
- Nic ci nie jest? - spyta z niepokojem w gosie, a potem,
upewniwszy si, e wszystko w porzdku, umiechn si szeroko.
- Horace, dziki Bogu! - dziewczyna rozpakaa si i
zarzuciwszy mu rce na szyj, ukrya twarz na jego piersi. Przez
chwil Horace nie wiedzia, jak si zachowa. Chcia rwnie j
obj, ale zda sobie spraw, e cigle trzyma w rku miecz, wic
poruszy si tylko niezgrabnie. Jednak w nastpnej chwili podj
decyzj, wbi bro w nieg i otoczy dziewczyn ramionami,
wcigajc w nozdrza zapach jej wosw i skry.
Umiech modzieca sta si jeszcze szerszy, cho wydawao si
to niemoliwe. Wanie w tym momencie zda sobie spraw, e
czasami naprawd warto by bohaterem.

ROZDZIA 10

Powiadasz wic, e Horace okry si w Gallii saw? dopytywa si Will z niedowierzaniem, podejrzewajc, e Halt i
Horace chc si zabawi jego kosztem. Jednak zwiadowca
odpowiedzia jak najpowaniejszym tonem:
- Tak jest. Saw zdobyt w niejednym pojedynku - stwierdzi.
Evanlyn dotkna rki modego wojownika.
- Wierz - oznajmia. - Widzielicie, jak sobie poradzi z
Temudeinem, ktry chcia mnie zabi? - W jej oczach lni
niezwyky blask, ktry sprawi, e Will poczu lekkie ukucie
zazdroci, ale natychmiast skarci si w duchu, wstydzc si tak
niegodnego uczucia wobec przyjaciela.
Gdy ju rozprawili si z Temudeinami, Halt chcia jak
najszybciej opuci ich obozowisko. Nie mogli wiedzie, czy w
pobliu nie przebywaj liczniejsze siy stepowych wojownikw;
mona te byo si spodziewa, e ci, ktrzy uciekli, wrc tu,
sprowadzajc posiki.
Wycofali si wic t sam drog, ktr przybyli Halt i Horace,
zawracajc w kierunku przejcia granicznego, gdzie wczeniej
natrafili na pierwsze ofiary temudeiskiej napaci. Okoo poudnia
znaleli wzgrze, z ktrego rozciga si widok na okolic, na

szczycie za znajdowaa si niecka, w ktrej si ukryli - mogli wic


prowadzi obserwacje bez ryzyka, e kto ich zauway. Halt
zdecydowa, i w tym miejscu rozo obozowisko, on za zastanowi
si, co czyni dalej.
Rozniecili malutekie ognisko za zason z modych sosen i
przyrzdzili posiek. Starali si przy tym, by dym, jaki unosi si
wok, by jak najmniej widoczny.
Evanlyn i Will rzucili si apczywie na smakowit potrawk
przygotowan osobicie przez zwiadowc i na chwil zapado
milczenie, przerywane tylko odgosami chrupania niewyszukanej, lecz
wybornej strawy.
A potem przyszed czas na opowieci. Przecie nie widzieli si
od tak dawna i tak wiele si zdarzyo od dnia wielkiej bitwy z armi
wargalw na rwninie Uthal. Willowi a szczka opada ze
zdumienia, gdy Halt opowiedzia mu, jak Horace pokona w
pojedynku straszliwego lorda Morgaratha.
Horace czerwieni si i wierci niespokojnie, tote Halt, widzc
jego skrpowanie, zmieni niepostrzeenie ton i zrelacjonowa sam
przebieg walki niemal artobliwie, pokpiwajc sobie z Horace'a, ktry
jakoby wpakowa si niezdarnie pod kopyta wierzchowca nioscego
na grzbiecie Morgaratha, cho w rzeczywistoci wanie dziki
owemu

desperackiemu,

lecz

skutecznemu

posuniciu

mody

wojownik zdoa zniweczy przewag przeciwnika, wysadzajc go z


sioda. Gdy Halt skoczy, rycerski czeladnik nie omieszka wtrci,
e udao mu si zwyciy w tej walce tylko dziki zasonie,

ustawionej z uyciem uomka miecza i sztyletu, wic przy


zastosowaniu technik dwch noy, ktrej nauczy si od Gilana, a
ktr potem wiczy razem z Willem caymi godzinami w trakcie ich
wdrwki przez Celti. Wyranie stara si, by zabrzmiao to tak,
jakby i Will poniekd mia swj udzia w jego zwycistwie. Syszc
to, Will opar si wygodnie o pie i pomyla, e Horace naprawd
zmieni si nie do poznania. Kiedy, kiedy jeszcze obaj byli
podrostkami w zamkowym sierocicu, by jego wrogiem i
przeladowc; teraz sta si najbliszym przyjacielem.
cilej mwic, jednym z najbliszych przyjaci. Czyj kudaty
pysk wci dotyka lekko ramienia Willa. Odwrci si i sign rk
za siebie, by podrapa Wyrwija midzy uszami. Ulubiona pieszczota
jego konika. Zwierzak parskn cicho, zachwycony. Odkd znw si
spotkali, Wyrwij chodzi za nim krok w krok, jak pies, nie oddalajc
si od Willa dalej ni na metr czy dwa.
Halt spoglda na tych dwch ponad pomieniami ogniska i
umiecha si w duchu sam do siebie. Gdy wreszcie odnalaz swego
zaginionego ucznia, ogarna go przemona ulga. Spad mu z serca
kamie poczucia winy, bowiem przez te dugie miesice, jakie
upyny od chwili, gdy wilczy okrt znikn mu z oczu, oddalajc si
od aralueskiego wybrzea i unoszc na pokadzie Willa, odczuwa
nieznone wyrzuty sumienia, jakby w jaki sposb zawid tego
chopaka. Teraz, gdy znw mia go pod swoj opiek, mg wreszcie
odetchn swobodniej. Co prawda wydarzenia minionych dwch dni
przysporzyy mu nowych trosk i daway powody do docieka, ale

kopoty mogy zaczeka jeszcze troch; teraz radowa si z jake


dugo wyczekiwanego spotkania.
- Ciekawe, czy zdoasz namwi swojego wierzchowca, eby
przez chwil albo dwie zadowoli si towarzystwem innych koni rzuci z udawan powag Halt. - W przeciwnym razie dojdzie w
kocu do wniosku, e jest jednym z nas.
- Wyrwij doprowadza Halta do szau, odkd tylko znalelimy
twoje lady - stwierdzi Horace, zadowolony, e przestano
rozpamitywa jego wyczyny. - Na pewno rozpozna twj zapach i
wiedzia, e to wanie twoim tropem idziemy, cho Halt nie zdawa
sobie z tego sprawy.
Zwiadowca unis brwi.
- Halt nie zdawa sobie sprawy, powiadasz? - burkn. - Za to ty
pewnie od samego pocztku o tym wiedziae?
Horace wzruszy ramionami.
- Jestem tylko wojownikiem. Waciwie tylko uczniem, ktry
moe kiedy wojownikiem zostanie - poprawi si. - Mylenie to nie
moja rzecz. Pozostawiam je wam, zwiadowcom.
- Musz przyzna, e zupenie nie mogem go zrozumie przyzna Halt. - Nigdy nie widziaem, eby ktry ze zwiadowczych
koni zachowywa si w taki sposb. Nawet gdy nakazaem mu cisz i
uspokoiem go, wida byo wyranie, e co mu chodzi po gowie. A
kiedy wyszede zza drzewa i zacze strzela, mylaem, e
natychmiast puci si ku tobie cwaem.
Will dalej drapa kudaty eb, przytulony do jego ramienia. Z

umiechem powid spojrzeniem po twarzach zgromadzonych wok


ogniska przyjaci. Po raz pierwszy od niepamitnego czasu czu si
bezpieczny i naprawd spokojny - teraz, gdy znw by przy nim Halt,
a na dodatek jeszcze wszystkie inne bliskie mu istoty.
Potem odezwaa si Evanlyn i opowiedziaa o ich podry przez
Morze Biaych Sztormw oraz o pobycie na wysepce Skorghijl.
Horace obdarzy Willa spojrzeniem penym podziwu, gdy
dziewczyna opowiedziaa, jak mody zwiadowca upokorzy w
mrocznej i cuchncej dymem chacie skandyjskiego rozbjnika,
wprawiajc go w nieme przeraenie celnym rzutem noa. Halt rzuci
tylko spojrzenie swemu uczniowi i jeden, jedyny raz skin ku niemu
gow. To za znaczyo dla Willa o wiele wicej ni cae tony pochwa
wygoszonych przez kogo innego.
Potem nastpia jednak ta cz historii, z ktrej Will wcale nie
by dumny, bo Evanlyn zacza mwi o ich przybyciu do Hallasholm
i o tym, jak wpad w szpony uzalenienia od ziela zwanego
cieplakiem. Obawia si sw potpienia ze strony Halta, ale gdy
dziewczyna opowiedziaa o swej rozpaczy, i o tym, w jakim stanie by
Will, pozbawiony zdolnoci do samodzielnego mylenia i dziaania,
zwiadowca znw skoni gow, lecz tym razem warkn:
- Do diaba z ludmi, ktrzy faszeruj kogokolwiek tym
wistwem.
Po czym przez moment milcza z opuszczon gow, by
nastpnie popatrze Willowi gboko w oczy. Chopak dojrza w tym
spojrzeniu smutek i wspczucie.

- Przykro mi, e musiae przez to przej - rzuci krtko, a Willa


ogarno poczucie ulgi.
W kocu nadszed kres opowieci. Pozostao jeszcze wiele
rzeczy

niedopowiedzianych,

ktre

wyjani

si

cigu

nadchodzcych tygodni, i nie mniej takich spraw, rzeczy, o ktrych po


prostu zapomnieli. Teraz wiedzieli ju jednak z grubsza, co dziao si
ze wszystkimi podczas dugich miesicy rozki.
Jedna rzecz tylko zostaa przemilczana, a mianowicie kwestia
wygnania Halta z krlestwa. Ani Will, ani Evanlyn nie dowiedzieli
si, e Halta skazano na banicj i wykluczono z Korpusu
Zwiadowcw. Jak wida, Horace, kiedy byo trzeba, potrafi trzyma
jzyk za zbami - a o to wanie Halt go prosi, nim przekroczyli
granic Skandii. Skoro zwiadowca zamierza opowiedzie ca
histori Willowi na swj sposb, mody rycerz przyj to po prostu do
wiadomoci i uszanowa wol starego mistrza.
Gdy cienie zaczy si wydua, Halt podszed do zwizanego
jeca. Najpierw rozsupa wizy na jego rkach, odczeka kilka minut,
bawic si niedbale cik saks; temudeiski wojownik stkn jakby z wdzicznoci - po czym zacz porusza palcami i rozciera
donie. Nie prbowa opiera si, gdy zwiadowca skrpowa je na
nowo. Wiedzia ju, e w nastpnej chwili tej samej ulgi doznaj jego
stopy, bowiem Halt polunia wizy ju kilkakrotnie, odkd go
pojmali. W ten sposb jecowi nie grozio trwae okaleczenie z
powodu ograniczonego dopywu krwi, a jednoczenie Halt mia
pewno, e nie zdoa sam rozluni sznura. Cho wiedzia, e nie

uzyska adnej odpowiedzi, Halt spyta Temudeina jeszcze raz o imi


i nazw jednostki, do ktrej naley. Co prawda ongi sporo czasu
spdzi pord Ludu - jak mwili o sobie ci wojownicy - by wrd
nich przez dobrych kilka lat i cakiem niele posugiwa si
ichniejszym jzykiem, nie widzia jednak powodu, by si z ow
jzykow sprawnoci zdradza akurat wobec jeca. Odzywa si
wic do we wsplnej mowie, mowie uproszczonej, pozbawionej
jakiejkolwiek gramatyki czy skadni, lecz znanej wszystkim na tej
Pkuli - czyli mieszanin jzyka gallijskiego, teutoskiego oraz
temudeiskiego.
Jak Halt si spodziewa, Temudein na pytania znw zareagowa
milczeniem. Halt nie przej si tym szczeglnie i odszed, gboko
zamylony. Horace siedzia przy ogniu, pracowicie polerujc ostrze
swojego miecza. Evanlyn penia stra na szczycie wzgrza,
obserwujc zbocza. Jeszcze p godziny i czas na zmian warty pomyla odruchowo Halt. Zacz przechadza si tam i z powrotem,
rozwaajc nkajc go kwesti, a zda sobie spraw, e nie jest sam.
Odwrci si i umiechn na widok Willa, ktry kroczy za nim,
owinity w zwiadowczy paszcz, ktry Halt wiz dla niego przez ca
drog, ze sporzdzonym przeze ukiem na ramieniu i regulaminow
saks u pasa. Co prawda pochwa na dwa noe stanowia cz
wyposaenia dostpnego tylko zwiadowcom, a wykluczony z ich
szeregw Halt nie zdy si o takow dla chopca wystara, ale na
razie Will nie wspomnia o tym ani sowem.
- Co ci drczy? - spyta chopak, widzc, e mistrz na niego

spoglda.
Halt odwrci si na picie, stajc z nim twarz w twarz, unoszc
te brew w grymasie dobrze chopcu znanym.
- Drczy? - powtrzy.
Will obdarzy go umiechem, nie zamierzajc da si zbi z
tropu.
Przez ten rok may naprawd dors - pomyla Halt, pomny, jak
ongi w prosty grymas wprawia jego ucznia w zakopotanie.
- No tak. Kiedy przechadzasz si niczym tygrys w klatce,
zazwyczaj co ci drczy - rzek Will.
Halt w zamyleniu cisn usta.
- Aha... Mam wic rozumie, e widziae ju w swym yciu
niejednego tygrysa - rzek - i potrafisz bezbdnie okreli rnic w
zachowaniu zwierzcia w klatce oraz na wolnoci, tak?
Will umiechn si jeszcze szerzej.
- A kiedy prbujesz mnie zby, odpowiadajc pytaniem na
pytanie, wtedy jestem ju cakiem pewien, e nad czym rozmylasz.
Halt

sapn

gniewnie.

Nie

przypuszcza,

jest

taki

przewidywalny. Zanotowa w fakt w pamici, by na przyszo


zwrci na uwag, po czym dopada go wtpliwo, czy aby nie jest
za stary na zmienianie wasnych przyzwyczaje, ktrym wszak
hodowa tylko wtedy, gdy nie mia do czynienia z bezporednim
zagroeniem, gdy czu si odprony.
- No c, owszem - odpowiedzia. - Musz przyzna, e to i owo
zaprzta moj myl. Nic wanego. Nie przejmuj si.

- To znaczy, czym mam si nie przejmowa? - spyta bezczelnie


jego ucze, a Halt przechyli gow.
- Pozwl, niech ci wyjani - rzek. - Kiedy mwi nie przejmuj
si, chc powiedzie, e nie zamierzam z tob rozmawia o
zaprztajcym mnie problemie.
- To wiem - odezwa si niesforny ucze, wci z umiechem. Ale w czym rzecz?
Halt odetchn gboko.
- Istniao kiedy co takiego, jak szacunek dla starszych, ale
chyba ta cnota przemina bezpowrotnie - stwierdzi, zwracajc si w
przestrze.
Nastpnie, zdawszy sobie spraw, e niezraony Will wci
spoglda na niego wyczekujco, da za wygran:
- No dobrze. Chodzi o tych Temudeinw - wyzna. - Ciekawi
mnie, co tak naprawd knuj? - Spojrza w stron zwizanego jeca. A od naszego tu obecnego gocia usysz raczej niewiele.
- Czy to takie wane? - zdziwi si Will. - Przecie to nie nasza
sprawa, niech Skandianie si tym martwi.
Halt zastanowi si przez chwil, drapic si po brodzie
kciukiem i palcem wskazujcym prawej rki.
- O ile rozumiem, wyraasz pogld streszczajcy si starym
powiedzeniem: Nieprzyjaciel mojego nieprzyjaciela jest moim
przyjacielem?
Will znw wzruszy ramionami.
- No, nie. Tego powiedzonka nie znaem - stwierdzi. - Chocia

musz przyzna, e w naszej sytuacji brzmi ono cakiem trafnie.


Dopki Skandianie zajci bd walk z Temudeinami, z pewnoci
nie bd nas nka swoimi najazdami, prawda?
- Do pewnego stopnia masz racj - przyzna Halt. - Istnieje
jednak te i inne stare powiedzenie: Lepiej wiedzie za wiele ni zbyt
mao. Moe to przynajmniej syszae?
- Owszem. Powiadasz wic, e Temudeini mog by groniejsi
ni Skandianie?
- O, tak. Jeli uporaj si ze Skandianami, nic i nikt ich nie
powstrzyma w marszu na Teutoni i Galli - a wkrtce zechc te
zdoby Araluen.
- Tyle e najpierw bd musieli pokona Skandian, prawda?
Will wiedzia, bo mia okazj przekona si o tym na wasne
oczy, e Skandianie byli nieulkymi wojownikami, z ktrymi mao
kto mg si rwna. Wyobrazi wic sobie, e bd stanowili
znakomit oson dla jego kraju przed temudeiskim najazdem i
innymi napastnikami z zachodu; prowadzc ze sob wojn, obie
strony konfliktu osabi si wzajemnie, a przez to w najbliszej
przyszoci nie bd stanowi zagroenia dla Araluenu. Strategicznie
rzecz biorc, byo to dla jego ojczyzny rozwizanie idealne - uzna.
Jednak nastpne sowa Halta pozbawiy go wieo nabytej wiedzy
strategicznej.
- Och, pokonaj Skandian, co do tego nie ma wtpliwoci. Nie
ud si. Dojdzie do krwawej i okrutnej wojny, ale Temudeini bez
wtpienia odnios w niej zwycistwo.

ROZDZIA 11

Po wieczornym posiku Halt zwoa wszystkich. Wraz z


nadejciem zmierzchu wiatr wzmg si i wista pord grskich
szczytw. Noc bya bezchmurna, pksiyc wieci jasno, gdy
zgromadzili si przy ogniu.
- Rozmawiaem wanie z Willem - oznajmi Halt - i uwaam, e
sprawa dotyczy ogu tu zebranych, powinnicie zatem wiedzie, co
mnie niepokoi.
Horace i Evanlyn spojrzeli po sobie. Sdzili dotd, e mistrz i
ucze, ktrych okolicznoci rozdzieliy na tak dugo, po prostu
nadrabiali stracony czas. Teraz jednak okazao si, e snuli jakie
plany.
- Oczywicie, chodzi mi przede wszystkim o to - cign Halt,
upewniwszy si, e suchaj go uwanie - by ciebie, Willu, oraz kr...
- tu urwa, ugryzszy si w jzyk wczeniej, nim wypowiedzia tytu
przysugujcy Evanlyn. Moc niepisanej i niewyraonej sowami
umowy starali si nazywa prawowit dziedziczk aralueskiego
tronu jej przybranym imieniem. Odchrzkn wic i poprawi si: Moim celem jest, powiadam, by wyprowadzi Willa oraz Evanlyn
poza granice Skandii. Ciebie, Horace, oczywicie rwnie, jednak we
pod uwag, e oni, jako zbiegli niewolnicy, ryzykuj znacznie wicej,

dopki znajduj si na terytorium tego kraju. Przy czym, jak wszyscy


wiemy, najwiksze niebezpieczestwo grozi Evanlyn.
Caa trjka suchaczy doskonale zdawaa sobie z tego spraw.
Will wyjawi Haltowi i Horace'owi, czego dowiedzia si o
zowieszczym lubowaniu Ragnaka, tak wic zgromadzeni wiedzieli
doskonale, co sta si moe, jeli wyjdzie na jaw pochodzenie
Evanlyn. Oberjarl zaprzysig zowieszczym Wallom, boginiom
zemsty, mier aralueskiego wadcy oraz caej jego rodziny.
- Jednak, z drugiej strony - cign Halt - bardzo niepokoi mnie
pojawienie si Temudeinw u granic Skandii. Stepowi wojownicy
nie zapuszczali si tak daleko ju od dwudziestu lat, a kiedy zdarzyo
si to ostatnim razem, groza zawisa nad caym wiatem Zachodu.
Teraz suchali ju naprawd uwanie. Horace i Evanlyn pochylili
si, by niczego nie uroni. W blasku pomieni Halt dostrzeg
zdziwienie na twarzy modego wojownika.
- Halt, chyba przesadzasz? - odezwa si Horace.
- Te tak mylaem - rzek Will do przyjaciela - ale chyba
sprawa rzeczywicie jest powana.
Halt stanowczo potrzsn gow.
- Niestety, nie przesadzam. Kiedy Temudeini mobilizuj swe
siy, oznacza to zagroenie dla wszystkich naszych krajw, take dla
Araluenu.
- A co takiego wydarzyo si poprzednim razem? - Evanlyn
zadaa pytanie z wyran trosk w gosie. - Czy bye tam, walczye z
nimi?

Halt przez chwil nie by pewien, czy powinien wyjawia


tajemnice, ktre dotyczyy przecie przebiegu jego suby. Rozmawia
jednak, bd co bd, z crk swojego wadcy... Zdecydowa si wic:
- Walczyem u ich boku, a potem przeciwko nim - stwierdzi
beznamitnym tonem. - Chcielimy nauczy si od nich pewnych
rzeczy i w tym wanie celu mnie do nich posano.
- Czego moge si od nich nauczy? - zdziwi si Horace. - I
czego w ogle nasi zwiadowcy mogliby dowiedzie si od jakich
stepowych dzikusw?
Trzeba przyzna, e Horace mia nieco zbyt wygrowane
mniemanie o zakresie wiedzy, jak dysponowali zwiadowcy. Krtko
mwic, jego zdaniem wiedzieli waciwie wszystko, co warto byo
wiedzie.
- Chciae dowiedzie si, w jaki sposb sporzdzaj swoje uki,
prawda? - zda sobie nagle spraw Will. Pamita bro uywan przez
stepowych jedcw - i jak bardzo bya ona podobna do jego
wasnego uku.
- To take. Istniaa jednak jeszcze waniejsza sprawa. Posano
mnie mianowicie do nich, abym przywiz do Araluenu nieco
temudeiskich klaczy i ogierw. Konie, na ktrych teraz jedzimy, s
potomkami tych, ktre sprowadziem - wyjani. - uki refleksyjne
faktycznie wyday nam si interesujce, jednak kiedy wzi pod
uwag, jak trudno je wykona i ile czasu to trwa, a take jeli
uwzgldnimy, e w istocie nie zapewniaj osigw lepszych ni nasze
proste uki, gra okazuje si niewarta wieczki. Natomiast konie to ju

zupenie inna historia.


- Chtnie ci je sprzedali? - spyta Will. Spojrza na swojego
kudatego wierzchowca, ktry sta kilka krokw w tyle; Wyrwij,
czujc spojrzenie swego pana, zara cichutko. Teraz, gdy Halt o tym
powiedzia, chopak dostrzega wyrane podobiestwo wasnego
konika do koni, ktre widzia w temudeiskim obozie.
- Niechtnie - poinformowa go Halt. - To zreszt mao
powiedziane. Strzegli swych stad nad wyraz czujnie. Obawiam si, e
pord temudeiskiego ludu nadal pamitaj mnie jako koniokrada.
- Ukrade je? - spyta Horace z ledwo dostrzegalnym tonem
przygany w gosie.
Halt ukry umiech.
- Nie cakiem. Zostawiem zapat. Sum, ktr uznaem za
godziw. Temudeini byli jednak nieco innego zdania, poniewa nie
chcieli sprzeda koni za adn cen.
- No dobrze - Willa nie obchodzio, czy konie zostay uczciwie
nabyte, czy skradzione - ale co zdarzyo si ostatnim razem, gdy ich
wojska dokonay napaci? Jak daleko dotarli?
Halt poruszy drwa ogniska dugim kijem, a z aru wystrzelio
kilka pomiennych jzorw.
- Wtedy kierowali si raczej na poudnie - rzek. - Waciwie z
marszu podbili Ursalw i rednie Krlestwa. Nic nie byo w stanie ich
powstrzyma. Wwczas dopiero przekonalimy si, jak doskonaymi
s wojownikami. Poruszali si szybko, cechowaa ich niewiarygodna
odwaga, ale przede wszystkim byli wyjtkowo zdyscyplinowani.

Zawsze walczyli w wikszych oddziaach, podczas gdy armie,


usiujce stawi im czoo, operoway jednostkami liczcymi
zazwyczaj nie wicej ni dwunastu zbrojnych.
- W jaki sposb udaje im si sprawnie dowodzi duymi
grupami? - spytaa Evanlyn. Z zasyszanych od dowdcw
podlegajcych jej ojcu opowieci wiedziaa, e najpowaniejszym
problemem jest utrzymanie skutecznego kontaktu z podwadnymi.
Zwaszcza

po

rozpoczciu

bitwy.

Halt

spojrza

na

ni

zainteresowaniem; domyli si, e nie zadaa pytania powodowana


pust ciekawoci.
- Stworzyli system sygnaw, dziki ktremu gwnodowodzcy
moe koordynowa dziaania wszystkich podlegych mu oddziaw i
nakazywa im wykonywanie okrelonych manewrw - wyjani. - Do
przekazywania rozkazw uywaj rnych zestawie kolorowych
flag. Dziaa to rwnie w nocy - doda. - Tylko e wtedy posuguj si
kolorowymi latarniami zamiast flag. No i c, krtko mwic, nie
byo armii, ktra zdolna byaby im si oprze, gdy parli w kierunku
morza. Przebyli wschodni cz Teutonii, a potem znaleli si na
terenie Gallii. Rozbijali w puch kad armi, ktra omielia si im
przeciwstawi. Wielokrotnie mieli do czynienia z miadc
przewag liczebn przeciwnika, ale dziki lepszej taktyce i
zdyscyplinowaniu okazywali si niepokonani. Od gallijskiego
wybrzea dzielio ich ju tylko trzy dni jazdy, gdy wreszcie si
zatrzymali.
- Zatrzymali si, czy kto ich zatrzyma? - spyta Will. Gdy Halt

opowiada o niepowstrzymanym marszu stepowych wojownikw,


troje modych suchaczy przeszed dreszcz niepokoju.
W odpowiedzi na to pytanie zwiadowca zamia si.
- Zatrzymaa ich polityka - odpowiedzia. - A take talerz
niewieych may.
- Polityka? - parskn Horace. Jako wojownik z krwi i koci mia
w gbokiej pogardzie polityk oraz politykw.
- Dziao si to wtedy, gdy sha'shanem by Mat'lik. Ot musicie
wiedzie, e pord ludw takich jak Temudeini pozycja naczelnego
wodza jest bardzo niepewna. Zdobywa j po prostu najsilniejszy.
Bardzo niewielu sha'shanw zmaro mierci naturaln. Tymczasem,
co ciekawe, akurat Mat'lik odszed z naszego wiata we wasnym ou
- doda z namysem, nim podj: - Tak wic, naturaln kolej rzeczy,
ewentualnych konkurentw wadcy staraj si trzyma z daleka od
siebie. W tamtym czasie najbardziej prawdopodobnymi kandydatami
byli: brat Mat'lika, jego siostrzeniec, a take kuzyn sha'shana, tote ich
wanie posa na wojenn wypraw. W rezultacie chytrego fortelu
wadcy rywale nie tylko przestali mu zagraa, ale te pilnowali si
wzajem.
- Czy z punktu widzenia Mat'lika powierzenie kontroli nad armi
potencjalnym rywalom nie wzmogo dla zagroe? - zdziwi si
Will.
Halt uzna, e to dobre pytanie.
- W normalnej sytuacji - owszem. Tylko e struktura
dowodzenia zostaa tak opracowana, i aden z nich nie mia

cakowitej kontroli nad ogem wojsk. Brat Mat'lika, Twu'lik peni


funkcj gwnego stratega. Natomiast jego siostrzeniec mianowany
zosta rachmistrzem, a kuzyn - kwatermistrzem. W rezultacie jeden
ich prowadzi, drugi im paci, a trzeci ich ywi. Wszyscy trzej, cho
nie ufali sobie za grosz, w takim samym stopniu mogli liczy na
lojalno onierzy. Trzymali si wic nawzajem w szachu.
- A co z tymi pstrgami, czy jak im tam? - przypomnia Horace.
Jedzenie zawsze go interesowao. Halt usadowi si wygodniej i opar
o pniak.
- Mat'lik wprost przepada za maami - opowiada dalej. - Tak
bardzo, e kaza je przyrzdzi swojej onie, yczy sobie spoy
wielk mich, cho nie by na nie sezon. Wyglda na to, e mu
zaszkodziy, bo jeszcze nim wsta od stou, nagle krzykn gono,
chwyci si za gardo, osun si - i zapad w gbok piczk. Nikt
nie mia wtpliwoci, e ju z niej nie wyjdzie.
Oczywicie, gdy wie dotara do armii, wszyscy trzej
pretendenci do tronu rzucili si na wycigi ku ojczynie, by jak
najprdzej znale si w stolicy. Wyboru nastpcy dokonuje bowiem
rada starszyzny klanowej, czyli co znamienitsi shanowie. Trjka
pretendentw wiedziaa, e jeli nie bdzie ich na miejscu, nikt ich nie
wyrczy przy wrczaniu apwek i kupowaniu gosw - wic kto inny
zgarnie ca pul.
- I po prostu zaprzestali inwazji? - Will nie mg w to uwierzy.
- A przecie zaszli tak daleko!
Halt rozoy rce.

- C chcesz, wszyscy trzej byli wyrachowanymi pragmatykami.


Wiedzieli, e Gallia im nie ucieknie. Skoro raz ju tu doszli i nikt nie
by w stanie im przeszkodzi, to z broni w rku przedr si i po raz
drugi. Tymczasem taka okazja, jak wybr nowego sha'shana, moga
si ju nigdy wicej nie powtrzy.
- Caa zachodnia pkula ocalaa wic dziki kilku zepsutym
maom! - zdumiaa si Evanlyn. Szpakowaty zwiadowca umiechn
si niewesoo.
- To nie do wiary, jak czsto na bieg historii wpywa co rwnie
bahego.
- A gdzie bye, kiedy to wszystko si dziao? - spyta swego
mistrza Will.
Halt umiechn si do wspomnie.
- To jedna z tych chwil, ktrych nigdy si nie zapomina stwierdzi. - Zmierzaem do pospiesznie ku wybrzeu, pdzc ze
sob ma stadnink... - zerkn z ukosa na Horace'a -... uczciwie
zakupionych koni, a temudeiski patrol depta mi po pitach. Prawd
mwic, doganiali mnie. A tu nagle pewnego ranka przestali mnie
ciga. Nawet widziaem ich z daleka; cignli wodze i tylko
przygldali si, jak odjedam galopem. Widocznie kto powiadomi
ich o zaniechaniu inwazji. Chwil pniej zawrcili konie i ruszyli w
dug drog powrotn do swej ojczyzny.
Gdy skoczy opowie, przez chwil panowao milczenie. Halt
jednak by pewien, e nie potrwa ono dugo. Co wicej, gotw byby
si zaoy, e kolejne pytanie padnie z ust Willa. Ucze nie zawid

go:
- A ktry zosta sha'shanem? - spyta. - Brat, siostrzeniec czy
kuzyn?
- aden z nich - odpar Halt. - Wybrano kogo zupenie innego,
wodza jednego z plemion, ktry dy raczej do ekspansji na wschd.
Natomiast tych trzech skazano na mier za to, e porzucili
dowodzone przez siebie wojska.
Znw poruszy drwa w ognisku.
- Teraz za Temudeini powrcili - doda po namyle. - Ciekaw
jestem, co te knuj.

ROZDZIA 12

Wczesnym rankiem nastpnego dnia zwinli obozowisko, by


ruszy przesmykiem prowadzcym z powrotem do granicy. Horace
odstpi Evanlyn wspaniaego czarnego rumaka, ktry ongi nalea
do Deparnieux. Gdy zaprotestowaa, mwic, e jest to przecie
znacznie lepszy wierzchowiec ni gniadosz, ktrego dosiada chopak,
Horace umiechn si niemiao:
- Moe i tak. Ale jestem przywizany do Kickera, a i on chyba
troch mnie lubi.
Na tym dyskusja si zakoczya. Wizie dosiada jednego z
koni

zdobytych

na

Temudeinach.

Drugi

ze

zdobycznych

wierzchowcw dwiga sakwy z zapasami ywnoci, ktre dotd


podroway na grzbiecie Wyrwija. Teraz dumny i szczliwy
zwiadowczy konik suy oczywicie za wierzchowca nie mniej
zachwyconemu Willowi.
Gdy zbliali si do linii drzew u stp wzgrza, Wyrwij raz
jeszcze postanowi wyrazi sw rado; potrzsn bem i zara. Halt
odwrci si z umiechem.
- Ciesz si, e jest zadowolony - stwierdzi. - Mam jednak
nadziej, e nie zamierza tak si zachowywa przez ca drog do
domu.

Will zamia si i poklepa ulubieca po kudatej szyi.


- Wkrtce si uspokoi - zapewni.
W odpowiedzi na dotyk Wyrwij wykona taneczny ruch i znw
potrzsn gow. Co dziwne, Abelard uczyni to samo.
- Jemu te si udzielio - zauway Halt, mocno zdziwiony. Najwyraniej konie darz ci szczegln sympati. Mylaem... urwa nagle, nie koczc zdania.
Nawet nie drgn, ale wprawne oko Willa dostrzego zmian w
jego postawie. By teraz spity, gotowy do byskawicznego dziaania.
Spoglda, nie poruszajc gow, na boki - po obu stronach rosy
drzewa, a on usiowa dojrze, co si pord nich kryje.
- Do diaba - mrukn cicho. Odwrci si do Horace'a i Evanlyn,
ktrzy jechali za nimi i prowadzili konia wiozcego winia, nim
jednak zdy si odezwa, zza drzew, ktre ju minli, wysuna si
grupa uzbrojonych wojownikw, odcinajc im odwrt.
Halt, przez moment odwrcony, byskawicznie skierowa
spojrzenie przed siebie; teraz druga grupka pojawia si przed nimi.
Zmierzali w stron jedcw, rozszerzajc szereg tak, by otoczy
zwiadowc i jego towarzyszy ze wszystkich stron.
- Skandianie! - zawoa Will, ktry rozpozna rogate hemy i
okrge drewniane tarcze milczcych wojownikw.
- Owszem. Konie prboway nas ostrzec. A ja, stary gupiec, nie
mogem poj, czemu tak dziwnie si zachowuj.
Krzepka posta w wielkim rogatym hemie i z ogromnym
bojowym toporem o dwusiecznym ostrzu opartym niedbale na

ramieniu wysuna si przed pozostaych wojownikw. Za sob Halt


usysza zowrogi wist, gdy Horace doby miecza. Nie odwracajc
si, rzuci przez zby:
- Schowaj bro, Horace. Obawiam si, e jest ich nieco zbyt
wielu, nawet jak dla ciebie.
Na widok obnaonej klingi Skandianin byskawicznym ruchem
unis topr nad gow. Uczyni to z tak atwoci, jakby dziery w
doni zabawk, a nie mordercz bro. Gdy si odezwa, Will drgn na
dwik znajomego gosu.
- Lepiej nam si bdzie gawdzi, kiedy zsidziecie z koni.
Natychmiast, jeli mona prosi.
- Erak! - wykrzykn Will mimo woli.
Tamten postpi jeszcze krok do przodu, wpatrujc si w twarz
zasonit kapturem. Zrazu nie pozna go, ale teraz mg lepiej
przyjrze si rysom chopca. Zmarszczy brwi, zdawszy sobie spraw,
e jeszcze jedna z postaci wydaje mu si dziwnie znajoma. Evanlyn z
pocztku nie rozpozna, bo dziewczyna dla ochrony przed chodem
zasonia czciowo twarz szalikiem, ktry podarowa jej Horace.
Teraz jednak by pewien, e to ona. Zakl cicho pod nosem, ale
opanowa si natychmiast.
- Zsiada! - rozkaza. - Wszyscy.
Ruchem rki da znak swym towarzyszom, by si cofnli;
czwrka jedcw zeskoczya tymczasem na ziemi. Z pewnym
zdziwieniem stwierdzi, e pity jest zwizany i nie moe wykona
jego polecenia. Kaza wic dwm ze swych ludzi zdj go z sioda.

Halt odrzuci kaptur. Erak wpatrywa si przez chwil w pospn


twarz brodacza. Teraz, gdy zsiad z konia, okazao si, e jest
zaskakujco niski, zwaszcza w porwnaniu z rosym jarlem. Will
podnis rk, by take zdj kaptur, ale Erak powstrzyma go
szybkim ruchem.
- Zaczekaj z tym - szepn. Nie wiedzia, czy ktry z jego ludzi
nie rozpozna zbiegego przed wieloma miesicami niewolnika i wola
nie ryzykowa. Rzuci Evanlyn ostrzegawcze spojrzenie. - Ty te rozkaza, ona za poja w lot, o co mu chodzi, i pochylia gow.
Erak zwrci si znw do Halta.
- Gdzie ci ju widziaem - stwierdzi.
Halt skin gow.
- Jeli jeste jarlem Erakiem, to spotkalimy si kiedy na
aralueskim wybrzeu, za mokradami - wyjani.
Teraz jarl ju wiedzia, z kim ma do czynienia. Bardziej ni
twarz Halta, znajoma wydawaa mu si raczej jego sylwetka, sposb
poruszania si - no i potny, dugi uk.
Halt doda:
- Dzielia nas jednak wtedy pewna odlego.
- Nie tak wielka. W kadym razie do pokonania dla strza z
twego uku - zauway, a Halt skin gow potwierdzajco. Twarz
Skandianina pociemniaa od gniewu, gdy znw spojrza na uk i
koczan ze strzaami u pasa Halta.
- Tylko e co mi si wydaje, i tym razem twoje strzay okazay
si celniejsze. Paskudna sprawa - rzek ponuro. - Chocia poj nie

mog, co ci dwoje maj wsplnego z twoimi zamiarami - wskaza


kciukiem Willa i Evanlyn.
Teraz z kolei na twarzy Halta odmalowao si zdumienie.
- Moje strzay? Co masz na myli?
Erak skrzywi si ze wstrtem.
- Widziaem, jak sobie radzisz z tym ukiem. Wiem, na co ci
sta. No i widziaem, czego dokonae w Wowym Przesmyku.
Teraz wreszcie Halt zrozumia. Dobrze pamita podziurawione
grotami strza trupy stranikw przy granicznym posterunku. Z
pewnoci o nich wanie mwi Skandianin, cho zwiadowca nie zna
nazwy, ktr wymieni Erak. Skoro caa zaoga zostaa wystrzelana z
ukw, a Erak zna Halta jako ucznika, wysnu szybko wnioski - tyle
e nielogiczne i po prostu bdne.
- To nie nasza robota - owiadczy stanowczo.
Erak podszed do niego bliej.
- Czyby? Widziaem ich. Wszyscy zginli od strza. Potem za
podylimy waszym ladem.
- Zapewne, zapewne - rzek zimno Halt - ale jeli jeste tak
wytrawnym tropicielem, to chyba zorientowae si, e byo nas tylko
dwch. Gdy przybylimy, caa zaoga posterunku ju nie ya.
Dostrzege te z pewnoci tropy wikszego oddziau. To oni
rozprawili si ze stranikami na granicy, my za udalimy si po ich
ladach.
Erak zawaha si. Nie by tropicielem. By eglarzem i
wojownikiem. Jednak jeden z ludzi, ktrych wzi ze sob,

dysponowa jako myliwy pewnymi umiejtnociami, cho nie


potrafi wyczyta ze ladw tak wiele, jak wytrawny zwiadowca.
Stwierdzi on, e najprawdopodobniej w Wowym Przesmyku
pojawiy si dwie grupy jedcw. Prawd mwic, Erak dopiero
teraz sobie o tym przypomnia.
- To znaczy... - rzek powoli, zaskoczony nieoczekiwanym
zwrotem w rozmowie - e nie ty? W takim razie kto?
Halt wskaza spojrzeniem zwizanego winia.
- On. On i jego towarzysze. Wczoraj natknlimy si na
temudeiski patrol zwiadowczy, zoony z szeciu wojownikw. Na
posterunek napad o wiele wikszy oddzia, ktry si wycofa.
Pozostaych szeciu ruszyo w gb Skandii.
- Temudeini, powiadasz? - Erak rzecz jasna wiedzia doskonale,
jak gronymi przeciwnikami s wojownicy ze wschodu, lecz od
caych dziesicioleci nie pojawiali si oni w granicach jego kraju.
- Zabilimy dwch - rzek Halt. - Trzech ucieko, jednego udao
nam si pojma.
Erak podszed do jeca; skonooki wojownik, cho zwizany,
spoglda wyzywajco na otaczajcych go rosych Skandian. Jarl
przyjrza si ogorzaemu obliczu braca i jego futrzanemu odzieniu.
- To Temudein, bez dwch zda... Ale co oni tu robi? - rzek,
waciwie sam do siebie.
- Nad tym wanie i ja si zastanawiam - odpowiedzia Halt.
Erak rzuci mu gniewne spojrzenie. Nie znosi takich
komplikacji; by zwolennikiem prostych rozwiza - prostych jak cios

topora.
- Skoro ju o tym mowa - warkn - moe zechciaby wyjani,
czego ty tutaj szukasz?
Halt spojrza mu w oczy, nie zwaajc na gniewny ton, jakim
Skandianin zada pytanie.
- Przyjechaem po tego chopaka - odpowiedzia spokojnie.
Erak popatrzy na niego, potem na drobn posta stojc obok
zwiadowcy, ktrej twarz wci ocienia szary kaptur. Gniew jarla
znikn rwnie prdko, jak si rozpali.
- A, tak - mrukn. - Mwi, e tak wanie uczynisz.
Jak wikszo Skandian, Erak ceni ponad wszystko lojalno i
odwag. Zastanowio go co jeszcze, co, co nie dawao mu spokoju
od duszego czasu:
- Wtedy, na brzegu... skd wiedziae, gdzie nas szuka?
- Jeden z twoich ludzi by miertelnie ranny. Zostawie go na
polu bitwy. To on mi powiedzia.
W to Erak nie potrafi uwierzy.
- Nordel? Prdzej przegryzby ci gardo ostatkiem si, niby mia
mnie zdradzi.
- Chyba uzna, e jest mi co winien - odpowiedzia cicho Halt. Umiera, a miecz wysun mu si z rki. Podaem mu go.
Erak chcia co powiedzie, ale umilk. Wedle skandiaskich
wierze, wojownik winien stawi czoo mierci z broni w rku.
Wida Halt o tym wiedzia.
- W takim razie... to ja mam wobec ciebie dug wdzicznoci -

odezwa si po chwili. Umilk, po czym doda: - Cho nie wiem, co to


zmienia w obecnej sytuacji. - Podrapa si w zamyleniu po brodzie.
Spoglda na temudeiskiego wojownika, wygldajcego niczym
sptany jastrzb, ktry nie zwaajc na nic, nade wszystko pragnby
rozszarpa szponami ofiar. - A zwaszcza chciabym wiedzie, co ma
do powiedzenia ten skonooki eb i co zamierzaj jego rodacy.
- Nad tym wanie si zastanawiaem - powiedzia Halt. Zamierzaem odprowadzi do Teutonii moich towarzyszy, a potem
moe tu wrci, wiozc ze sob mojego jeca i dowiedzie si czego
wicej.
Erak parskn pogardliwie.
- Mylisz, e on ci powie? Przyznaj, e nie znam si zbyt
dobrze na Temudeinach, ale to jedno wiem na pewno: moesz go
zakatowa na mier, a on i tak nic ci nie zdradzi.
- Nie bybym tego taki pewien - stwierdzi Halt. - By moe
znajdzie si jednak i na niego jaki sposb.
- Jaki sposb, powiadasz? - rzuci kpicym tonem jarl. - A jaki
to sposb, jeli mona wiedzie?
Halt rzuci okiem w stron stepowego wojownika. Wida byo,
e przysuchuje si ich rozmowie z zainteresowaniem. Zwiadowca
wiedzia, e jeniec najprawdopodobniej cakiem dobrze zrozumia t
wymian zda. Bd co bd przydzielono go do oddziau
rozpoznania, wic pewnie wada sprawnie wspln mow. Chwyci
wic jarla pod rami, odprowadzi go dobrych kilka metrw na bok,
nim wyjawi:

- Tak sobie pomylaem, e dobrze byoby pozwoli mu uciec.

ROZDZIA 13

Stali obok siebie i przypatrywali si wizom lecym w niegu.


Erak zacisn usta, po czym odezwa si do Halta:
- No c, jak dotd wszystko idzie po twojej myli - zauway. Ten wyskrobek rzeczywicie uciek, gdy tylko Olak uda, e pi na
warcie. - Spojrza koso na potnego Skandianina, ktry mia
pilnowa jeca. - Bo przecie tylko udawae, e pisz, prawda? rzuci kpicym tonem.
Wojownik wyszczerzy zby w umiechu.
- By rozkaz, eby udawa, to udawaem - oznajmi. - Nie byo
atwo, ale jako daem rad. Myl, e niele si sprawiem i mam
cakiem dobre zadatki na wdrownego komedianta.
Erakowi nie byo jednak do miechu.
- I co teraz? - spyta Halta.
- Teraz udam si jego ladem, liczc, e doprowadzi mnie do
gwnych si Temudeinw - odpowiedzia spokojnie zwiadowca. Tak jak to wczoraj ustalilimy.
- Przemylaem t spraw - owiadczy Erak - i postanowiem, e
postpimy inaczej. O tyle inaczej, e bdziemy go tropi razem. We
dwch.
Halt ruszy ju w stron uwizanych koni, ale zatrzyma si,

stajc naprzeciwko skandyjskiego wodza.


- Przecie zgodzilimy si co do tego zeszej nocy. Sam
przyznae, e ja sam uporam si z tym szybciej.
- Nie. Ty sam to uzgodnie i przyznae - poprawi go Erak. Moe nawet masz racj, ale bdziesz musia pogodzi si z faktem, e
wszystko pjdzie wolniej i mniej sprawnie, poniewa bd ci
towarzyszy.
Halt ju mia co powiedzie, ale Erak uprzedzi go:
- Bd rozsdny - powiedzia. - Rzeczywicie, zgadzamy si co
do jednego: tak si zoyo, e zupenie niechccy i chwilowo stalimy
si sojusznikami...
- I tak bardzo ufamy sobie wzajemnie, e zatrzymujesz moich
towarzyszy jako zakadnikw - rzuci zjadliwym tonem Halt, ale Erak
tylko wzruszy ramionami.
- Oczywicie. To jedyna gwarancja, e wrcisz. Postaw si
jednak w moim pooeniu. Mylisz, e Ragnak byby zachwycony,
gdyby dowiedzia si, e o potencjalnym ataku Temudeinw
usyszaem przypadkiem od jakiego nieznajomego wdrowca? Musz
ich zobaczy na wasne oczy. Tak wic - ruszam z tob. Bez ciebie
pewnie nie potrafibym wytropi uciekiniera, ale jeli jest co do
obejrzenia, musz zobaczy to sam.
Umilk, czekajc na reakcj Halta. Zwiadowca nic jednak nie
odpowiedzia, wic Erak odezwa si znowu:
- Bo widzisz, zapewne wrciby, majc na uwadze los
zakadnikw. Tylko skd miabym wiedzie, e zdasz mi dokadny

raport z tego, co ujrzysz - ba, czy po prostu mnie nie okamiesz?


Halt rozwaa jego sowa przez kilka chwil. Takie rozwizanie
te mogo mie swoje dobre strony.
- No dobrze - zgodzi si. - Ale skoro wyruszamy razem, nie ma
potrzeby

przetrzymywa

moich

towarzyszy

charakterze

zakadnikw i gwarantw mojego powrotu. Pozwl im przekroczy


granic, my za tymczasem wytropimy Temudeinw.
Erak umiechn si i powoli pokrci gow.
- Nie sdz - odpar. - Oczywicie, wolabym ci zaufa, ale niby
jakie mam po temu podstawy? Natomiast, dopki twoi przyjaciele s
w rkach moich ludzi, mniej bd si obawia, e dgniesz mnie
ktrym ze swoich noy, gdy tylko znikniemy za pierwszym
wzgrzem.
Halt przybra niewinny wyraz twarzy.
- Czyby si obawia takiego pokurcza jak ja? Ty, rosy i
potny wilk morski?
Erak odpowiedzia mu kwanym umiechem.
- W uczciwej walce zmiadybym ci, ani chybi. Idzie mi raczej
o to, ebym mg spokojnie usn w nocy i bez obawy odwrci si
do ciebie plecami.
Halt nie mg powstrzyma nikego umiechu, ktry pojawi si
na jego ustach.
- Niech ci bdzie - zgodzi si. - A teraz moe bymy ju
wyruszyli, dopki lad jest wiey - czy moe wolisz kci si ze
mn dalej, a niegi stopniej?

Erak wzruszy ramionami.


- To ty si cigle ze mn wykcasz - stwierdzi. - W drog.
***
Abelard ostronie kroczy po stromym zboczu. Halt obejrza si
za siebie; jadcy za nim Erak chwia si niebezpiecznie w siodle
temudeiskiego wierzchowca. Nie chodzio co prawda o to, by
docign uciekiniera - ktry szed pieszo - lecz by, po zbadaniu
sytuacji, jak najprdzej powrci, dlatego te Halt zdecydowa, e
wypraw odbd konno. Uzna, e ko temudeiski bdzie dla Eraka
odpowiedniejszy ni ktry z bojowych rumakw Horace'a.
Skandianie, jak to byo w ich zwyczaju, wdrowali pieszo, nie mieli
wic wasnych koni.
- A mwie, e umiesz jedzi wierzchem - westchn z
wyrzutem w gosie. Rzeczywicie, jarl, wczepiony kurczowo obiema
rkami w kosk grzyw, trzyma si na grzbiecie wierzchowca raczej
z pomoc siy, ni zachowujc rwnowag albo dostrajajc wasne
ruchy do rytmu koskich krokw.
- Mwiem, mwiem - rzuci Erak przez zacinite zby. Tylko nie mwiem, e jed bardzo dobrze.
Cay dzie podali ladami zbiegego temudeiskiego
wojownika. Przez jaki czas trop prowadzi Wowym Przesmykiem,
potem jednak skrci po uku, oddalajc si od teutoskiej granicy
jakie trzydzieci kilometrw w gb Skandii. Halt potrzsn gow,
po czym znw zaj si drobiazgowymi ogldzinami ledwo
dostrzegalnych ladw.

- Niezy jest - rzek z uznaniem.


- Kto taki? - spyta Erak i stkn, bo akurat w tej chwili jego
ko polizgn si. Halt wskaza trop. Skandianin jednak niczego nie
dostrzeg.
- Nasz zbieg - wyjani Halt. - Zaciera za sob lady. Obawiam
si, e twj myliwy nie potrafiby ich wypatrzy. Uciekinier w
oczywisty sposb prbuje nas zmyli.
Zawarta midzy Haltem i Erakiem ugoda sprowadzaa si do
tego, e zwiadowca postanowi sprawdzi, jak przedstawia si
sytuacja

co

zamierzaj

uczyni

Temudeini;

Skandianina

interesowao dokadnie to samo, dlatego potrzebowa tropicielskich


umiejtnoci Halta. Zdawa sobie spraw z ogranicze swoich ludzi w
zakresie zwiadu.
- Wiem - warkn. - Wanie dlatego ty tu jeste, a nie on.
- Owszem - umiechn si ponuro Halt. - Natomiast dlaczego i
po co ty si upare jecha ze mn, tego nadal nie jestem pewien.
Erak nie mia ochoty si spiera. Postanowi skupi si raczej na
tym, by nie spa z grzbietu kudatego wierzchowca, ktry z trudem
pi si pod gr, tym bardziej, e nis na grzbiecie ciar znacznie
wikszy ni zwykle - zwalisty Skandianin way pewnie tyle, co
dwch Temudeinw.
Gdy znaleli si wreszcie na grzbiecie gry, konie przyspieszyy
nagle, rozchlapujc mokry nieg, a musieli je powstrzyma.
W dole rozcigaa si rozlega rwnina, nad ktr unosiy si
niezliczone smugi dymw z ognisk - byo ich tysice i cigny si,

jak okiem sign, a wok kadego wznosiy si mae filcowe


namioty. Zalecia ich zapach dymu. Nie by to jednak ywiczny
aromat palonej soniny. Ten dym pachnia jako inaczej, ostro i
nieprzyjemnie. Erak skrzywi si, marszczc nos.
- Co oni tam pal? - spyta.
- Suszony koski nawz - wyjani Halt. - rdo opau maj
zawsze ze sob. Spjrz.
Wskaza

stron,

gdzie

Temudeini

spdzili

swoje

wierzchowce w jedno wielkie stado, tworzce bezksztatn i wci


poruszajc si mas, niczym ywe jezioro na dnie doliny.
- Na zby Gorloga! - zawoa Erak, na ktrym widok w wywar
ogromne wraenie. - Ile ich tu moe si krci?
- Dziesi, moe dwanacie tysicy - odpowiedzia rzeczowo
Halt.
Skandianin gwizdn cicho.
- A tylu? Skd wiesz?
Erak zada moe niezbyt byskotliwe pytanie, ale by tak
zdumiony widokiem, ktry ujrza, e odezwa si waciwie tylko po
to, by nie zapomnie jzyka w gbie. Halt zerkn na z ukosa.
- Stara kawaleryjska sztuczka - stwierdzi kwano. - Jedcy
maj swoje sposoby. Wystarczy policzy koskie kopyta i podzieli
przez cztery.
Erak spojrza spode ba na przemiewc.
- Ja tylko rozmylaem na gos, zwiadowco - rzek.
- Chyba lepiej, eby to robi po cichu - zaproponowa Halt.

Przez chwil obaj w milczeniu przygldali si obozowi


nieprzyjaciela.
- Chcesz powiedzie, e jest tam dziesi do dwunastu tysicy
wojownikw? - upewni si po chwili Erak.
Byaby to ilo wrcz powalajca. Skandia, gotujc si do
odparcia napaci w takiej skali, zdoaaby wystawi armi liczc co
najwyej tysic piciuset zbrojnych. Moe dwa tysice - ale tylko
jakim heroicznym wysikiem, graniczcym z cudem. Znaczyoby to,
e na jednego Skandianina przypada bdzie od szeciu do siedmiu
wrogw.
Halt jednak potrzsn gow.
- Samych wojownikw jest pi do szeciu tysicy - stwierdzi. Kady z nich ma co najmniej dwa wierzchowce. Poza tym wojsku
towarzyszy jeszcze cztery do piciu tysicy ciurw obsugujcych
tabory, kuchnie i tak dalej - ale oni nie bd brali udziau w walce.
Czyli troch lepiej - pomyla Erak. Oznaczao to trzech do
czterech na jednego. Czyli rzeczywicie troch lepiej. Ale i tak
kiepsko.
A mwic cilej: fatalnie.

ROZDZIA 14

Zaczekaj tu na mnie - rzuci Halt. - Zejd na d troch si


rozejrze.
- Nie mam zamiaru na ciebie czeka - obruszy si Erak. - Id
razem z tob.
Halt spojrza na rosego Skandianina. Wiedzia, e na upr nie
ma lekarstwa, zwaszcza w tak trudnym przypadku, ale mimo
wszystko jeszcze raz sprbowa perswazji:
- Pewnie nie zrobi na tobie wraenia, gdy ci powiem, e trzeba
porusza si ostronie, dyskretnie i niepostrzeenie?
Erak rozemia si.
- Najmniejszego. Powtarzam: nie zamierzam zawozi mojemu
oberjarlowi wycznie garci zasyszanych plotek. Chc przyjrze si
z bliska tym ludziom i sprawdzi, na co si zanosi.
- Zdam ci sprawozdanie, na co si zanosi - westchn znuonym
tonem Halt.
- Wol zobaczy sam. - Jarl ani myla kapitulowa.
Nie byo rady. Halt machn rk.
- Trudno. Skoro musisz. Ale stawiaj kroki ostronie i staraj si
nie robi zbyt wiele haasu. Wiesz, Temudeini nie s gupcami i z
pewnoci rozstawili wok obozu liczne czujki.

- Wystarczy, e mi powiesz, gdzie s, a bd ich unika - odpar


zniecierpliwiony ju Erak. - Potrafi si kry, jeli zechc.
- Zapewne nie gorzej ni jedzi konno - mrukn pod nosem
Halt. Skandianin uda, e nie dosysza i patrzy wyczekujco. - No
c, w takim razie ruszamy - zdecydowa zwiadowca.
Uwizali konie na drugim zboczu gry, po czym zaczli skrada
si w d, ku dolinie. Gdy uszli kilkaset metrw, Halt odwrci si do
Skandianina.
- Czy w tych grach s niedwiedzie?
Tamten skin gow.
- Oczywicie. Tylko e o tej porze roku jeszcze pi. Dlaczego
pytasz?
Halt westchn przecigle.
- Ach, nic takiego. Miaem nadziej, e kiedy Temudeini
usysz, jak haasujesz, wezm ci za niedwiedzia.
Erak umiechn si zimno i przeszy rozmwc morderczym
spojrzeniem.
- Jakie zabawne - prychn. - Chtnie rozupabym ci eb
toporem.
- Moe i nie miabym nic przeciw temu, jeli zdoaby machn
odpowiednio cicho - skwitowa Halt, po czym odwrci si i dalej
poda przodem w d zbocza. Przemyka niczym duch, od drzewa
do drzewa, od jednej plamy cienia do drugiej, nie poruszajc po
drodze ani jednej gazki.
Erak prbowa naladowa ruchy zwiadowcy, ale szo mu to nad

wyraz nieudolnie. Za kadym skrzypniciem niegu pod ciarem


wielkiej stopy, za kadym trzaniciem amanej gazi Halt coraz
mocniej zaciska zby. Wanie przyrzeka sobie, e zostawi
Skandianina w tyle, gdy znajd si ju w pobliu temudeiskiego
obozu, gdy nagle zauway co wrd drzew po swej lewej stronie.
Unis szybko rk, dajc znak Erakowi, by ten si zatrzyma. Jednak
rosy Skandianin nie zrozumia nakazujcego gestu Halta i szed dalej,
dopki si nie zrwna ze zwiadowc.
- Co jest? - spyta. Stara si mwi pgosem, ale w uszach
Halta ciche sowa zabrzmiay jak odbijajcy si dononym echem
wrzask.
Odpowiedzia szeptem, ledwie dosyszalnym, zbliajc usta do
ucha Skandianina:
- Czujka. Nasuchiwacze. Dwch.
Bya to metoda powszechnie stosowana przez Temudeinw.
Gdziekolwiek zakadali obz, rozstawiali wok ukryte dwuosobowe
posterunki, polecajc wartownikom wypatrywa i nasuchiwa, by
udaremni wszelk prb ataku z zaskoczenia. Halt i Erak minli
wanie jeden z takich posterunkw, ktry znajdowa si teraz po ich
lewej stronie i nieco z tyu. Przez chwil Halt zastanawia si, czy i
dalej, ale uzna, e to zbyt ryzykowne. Strae rozstawiano w
przemylny sposb i fakt, e minli wanie jedn z czujek, wcale nie
musia oznacza, e gdzie z przodu nie kryje si druga. Najlepsze, co
mogli w tej chwili zrobi, to wycofa si jak najciszej, liczc, e
skryj ich zapadajce ciemnoci. Nie udao im si co prawda obejrze

z bliska temudeiskich wojsk, ale nic na to nie mona byo poradzi.


Poza tym i tak nie udaoby im si doj duo bliej, bo wkrtce ktry
ze stranikw zauwayby Eraka - czy raczej go usysza. Halt
wszepta znw w ucho swego towarzysza:
- Najpierw ja, potem ty za mn. Powoli. I uwaaj, gdzie stawiasz
stopy.
nieg pod drzewami usiany by szyszkami i suchymi gaziami.
Niejednokrotnie, gdy schodzili w d, Halt krzywi si bolenie,
syszc jak chrust trzaska, amany cikimi stopami Eraka;
dowiadczony zwiadowca odnosi wraenie, e haas czyniony przez
Skandianina obudziby umarego.
Halt przemkn bezszelestnie do nastpnego drzewa, potem do
kolejnego; po jakich pidziesiciu krokach ukry si w cieniu.
Spojrza za siebie i skin na Eraka. Przez chwil przyglda si z
rosncym niepokojem, jak tamten usiuje i na palcach, chwiejc si
przy tym niebezpiecznie. Wreszcie nie mg ju znie aosnego
widoku, wic spojrza w lewo, eby sprawdzi, czy penicy stra nie
dostrzegli ich lub nie usyszeli.
W tej samej chwili rozleg si gony trzask i stumione
przeklestwo. Erak zamar na chwil w bezruchu, a przed nim leaa
wyjtkowo gruba zamana ga.
- Nie ruszaj si - szepn Halt w rozpaczliwej nadziei, e drgal
wykae do rozsdku, by tak wanie postpi. Jednak nie, Erak
popeni kolejny bd, jakiego powszechnie dopuszczaj si ludzie
niewprawni w sztuce podchodw. Postanowi mianowicie jak

najprdzej si ukry, liczc, e szybko zastpi ostrono. Ten


wanie nagy ruch dostrzegli stranicy.
Rozleg si okrzyk z gry i natychmiast w drzewo, za ktrym
schowa si Skandianin, wbio si kilka strza. Halt wyjrza ze swojej
kryjwki. W pmroku dostrzeg dwie sylwetki. Jeden ze stranikw
bieg ju w stron obozu, dmc w rg. Drugi czeka z nacignitym
ukiem, a Skandianin poruszy si, by posa mu miercionony
pocisk.
Tak wic Halt musia w jaki sposb stworzy Erakowi szans
ucieczki. Zawoa cicho:
- Odwrc jego uwag. Ty w tym czasie biegnij do nastpnego
drzewa.
Skandianin skin gow. Zebra si w sobie, gotw biec, jakby
gonili go wszyscy diabli.
- Tylko do nastpnego drzewa - szepn zwiadowca. - Nie dalej.
Skandianin znw przytakn. Widzia przecie, jak szybko i
celnie temudeiscy stranicy wypucili pierwsze strzay. Zastanowi
si, jakim cudem zdoa dotrze dalej ni do nastpnego drzewa.
Sztuczka Halta, polegajca na odwrceniu uwagi stranika, moga
uda si przecie tylko raz. Mia nadziej, e zwiadowca ma jeszcze
jaki sposb w zanadrzu. Dwiki rogu rozlegay si coraz ciszej,
gasy w miar, jak drugi stranik oddala si, biegnc w d zbocza po
posiki. Cokolwiek Halt zamierza uczyni - pomyla Erak - lepiej,
eby si pospieszy.
Erak ujrza czarn sylwetk zwiadowcy, ktra oderwaa si od

pnia drzewa. Odczeka jeszcze uamek sekundy, a potem puci si


biegiem, grzznc w niegu; w ostatniej chwili da nura, upadajc za
pniem. W tej samej chwili strzaa wisna tu nad jego gow. Serce
bio mu jak oszalae, cho przebieg nie wicej ni dziesi metrw
pod gr. Spojrza w stron Halta. Zwiadowca ukry si znowu, jakie
pi metrw dalej. Zdj uk i zaoy strza na ciciw. Na jego
twarzy wida byo skupienie. Wyczu spojrzenie Skandianina i
zawoa cicho:
- Wyjrzyj. Tylko ostronie, nie pokazuj mu si na tyle, eby mia
w co celowa. Sprawd, czy jest w tym samym miejscu i czy nie
zmieni pozycji.
Erak przytakn, po czym wysun nieco gow. Temudeiski
wojownik znajdowa si tam, gdzie przedtem, z gotowym, na p
nacignitym ukiem. Mia przewag nad nimi, jako e mg
wypuci strza w kadej chwili, gdyby ktrykolwiek z nich dwch
pokaza si lub poruszy. Tymczasem Halt musiaby wyj zza
drzewa, odszuka przeciwnika w gszczu gazi, wycelowa i dopiero
potem wystrzeli. Nim zdyby to zrobi, dawno ju by nie y.
- Nie poruszy si - odpowiedzia Erak.
- Powiedz mi natychmiast, gdyby to zrobi - poleci cicho Halt.
Lec brzuchem na niegu, z twarz tylko odrobin wysunit zza
drzewa, Erak ledwie dostrzegalnie skin gow.
Tymczasem skryty za drugim drzewem Halt opar si plecami o
pie i zamkn oczy, oddychajc gboko. Przywoa w umyle obraz
ciemnej sylwetki Temudeina odcinajcej si od janiejszego ta

niegu. Przypomnia sobie dokadnie jego pozycj, odtworzy j w


myli, pozwalajc, by to wyobraenie przejo kontrol nad jego
ruchami, by celowanie i oddanie strzau odbywao si w jednym
instynktownym

cigu.

Oddycha

coraz

wolniej,

bardziej

rwnomiernie, spokojniej. Popiech jest zaprzeczeniem prdkoci powtrzy w myli maksym - a wic nie spieszmy si. W mylach
wyliczy tor lotu strzay, potem wyobrazi go sobie jeszcze raz, a
potem znw, a strzaa staa si jakby czci jego ciaa, naturalnym
jego przedueniem.
A wwczas, jak w transie, jednym pynnym ruchem wysun si
zza drzewa, tak e jego lewe rami skierowao si w stron celu,
prawa rka nacigna ciciw, przy czym lewa prostowaa si w tej
samej chwili. W jednej sekundzie uk gotowy by do strzau. Halt
wycelowa i zwolni ciciw na pami. Nawet nie dojrza sylwetki
tamtego; przeciwnik Halta zmaterializowa si dopiero wtedy, kiedy
pocisk zmierza ju nieuchronnie do celu.
A kiedy zwiadowca go wreszcie zobaczy, wiedzia ju, e nie
chybi.
Temudein upad na plecy, w nieg, wystrzeliwszy o chwil za
pno. Jego strzaa poszybowaa wysoko ku szczytom sosen, a w
nastpnej chwili upada na pobiela ziemi, nie czynic nikomu
krzywdy.
Erak wsta pospiesznie, zerkajc przy tym z niekamanym
uznaniem na niewysokiego mczyzn w szarym paszczu.
Zorientowa si, e na ciciwie ju uoona zostaa druga strzaa,

cho nie widzia, by zwiadowca j zakada.


- Na bogw - mrukn, opierajc cik do o rami tamtego rad jestem, majc ci po swojej stronie.
Halt otrzsn si, powracajc byskawicznie z transu do
rzeczywistoci. Rzuci Skandianinowi gniewne spojrzenie.
- Mwiem, eby uwaa, gdzie stpasz - wypomnia mu.
Erak skrzywi si.
- I uwaaem - zapewni. - Tylko tak si zapatrzyem pod stopy,
e walnem w t ga gow. No i pka.
Halt unis brwi.
- Rozumiem, e ga, nie gowa? - zatroska si artobliwie.
Erak zdziwi si:
- Oczywicie, e ga. eb mam twardy.
- A szkoda, byaby mniejsza strata - stwierdzi zgryliwie Halt,
po czym wskaza ku grze. - A teraz zmykajmy std jak najprdzej.

ROZDZIA 15

Na wzgrzu Halt zatrzyma si, by spojrze za siebie. Erak


stan take, lecz zwiadowca pchn go czym prdzej w stron koni.
- Ruszaj! - zawoa.
Z doliny poniej dochodziy odgosy rogw alarmowych i
oddalone jeszcze okrzyki. Duo bliej, pord drzew na stoku, te
widzia poruszenie - to oywili si ci Temudeini, ktrzy dotd,
penic stra, pozostawali w ukryciu. Teraz ruszali pod gr, ciga
intruzw.
- Przeklte gniazdo szerszeni - mrukn do siebie. Wedug jego
oceny po zboczu wspinao si w ich kierunku ju szeciu jedcw.
Co najmniej szeciu. W obozie z pewnoci formowano wikszy
oddzia, ktry bdzie mia za zadanie objecha wzgrze u podstawy,
zachodzc jego i Eraka z drugiej strony.
Gdyby by sam, z pewnoci na grzbiecie Abelarda zdoaby si
im wymkn i to bez najmniejszego trudu. Jednak z balastem w
postaci Skandianina nie czu si ju tak bezpiecznie. Mia przecie
okazj przekona si, jak ten czowiek radzi sobie w siodle - ot
waciwie nie radzi sobie prawie wcale. Erak utrzymywa si na
koskim grzbiecie gwnie dziki potnej sile woli, przy cakowitym
braku wyczucia rwnowagi. Halt wiedzia, e bdzie musia w jaki

sposb opni pocig, by zyska na czasie i mc razem z jarlem


dotrze do reszty Skandian oraz do swoich podopiecznych.
Cho z formalnego punktu widzenia byli wrogami, nawet przez
myl mu nie przeszo, by pozostawi Skandianina na pastw
nadjedajcych Temudeinw.
Spojrza w stron uwizanego konia Eraka - Abelard, rzecz jasna
bez uwizi, pozostawa tam, gdzie mu kazano. Nie bez ulgi stwierdzi,
e wilk morski zdoa ju wdrapa si na siodo swojego
wierzchowca; siedzia teraz sztywno, jakby zupenie nie na swoim
miejscu. Halt zamacha w jego kierunku.
- Nie czekaj! - krzykn. - Jed!
Erakowi nie trzeba byo dwa razy powtarza komendy.
Skierowa konia we waciw stron, cho podczas brania zakrtu o
mao nie spad. Utrzyma si tylko dziki temu, e silnymi, dugimi
nogami obj mocno beczukowaty korpus zwierzcia, a rkami zapa
go

za

grzyw.

Nastpnie,

jakim

cudem,

poprowadzi

temudeiskiego konika w d. Zwierzak lizga si i zapada w


mikkim niegu, w dodatku musia lawirowa midzy drzewami. W
pewnej chwili Erak nie przylgn na czas do koskiego grzbietu, gdy
przejedali pod wielk sosnow gazi obcion nien czap. W
nastpnej chwili i ko, i jedziec pokryci byli od stp do gw biaym
puchem.
Halt wskoczy zwinnie na grzbiet Abelarda, a konik zawrci w
miejscu i niemal natychmiast ruszy galopem. W odrnieniu od
Eraka, Halt trzyma si w siodle wymienicie; ani drgn, kiedy z

kolei Abelard polizgn si, zjecha kawaek i odzyska rwnowag.


Z kad chwil Halt na Abelardzie zbliali si do poprzedzajcego ich
niezdarnego jedca.
Bdzie mia szczcie, jeli ujedzie jeszcze cho pidziesit
metrw - pomyla Halt, spogldajc w stron Eraka. Wygldao na
to, e w kadej chwili ko i jedziec mog rozbi si z caym impetem
o ktry z pni okolicznych drzew.
Spi Abelarda, przynaglajc go kolanami; konik natychmiast
przyspieszy. Zrwnali si z nieszczsnym jarlem, a wwczas Halt
pochyli si i chwyci zwisajce luno wodze temudeiskiego konia.
Erak porzuci je niemal od razu, trzymajc si z caych si, obiema
rkami, przedniego ku sioda.
Teraz przynajmniej Halt mg jako sensowniej poprowadzi
galopujcego dotd na olep drugiego konia. Zrczny i pewnie
stpajcy Abelard sam bezbdnie odnajdowa waciw drog midzy
drzewami, Halt wiedzia, e moe mu cakowicie zaufa. Impet
szarpn nim do tyu, gdy ko nioscy Eraka opiera si przez chwil.
Halt nie wypuci jednak rzemienia z doni i po chwili udao mu si
skierowa niewprawnego jedca ladami Abelarda, ktry tymczasem,
jak go wyszkolono, wyszukiwa tras najkrtsz i zarazem
najdogodniejsz. Pokonali ju dwie trzecie drogi w d i Halt zaczyna
nabiera nieco wiary, e jednak zdoaj si wymkn, gdy nagle
dobiega do wrzawa ludzkich gosw i dwik tych przekltych
rogw. Obejrza si szybko, lecz w gstwinie drzew nic nie byo
wida. Wiedzia jednak, e naga fala dwiku oznacza, i gonicy ich

Temudeini osignli ju grski grzbiet.


Wiedzia, e reszta jest tylko kwesti czasu; prdzej lub pniej
dogoni ich, tak samo jak on bez trudu dogoni Skandianina.
Poczu smagnicie gazki na policzkach, a zy napyny mu
do oczu - jakby za kar, e przesta spoglda w kierunku jazdy.
Poruszy gow, eby otrzsn nieg, ktry przy okazji wyldowa na
jego twarzy, po czym, upewniwszy si, e maj przed sob woln
drog, znw odwrci si na krtk chwil, by rzuci Erakowi sowo
zachty:
- Trzymaj si! - zawoa, a Skandianin natychmiast uczyni co
wrcz przeciwnego, bowiem puci jedn rk k, by da ni znak, e
zrozumia.
- O mnie si nie martw! - zawoa. - Dam sobie rad!
Grymas wykrzywi usta Halta. Erak w siodle przypomina mu
przede wszystkim wr kartofli. Nie do wiary, e ten sam Skandianin
potrafi bez trudu utrzyma rwnowag na chwiejnym okrtowym
pokadzie. Halt zauway, e drzewa rosn coraz rzadziej. Zaraz
potem usysza przeraliwy ryk temudeiskich rogw po lewej
stronie. Zda sobie spraw, e w rogi dmie drugi cigajcy ich oddzia,
ten, ktry posano doem i ktry stara si usilnie odci im drog.
Halta i Eraka czeka wic prawdziwy wycig; za adne skarby nie
wolno byo da si osaczy. Halt ucisn kolanami boki Abelarda.
Konik przyspieszy biegu. Usysza za sob, e Erak zakl szpetnie,
gdy o mao znw nie wypad z sioda. Ale kiedy zwiadowca szybko
rzuci okiem w ty, przekona si, e Skandianin jako si jeszcze

trzyma. Wypadli na paski teren midzy wzgrzami.


Mia racj. Czeka ich wycig, i to wycig morderczy. Pierwsi
jedcy z drugiego temudeiskiego oddziau poruszali si w
odlegoci zaledwie dwustu metrw. Wci cignc za sob Eraka,
Halt wjecha teraz na lady, jakie uczynili wczeniej tego dnia. Tu
wreszcie mg obejrze si swobodnie, bo nie groziy mu nisko
zwisajce gazie. Ujrza co najmniej dwunastu jedcw. Przez
chwil mia niejasne poczucie dj vu, jakby powtrzya si sytuacja
sprzed wielu lat, kiedy pdzi ze stadem ukradzionych koni, a za nim
oddzia Temudeinw dnych jego krwi. Przez myl raczej ni przez
usta przemkno mu co na ksztat gorzkiego umiechu. Oczywicie,
e ukrad konie. Tylko, po prostu, nie mia serca rani wraliwego
sumienia Horace'a, opowiadajc mu o swoim poprzednim spotkaniu
ze stepowymi jedcami. Mia wraenie, e sumienie kandydata do
rycerskiego stanu naley na wszelki wypadek raczej oszczdza,
bowiem ostatnimi czasy bywao wystawiane na nieatwe prby.
Zwolni troszeczk, lecz na tyle tylko, eby drugi wierzchowiec
zrwna si z Abelardem, po czym rzuci wodze skandiaskiemu
jarlowi, podskakujcemu niczym pika w siodle. O dziwo, Erak zapa
je bez trudu. Haltowi przemkno przez myl, e jeli chodzi o
orientacj i szybko ruchw, Skandianinowi nic nie mona zarzuci.
- Jed dalej! - zawoa do towarzysza.
- Co... za... mie... rzasz? - Erak nieustannie odbija si od sioda,
wic tylko w tak urywany sposb mg przemawia.
- Postaram si, eby troch zwolnili - rzuci Halt. - Tylko nie

zatrzymuj si, eby popatrze. Pd, co ko wyskoczy!


Erak zacisn zby, znw uderzajc ciko siedzeniem o tward
skr sioda.
- Pr... dzej... nie mog! - wyjka.
Ale Halt trzyma ju w rku uk, ktry zsun z ramienia. Erak
zrozumia, na co si zanosi, lecz zbyt pno, eby zapobiec
nieuniknionemu.
- Nie! - zacz. - Tylko nie...!
Ale wanie w tej chwili cikie czysko opado na koski zad z
gonym trzaniciem, a przeraony zwierzak skoczy do przodu,
jakby co go ugryzo.
Obelga, jak Erak zamierza rzuci Haltowi, przerodzia si w
przecigy ryk, gdy w panice gorczkowo chwyci si znw ku, by
nie spa z konia. Jeszcze przez sekund lub dwie nie posiada si ze
wciekoci, ale potem uwiadomi sobie, e mimo wszystko nie
spad, a to dowodzio, e moe utrzyma si na koskim grzbiecie
nawet przy tak zawrotnej prdkoci. Tote gdy ko zacz zwalnia,
klepn go z caej siy wielkim apskiem w zad, skaniajc do dalszego
popiechu.
Halt, ku wasnej satysfakcji, stwierdzi, e jego towarzysz oddala
si w znonym tempie, a nawet pogania swojego wierzchowca. Po
kilku sekundach Erak znikn za zakrtem drogi, ktra wia si teraz
dnem doliny pord wzgrz.
W nastpnej chwili, odpowiadajc na wyuczony sygna,
przekazany kolanami jedca, Abelard wspi si na tylne nogi i

wykona na nich co w rodzaju niepenego piruetu, wytracajc


prdko i odwracajc si bokiem do dotychczasowego kierunku
jazdy.
W jednej krtkiej chwili ko niemal zastyg w miejscu. Ani
drgn, gdy jego pan wznis si w strzemionach, ze strza zaoon
ju na ciciw potnego, dugiego uku.
Halt wiedzia, e jego bro ma wikszy zasig ni mniejsze uki
refleksyjne Temudeinw. Odczeka, a pocig zbliy si jeszcze
nieco, oceniajc prdko, z jak si poruszali jedcy, by mc
przewidzie tor pocisku i wybra waciw chwil, kiedy wypuci
strza. Powinna znale si dokadnie w tym samym miejscu i czasie,
co jedziec pdzcy na przedzie. Uczyni, co naley, bez udziau
wiadomoci, instynktownie, ruchem wywiczonym przez dugie lata
bezustannej praktyki. Nie do koca nawet zdajc sobie z tego spraw,
wystrzeli i strzaa wnet poszybowaa paskim ukiem w stron
napastnikw.
Oddzia znajdowa si w odlegoci stu pidziesiciu metrw,
kiedy trafiaa dowdc w sam rodek piersi. Jedziec zsun si z
sioda na ziemi, usiujc ostatkiem si utrzyma w rkach wodze,
wic pocign te za sob konia. Nastpny, ktry galopowa tu za
nim, cakowicie zaskoczony, nie mia adnych szans, by omin
przeszkod. Wpad wic na przewracajcego si wierzchowca i take
upad; utworzya si bezadna pltanina cia i koczyn, ludzkich oraz
koskich.
Jadcy za nimi poszli w zupen rozsypk, gwatownie cigajc

wodze i usiujc jako przejecha wrd powalonych jedcw. Konie


staway dba, z gonym reniem cofay si, wpadajc na siebie... Nim
jeszcze cae zamieszanie rozptao si na dobre, Halt galopowa ju w
swoj stron i byskawicznie znikn za tym samym zakrtem, co
Erak.
Mino sporo czasu, nim Temudeini opanowali sytuacj. Ko
dowdcy dwign si na nogi, ale biega w kko, dziko parskajc i
prychajc. Za to jedziec lea w niegu, ktry zabarwi si na
czerwono. Pozostali mogli przyjrze si przyczynie zamieszania: bya
ni duga, cika strzaa o czarnym drzewcu. Przyzwyczajeni, e
dziki mistrzowskiemu wadaniu ukami zyskiwali przewag nad
wikszoci wrogw, zorientowali si nagle, e maj do czynienia z
kim, kto moe ich pokona ich wasn broni. Mao tego, strzay
Temudeinw nie dosigyby nikogo z odlegoci, z ktrej tak celnie
strzeli nieznajomy. Zdali wic sobie spraw e szalony pocig na eb,
na szyj niekoniecznie okaza si dobrym pomysem. Temudeini nie
byli tchrzami, ale nie zaliczali si te do gupcw. Wanie przed
momentem przekonali si na wasne oczy, e nie cigaj bezbronnej
ofiary, lecz e maj do czynienia z nad wyraz gronym
nieprzyjacielem. Pocigu nie zaniechali, lecz zwolnili nieco tempa, a
ich zapa znacznie ostyg.
Temudein, ktry wpad na dowdc, zosta w tyle. Jego wasny
wierzchowiec skrci kark podczas zderzenia, wic teraz pechowy
jedziec usiowa schwyta sposzonego konia, ktrego uprzednio
dosiada aktualny nieboszczyk. Nie okazywa przy tym bynajmniej

przesadnego popiechu.

ROZDZIA 16

Halt zatrzymywa si jeszcze dwa razy, by opni pocig.


Zsiada z konia i pozwala Abelardowi skry si za nastpnym
zakrtem drogi. Potem czeka, ukryty w cieniu sosen, korzystajc z
maskowania, jakie zapewnia mu szarozielony paszcz.
Gdy temudeiscy jedcy pojawiali si w polu widzenia,
wypuszcza dwie strzay z najwikszej moliwej odlegoci. Za
kadym razem jedcy orientowali si, e s pod ostrzaem dopiero
wwczas, gdy kolejni dwaj ich wspplemiecy spadali z siode w
nieg.
Halt starannie dobiera miejsca zasadzek. Zawsze tak, by
zachowa dobry widok na przebyt ju drog, cho nie w kadym
miejscu mia dobre warunki do strzau. W rezultacie, po trzecim
ataku, nauczeni bolesnym dowiadczeniem Temudeini zwalniali na
kadym zakrcie, bezskutecznie wypatrujc, czy gdzie nie czai si
wrg, ktry za chwil porazi ich czarnymi, spadajcymi z nieba,
strzaami.
Widzieli go tylko raz, gdy pozbawi ich dowdcy; po kadym
nastpnym ataku umyka niepostrzeenie. Poniewa nie znali drogi i
w kadej chwili spodziewali si dalszego ostrzau, zwolnili z galopu
a do bardzo powolnego, ostronego stpa. Jednoczenie uznali, e w

ten sposb prowadzony pocig traci jakikolwiek sens. Poza tym


stwierdzili, e ci dwaj szpiedzy nie s a tak groni, a nawet jeli
nieco przedwczenie powiadomi skandyjskiego wadc o zagroeniu,
to i tak nic si w istocie nie stanie. Temudeini wiedzieli, e
dysponuj ogromn przewag, zarwno liczebn, jak i taktyczn. Nie
wtpili, e zwyci w bitwie, do ktrej prdzej czy pniej dojdzie.
Na

to

wanie

liczy

Halt.

Ostrzelawszy

dwukrotnie

Temudeinw, nie zatrzymywa si ju wicej. Wskoczy na grzbiet


Abelarda i popdzi galopem. Wkrtce dogoni Eraka. Skandianin na
odgos koskich kopyt odwrci si, oczekujc, e ujrzy za sob
gronych wojownikw. Odetchn wic z ulg na widok drobnej
postaci w szarozielonym paszczu. Gdy tylko przesta pogania konia,
ten zwolni; w nastpnej chwili Abelard znalaz si u jego boku.
- Gdzie... e si po... dziewa? - wykrztusi Erak w taki sam
urywany sposb jak poprzednio.
Halt wskaza za siebie.
- Kupiem dla nas troch czasu. Za cen paru strza - wyjani. Mylisz, e ten twj waach mgby troch przyspieszy?
Erak by uraony. Uwaa, e cakiem dobrze sobie radzi.
- Zapewniam ci, e jestem ju naprawd wymienitym
jedcem - owiadczy sztywno. Halt spojrza przez rami. Pogoni nie
dostrzeg, ale nie mg wiedzie, jak prdko Temudeini dojd do
wniosku, e jednak nie czeka na nich za kadym zakrtem. Jeli Erak
dalej bdzie jecha w tak limaczym tempie, wojownicy wkrtce
nadrobi stracony czas. Przewaga, jak udao si Haltowi zyska,

moga okaza si wcale nie a tak wielka.


- Nie wtpi, e uwaasz si za doskonaego jedca - zawoa ale za nami jest co ze dwudziestu Temudeinw, ktrzy naprawd
urodzili si w siodle. A wic - jazda!
Erak ujrza wzniesione czysko, ale tym razem nie traci czasu
na prne okrzyki, tylko od razu chwyci si kurczowo koskiej
grzywy. W nastpnej sekundzie cikie drzewce trzasno w zad
nieszczsne zwierz, ktre pogalopowao w panice przed siebie.
Walc bolenie tyln czci ciaa o siodo, skandyjski wdz pociesza
si myl, e gdy bdzie ju po wszystkim, jeszcze bardziej, bo o
gow, skrci i tak niewysokiego zwiadowc.
Mknli przez duszy czas, przy czym Halt dokada stara, by
temudeiski wierzchowiec utrzymywa naleyte tempo, tukc go
niemiosiernie po zadzie, gdy tylko zaczyna zwalnia. Wreszcie
znaleli si w Wowym Przesmyku i oczom ich ukaza si graniczny
posterunek. U palisady zbitej z sosnowych bali czekao na nich
dwudziestu Skandian Eraka, wraz z Evanlyn, Willem i Horace'em. Na
odgos koskich kopyt Skandianie powstali i dobyli broni.
Halt zatrzyma Abelarda obok trojga swych towarzyszy. Erak
sprbowa dokona tego samego, lecz jego ko bieg jeszcze przez
jakie dwadziecia metrw w bezadnym galopie, a wreszcie jarlowi
udao si go zawrci. Wtedy jednak zwierzak stan nagle jak wryty,
a jedziec oczywicie przelecia przez jego eb i spad w nieg.
Dwch czy trzech Skandian rozemiao si nieopatrznie; ich
rechot nie uszed uwagi Eraka, ktry dwign si prdko na nogi.

Rzuci swoim podwadnym lodowate spojrzenie i zapamita sobie ich


twarze. miech natychmiast zamar.
Halt przerzuci nog przez koski grzbiet i zsun si na ziemi.
Pogadzi Abelarda po szyi; konik sapa nieco, lecz wywodzi si
przecie z rasy, ktrej przedstawiciele mogli kusowa z maymi
przerwami przez cay dzie. Zwiadowca dostrzeg wyczekujce
spojrzenia.
- I co, znalelicie jaki wikszy oddzia Temudeinw? - spyta
Will.
Halt ponuro skin gow.
- Mona tak rzec.
- To nie oddzia, tylko wielotysiczna armia - sprostowa Erak.
Skandianie wydali okrzyk zdumienia. Erak uciszy ich gestem rki.
- Liczy pi do szeciu tysicy zbrojnych i prawdopodobnie
zmierza wanie w nasz stron.
Pord Skandian znw rozlegy si pomruki niedowierzania i
zaskoczenia, a jeden z nich postpi krok naprzd.
- Ale o co im chodzi? - spyta. - Co oni tu robi, Eraku, czego
chc?
Jednak na to pytanie odpowiedzia zwiadowca:
- Chc tego, czego chc zawsze. Waszej ziemi. I przybyli tu,
eby wam j odebra.
Zgromadzeni spogldali po sobie. Wreszcie Erak uzna, e czas
przej panowanie nad sytuacj.
- No c, przekonaj si, e z nas twardy orzech do zgryzienia -

owiadczy. Ruchem bojowego topora wskaza drewniane umocnienia


granicznego fortu. - Zatrzymamy ich tutaj, a tymczasem jeden z nas
uda si do Hallasholm z wiadomoci. Moe i jest ich sze tysicy,
ale w przesmyku nie zmieci si zbyt wielu naraz. Myl, e moemy
si tu broni co najmniej cztery albo i pi dni.
Jego rodacy wyrazili swe uznanie, wznoszc okrzyki i
potrzsajc toporami. Ich jarl take poczu si pewniej, skoro mia ju
okrelony plan dziaania. A by to taki wanie plan, jaki Skandianie
lubili najbardziej: prosty, nieskomplikowany, atwy do wprowadzenia
w ycie i prowadzcy do zawzitej rbaniny. Rzuci okiem na Halta,
ktry przypatrywa mu si w milczeniu, oparty o czysko, ktrego
dugo bya niemal rwna jego wzrostowi.
- Poprosimy ci raz jeszcze o poyczenie konia - wskaza
temudeiskiego wierzchowca, na ktrym przyby. - Pol jednego z
mych ludzi do Hallasholm, a ja i reszta mojej zaogi zostaniemy tu, by
walczy - sowa te powita ryk entuzjazmu ze strony Skandian. Jarl
przemawia dalej. - Co do was, moecie zosta i walczy razem z
nami lub rusza swoj drog. Jest mi to obojtne.
Halt potrzsn gow.
- Niestety. Jest ju za pno, bymy mogli odjecha w swoj
stron - odpar. A zwracajc si do trojga swoich towarzyszy,
wyjani: - Przykro mi, ale gwne siy Temudeinw odciy nam ju
drog do Teutonii. Nie mamy wyboru, musimy zosta.
Will, Evanlyn i Horace spojrzeli po sobie. Will poczu, e co
dawi go w gardle. Tak mao brakowao, tak bliscy byli celu, ju

prawie byli w domu...


- To moja wina - cign Halt. - Powinienem by od razu was
std zabra, ale podkusio mnie, eby sprawdzi, co Temudeini
zamierzaj. Przypuszczaem, e w najgorszym razie chodzi o silny
oddzia rozpoznania, adn miar nie spodziewaem si caej armii, a
tym bardziej inwazji.
- Daj spokj, Halt - mrukn Will. Nie mg znie, e jego
mistrz tumaczy si, biorc na siebie win. W oczach Willa Halt nie
mg postpi niesusznie. Horace by najwyraniej tego samego
zdania:
- Zostaniemy tu i pomoemy Skandianom powstrzyma napa owiadczy, czym zasuy sobie na jowialne klepnicie w plecy przez
jednego ze Skandian.
- Tak trzyma, chopie! - Inni rwnie wyrazili okrzykami sw
aprobat. Jednak Halt pokrci gow.
- Nikt nie powinien tu zosta. To bezcelowe.
Erak uciszy gniewne i szydercze wrzaski swoich rodakw, po
czym podszed bliej do zwiadowcy, spogldajc na z gry.
- Owszem, to ma sens - zaprzeczy zowieszczo spokojnym
gosem. - Zatrzymamy ich tu i wytrwamy, dopki Ragnak nie
zmobilizuje naszych gwnych si i nie przyjdzie nam z odsiecz. Jest
nas dwudziestu. Nie damy si zaskoczy, tak jak wczeniej zaoga
naszego granicznego fortu, a zreszt ich byo tylko dwunastu.
Powstrzymamy t nawanic albo padniemy w boju. To bez
znaczenia, byle zatrzyma ich na trzy albo cztery dni.

- Nie powstrzymacie ich nawet na trzy godziny - odpar zimno


Halt. Po jego replice zapanowaa pena napicia cisza. Dla Skandian
lekcewaenie przez cudzoziemskiego zwiadowc ich zdolnoci do
walki stanowio straszliw potwarz; po prostu nie wiedzieli, jak na ni
odpowiedzie. Pierwszy otrzsn si Erak.
- Jeli tak sdzisz - warkn ponuro - to nie widziae jeszcze
walczcych Skandian, przyjacielu - ostatnie sowo wprost ociekao
pych i pogard. Rwnie i pozostali Skandianie odzyskali mow.
Zaczli przekrzykiwa si wzajemnie, wyraajc gorce oburzenie.
Zwiadowca czeka w milczeniu, a si wykrzycz. Ich gniew nie robi
na nim najmniejszego wraenia, co wkrtce pojli. I umilkli.
- Uwierz mi, e widziaem walczcych Skandian - odezwa si,
patrzc Erakowi w oczy.
Skandyjski wdz zmarszczy czoo. Wiele sysza o Halcie,
nieobca mu bya jego sawa onierza i taktyka. Bd co bd ten
czowiek by zwiadowc, a Erak wiedzia wystarczajco wiele o tej
tajemniczej formacji, by ju samo okrelenie zwiadowca budzio
jego szacunek. Halt nie sprawia wraenia kogo, kto rzucaby sowa
na wiatr i bez powodu obraa wojownikw.
- Pytanie brzmi - cign Halt - czy ty widziae, jak walcz
Temudeini?
Skandianie

milczeli,

bo

rzecz

jasna

aden

nich

Temudeinach nie mia zielonego pojcia.


- Bo ja, owszem - dokoczy Halt. - Powiem wam wic, co
zrobibym na miejscu ich generaa.

Zatoczy ramieniem pkole, wskazujc strome, grujce nad


posterunkiem, zbocza przesmyku. Rosy tam karowate sosny,
przytulone do niemal pionowych cian, ale jednak trzymajce si
jako kamieni i niegu.
Spojrzenie jego suchaczy powdrowao we wskazanym
kierunku. Jeden ze Skandian parskn pogardliwie.
- Nigdy nie zdoaj tam wej. Te ciany s nie do zdobycia!
Halt odpowiedzia mu tonem rzeczowej, spokojnej perswazji:
- Nie ma gr nie do zdobycia. To bardzo trudne podejcie, bez
wtpienia. Ale oni tam si dostan. Moecie mi wierzy, znam tych
ludzi i wiem, do czego s zdolni. Nawet gdyby miao ich to kosztowa
utrat pidziesiciu wojownikw, zrobi, co sobie zaplanuj. I
uznaj, e zapacili niewygrowan cen.
Erak przyjrza si urwiskom nad fortem, mruc oczy, eby
lepiej widzie w sabncym z kad chwil wietle pnego
popoudnia. Kto wie - pomyla - moe i rzeczywicie ten zwiadowca
ma racj. On sam, Erak, chyba potrafiby si tam wdrapa, zwaszcza
przy uyciu blokw oraz lin i gdyby towarzyszya mu niewielka grupa
wybranych eglarzy - tych, ktrzy na wilczych okrtach rozpinali
wielkie prostoktne agle oraz potrafili wspina si po masztach z
tak atwoci, jakby szli po ziemi. Tylko e przecie Temudeini s
jedcami, nie eglarzami. Odezwa si:
- Nigdy nie zdoaj wcign tak wysoko swoich koni.
- Konie na nic si tam zdadz - skontrowa Halt. - Wdrapi si,
zajm pozycje, a nastpnie zarzuc was strzaami. Fort gruje nad

przesmykiem, ale te zbocza gruj ponad nim.


Erak milcza dusz chwil. Teraz, gdy patrzy na skalne ciany,
przyszo mu do gowy, e skoro sosny zdoay si tam jakim
sposobem zakorzeni, ludzie te sobie poradz - cho wymaga to
bdzie od nich niemaej determinacji. Mia wszak powody sdzi, e
determinacji akurat Temudeinom nie brakuje.
- Spjrzmy prawdzie w oczy - mwi dalej Halt. - Ten fort nie
jest prawdziw obronn fortec. Zbudowano go jako graniczny
posterunek i nie mia peni adnych powaniejszych funkcji. Nie
przewidywano, e przyjdzie mu powstrzymywa najazd caej armii.
Erak wci przyglda si zwiadowcy. Im duej go sucha, tym
bardziej dochodzi do wniosku, e w sowach Halta kryje si gboki
sens. Bez trudu poj, w jakiej sytuacji si znajdzie, jeli ucznicy
rzeczywicie zdoaj dosta si na szczyty urwisk i prowadzi z nich
ostrza. Zwaszcza gdy nie bdzie adnego sposobu, eby im w tym
przeszkodzi lub na ich atak odpowiedzie.
- Obawiam si, e moesz mie racj - rzek powoli.
Nie ulegao wtpliwoci, e ten tajemniczy zwiadowca wie o
wiele wicej od niego na temat przybyych ze wschodu jedcw. Jak
dotd wszystko, co o nich mwi, okazao si prawd. Jarl szybko
podj ostateczn decyzj - by przekaza Haltowi dowodzenie.
- Czyli co twoim zdaniem powinnimy uczyni? - spyta. Jego
ludzie popatrzyli ze zdumieniem; zgromi ich wzrokiem. Halt skin
gow na znak, e doceni, jak trudn decyzj wanie podj jarl.
- Z ca pewnoci miae racj co do jednego - rzek. - Trzeba

ostrzec Ragnaka, i to jak najprdzej. Nie ma co traci tu wicej czasu.


Nim Temudeini porusz ca armi, minie jeszcze co najmniej z p
dnia. Wykorzystajmy wic czas, ktrym dysponujemy. Inaczej
mwic, ruszamy natychmiast do Hallasholm.

ROZDZIA 17

Niedugo po tym, jak wyruszyli do Hallasholm, zapada noc. Nie


zatrzymali si jednak, a drog owietla im ksiyc w ostatniej
kwadrze, ktry eglowa po bezchmurnym niebie.
Halt, Evanlyn i obaj czeladnicy jechali konno, natomiast
Skandianie z jarlem na czele biegli rwnym truchtem. Halt
zaproponowa, by Erak skorzysta powtrnie ze zdobycznego
temudeiskiego konia, jednak Skandianin odmwi - do szorstko,
bo nie by pewien, czy Halt sobie z niego aby nie pokpiwa. Jednak tak
naprawd chodzio mu o to, e gdy stan ju pewn stop na twardym
gruncie, nie mia wcale ochoty go opuszcza. Po dniu spdzonym w
siodle bolay go uda i ydki, a przede wszystkim tylna cz ciaa.
Myla wic raczej z ulg o tym, e podczas biegu pozbdzie si
skurczw w miniach.
Cho Skandianie poruszali si pieszo, Halt z zadowoleniem
stwierdzi, e utrzymuj doskonae tempo. Musia przyzna, e s w
wymienitej formie, okazao si bowiem, e byli w stanie biec
truchtem przez ca noc, zatrzymujc si tylko na krtkie postoje co
godzin.
W pewnym momencie Horace podjecha na Kickerze do Halta.
- Czy my te nie powinnimy zej z koni?

Halt unis brew.


- A to po co?
Rosy modzieniec wzruszy ramionami, nie bardzo wiedzc, jak
ma wyrazi to, co mia do powiedzenia.
- No... eby byo po koleesku.
No tak, koleestwo - pomyla Halt. Takie wanie ideay
wpajano kadetom podczas pierwszych lat nauki w Szkole Rycerskiej.
Troch jednak szkoda, e sir Rodney, dowdca tej szacownej
instytucji, nie udziela im te od czasu do czasu lekcji praktycznego
cynizmu.
- Nie wiem, czy oni odbieraj to jako niesprawiedliwo. Za to
dobrze wiem, jak ja bym odczu taki caonocny bieg: bolayby mnie
nogi - odpowiedzia po chwili. - Posuchaj mnie, Horace. To zbdne.
Skandianie nie przejmuj si tym, czy poruszamy si pieszo, czy
konno. Gdy za co jest zbdne, najlepiej tego czego nie robi.
Horace skin kilkakrotnie gow. Prawd rzekszy, by raczej
zadowolony, e Halt odrzuci jego sugesti. Czu si znacznie lepiej w
siodle, ni gdyby mia brn przez nieg. I rzeczywicie - teraz, gdy
Halt zwrci mu na to uwag, nie odnosi wraenia, by Skandianie
mieli za ze czworgu Aralueczykom, i ci jad konno.
Podczas jednego z krtkich postojw na odpoczynek, Halt
porozumia si wzrokiem z Willem i niemal niedostrzegalnym gestem
da mu znak, eby poszed za nim. Oddalili si nieco od reszty grupy;
Skandianie leeli pokotem na niegu, kilku z nich popatrzyo
ciekawie, lecz wikszo nie zwracaa uwagi na zwiadowc i

chopaka.
Kiedy Halt uzna, e nikt ich nie bdzie sysza, pooy do na
ramieniu Willa i przycign go bliej ku sobie.
- Powiedz mi - odezwa si - co sdzisz o Eraku?
Will zmarszczy brwi. Erak odnosi si do nich obojga bardzo
przyzwoicie ju od chwili, gdy pojma ich przy mocie w Celtii.
Najpierw kry ich przed Morgarathem, nie chcc wyda dwojga
modych ludzi zbuntowanemu magnatowi. Potem, podczas eglugi
przez Morze Biaych Sztormw oraz pobytu na Shorghijl, odnosi si
do nich szorstko, lecz na swj sposb przyjanie. No i wreszcie bez
jego pomocy nigdy nie uciekliby z Hallasholm; to on obmyli cay
plan, zapewni im ubrania, wyywienie i kucyka oraz objani, w jaki
sposb trafi do pooonego w grach domku myliwskiego, gdzie
przetrwali zim.
Mg udzieli tylko jednej odpowiedzi:
- Lubi go.
Halt skin gow raz, a potem drugi.
- Tak - powiedzia. - Ja take. Ale czy mu ufasz? Sam wiesz, e
lubi kogo i mie do niego zaufanie, znaczy niekoniecznie to samo.
Will mia ju z miejsca odpowiedzie, gdy przyszo mu do
gowy, e moe powinien si jednak zastanowi, wic waha si przez
uamek sekundy - ale zaraz potem uprzytomni sobie, e zaufanie
opiera si na odczuciu, a nie chodnej kalkulacji, tote stwierdzi:
- Tak. Ufam mu.
Halt podrapa si po brodzie kciukiem i palcem wskazujcym.

- Musz powiedzie, e si z tob zgadzam.


- Przecie pomg nam uciec, cho sam przy tym sporo
ryzykowa - doda chopak, a zwiadowca znw przytakn.
- Wiem o tym - powiedzia. - To wanie miaem na myli.
Dostrzeg zaciekawione spojrzenie chopca, ale wicej si ju nie
odezwa. Gdy ruszyli w dalsz drog ku wybrzeu, Halt nadal
zachodzi w gow, jak ochroni Willa i Evanlyn, gdy zjawi si w
Hallasholm.

Chwilowo,

niejako

si

rzeczy,

stali

si

sprzymierzecami, jednak kiedy przybd do skandyjskiej stolicy,


sprawy mog przybra nader niepomylny obrt dla dwojga zbiegych
niewolnikw. Szczeglnie dla Evanlyn, gdyby jakim sposobem
oberjarl pozna jej prawdziw tosamo.
Cho zachodzi w gow, co powinien przedsiwzi, gowa nie
podpowiadaa mu adnego rozwizania. Drog na poudnie odciy im
tysice temudeiskich wojownikw i nie istniaa adna szansa, by
Halt przekrad si pord nich razem z trjk modych ludzi.
Niewykluczone, e on dokonaby tego, gdyby towarzyszy mu jedynie
Will. Niewykluczone, ale wcale nie pewne. Natomiast wiedzia
wystarczajco wiele o Temudeinach, by mie cakowit pewno, e
z Horace'em i Evanlyn przy boku podobna sztuka nigdy by si nie
powioda.
Zatem, przynajmniej na razie, nie byo dla nich innej drogi ni
ta, ktra prowadzia do Hallasholm. Moe tam uda im si ukra jak
d, a moe wrcz zdoa namwi Eraka, by przerzuci ich jednym ze
swoich okrtw na poudnie, dziki czemu ominliby Temudeinw.

Ot to, najprawdopodobniej trzeba bdzie pj ze skandyjskim


jarlem na jaki ukad.
Okazja po temu pojawia si prdzej, ni przypuszcza, bo ju
podczas nastpnego postoju. Mao tego, inicjatywa wysza od samego
Eraka. Gdy pozostali Skandianie zwalili si ciko na ziemi pod
sosnami, jarl zbliy si niespiesznym krokiem do Halta, ktry utoczy
wanie ze swego podrnego bukaka wody do poida z
impregnowanego ptna, by napoi Abelarda. Ko pi haaliwie, a
wilk morski sta obok i gapi si bez sowa. wiadom jego obecnoci,
zwiadowca nie odwrci si, czeka.
Potem, gdy wierzchowiec zaspokoi ju pragnienie, odezwa si,
nie podnoszc wzroku:
- Chcesz co powiedzie?
Jarl przestpi w zakopotaniu z nogi na nog.
- Trzeba pogada - rzek wreszcie.
- Przecie rozmawiamy - zauway Halt obojtnym tonem.
Wyczuwa jednak, e skandyjski wdz czego od niego chce i liczy,
e moe w zamian uda si dobi jakiego targu.
Erak rozejrza si, by sprawdzi, czy s poza zasigiem suchu
jego podwadnych. Wiedzia, e pomys, z ktrym przychodzi, nie
przypadby im do gustu. On za wiedzia, e jest to pomys dobry, a
wprowadzenie go w ycie mogo przynie niezmierne wprost
korzyci.
- To ty walczye pod Cierniowym Lasem? - odezwa si po
duszej chwili. Dopiero teraz Halt si do niego odwrci.

- Owszem, walczyem - przyzna. - Ja i setki innych te.


Skandianin machn niecierpliwie rk.
- Tak, tak, ale to ty bye dowdc, taktykiem. Zgadza si?
Halt wzruszy obojtnie ramionami.
- Chyba mona tak przyj - rzuci ostronie. Pod Cierniowym
Lasem Skandianie ponieli dotkliw porak, tote Halt nie zdziwiby
si, gdyby Erak ywi wobec niego gbok uraz z powodu tamtej
klski, a nawet gdyby chcia poszuka zemsty na czowieku, ktry
poprowadzi aralueskie wojska do zwycistwa. Jako co prawda
takie akurat podejcie nie pasowaoby mu do jarla, ktrego zdy ju
troch pozna, pewnoci jednak mie nie mg.
Erak tymczasem w zamyleniu kiwa gow. Przykucn i zacz
rysowa co machinalnie w niegu uaman gazk.
- A przy tym znasz dobrze Temudeinw, jeli si nie myl? rzek. - Wiesz, jak walcz, jak zorganizowana jest ich armia?
- Mwiem ci, e przez jaki czas yem pord nich.
- A wic... - Erak urwa, a Halt ju wiedzia, e teraz przejdzie
do sedna. - A wic znasz ich mocne i sabe strony?
Zwiadowca zamia si, krtko i niewesoo.
- Sabych stron nie maj zbyt wielu - stwierdzi.
Erak mwi dalej, wbijajc rytmicznie patyk w nieg.
- Ale wiedziaby, jak naley prowadzi z nimi wojn? Jak ich
pokona?
Halt ju od duszej chwili domyla si, do czego zmierza
Skandianin i zacz mu wita w gowie promyk nadziei. By moe

wanie za chwil dostanie do rki argument przetargowy, ktrego mu


brakowao, by zapewni bezpieczestwo Willowi oraz Evanlyn.
- Bo my, Skandianie - mwi dalej jarl, jakby do samego siebie nie potrafimy si zorganizowa. Brakuje nam taktyki w bitwie.
Walczymy bez planu.
- Wy, Skandianie, wygralicie ju niejedn bitw - wtrci Halt,
eby mu pomc, bo zgadywa, jak trudno jest jarlowi wypowiada te
sowa.
- Wygrywalimy nieraz, lecz w bezporednim starciu. Jeden na
jednego. Albo i jeden na dwch. Kiedy wystarczaa sia i odwaga,
wola walki - tak, wtedy wygrywalimy. Gdyby tylko o to szo... ale z
Temudeinami sprawa wydaje si inna.
- Armia Temudeinw to prawdopodobnie najlepsze wojsko na
wiecie - stwierdzi Halt. - Moe poza Arydami z pustynnych krain
pooonych nad Morzem Spokojnym.
Zapado milczenie. Halt czeka, by Skandianin uczyni nastpny
krok. Erak zaczerpn tchu i odezwa si:
- Mgby nam powiedzie, jak ich pokona.
A wic pady te sowa. Halt usysza wanie to, na co liczy.
Teraz nadesza decydujca chwila, tote naleao postpowa
szczeglnie ostronie. Zwiadowca musia si wczu w pooenie
rybaka, ktry ju ma do czynienia z pstrgiem, lecz niezapanym
jeszcze na haczyk. Odpowiedzia spokojnie, obojtnym tonem:
- Nawet gdybym rzeczywicie mg co tam wam przekaza,
wtpi, czy miabym po temu sposobno - odpowiedzia, starajc si,

by w jego gosie sycha byo cakowity brak zainteresowania ca


spraw.
Erak drgn. W oczach jarla zapalia si iskierka gniewu.
- Tak sposobno mgbym ci da, zwiadowco - owiadczy.
Halt wytrzyma jego spojrzenie, nie dajc si oniemieli
piorunujcym wzrokiem Skandianina.
- Nie jeste przecie oberjarlem - stwierdzi rzeczowo.
Erak pokrci gow.
- To prawda - rzek. - Ale jestem wodzem, wodzem wysokim
rang. Mj gos w Radzie Wojennej swoje znaczy.
Halt nie wydawa si przekonany.
- Naprawd sdzisz, e zdoaby dziki swej pozycji w Radzie
namwi pozostaych, by oddali si pod rozkazy cudzoziemskiego
dowdcy?
Erak stanowczo potrzsn gow.
- O, nie. aden Skandianin nie bdzie sucha rozkazw
cudzoziemca. Ani twoich, ani nikogo innego, kto nie jest rodowitym
Skandianinem. Nie moesz zosta naszym wodzem, o tym nie ma
mowy. Mgby za to peni rol doradcy, taktyka. W Radzie
zasiadaj te inni, ktrzy wiedz, e taktyki wanie nam brakuje. Oni
take rozumiej, e musimy walczy w sposb skoordynowany, a nie
jak dotd bywao, kady z osobna. Na przykad Borsa z pewnoci
przyzna mi racj.
Halt unis brwi.
- Borsa? - Zna imiona niektrych skandyjskich wodzw, ale to

byo mu nieznane.
- Borsa, hilfmann. Kto jakby przyboczny Ragnaka - wyjani
Erak. - aden z niego wojownik, ale Ragnak liczy si z jego zdaniem,
bo wie, e Borsa jest nie w ciemi bity.
- Powiedzmy to wprost - rzek powoli Halt. - Chcesz, ebym
przyczy si do was jako doradca taktyczny i pomg wam znale
sposb na pokonanie Temudeinw. Sdzisz, e zdoasz przekona
Ragnaka, by przysta na twj pomys. Ja tymczasem wcale nie mam
pewnoci, czy oberjarl w ogle zechce pozostawi mnie przy yciu.
Erak popatrzy na niego pytajco.
- Wiem przecie, e nie darzy Aralueczykw mioci. A pod
Cierniowym Lasem zgin jego syn.
- Osobicie gwarantuj ci bezpieczestwo - owiadczy wreszcie
Erak. - Ragnak bdzie musia moje sowo uszanowa albo ze mn
walczy. A co mi podpowiada, e nie bdzie si kwapi do bitki.
Niezalenie od tego, czy uda mi si przekona Rad, czy te nie - cho
jestem pewny, e tego dokonam - w Hallasholm nic ci nie grozi.
Wreszcie wic nadarzya si sposobno, na ktr czeka Halt.
- Co z moimi towarzyszami? - spyta. - Will i ta dziewczyna w
jego oczach s zbiegymi niewolnikami.
Erak machn tylko lekcewaco rk.
- To rzecz doprawdy bez znaczenia wobec grocej nam wojny zapewni. - Twoi przyjaciele rwnie bd bezpieczni. Masz moje
sowo.
- Cokolwiek si stanie? - upewni si Halt. Chcia, eby

Skandianin owiadczy to stanowczo, wyranie i nieodwoalnie.


Wiedzia, e jarl w adnym razie nie zamie danego sowa, wic niech
uroczycie zapewni, e gwarantuje Aralueczykom bezpieczestwo.
- Cokolwiek si stanie - powtrzy uroczycie Erak i wycign
rk do zwiadowcy. Zawart umow przypiecztowali mocnym
uciskiem doni.
- Teraz za - zauway Halt - musz tylko wynale jaki sposb,
eby upora si z tymi stepowymi diabami.
Erak wyszczerzy zby w umiechu.
- To bdzie dziecinna igraszka - oznajmi. - Prawdziwa trudno
polega na tym, eby przekona Ragnaka.

ROZDZIA 18

Okazao si jednak, e poszo o wiele atwiej, ni przypuszczali.


Ragnakowi wiele dawao si zarzuci, ale oberjarl z pewnoci
nie by gupcem. Gdy usysza o nadcigajcej armii szeciu tysicy
temudeiskich jedcw przygotowujcych si do podbicia jego
kraju, dokona tego samego prostego obliczenia, co przedtem Erak.
Wiedzia nie gorzej od niego, e nie zdoa zmobilizowa wicej ni
tysic piciuset wojownikw - albo i mniej, biorc pod uwag, e
niektre osady, pooone bliej granicy, zostay ju prawdopodobnie
zajte.
Jak wikszo Skandian, Ragnak nie obawia si mierci w
bitwie. Uwaa jednak, e naleao przedtem wyprbowa inne
moliwoci. Jeli by jaki sposb, by pokona najedcw, z
pewnoci zamierza wzi go pod uwag. Tak wic, gdy Erak
opowiedzia mu o Halcie, ktry dobrze zna Temudeinw, i gdy
okazao si, e zwiadowca gotw jest im dopomc, a Borsa i inni
czonkowie Rady wyrazili swoje poparcie, przyj do wiadomoci ich
argumentacj i tylko dla zasady nie zgodzi si od razu. Co do
zbiegych niewolnikw, ta sprawa zupenie go nie interesowaa.
Oczywicie, w normalnych okolicznociach zostaliby surowo i
przykadnie ukarani, eby postraszy i utemperowa innych bracw.

Jednak okolicznoci z pewnoci nie byy zwyczajne, a Ragnak mia


co innego na gowie, jako e do wrt jego stolicy zbliaa si
nieprzyjacielska armia - tote zby ca kwesti jednym machniciem
rki.
Jednak przed podjciem ostatecznej decyzji w tak wakiej
sprawie, jak powierzenie cudzoziemcowi losw swej armii i caego
kraju, chcia si rozmwi z Haltem bez wiadkw.
O zwiadowcach wiedzia dosy, by czu respekt wobec ich
umiejtnoci, potrafi te doceni odwag i determinacj aralueskich
oddziaw specjalnych. Dotyczyo to jednak caej formacji jako takiej,
poniekd w sensie oglnym - tymczasem Ragnak chcia si
przekona, co przybysz reprezentuje sob osobicie. Skandyjski
wadca syn z umiejtnoci rozpoznawania wartoci rozmaitych
ludzi. Jego intuicj powiadcza choby fakt, e nader czsto
posugiwa si Erakiem, ktry potrafi wyjtkowo sprawnie upora si
z rozmaitymi trudnociami, jakich nastrczao rzdzenie narodem
samowolnych i ktliwych wojownikw.
Halta wprowadzono do niskiego pomieszczenia o cianach z
bali, gdzie Ragnak zazwyczaj spdza czas wolny od obowizkw
zwizanych z penieniem odpowiedzialnej funkcji. Oberjarl wszelako
ju sam doskonale wiedzia, e w nadchodzcych dniach i tygodniach
nie znajdzie zbyt wiele luniejszych chwil. Pomieszczenie wygldao
podobnie jak kwatery wszystkich starszych rang skandyjskich
wojownikw - na palenisku pon ogie, przy cianach stay
rzebione sosnowe meble, a na podogach leay niedwiedzie skry.

Wntrze udekorowane byo trofeami najrozmaitszego pochodzenia,


przywoonymi z upieczych wypraw do rnych krain i zrabowanych
ze zdobytych statkw. Najbardziej rzucajc si w oczy ozdob, czyli
ogromny krysztaowy kandelabr, przywieziono wiele lat temu z
pewnego opactwa lecego nad brzegiem Morza Spokojnego. Nie
dysponujc wysokim sufitem, pod ktrym mona by go byo zawiesi,
Ragnak postanowi umieci owo cudo na solidnym, acz topornym,
drewnianym

stole.

Jako

dominujcy

element

wyposaenia

krysztaowy obiekt przytacza ogromem i prawd mwic, mocno


zagraca niezbyt przestronne wntrze. Co wicej, skoro umieszczony
by na stole, adnym sposobem nie mg spenia swej pierwotnej
funkcji. Gdyby bowiem zapali, napeniwszy uprzednio oliw,
wszystkie lampki, ktrych byo w kandelabrze z pidziesit,
niewtpliwie grozioby to wznieceniem poaru. Ragnakowi jednak nie
wadzio miejsce przechowywania; radowao go bowiem co innego:
czyste pikno, zaklte w dziele wykonanym rkami gallijskich
rzemielnikw. Pomimo wic kompletnej bezuytecznoci ogromnego
kandelabru, ceni go ponad wszystkie swoje trofea.
Gdy Halt, odpowiadajc na wezwanie, zapuka i wszed, Ragnak
unis wzrok znad dokumentu, ktry wanie studiowa. Zmarszczy
brwi. Przywyk ocenia sprawno wojownika wedug fizycznej siy,
wzrostu i barczystych ramion. Mczyzna, ktry stan przed nim, na
sabego nie wyglda, jednak gdyby obaj stanli obok siebie, sigaby
co najwyej do ramienia oberjarla. Tak, bez dwch zda: ten
Aralueczyk by po prostu niski.

- A, wic to ty jeste w Halt - rzek obojtnym tonem.


Dostrzeg bysk w oczach cudzoziemca.
- Tak. A ty zapewne jeste w Ragnak - odpar Halt rwnie
niedbale.
Gste brwi Ragnaka zbliyy si ku sobie, nadajc mu grony
wyraz twarzy. Jednak skandyjski wdz potrafi doceni miao
przybysza; spodobaa mu si ta odpowied, bo dowodzia, e ma
przed sob kogo, kogo nie da si atwo oniemieli.
- Przywykem, by tytuowano mnie oberjarlem - odezwa si z
naciskiem.
Halt skoni si lekko.
- Nie ma to jak dobre obyczaje. W takim razie i ja bd si tak
do ciebie zwraca, oberjarlu.
Dokonywa przy tym na wasny uytek szybkiej oceny Ragnaka.
Wdz, co prawda rosy i potny, postur akurat wrd Skandian
szczeglnie si nie wyrnia. Nie by czowiekiem o klasycznej,
atletycznej budowie - jak na przykad Horace, ktry ju teraz
prezentowa si cakiem okazale, a za kilka lat bdzie istnym
olbrzymem, o szerokich barach i wskiej talii. Za to Ragnak, jak
wikszo Skandian, odznacza si budow raczej zwalist i
przypomina niedwiedzia. Lecz Halt zdawa sobie spraw, e taka
wanie sylwetka czsto znamionuje niepospolit si.
Potnie uminione ramiona i nogi, gsta broda, pieczoowicie
rozdzielona na dwoje. Wosy, ongi rude, teraz, z wiekiem,
przybieray kolor popiou w wygasym palenisku.

I jeszcze blizna na policzku, cignca si od lewego oka a do


podbrdka. Z pewnoci dawno zabliniona rana, lad jakiej bitwy
lub pojedynku. Nic dziwnego, wszak Skandianie dobierali swych
wodzw spord najznamienitszych wojownikw, nie za ze wzgldu
na ich urod.
Przede wszystkim jednak Halt zwrci uwag na spojrzenie
Ragnaka. Owszem, ujrza w nim niech, tak jak si tego spodziewa.
Jednak w gboko osadzonych oczach dostrzeg take inteligencj, czy
moe spryt. To za pozwalao zwiadowcy zachowa nadziej na
sukces.
Gdyby Ragnak by gupcem, Halt znajdowaby si w nader
trudnym pooeniu. Wiedzia o niechci oberjarla wzgldem
zwiadowcw i zna jej powody. Jednak rozumny wadca bdzie
potrafi doceni fakt, e Halt moe si mu okaza przydatny, i
niechybnie zdoa wznie si ponad osobist niech - dla dobra
wasnego ludu oraz kraju.
- Nie darz wielkim uczuciem takich jak ty, zwiadowco - rzek
oberjarl. Najwyraniej myli jego biegy tym samym torem.
- Mao masz powodw do dobrego uczucia wzgldem mnie oraz
takich jak ja - przyzna Halt. - Mog ci si jednak przyda.
-

Tak

powiadaj

odpar

Ragnak,

znw

zdziwiony

przenikliwoci obcego.
Gdy dowiedzia si o mierci swojego syna pod Cierniowym
Lasem, ogarn go gniew i al - na Aralueczykw, zwiadowcw, a
nade wszystko na krla Duncana.

Bya to jednak tylko spontaniczna reakcja na bl, spowodowany


utrat potomka. W gruncie rzeczy zdawa sobie spraw, e
przyczajc si do nieszczsnej wyprawy pod wodz Morgaratha,
jego syn naraa ycie. Zreszt mier w bitwie nie bya niczym
niezwykym pord Skandian, yjcych na co dzie wojn oraz
rabunkiem. W rezultacie za, z upywem czasu, moe nie tyle al, co
gniew Ragnaka wobec zabjcw nastpcy jego rodu wygas. Przecie
mody jarl poleg zaszczytn mierci, z broni w rku. Czeg wicej
mg pragn Skandianin? Nie oznaczao to oczywicie, e wadca
nagle zapaa mioci do zwiadowcw, potrafi jednak doceni ich
umiejtnoci i odwag oraz uzna tych ludzi za godnych szacunku
przeciwnikw.
A moe nawet i sprzymierzecw.
Co innego, kwestia zemsty na krlu Duncanie i jego bliskich.
Zapewne gdyby odczeka, uspokoi si, nienawi ustpiaby miejsca
rozsdkowi. Nim jednak tak si stao, w pierwszym porywie lubowa
zemst, stojc w obliczu zowieszczych bogi skandyjskiej mitologii,
zwanych Vallami. Tej przysigi nie wolno mu byo zama.
Ragnak pogodzi si z myl, e Halt jest mu potrzebny w
charakterze sojusznika. Te same cechy i umiejtnoci, ktre czyniy ze
zwiadowcy niebezpiecznego przeciwnika, mogy zadecydowa o jego
uytecznoci w charakterze sprzymierzeca podczas nadchodzcej
batalii z temudeiskimi najedcami. Ragnak mg przyj ten punkt
widzenia i dostosowa do niego swoje postpowanie. Nie mg tylko
jednego - odwoa lubowania zoonego Vallom.

Zda sobie spraw, e pogrywszy si we wasnych


rozmylaniach, zamilk na dusz chwil. Tymczasem szpakowaty
zwiadowca sta cay czas przed nim i cierpliwie czeka, a oberjarl
przemwi. Ragnak potrzsn ze zoci gow. Ju nie pierwszy raz
w cigu kilku ostatnich dni zamyli si podczas rozmowy.
- Czyli - odezwa si nagle - potrafisz nam pomc?
- Gotw jestem uczyni, co w mojej mocy - odpowiedzia Halt
bez wahania. - Natomiast nie wiem jeszcze, w jaki konkretnie sposb
potrafibym wam pomc.
- Nie wiesz? - parskn kpico Ragnak. - A ja mylaem, e wy,
zwiadowcy, sypiecie pomysami jak z rkawa.
Halt pokrci przeczco gow.
- Najpierw musz oszacowa wasze silne oraz sabe strony. Bd
te potrzebowa jak najdokadniejszej mapy tych okolic, bo moe uda
mi si znale jakie miejsce, w ktrym uksztatowania terenu
spowoduj, e przewaga liczebna wroga mniej bdzie nam si dawa
we znaki. A potem wybior si na zwiad, by raz jeszcze przyjrze si
z bliska Temudeinom. Poprzednio niezbyt mogem si na tym
skupi, bo cay czas zajty byem ratowaniem jarla Eraka. I dopiero
gdy

zgromadz

odpowiedni

ilo

informacji,

bd

umia

odpowiedzie na twoje pytanie.


Ragnak przygryz czubek wsa, zastanawiajc si nad tym, co
usysza od zwiadowcy. Musia przyzna, e sowa przybysza zrobiy
na nim niemae wraenie. Jeli chodzio o planowanie bitew, w jego,
Ragnaka, wydaniu ograniczao si ono zazwyczaj do okrzyku:

Wszyscy gotowi? Za mn!, po czym oczywicie nastpowa


frontalny atak.
Kto wie - pomyla - moe naprawd ten zwiadowca na co si
przyda.
- Musisz jednak zda sobie spraw z pewnej rzeczy, oberjarlu cign Halt, a Ragnak zdziwi si, syszc stanowczy, niemal
rozkazujcy ton jego gosu. - Bd musia wypyta ci o siy, jakimi
dysponujesz. Potrzebuj wiedzy, ilu masz wojownikw, jak bro. T
wiedz bd mg wykorzysta pniej, w przyszoci, jeli doszoby
do jakiego zatargu midzy naszymi krajami.
- Rozumiem... - rzek z wolna Ragnak. Niezbyt mu przypado do
gustu ostrzeenie Halta.
- Naturaln kolej rzeczy bdziesz musia zwalczy pokus, by
mnie okamywa. Bo pewnie pragnby przedstawia swe siy jako
potniejsze, liczniejsze, ni w istocie s. Nie rb jednak tego.
Oberjarla znowu uderzy wyranie rozkazujcy ton, syszalny w
gosie aralueskiego zwiadowcy. Halt jednak spoglda w oczy wodza
bez drgnienia powieki.
- Jeli mam ci pomc, musisz by ze mn szczery. I twoi
jarlowie take.
Ragnak zamyli si na krtk chwil, po czym wyrazi zgod:
- Niech bdzie - rzek. - A zreszt - doda - ten topr ma dwa
ostrza. Ty bowiem pokaesz nam, jak planujesz bitw i poznamy twj
sposb mylenia.
Na ustach Halta pojawio si co na ksztat umiechu, gdy

przyzna oberjarlowi racj.


- To prawda - stwierdzi. - Chyba z tego pynie wniosek, e jeli
chcemy zwyciy, obaj musimy nieco ustpi pola.
Znw przygldali si sobie w milczeniu. Kady z nich uzna, e
konfrontacja wypada pomylnie. Ragnak gwatownym ruchem
wskaza gociowi jedno z wielkich drewnianych krzese.
- Siadaj! - zawoa i przysun w stron Halta butl gallijskiego
wina, niemal niewidoczn pord lnicych krysztaw kandelabru. Napij si. Chciabym, eby mi co powiedzia. Jak mylisz, dlaczego
ci Temudeini uwzili si akurat na Skandi? Przecie o wiele atwiej
byoby im ruszy na poudnie, przez Teutoni do Gallii?
Halt napeni szklanic krwistoczerwonym trunkiem i upi spory
yk. Unis brwi z uznaniem. Stwierdzi, nieco zaskoczony, e Ragnak
zna si na winie, a przynajmniej wie, gdzie je rabowa.
- I ja si nad tym zastanawiaem - odpowiedzia na jego pytanie.
Przeklte krzeso sporzdzono na miar rosych Skandian, on za
ledwo siga stopami podogi. Czu si jak may chopczyk, wezwany
na rozmow do swojego ojca. - Z pewnoci wiedz, e nawet jeli
uda im si zwyciy, czeka ich nielekka przeprawa. Z pewnoci
trudniejsza ni z Teutonami.
Ragnak

parskn

pogardliwie

na

wzmiank

swych

poudniowych ssiadach. Pogreni w bratobjczych walkach,


podzieleni na niezliczone stronnictwa i skceni, Teutonowie
stanowili atwy up dla kadej zorganizowanej siy, ktra miaaby
zamiar podbi ich kraj. Ragnak by przekonany, e gdyby tylko

Skandianie zechcieli, podporzdkowaliby ich sobie bez trudu, choby


i tamci mieli nad nimi liczebn przewag.
- Z Gallami poszoby im niemal rwnie atwo - cign Halt. Prawie nie sposb wyobrazi sobie, eby Gallowie zdoali si
zjednoczy pod rozkazami jednego przywdcy. Zastanawiaem si
wic, co skonio Temudeinw do skierowania si tu, na pnoc,
gdzie przecie czeka ich nieuchronnie krwawe starcie z twoimi
wojownikami.
- I co? - ponagli go oberjarl.
Halt wypi kolejny yk wina, po czym w zamyleniu zacisn
usta.
- Zadaem sobie pytanie, czego mog tu szuka, czego pragn
tak bardzo, e zdecydowali si zapaci za to cen krwi. I tylko jedna
rzecz przychodzi mi na myl.
Umilk. Wiedzia, e way si na tani, jarmarczny gest, ale nie
mg si powstrzyma. Oberjarl oczywicie pochyli si ku niemu nad
stoem, zaciekawiony w najwyszym stopniu.
- Jaka to rzecz? Czeg oni chc?
- Okrtw - odpar Halt. - Temudeini chc panowa na
morzach. A to znaczy, e nie ograniczaj swych ambicji do Skandii.
Zamierzaj te napa na Araluen.

ROZDZIA 19

Evanlyn przygldaa si, jak Will strzela z uku. Gdy dotarli do


w miar bezpiecznego Hallasholm, Halt od razu dopilnowa, by
chopak

bezzwocznie

wznowi

trening.

Jego

sprawno

posugiwaniu si broni, szybko oraz celno spady poniej


poziomu, ktry zwiadowca zgodziby si uzna za choby
wystarczajcy. Oczywicie, nie omieszka natychmiast wytkn
swojemu uczniowi brakw.
- Pamitasz naczeln zasad? - spyta, przeprowadziwszy
sprawdzian, polegajcy na tym, e Will mia wystrzeli dwanacie
strza do dwunastu tarcz znajdujcych si przed nim w rnych
odlegociach - od pidziesiciu do dwustu metrw. Wikszo strza
Willa nie trafia w tarcze ustawione nieco dalej, a wystrzelenie
dwunastu pociskw zajo mu zdecydowanie zbyt wiele czasu.
Will zerkn na mistrza, doskonale zdajc sobie spraw, e si
nie popisa. Halt marszczy brwi i z dezaprobat krci gow. Na
domiar zego wanie wtedy pojawili si Evanlyn i Horace, eby
popatrze na trening przyjaciela.
- Trzeba wiczy, prawda? - odpar ponuro, a Halt stanowczo
przytakn.
- Tak jest, wiczy.

Gdy szli razem pozbiera strzay, Halt obj chopaka


ramieniem.
- Nie rb takiej zbolaej miny - rzek. - Technik nadal masz
dobr. Trudno jednak si byo spodziewa, e utrzymasz form,
spdziwszy ca zim na lepieniu bawankw.
- Bawankw?! - oburzy si Will. - Zapewniam ci, e tam, w
grach, wcale nie mielimy lekkiego ycia... - urwa, bo zda sobie
spraw, i Halt kpi sobie z niego w ywe oczy. Poza tym musia
przyzna, e nauczyciel jak zwykle ma racj. Jedynym sposobem, by
przy strzelaniu z uku osign i utrzyma nieomal instynktown
celno oraz byskawiczne tempo reakcji, czym chlubili si
zwiadowcy, naleao nieustannie, wytrwale, mudnie - wiczy.
Przez kolejne dni prawie nie opuszcza uczniczej strzelnicy,
starajc si odzyska dawne umiejtnoci. Te za powracay prdzej,
ni si spodziewa, a wraz z ich powrotem Will odzyskiwa te
dawniejsz si oraz sprawno. Wkrtce na wiczebnym poletku
zaczli gromadzi si gapie. Cho Will nie osign jeszcze biegoci
godnej penoprawnego zwiadowcy, ale i tak strzela o niebo lepiej ni
jakikolwiek ucznik, ktrego zdarzyo si widzie Skandianom. Od
czasu do czasu podgldali go nawet niewolnicy.
Tymczasem Evanlyn i Horace urozmaicali sobie prnowanie
innymi zajciami - konno odbywali wycieczki po okolicznych lasach
lub pywali dk po zatoce. Rzecz jasna, zapraszali Willa, by im
towarzyszy, ale za kadym razem odmawia, powtarzajc, e musi
cigle wiczy.

Czasem kusio go, eby si wybra gdzie z przyjacimi, ale


poczucie obowizku zawsze brao gr, cho spoglda na oboje z
niejak zazdroci.
Zacz wiczy jeszcze intensywniej, kiedy otrzyma od Eraka
dwa noe, odebrane mu kiedy w Celtii. Mianowicie wtedy, gdy wraz
z Evanlyn zostali pojmani. Erak, rabu tyle miay, co skrztny, bro
oczywicie zachowa, teraz za, naturaln kolej rzeczy, zwrci j
prawowitemu wacicielowi. Will spodziewa si, e wkrtce Halt
zechce si osobicie przekona, jak radzi sobie nie tylko z ukiem, lecz
rwnie z rzucaniem noami, wic czym prdzej zabra si do roboty.
Po pocztkowym niepowodzeniu z ukiem wiedzia ju, e dugie
miesice, podczas ktrych nie mg wiczy, z pewnoci osabiy
jego sprawno take i w sztuce noa. Mieszkacy Hallasholm
wkrtce przywykli do nieustannego guchego stukotu, kiedy oba noe
Willa wbijay si na przemian w tarcze z mikkich sosnowych desek.
Z kadym dniem coraz celniej i coraz prdzej rzuca noami oraz
strzela. Pomau odzyskiwa pynno ruchw, wywiczon przez
setki godzin spdzonych w lasach otaczajcych Zamek Redmont.
Teraz, po intensywnych treningach, bez trudu, a rwnie w
bardzo szybkim tempie wypuszcza strzay i trafia do rnych tarcz
przygotowanych na rnych dystansach, z wyczuciem opuszczajc lub
unoszc uk, by kiedy trzeba zmodyfikowa tor pocisku. Powoli
wracaa do wiara we wasne umiejtnoci, mia te poczucie, i on,
uk oraz strzaa wraz z celem coraz czciej stanowi jedno.
O ile wizyty Evanlyn podczas pierwszych, niezbyt udanych

prb, wprawiay go w zakopotanie, teraz, widzc j, ucieszy si. Z


jeszcze wiksz satysfakcj umieszcza strza po strzale w celu;
trafiay w sam rodek tarczy lub tu obok, na tyle blisko, e
odchylenie od zaoonego toru lotu strzay nie miao w praktyce
wikszego znaczenia.
- Co sycha? - spyta mimochodem, wypuciwszy dwie strzay,
jedn po drugiej - trafiy idealnie w sam rodek dwch rnych celw.
- A gdzie Horace?
Guche stuknicia grotw grzzncych, gdzie naleao, odezway
si na krtki moment przedtem, nim Will odwrci si o
dziewidziesit stopni i znw wypuci kolejny pocisk, tym razem
wymierzony do tarczy umieszczonej bliej.
Kolejne stuknicie, kolejne trafienie.
Dziewczyna wzruszya ramionami.
- Chyba wpdzie go w poczucie winy - odpowiedziaa. Postanowi, e te zacznie wiczy. W tej chwili doskonali rycerskie
umiejtnoci w towarzystwie ludzi z zaogi Eraka.
- Aha - odpowiedzia Will, po czym wybra jedn z najbardziej
oddalonych tarcz, zwolni ciciw, a nastpnie zerkn w lad za
strza, ledzc wzrokiem lot pocisku. Strzaa utkwia idealnie w
centrum tarczy. - Czemu to nie wybraa obserwacji jego popisw? Byo mu jednak mio, e Evanlyn wreszcie zainteresowaa si jego,
Willa, osigniciami - zwaszcza e zaczynao mu i naprawd niele
- porzucajc nieodcznego towarzysza kilku ostatnich dni. Tylko e
odpowied od razu sprowadzia go na ziemi.

- Och, byam i tam - stwierdzia. - Ale jak dugo mona patrze


na osikw, ktrzy si wzajemnie obijaj? Trudno o co nudniejszego.
Pomylaam, e sprawdz, czy tobie nie idzie troch lepiej.
- Och, doprawdy? - spyta nieco uraony Will. - Nie szkoda ci
czasu?
Evanlyn spojrzaa na niego uwanie. Odwrci si wanie od
niej, wypuszczajc trzy strzay wymierzone w kierunku trzech
rnych celw - jeden oddalony by o pidziesit metrw, drugi o
siedemdziesit pi, a trzeci o sto. Dosyszaa dziwne nutki w tonie
Willa, ale nie wiedziaa, co go trapi. Na wszelki wypadek poniechaa
odpowiedzi. Uznaa, e roztropniej bdzie zmieni temat. Bd co
bd, wanie zyskaa sposobno podziwiania, jak w mgnieniu oka
wszystkie trzy strzay osigaj wybrany przez ucznika cel.
- Jak ty to robisz? - spytaa.
Will przerwa i spojrza w stron dziewczyny. Pytaa tak, jakby
chciaa si naprawd czego dowiedzie, nie przez pust ciekawo.
Ale czego bya ciekawa?
- Co jak robi?
Ruchem rki wskazaa odlege tarcze.
- Skd wiesz, jak wysoko unie uk, eby trafi dalej albo
bliej?
Przez chwil nie wiedzia, o co ona pyta. Wzruszy ramionami.
- Czy ja wiem... to kwestia wyczucia - odpar z wahaniem.
Potem uzupeni: - A raczej wprawy. Kiedy powtarza si czynno
wiele, wiele razy, zaczynasz odruchowo wyczuwa, jak poleci strzaa.

Tak, chyba w tym rzecz.


- No dobrze, wic gdybym ja wzia uk do rki, mgby mi
wyjani, jak wysoko mam mierzy, eby trafi na przykad w tamt
tarcz, t porodku? - spytaa.
Przechyli gow, zastanawiajc si nad odpowiedzi.
- No, niby tak... pewnie bym mg, ale przecie nie tylko o to
chodzi.
- A o co? - dopytywaa si, wyranie zainteresowana.
- Wane, w jaki sposb wypuszczasz strza... trzeba zadba o
pynno. Tak, eby nie zerwa ruchu, bo inaczej nie trafisz. A poza
tym kade z nas inaczej naciga uk.
- Inaczej?
Napi uk, by jej pokaza.
- Im mocniej nacigniesz, tym wicej siy uk odda strzale.
Przypuszczam, e nacignaby go inaczej ni ja, sabiej albo i
mocniej, ale z pewnoci po swojemu. Dlatego rezultat si zmieni.
Brzmiao to cakiem logicznie - pomylaa. Zastanawiajc si,
skina gow raz czy dwa.
- Chyba rozumiem - stwierdzia. Jednak w jej gosie dosysza
rozczarowanie.
- Co ci trapi? - spyta Will.
Westchna ciko.
- C, mylaam sobie, e gdyby nauczy mnie strzela, to moe
przydaabym si na co, kiedy ju zjawi si Temudeini - wyjania,
mocno zmieszana.

Will zamia si.


- Pewnie potrafibym ci wyszkoli, gdybymy mieli na
wiczenia rok czy choby kilka miesicy.
- Ale ja..., ale ja wiem, e nie da si tak od razu - zajkna si. Tylko pomylaam sobie, e gdyby nauczy mnie cho podstaw, to
moe sama potrafiabym... no, wiesz... - urwaa.
Willowi zrobio si przykro na widok zakopotania Evanlyn i
poaowa, e si z niej podmiewa.
- W gruncie rzeczy chodzi o to, eby wiczy, wiczy i jeszcze
raz wiczy - powiedzia. - Oczywicie, mgbym ci pokaza, jak
trzyma uk, jak wypuszcza strza, ale to nic nie da. Po prostu nie
mona si nauczy strzelania z uku w tydzie czy dwa.
Machna rk.
- Ech, jak nie, to nie.
Zrozumiaa,

pomys

nie

gwarantuje

adnych

szans

powodzenia, wic tym bardziej zrobio si jej gupio. Czym prdzej


zmienia temat.
- A Halt uwaa, e pojawi si tu za tydzie czy za dwa?
Will wystrzeli ostatni strza i odoy uk.
- Owszem, mwi, e niewykluczone, ale chyba potrwa to nieco
duej. Nie musz si przecie spieszy, wiedz, e Skandianie im nie
uciekn.
Ruchem rki zaprosi, by posza wraz z nim zbiera strzay.
- Syszae, co mwi? - spytaa. - e chc napa na Skandi
dlatego, e potrzebne s im skandyjskie okrty?

- Brzmi to cakiem rozsdnie, gdy si troch zastanowi - rzek. Oczywicie, bez trudu zdoaliby opanowa Teutoni i Galli. Tyle e
pozostawiliby na wasnych tyach potencjalnie gronego przeciwnika.
Czynic w ten sposb, zyskaliby co prawda dwie krainy, lecz
naraaliby si rwnoczenie na ataki Skandian od pnocy, a
zwaszcza musieliby strzec wybrzey. Wojska Ragnaka mogyby ich
bowiem wwczas nka waciwie bezkarnie, ldujc gdziekolwiek
im si tylko spodoba i napadajc od strony morza.
- No tak, rozumiem - przytakna Evanlyn, wyrywajc strza z
drewnianej tarczy. - Lecz ich aktywno tutaj wcale nie musi
wiadczy, e zamierzaj napada na Araluen.
- Niestety, trzeba si liczy z najgorszym - odpar Will. Chwytaj bliej grotu - zwrci uwag przyjacice, kiedy zabieraa si
do wycignicia z tarczy kolejnej strzay - bo inaczej zamiesz
drzewce albo je wykrzywisz. Dlaczeg Temudeini mieliby
zatrzyma si akurat na gallijskim wybrzeu? Zaczynaj atak tutaj, bo
gdyby sprbowali przewie sw armi przez morze, nie uporawszy
si wprzdy ze Skandianami, ci mogliby sprawi im niemao
kopotw. Zwaszcza gdyby twj... no, gdyby nasz krl Duncan oraz
Skandianie porozumieli si.
Evanlyn milczaa przez kilka chwil.
- Pewnie tak - rzucia wreszcie.
- Rozwaam rozmaite ewentualnoci - doda Will. - By moe
po prostu chc zabezpieczy sobie tyy, nim rusz na Teutoni. Halt
jednak powiada, e zawsze naley bra pod uwag najgorszy

scenariusz, wwczas czekaj nas najwyej mie rozczarowania.


- Myl, e ma racj - stwierdzia. - A tak przy okazji, gdzie on
si podziewa? Nie widziaam go ju od kilku dni.
Will wskaza kierunek poudniowo - wschodni.
- Wybrali si z Erakiem, na rozpoznanie - wyjani. - Pewnie
bd prbowali jako spowolni marsz nieprzyjaciela.
Wydoby z tarczy ostatni strza i wetkn j do koczana.
Przecign si, rozprostowujc rce i palce.
- Pora na kolejn seri - oznajmi. - Zostaniesz, eby popatrze?
Evanlyn zastanowia si przez chwil, a potem potrzsna
gow.
- Sprawdz teraz, jak sobie radzi Horace - powiedziaa. - Staram
si podnosi na duchu wszystkich po rwni - umiechna si do Willa
i pomachaa mu palcami na poegnanie. Nastpnie, odwrciwszy si,
ruszya z powrotem w stron ostrokou okalajcego dwr Ragnaka.
Will spoglda na jej smuk, prost sylwetk.
- No tak, po rwni... - mrukn do siebie. Znw poczu lekkie
ukucie zazdroci. Skoro dziewczyna teraz woli spotka si z
Horace'em... Szybko jednak jego myli pobiegy w innym kierunku.
Ze spuszczon gow pody do punktu, z ktrego strzela.
- Kobiety - tumaczy sam sobie pgosem. - Tak... kobiety.
Czyli same kopoty.
Ujrza z tyu czyj cie; przez chwil myla, e moe Evanlyn
zmienia zdanie. Sama przecie mwia, e trudno o co nudniejszego
ni widok dwch osikw okadajcych si wiczebn broni. Jednak,

gdy si odwrci, ujrza nie Evanlyn, a Tyrell - pitnastoletni


jasnowos i bardzo urodziw siostrzenic Svengala, zastpcy Eraka.
Umiechna si do niego niemiao. Zauway, e dziewczyna ma
niesamowicie bkitne oczy.
- Czy mogabym potrzyma twoje strzay, zwiadowco? - spytaa.
Odpi koczan i poda go jej.
- Czemu nie? - rzek wspaniaomylnie, a ona umiechna si
szerzej.
Uwaa, e niegrzecznie byoby odmwi.

ROZDZIA 20

Sosna runa ju wiele lat temu, pokonana ciarem niegu


przygniatajcego jej konary, nadwtlona zgnilizn, trawic od rodka
potny pie, i poddana gwatownym porywom zimowego wichru.
Jednak nawet w godzinie mierci okoliczne drzewa prboway j
podtrzymywa, nie dopuszczajc, by zhabia si upadkiem na ziemi.
Pozostaa wic, spoczywajc ukonie w ich spltanych ramionach,
zawieszona midzy niebem a ziemi.
Halt lea na szorstkiej korze wci jeszcze okrywajcej martwy
pie i spoglda ku dolinie, ktr wdrowaa kolumna temudeiskich
wojsk.
- Niespieszno im - zauway Erak, ktry lea obok. Zwiadowca
odwrci si, unisszy jedn brew.
- Tak, niespieszno - przyzna. - Minie troch czasu, nim
przeprowadz wszystkie wozy przez przecze. Ich konie nie lubi
zamknitych przestrzeni. S przyzwyczajone raczej do szerokich
rwnin i stepw.
Nieprzerwany strumie konnych wojownikw powoli pez
naprzd. Uwag Halta zwrci fakt, e w ich marszu trudno byoby
dopatrzy si jakiej dyscypliny. Nie wystawiono na przykad
bocznych stray, czuwajcych nad bezpieczestwem ogromnej masy

ludzi, koni oraz wozw zmierzajcych w stron Hallasholm. Stolica


Skandii leaa jakie dziewidziesit kilometrw na pnoc od tego
miejsca.
Halt, Erak i niewielki oddzia Skandian wyruszyli na
poudniowy wschd, przez gry. Chcc bez przeszkd obserwowa
poczynania wroga, poruszali si stromymi ciekami, trudno
dostpnymi dla temudeiskiej konnicy.
- Przemieszczaj si wolno, fakt - stwierdzi pgosem
zwiadowca. - Chyba udaoby si zreszt sprawi, eby wdrowali
jeszcze wolniej.
Erak wzruszy niecierpliwie ramionami.
- Po co zawraca sobie gow? - spyta. - Im prdzej si z nimi
zmierzymy, tym prdzej zaatwimy spraw.
- Im duej bd si przemieszcza, tym wicej zyskamy czasu,
eby si przygotowa - wyjani Halt. - A poza tym drani mnie, e
tak sobie beztrosko wdruj, bez podejmowania jakichkolwiek
rodkw ostronoci, nie utrzymujc szyku. Okropny przejaw
arogancji z ich strony, nie sdzisz?
- Wydawao mi si, e uwaasz ich za wielce przebiegych i
roztropnych?
- C, najzwyczajniej w wiecie, spodziewaj si, e gdy
przyjdzie do bitwy - ale nie prdzej - nastpi frontalny atak, nic
ponadto. Teraz czuj si bezpieczni, przynajmniej dopty, dopki od
Hallasholm dzieli ich jeszcze spora odlego.
Skandyjski wdz wyglda na uraonego.

- Sdz, e nie sta nas na obmylenie przebieglejszej strategii?


Halt skry umiech.
- No, a jak by zaplanowa bitw?
Nastpia chwila milczenia, po ktrej Erak odezwa si z
wahaniem:
- Hm... chyba odczekabym, a dotr do naszych pozycji, a
potem... da rozkaz do ataku.
Popatrzy na swego towarzysza, by sprawdzi, jakie wraenie
wywary jego sowa, ale Halt najwyraniej nie zamierza si na ten
temat wicej rozwodzi. Zatem, po chwili, Erak doda, naburmuszony:
- Wiem, tego wanie si spodziewaj. Ale to jeszcze nie powd,
eby czuli si tacy okropnie pewni siebie.
- No, wanie - podj Halt - moe nadpsulibymy nieco ich
dobre samopoczucie? Wyprowadzilibymy Temudeinw troch z
rwnowagi i zasiali w ich umysach odrobin zwtpienia.
- Czy to aby waciwa strategia? - upewnia si Erak, na co
zwiadowca odpowiedzia umiechem.
- Waciwa o tyle, e poprawi nam nastrj - odpowiedzia. - No i
nieprzyjaciel,

ktrego

drcz

wtpliwoci,

rzadziej

dokonuje

miaych, zaskakujcych posuni. A im mniej bd skonni do


reakcji nieoczekiwanych, ktrych skutki trudno przewidzie, tym
lepiej dla nas. Erak uzna wyjanienie za logiczne.
- Co wic chcesz zrobi? - spyta.
Halt obejrza si. Za nim czekao w gotowoci dwudziestu
wojownikw, ktrych zabrali ze sob.

- Powiedz mi co wicej o Olgaku. - Tak mia na imi mody


dowdca oddziau. - Mamy do czynienia z kim, kto byby zdolny
sucha rozkazw i wykonywa je, czy te z typowym skandyjskim
berserkerem?
Erak zacisn usta.
- Wszyscy Skandianie staj si berserkerami, jeli tylko sprzyjaj
temu okolicznoci - odpowiedzia. - Olgak wykona kady rozkaz, jeli
ja mu go wydam.
Halt skin gow na znak, e rozumie.
- W takim razie musimy sobie z nim razem pogada.
Zeszli z drzewa. Erak skin na barczystego modego
wojownika. Olgak, osaniajcy wielkim okrgym puklerzem rami, z
bojowym toporem dzieronym krzepko w doni, zbliy si do obu
wodzw. Spojrza pytajco na Eraka, ale jarl wyjani:
- Posuchaj, co ma do powiedzenia zwiadowca. - Wzrok
modzieca skierowa si na Halta. Spojrzenie bkitnych oczu byo
szczere i bezporednie. Kry si w nim te bysk inteligencji. Halt
ruchem rki

wskaza

modemu

Skandianinowi dolin, ktr

maszeroway wrogie wojska.


- Widzisz t zbieranin tam, w dole? - zapyta, a gdy
modzieniec przytakn, wyjania dalej: - Nie utrzymuj adnego
szyku, nie wystawili bocznych stray, rne formacje wdruj
zmieszane ze sob, wojownicy i ciury obozowe pospou. To
nietypowe, zazwyczaj przemarsz wojsk Temudeinw wyglda
cakiem inaczej. A czy wiesz, dlaczego teraz pozwolili sobie na tak

karygodne rozlunienie dyscypliny?


Olgak zastanowi si, potem za potrzsn gow. Nie tylko nie
zna odpowiedzi na pytania Harta, ale te nie mia pojcia, dlaczego
kogokolwiek mogoby to obchodzi.
- Czyni tak dlatego, bo czuj si bezpieczni - wytumaczy Halt.
- Ich zdaniem wy, Skandianie, bdziecie po prostu na nich czeka, a
potem zwyczajnie ruszycie do ataku.
To Olgak rozumia doskonale.
- No wanie. I tak przecie zrobimy, czy nie?
Halt i Erak wymienili spojrzenia. Jarl wzruszy ramionami.
Skandianie starali si nie komplikowa sobie ycia.
- Ehm, pewnie e tak - przyzna Halt. - Ruszycie do ataku, nie
ma obawy. Lecz nie od razu. Czy nie byoby przyjemnie troch im
pomiesza szyki, eby poskromi but wrednych pyszakw? - Tu
umilk. Pomilcza moment, nastpnie doda z ironi: - A moe podoba
ci si, e tak sobie bezczelnie maszeruj przez twj kraj, jakby
zaywali wieego powietrza na przechadzce?
Olgak skrzywi si, obserwujc maszerujce wojsko. Ten
cudzoziemiec mia racj. Przybysze z dalekich stepw istotnie
demonstrowali zbyt wielk pewno siebie.
- Hm, nie - rzek. - Nie powiem, eby mi si podobao. Co
robimy?
- Ja i Erak wracamy do Hallasholm - oznajmi Halt, nie zwaajc
na oburzone spojrzenie skandyjskiego wodza. Najwyraniej jarl liczy,
e osobicie wemie udzia w pysznej zabawie, na ktr si tu

zanosio, wic nie by zachwycony, syszc, e przyjemno go


ominie. - Tymczasem ty i twoi ludzie napadniecie na nich oraz
spalicie choby cz taboru.
Halt wycign rk z ukiem i wskaza pi, moe sze wozw
jadcych bez adnej ochrony z boku kolumny.
Olgak rozpromieni si. Wida byo, e pomys przypad mu do
gustu.
- Czemu nie, spali mona - stwierdzi.
Halt chwyci go za muskularne przedrami.
- Posuchaj mnie uwanie, Olgaku - rzek z naciskiem,
zmuszajc modego czowieka, by popatrzy mu w oczy. - Masz
uderzy i uciec. Nie daj si wcign w walk, zrozumiano?
To polecenie ju znacznie mniej podobao si Skandianinowi.
Halt potrzsn walecznym modziecem, by podkreli wag swych
sw.
- Zrozumiano? - powtrzy. - Nie ycz sobie, bycie, dbajc o
chwa zdobywan w boju, padli na polu bitwy, ty i twoi ludzie.
Macie przede wszystkim podpala te wozy. A wiesz, dlaczego?
Olgak nie wiedzia.
- Ot dlatego, e jutro w nocy, podywszy za ich wojskiem,
spalicie nastpne wozy i zabijecie kolejnych onierzy nieprzyjaciela.
Mody wojownik rozchmurzy si, bo teraz ju zaczyna
rozumie sens zadania wyznaczonego mu przez Halta. Sprawy nie
przedstawiay si tak le, jak si obawia.
- Jeli za wszyscy zginiecie podczas pierwszej napaci,

chobycie polegli nie wiem jak bohatersko i chwalebnie, wtedy ju


od jutra Temudeini znowu bd mieli wity spokj. Nam za chodzi
o to, eby witego spokoju w ogle nie zaznali.
Rwnie i te wyjanienia trafiy Olgakowi do przekonania.
- Prosz ci wic, ebycie kadej nocy atakowali ich kolumn,
za kadym razem w innym miejscu. Palcie zapasy. Wypuszczajcie
konie. Zabijajcie stranikw. Uderzajcie szybko i szybko si
wycofujcie. Pod adnym pozorem nie wolno da si wcign do
walki. Macie pozosta przy yciu, by wci i wci ich nka.
Pojmujesz?
Olgak przytakn, bo plan coraz bardziej przypada mu do gustu.
- Ani si bd spodziewa, gdzie i kiedy spadnie na nich kolejny
cios - zapewni ochoczo.
- I o to wanie chodzi - potwierdzi Halt. - Bd musieli
rozstawi stranikw wzdu caej trasy przemarszu. Bd musieli
trzyma noc strae. To wszystko spowolni ich pochd.
- Zupenie jak na naszych wyprawach, no nie? - Mody
Skandianin mia na myli wilcze okrty, pojawiajce si bez
ostrzeenia i napadajce na niespodziewajcych

si niczego

mieszkacw przybrzenych osad. - Chcesz, ebymy tukli ich tylko


nocami?
Halt zastanowi si.
- Z pocztku tak. Ale potem wybierz jakie miejsce, gdzie
bdziecie mieli atw drog odwrotu, pord drzew i pod gr, tak
eby nie dogonili was konno - i uderzcie w dzie. Moe u schyku

dnia albo o wicie.


- eby spodziewali si nas o kadej porze? - uzupeni Olgak, a
Halt klepn go z uznaniem po ramieniu.
- Widz, e zapae, w czym rzecz - powiedzia z umiechem. Ale naczelna zasada polega na tym, eby atakowa ich tam, gdzie
wroga nie ma.
Olgak zmarszczy brwi.
- Jak to, gdzie wroga nie ma? - spyta, niezbyt pewien, czy
dobrze usysza.
- Tak. Uderzaj w miejscu, gdzie ich wojska bd najbardziej
rozproszone. Niech do ciebie skocz, niech ci cigaj. A potem
znikaj, nim dojdzie do prawdziwej walki. Zapamitaj, bo to wanie
jest najwaniejsze. Masz przey.
Mody wojownik podrapa si w gow, ale wida byo, e
rozumie, o co chodzi. Powtrzy sobie, by zapamita:
- Przey. Tak jest, zrozumiano. Przey.
Halt odwrci si do Eraka.
- Czy naley w jaki specjalny sposb rozkaza Olgakowi, eby
nie podejmowa walki, jarlu? - spyta.
Erak zwrci si do modego wojownika:
- Syszae, Olgaku? Potrzebujesz specjalnego rozkazu?
Dowdca zwiadu potrzsn gow.
- Nie potrzebuj. Rozumiem, co masz na myli, zwiadowco owiadczy. - Moesz mi zaufa. To dobry pomys.
- Doskonale - odpar spokojnie Halt, gotw ju na nieuniknione

pytanie Eraka:
- A czym my si zajmiemy, podczas gdy Olgak i jego ludzie
bd si tu wybornie bawili?
- Wrcimy do Hallasholm, eby przygotowa si na przyjcie
naszych goci - powiadomi go Halt. - A skoro ju o zabawie tutaj
mowa, moglibymy zorganizowa jeszcze kilka podobnych oddziaw
i wysa je na tras przemarszu Temudeinw, eby zabawiy si tak
samo jak Olgak i jego ludzie. Kady dzie opnienia jest dla nas
bezcenny.
Erak zaszura nogami w niegu. Halt nagle pomyla, e rosy
jarl przypomina maego dzieciaka, ktremu kazano odda ulubion
zabawk.
- Sam sobie z tym przecie poradzisz - oceni jarl. - Moe jednak
lepiej, gdybym zosta i dopomg troch Olgakowi? Co?
Znw kryjc umiech, Halt pokrci stanowczo gow.
- Bdziesz mi potrzebny - owiadczy. - Cieszysz si
powaaniem na dworze Ragnaka i oberjarl liczy si z twoim zdaniem.
Sam niczego nie wskram, a spraw do zaatwienia jest bez liku.
Erak otworzy usta, eby zaprotestowa, kiedy nagle wtrci si
Olgak:
- Zwiadowca ma suszno, jarlu - powiedzia. - W Hallasholm
bardziej si przydasz. A poza tym, ty ju zjade zby na tej robocie,
chyba pora da szans modszym, eby troch pogryli, nie uwaasz?
Oczy Eraka zabysy od gniewu i mia na kocu jzyka cit
odpowied, gdy zauway, e Olgak szczerzy si w umiechu. Zda

sobie spraw, e mody Skandianin artuje. Pogrozi mu palcem,


wskazujc jednoczenie wzrokiem ostrze swojego topora.
- Jeszcze ci kiedy poka, jak zjada zby, skoro sam si tak
dopraszasz. Zwaaj lepiej, ebym ci teraz twoich nie poama - rzuci,
ale bez urazy w gosie. Olgak zrozumia i odpowiedzia umiechem.
Halt spoglda jeszcze przez krtk chwil na obu Skandian, po
czym opar uk na ramieniu. Odwrci si i ruszy w stron miejsca,
gdzie na dowdcw oddziau czeka pascy si luzem Abelard oraz
uwizany ko Eraka. Bo na czas tej wyprawy jarl otrzyma
wierzchowca, zreszt zmuszony zosta do jedzieckich popisw ku
swemu wielkiemu nieukontentowaniu. Zwiadowca uj w do wodze
Abelarda i rzuci jeszcze na poegnanie Olgakowi:
- Jestem pewien, e dobrze si sprawisz.
A potem, zerknwszy ku wci niezadowolonemu jarlowi, doda
cicho: - Widz, e dzielny z ciebie wojownik.

ROZDZIA 21

Genera Haz'kam, dowodzcy armi Temudeinw, spojrza


znad spoywanego wanie posiku na swego zastpc, ktry wszed
do namiotu. Nit'zak adn miar nie zalicza si do mczyzn rosych,
lecz i tak musia schyli si, by wej do rodka. Genera wskaza mu
poduszki uoone na filcowej pododze namiotu; Nit'zak usiad i
odetchn z ulg. Spdzi w siodle dobrych kilka godzin, dokonujc
inspekcji wojsk.
Haz'kam przesun w jego stron misk ze smakowicie
pachncymi

kawakami

misa,

zapraszajc

gestem,

by

si

poczstowa. Nit'zak skoni gow w podzice, sign po mniejsz


miseczk, stojc obok na rozoonym dywanie. Zgarn kilka garci
strawy, krzywic si nieznacznie, gdy gorce jado parzyo mu do.
Sign palcami po najwikszy kawaek i wepchn go do ust, po
czym przeuwa przez chwil, kiwajc z uznaniem i cicho
pomlaskujc.
- Wyborne! - pochwali jedzenie Nit'zak.
Konkubina Haz'kama - genera nigdy nie zabiera adnej ze
swych trzech on na wojenne wyprawy - bya doskona kuchark.
Genera uwaa, e w polowych warunkach ta zaleta liczy si akurat o
wiele bardziej ni uroda. Skwitowa zmrueniem oczu pochwa

Nit'zaka, bekn cicho i odsun od siebie pust ju misk, z ktrej


jad. Kobieta zjawia si natychmiast, by uprztn naczynie, po czym
wrcia na swe miejsce pod cian okrgego namiotu.
- No i? - spyta genera. - Jakie nowiny?
Nit'zak skrzywi si z niesmakiem, co nie dotyczyo bynajmniej
poczstunku, lecz wydarze, z ktrych mia zda spraw.
- Dzi wieczr znw uderzyli - powiedzia. - Tym razem w
dwch miejscach. Jedni obsiedli koniec kolumny, rozpdzajc nam
mae stadko koni. Potrwa p dnia, nim nasi ludzie zdoaj je na
powrt schwyta. Zaraz potem zjawi si drugi oddzia, tym razem
podeszli od strony wybrzea. Ci spalili sze wozw z zapasami
ywnoci.
Haz'kam rzuci mu zaskoczone spojrzenie.
- Od strony wybrzea? - zdziwi si, a zastpca potwierdzi
ruchem gowy. Jak dotd Skandianie napadali tylko od strony gsto
zalesionych gr. Napastnicy pojawiali si, uderzali w ktr z
najsabiej bronionych czci kolumny, by zaraz potem wycofa si z
powrotem w gry i do lasu, gdzie pocig za nimi byby zbyt
ryzykowny. Teraz, ku utrapieniu Haz'kama, pojawia si nowa
komplikacja.
- Wyglda na to, e przypomnieli sobie o okrtach - mwi dalej
Nit'zak. - Przez cay dzie trzymaj si z dala, poza zasigiem wzroku,
a potem pod oson ciemnoci cumuj, napadaj na nas i znw
uciekaj na morze.
Haz'kam usiowa wydoby kocem jzyka strzp misa, ktry

utkwi mu midzy zbami.


- A tam, czyli na morzu, w aden sposb ciga ich nie moemy
- skonstatowa.
Nit'zak doda:
- Co wicej, obecnie musimy wystawia strae po obu stronach
kolumny.
Haz'kam zakl z cicha.
- Czyli znowu zwoka - stwierdzi.
Kadego ranka Temudeini tracili cae godziny na formowanie
karnych szeregw z myl o caodniowym marszu. Gdy za wojska
ruszay ju w pochd, wszyscy musieli dostosowa swe tempo do
najwolniej poruszajcych si formacji, wic w istocie do tempa
taborw, gdzie wieziono obrok dla koni, ywno oraz osobiste rzeczy
wojownikw. Dopki Temudeini parli naprzd zwart mas,
poruszali si znacznie prdzej. Teraz jednak, nkani napaciami przez
Skandian, nie mieli innego wyjcia, jak podj maksymalne rodki
ostronoci. To za oznaczao nieuchronn strat czasu.
- Na domiar zego - uzupeni Nit'zak - musimy teraz kadej
nocy wystawia wok obozu zdwojone strae.
Haz'kam upi tgi yk ulubionego przez Temudeinw napoju ze
sfermentowanego jczmiennego ziarna, po czym poda skrzany
bukak Nit'zakowi.
- Nie tak to sobie wyobraaem - stwierdzi. - Postpuj zupenie
inaczej, ni naleaoby si spodziewa, sdzc po raportach naszego
wywiadu.

Nit'zak parskn pogardliwie i pocign zdrowo z bukaka.


Dowiadczenie nauczyo go, e informacje gromadzone przez wywiad
najczciej okazuj si niedokadne - w najlepszym przypadku; w
najgorszym bywaj wrcz sprzeczne z rzeczywistym stanem rzeczy.
- Wiem - powiedzia. - Wszystko, co wiedzielimy o tutejszych
ludziach, wskazywao, e caa ich strategia sprowadza si bdzie do
frontalnego ataku.
Haz'kam zastanowi si:
- Moe wci jeszcze zbieraj gwne siy. My za chyba nie
mamy innego wyboru, jak dalej poda naprzd. Pewnie, gdy
dotrzemy do ich stolicy, zechc wreszcie stawi opr. Rzecz w tym,
e caa ta wojna potrwa duej, ni planowalimy.
Nit'zak zawaha si przez chwil, nim zaproponowa:
- Generale, przecie na dobr spraw moemy nie zmienia
tempa przemarszu i po prostu pogodzi si ze stratami, jakie zadaj
nam ich podjazdy. Nie s zbyt due.
Bya to wypowied typowa dla cynicznego sposobu mylenia
temudeiskich oficerw. Jeli za cen strat w ludziach lub w
prowiancie dawao si zyska na czasie, naleao wzi tak opcj pod
uwag. Haz'kam pokrci jednak gow, bynajmniej nie z troski o
podlegych mu ludzi.
- Gdybymy przestali reagowa na ich zaczepki, ktry z
kolejnych atakw mgby si okaza uderzeniem prawdziwym, nie
pozorowanym, a my przekonalibymy si o tym dopiero po szkodzie.
Przecie w tych grach mog ukrywa si setki wojownikw, a gdyby

napad na nas w tej chwili jaki liczebniejszy oddzia, znalelibymy


si w powanym kopocie. Pamitaj, e przebywamy, bd co bd,
na terytorium wroga.
Nit'zak musia przyzna, e nie przyszo mu to do gowy. Nie
wydawa si jednak do koca przekonany.
- Z informacji, jakie na ich temat posiadamy, wynika, i atak z
zaskoczenia nie jest w ich stylu.
Haz'kam przeszy mwicego lodowatym spojrzeniem.
- Wiemy take o Skandianach, i nie powinni prowadzi wojny
podjazdowej, a prowadz - rzek przyciszonym gosem. Oficer spuci
wzrok. Wtedy wdz doda: - Kadego dnia przed wymarszem ka
ludziom formowa si w szedziesitki. I dopilnuj, by noc strae
wystawiano take od strony morza.
Nit'zak mrukniciem potwierdzi, e rozkazy przyj oraz je
zrozumia. Odczeka jeszcze chwil, bo zdarzao si od czasu do
czasu, e dowdca mia wieczorami ch na dusz pogawdk;
rozprawiali wwczas godzinami, a bukak peen gorzaki przechodzi
z rk do rk. Jednak tym razem Haz'kam odprawi go nieznacznym
ruchem doni. Nit'zak dostrzeg, e genera jest chyba zmczony. Ile
to lat spdzili razem na wojennych wyprawach? Haz'kam nie by ju
mody, a i on, Nit'zak nie zalicza si do modzieniaszkw, o czym
wiadczy dobitnie dokuczliwy bl w kolanach. Dwign si ze
stkniciem, ktrego nawet nie prbowa stumi, skoni si i,
skuliwszy si, wyszed na zewntrz. Filcowa zasona opada,
zamykajc wejcie do namiotu.

Uszu oficera doszy odlege krzyki. Gdy spojrza w stron, z


ktrej dobiega haas, ujrza na nocnym niebie blask pomieni. Zakl
cicho. Kolejny atak tych przekltych Skandian - pomyla.
Obok niego przegalopowa oddzia jezdnych, gnajcych do
walki z atakujcym nieprzyjacielem. Nit'zaka kusio przez chwil, by
si do nich przyczy, ale machn rk, wiedzc, e nim dotr do
miejsca, w ktrym nastpia napa, nieprzyjaciela dawno ju tam nie
bdzie.

ROZDZIA 22

W wielkiej sali jadalnej na dworze Ragnaka trwao posiedzenie


skandyjskiej Rady Wojennej. Will siedzia po drugiej stronie stou i
przysuchiwa si wypowiedzi Halta adresowanej do skandyjskiego
wodza oraz jego najwaniejszych doradcw. Borsa, Erak i jeszcze
dwch wyszych rang jarli, Lorak i Ulfark, stali wok stou,
przygldajc si wielkiej mapie, ktr rozpostar zwiadowca.
- Zeszej nocy Temudeini rozbili obz tutaj - wskaza miejsce
ostrzem swojej saksy. - Okoo szedziesiciu kilometrw od
Hallasholm. To dowodzi, e nasze ataki odniosy dokadnie taki
skutek, jakiego oczekiwalimy. Udao nam si spowolni przemarsz
wroga, ktry poprzednio pokonywa trzydzieci kilometrw dziennie.
Obecnie przemierza co najwyej dwanacie.
- Czy to nie dziwne, e konnica porusza si tak powoli? - spyta
Ulfark. Halt opar nog o aw stojc przy stole i potrzsn gow.
- Gdy bd walczy, wwczas poka szybko, na jak ich sta.
Jak dotd, oszczdzaj konie. Pozwalaj im pa si do woli i nie
zmuszaj do popiechu. Ponadto teraz, gdy prcz oddziau Olgaka
nka ich jeszcze sze innych naszych podjazdw, Temudeini musz
powici w sumie p dnia na porzdne sformowanie szykw, i
potem, w nocy, na odpowiednie zabezpieczenie obozu.

Zwracajc si do Eraka, doda:


- Miae wietny pomys, eby posa ku nim kilka okrtw. Bo
teraz nkamy wroga rwnie i od zachodniej strony.
- Pomys sam si narzuca - stwierdzi jarl. - Bd co bd, ataki
z morza to nasz chleb powszedni.
Ragnak trzasn potn pici w sosnowe deski stou.
- Nic, tylko podjazdy, zasadzki i pozorowane ataki! To do
niczego nie prowadzi! Czas, bymy uderzyli na nich wszystkimi
siami i raz na zawsze rozstrzygnli spraw! - zawoa, a trzej
czonkowie jego rady wyrazili pomrukiem sw aprobat.
- Jeszcze zdymy - stwierdzi Halt. - Najpierw, nim dojdzie do
frontalnego starcia, musimy wybra miejsce, ktre nam bdzie
odpowiadao, a dla nieprzyjaciela okae si tak niekorzystne, jak to
tylko moliwe.
I to stwierdzenie nie przypado do gustu oberjarlowi. Owszem,
zgodzi si, by sucha rad Halta. Ale ci przeklci najedcy panoszyli
si w jego kraju ju od kilku tygodni. C za afront! I dla niego, i dla
wszystkich Skandian! Ragnak pragn jak najprdzej zmy hab lub
zgin.
- A co za rnica, gdzie bdziemy z nimi walczyli? - parskn. Bitwa to bitwa. Albo wygramy, albo przegramy. Zreszt, nawet jeli
poniesiemy klsk, zabierzemy ze sob w zawiaty wielu wrogw!
Halt, ktry opiera si dotd nog o aw, wyprostowa si i
schowa n do pochwy.
- O tak - rzek zimno. - Szanse na to, e przegramy, s ogromne.

Postarajmy si wic zabra ze sob w zawiaty rzeczywicie jak


najwicej Temudeinw. Zgoda?
Na Skandian, ktrzy przywykli do przechwaek i roztrzsania
dawnych

lub

przyszych

zwycistw,

stwierdzenie

zwiadowcy

podziaao niczym kube zimnej wody - o to wanie Haltowi


chodzio.
- Pamitajmy, e zetrzemy si z konnic - mwi dalej. - Ponadto
wrg ma nad nami co najmniej czterokrotn liczebn przewag.
Posiadaj wic wiksz zdolno manewru i bd starali si j
wykorzysta. Poza tym bd dy do utworzenia jak najszerszego
frontu, co pozwoli im w peni wykorzysta wszystkich ludzi. Jeli
tylko zdoaj rozszerzy pole walki, bd si starali otoczy nas,
rozpraszajc przy tym nasze siy.
Suchali go uwanie; z pewnoci nie byli zachwyceni
wywodami Halta. Lecz przynajmniej suchali.
- W jaki niby sposb maj tego dokona? - spyta Erak.
Poprzedniego dnia porzdnie przygotowali si obaj do narady;
Haltowi zaleao, by pady pewne pytania, wic Erak mia je zada
osobicie, gdyby nie przyszy do gowy nikomu innemu. Zwiadowca
mrugn w stron Eraka, ale odpowied skierowa ku wszystkim
zgromadzonym.
- Na tym wanie polega ich podstawowa taktyka - rzek. Zaatakuj szerokim frontem, po czym zaraz zaczn si wycofywa.
Nastpnie ponowi atak, znw uderz i znowu si zaczn wycofywa.
Potem w jednym czy dwch miejscach wdadz si w prawdziw

walk, stan twarz w twarz. I dopiero wtedy zacznie si rzeczywiste


starcie - takie wanie, jakie odpowiada twoim ludziom - doda,
spogldajc na Ragnaka. Oberjarl przytakn. - Nastpnie - cign
Halt - zaczn przegrywa. Ich atak straci pierwotny impet i bd
prbowali odstpi.
- A, o to chodzi! - odezwa si Borsa. Dwaj pozostali jarlowie
take uznali przewidywany obrt spraw za podany. Ragnak jednak
domyla si, e jeszcze nie nadszed koniec wyjanie. Nie
powiedzia nic, tylko da gestem Haltowi znak, by nie przerywa.
- Zaczn si tedy wycofywa. Z pocztku powoli, potem
szybciej, jak gdyby ogarna ich panika. Nie na tyle jednak prdko, by
cakiem oderwa si od waszych ludzi. Z czasem coraz wicej i wicej
waszych wojownikw opuci szeregi, napierajc na ustpujcego
nieprzyjaciela i wysuwajc si przed lini obrony. Temudeini bd
bronili si coraz bardziej desperacko, a przynajmniej tak to bdzie
wyglda. A nagle, we waciwym momencie, nastpi kontratak.
- Wyjanij - zada oberjarl. - W jaki sposb przeprowadz
kontruderzenie?
- Zaniechaj odwrotu w chwili, gdy twoi ludzie bd rozproszeni
i znajd si na otwartej przestrzeni. Najsilniejsi i najszybsi wysforuj
si przed reszt towarzyszy. Nagle wszake zorientuj si, e s
odcici od gwnych si i otoczeni przez temudeisk jazd. A
pamitaj, oberjarlu, e kady z tych jedcw jest doskonaym
ucznikiem. Oni nie bd wdawa si w walk wrcz, bo po co si
naraa? Wystrzelaj twoich ludzi, nawet si do nich nie zbliajc. Im

wicej twoich wojownikw zginie od strza, tym bardziej wcieko


ogarnia zacznie pozostaych. Rzuc si, by ratowa swoich
towarzyszy - lub by ich pomci. Po czym i oni zostan otoczeni, a
nastpnie wybici.
Umilk. Piciu Skandian spogldao na zwiadowc w ponurym
milczeniu. Nietrudno im byo wyobrazi sobie taki wanie przebieg
wypadkw. Znali dobrze wasnych ludzi, tote pojli od razu, e
opisany porzdek bitwy mg okaza si miertelnie skuteczny.
- A wic tak walcz? - Ragnak w kocu przerwa cisz.
- Widziaem to na wasne oczy, oberjarlu. Nie raz, nie dwa. Nie
dbaj o bitewn chwa. Idzie im tylko o to, by jak najmniejszym
kosztem zabi jak najwicej nieprzyjacielskich onierzy.
Powid spojrzeniem po zgromadzonych. Najwyraniej wreszcie
zdali sobie spraw z grocego niebezpieczestwa. Osign cel, do
ktrego dy. Usiad okrakiem na awie. Dug chwil milczenia,
jakie zapanowao w wielkiej sali, przerwa w kocu hilfmann Borsa:
- To... w jakim miejscu chcesz wyda im bitw? - spyta.
Halt rozoy donie pytajcym gestem.
- A po co w ogle wydawa jak bitw? - spyta. - Mamy czas i
moemy si wycofa, nim nadejd. Potem ukryjemy si w grach oraz
w lesie i bdziemy nadal nka ich, coraz dotkliwiej, w miar, jak
bd posuwali si wzdu wybrzea.
- Chcesz powiedzie, e mamy uciec? - spyta gniewnym tonem
Ragnak.
Halt ochoczo skin gow.

- Tak. To wanie miaem na myli. Chodzi jednak o taki sposb


ucieczki, by rwnoczenie atakowa ich w dwudziestu albo w
trzydziestu, lub nawet w pidziesiciu miejscach. Zabija ich. Pali
prowiant. Nie dawa spokoju. Bezustannie nka, by w kocu dotaro
do nich, e napa na Skandi nie bya dobrym pomysem. A gdy
zdecyduj si wycofa, pastwi si nad nimi dalej, dopki nie
przekrocz granic.
Umilk. Wiedzia, e nie ma co liczy, by Skandianie przystali
na jego koncepcj. Musia jednak sprbowa najlepszego, jak uwaa,
rozwizania. Lecz, zgodnie z obawami Halta, tym razem Ragnak
stanowczo potrzsn gow. Nawet Erak zacisn usta z dezaprobat.
- Mielibymy odda bez walki Hallasholm? - rzek Ragnak.
Halt wzruszy ramionami.
- Jeli bdzie to konieczne, owszem. Zawsze moecie
odbudowa grd.
Teraz wszyscy Skandianie gono wyraali swj sprzeciw. Halt
dobrze wiedzia, dlaczego.
- Mielibymy zostawi im Hallasholm? Wraz ze wszystkim, co
tu si znajduje? - parskn znw Ragnak. Tym razem Halt nie
odpowiedzia, czeka tylko na sowa, ktre, jak wiedzia, za chwil
padn. - Mielibymy odda im nasze upy, zdobycz gromadzon przez
setki lat? - dopytywa si Ragnak.
Oto i sedno sprawy - pomyla Halt. Skandianie nie mieli
najmniejszego zamiaru porzuca upw gromadzonych przez cae
pokolenia - zota, broni, drogocennych tkanin i wszelkich innych

bogactw skrztnie przechowywanych w skarbcach oraz magazynach.


Pochwyci spojrzenie Willa, lekko wzruszy ramionami. C, zrobi,
co do naleao, tak bowiem nakazywao mu poczucie obowizku.
Nawet nie oczekiwa odpowiedzi ze strony oberjarla, Ragnak zreszt
wcale nie pofatygowa si, by j sformuowa. Ton jego gosu
wystarcza za odpowied. Halt unis si wic znowu i wskaza
gowni noa odcinek linii brzegowej w pobliu Hallasholm.
- Skoro taka wasza wola - rzek - zatrzymamy ich tutaj, gdzie
rwnina wzdu przesmyku jest najwsza.
Skandianie pochylili gowy, by si przyjrze. Skoro Halt przesta
si upiera przy pomyle oddania Hallasholm najedcom, gotowi
byli przysta na drug propozycj.
- Tutaj nie bd mogli w peni rozwin swoich wojsk i nie
zdoaj zaatakowa szerokim frontem. Bd toczy si midzy
grami a morzem. My za moemy ukry w lesie naszych ludzi,
zreszt nawet zabudowania znajdujce si nad brzegiem mog si nam
przyda.
Lorak, starszy z dwch jarli, zmarszczy brwi.
- Ale czy to nie osabi naszej gwnej obrony, naszego muru z
tarcz?
- Najwyej w nieznacznym stopniu - wyjani Halt. - Bdziemy
mieli do ludzi, by utworzy solidne pozycje obronne, gdy linia
tarczownikw nie bdzie duga. Nastpnie, gdy Temudeini sprbuj
zastosowa swoj wyprbowan sztuczk, polegajc na cofaniu si i
wciganiu naszych ludzi w zasadzk, udamy, e dajemy si w ni

zwabi.
Erak podszed bliej, by przyjrze si wskiemu przesmykowi, o
ktrym mwi Halt.
- Chcesz powiedzie, e zrobimy to, czego oni chc? - spyta.
Halt wysun doln warg i przechyli gow na bok.
- Bdziemy udawali, e wanie to robimy - poprawi jarla. - Za
kiedy przestan si wycofywa i sprbuj podj kontratak, nasi
wojownicy z ukrycia uderz na ich tyy. Jeli wszystko pjdzie po
naszej myli, nieprzyjaciela czeka bardzo niemia niespodzianka.
Skandianie wpatrywali si w map; Borsa, Lorak i Ulfark
spogldali tpo, usiujc wyobrazi sobie opisany manewr. Jednak, ku
swemu zadowoleniu, Halt stwierdzi, e Erak i Ragnak kiwaj z
namysem gowami, rozumiejc ju jego zamiary.
- Najwiksze szanse bdziemy mie wtedy - kontynuowa - gdy
zmusimy ich do takiego rodzaju walki, w ktrym wasi ludzie czuj si
najlepiej, to znaczy staniemy do bezporedniego starcia. Jeli zdoamy
ich dopa w bezporednim starciu, wasi onierze zyskaj pole do
popisu. Obrona Temudeinw zasadza si bowiem gwnie na
unikach i na prdkoci, poza tym oni dysponuj tylko lekk broni i
nie nosz pancerzy. Szkoda, e nie posiadamy cho niewielkiego
oddziau ucznikw, bo wwczas moglibymy zgotowa im kolejn
krwaw ani - doda. - Ale c, nie mona mie wszystkiego.
Halt wiedzia, e nie ma co liczy na Skandian jako ucznikw,
bo ukw ani nie mieli, ani nie potrafili posugiwa si ukochan
broni zwiadowcy. Szkoda wic traci czasu na prne fantazjowanie.

Jednak oddziau ucznikw wanie najbardziej brakowao strategowi.


Dziki nim umiaby zrealizowa powstajcy w jego umyle plan. Tak,
ucznicy potrafiliby sia prawdziwe spustoszenie w szeregach
nieprzyjaciela. Ot, mrzonki! Wzruszy ramionami i odsun od siebie
natrtn myl.
Erak tymczasem z podziwem przyglda si okrytemu szarym
paszczem zwiadowcy. Mizernego jest wzrostu - pomyla - ale na
bogw, wojownik z niego, jakich mao!
- Wszystko zaley od tego, czy nasi ludzie nie dadz si ponie
bitewnemu zapaowi - stwierdzi na gos. - Spore ryzyko. A drugie
ryzyko wynika std, e jeli le wyliczymy chwil, w ktrej
uruchomimy nasz wasny manewr, ludzie ukryci w lesie i przy
zabudowaniach naraeni zostan na miertelne niebezpieczestwo.
- Trwa wojna - odpar Halt. - Rzecz nie w ryzyku jako takim,
lecz w tym, eby trafnie zway, jakie ryzyko podejmujemy i kiedy je
podejmujemy.
- A jake to nam trafnie oceni? - spyta Borsa, ktry ju wyczu,
e ten niski, brodaty cudzoziemiec zaskarbi sobie zaufanie i
akceptacj oberjarla wraz z ca Rad Wojenn.
Halt obdarzy go przebiegym umiechem.
- Najatwiej zaczeka, gdy bdzie po wszystkim. Wtedy z
pewnoci przekonamy si, kto ostatecznie wygra - stwierdzi. - Na
samym kocu stwierdzimy bez najmniejszych wtpliwoci, czy
ryzyko si nam opacio.

ROZDZIA 23

Halt? - odezwa si w zamyleniu Will, gdy we trjk wyszli z


sali jadalnej - on, zwiadowca i Erak. - Co miae na myli,
wspominajc o ucznikach?
Halt spojrza z ukosa i westchn.
- Gdybymy posiadali wasnych ucznikw, oni mogliby
przesdzi o wyniku bitwy - odpar. - Temudeini sami s wybornymi
ucznikami, ale rzadko si zdarza, by mieli do czynienia z
nieprzyjacielem, ktry o strzelaniu z uku ma choby blade pojcie.
Will wiedzia, e dugi uk jest broni tradycyjnie uywan przez
Aralueczykw i przez nikogo wicej w krainach zachodnich.
Owszem, mieszkacy innych krajw posugiwali si niekiedy ukiem
w trakcie polowa lub bawic si ciciw dla sportu. Jednak tylko
wojska aralueskie dysponoway zorganizowanymi oddziaami, ktre
mogy zasypa nacierajcego nieprzyjaciela gradem strza.
- Temudeini ceni uk jako bro, bo wiedz, i uki mog
zadecydowa o przebiegu bitwy, a nawet i przeway szal caej
wojny - cign Halt. - Lecz dowiadczenie mwi im, e uk staje si
tylko wtedy skutecznym orem, kiedy oni si nim posuguj. Gdy
jednak do nich kto strzela, gubi si, trac koncept. Tym bardziej, e
doskonale zdaj sobie spraw, jak wiele za pomoc uku mona

zwojowa. Sam si o tym przekonaem, kiedy uciekaem przed nimi


wraz z Erakiem. Posaem w ich stron kilka strza, a od razu stali si
nadzwyczaj ostroni.
Jarl zamia si cicho na wspomnienie dawnych przygd.
- Gdy tylko kilku spado z siode, od razu przestao im si
spieszy.
- Bo wiesz, pomylaem sobie... - zacz chopak i zawiesi gos,
a Halt umiechn si.
- Ju si lkam, na sam myl, co te sobie zechcia pomyle
Will... - rzek partem.
Niezraony ucze dokoczy:
- Pomylaem sobie, e moe powinnimy sprbowa utworzy
oddzia ucznikw. Przecie nawet setka mogaby zaway na
przebiegu bitwy.
- Zapewne, Willu - stwierdzi z alem Halt - lecz brakuje nam
czasu. Wrg zjawi si ju niebawem. Nie uda si nam wyszkoli
ucznikw przed nadejciem wrogiej armii. We pod uwag, e
Skandianie czsto w ogle nie zdaj sobie sprawy, o co naprawd
chodzi przy posugiwaniu si bojowym ukiem. Trzeba by uczy ich
od podstaw. A jak sam wiesz, nauka strzelania trwa do dugo.
- Tak, ale tutaj jest mnstwo niewolnikw - zauway Will. Niektrzy z nich mog przecie zna zasady ucznictwa. Trzeba by
tylko popracowa nad celnoci i zasigiem.
Halt przyjrza si uwaniej swojemu uczniowi. Wida byo, e
ten mwi powanie. Czoo Willa zmarszczyo si od natoku myli.

- Co konkretnie proponujesz? - spyta zwiadowca. Czoo chopca


zmarszczyo si jeszcze bardziej.
- Waciwie to Evanlyn podsuna mi ten pomys - przyzna. Przypatrywaa si, jak strzelam, i spytaa w pewnym momencie, skd
wiem, jak wysoko unie uk, aby uzyska okrelony zasig.
Odpowiedziaem, e to kwestia wprawy i dowiadczenia. Potem
jednak pomylaem sobie, e jednak mgbym sprbowa j czego
nauczy, gdyby udao mi si opracowa uproszczony system,
skadajcy si, powiedzmy, z czterech podstawowych pozycji...
Zatrzyma si i unis lew rk, jak gdyby trzyma w niej uk;
najpierw wycign j prosto przed siebie, a potem stopniowo unosi,
zatrzymujc na wyimaginowanych pozycjach.
- Pierwsza, druga, trzecia, czwarta, co w tym rodzaju tumaczy. - Mona wyszkoli grup ucznikw, eby przyjmowali po
prostu waciwe pozycje, tymczasem kto inny bdzie dokonywa
oceny dystansu i dyktowa, ktr z nich maj wybra. Strzelcy nie
musz by przecie od razu wyborowymi ucznikami, najwaniejsze,
eby kierujca nimi osoba potrafia trafnie oceni odlego.
- Odlego i tor lotu pocisku - uzupeni w zamyleniu Halt. Obserwujc poruszenia przeciwnika, moemy przewidzie, gdzie
znajdzie si za kilka chwil i tam wanie skierowa z odpowiednim
wyprzedzeniem nasze strzay.
- No wanie - stwierdzi Will. - Tak dokadnie jeszcze tego nie
przemylaem, ale wydaje mi si, e jeli ustalimy odlegoci i
dopilnujemy, eby wszyscy strzelali rwnoczenie, aden z naszych

ucznikw nie bdzie musia mierzy do konkretnego celu, wystarczy,


e w jednej chwili wystrzel ca mas pociskw.
- Musiaby poniekd celowa za nich - zauway Halt.
- Tak. Ale w gruncie rzeczy wystarczyoby, gdybym strzela
razem z nimi i tylko wykrzykiwa na gos, co robi, ich za zadaniem
byoby powtarzanie moich ruchw.
Halt podrapa si po brodzie i zerkn na Skandianina.
- Co o tym sdzisz, Eraku?
Jarl nie zamierza wdawa si w rozwaania.
- Nie zrozumiaem ani sowa z tego, co mwilicie - stwierdzi
radonie. - Zasig, pozycje, tor odlotu pocisku... nic mi to nie mwi.
- Tor lotu pocisku - poprawi Will.
Erak machn rk.
- Wszystko jedno. Dla mnie to i tak czarna magia. Ale jeeli
chopak uwaa, e moe si uda, skonny jestem uzna, e wie, co
mwi.
Will umiechn si do rosego wojownika. Erak zdecydowanie
nie lubi zbdnych komplikacji. Jeeli czego nie rozumia, nie traci
energii na rozmylania.
- Ja rwnie skonny bybym przyzna ci racj - rzek cicho Halt,
a Will popatrzy na niego z niejakim zaskoczeniem. Prawd rzekszy,
spodziewa si, i mistrz za chwil wytknie mu jak podstawow
luk w przeprowadzonym rozumowaniu. Tymczasem zorientowa si,
e Halt najpowaniej w wiecie rozwaa jego propozycj. Dopiero w
nastpnej chwili ujrza na twarzy zwiadowcy wyraz zawodu: Halt, tak

jak przedtem i Will, natrafi na przeszkod nie do pokonania.


- uki - uwiadomi sobie Halt. W jego gosie sycha byo
zawd, tumicy nadziej, ktra wanie zacza kiekowa. - Skd my
wemiemy sto ukw w tak krtkim czasie? I eby zdy jeszcze
nauczy naszych ludzi strzela? Przecie w caej Skandii tylu nie ma.
W tym tkwi problem. Sporzdzenie uku wymagao niemaych
rzemielniczych umiejtnoci oraz zajmowao sporo czasu. Nie byo
cienia szansy, eby zdyli wykona a sto potrzebnych ukw. Will
odruchowo kopn kamie lecy na drodze i od razu tego poaowa,
bo zapomnia, e ma na sobie buty o mikkich noskach.
- Jeli potrzebujecie stu ukw, mog wam je dostarczy odezwa si nagle Erak, przerywajc cisz, ktra zapada po ostatnich
sowach Halta. Obaj drgnli jak oparzeni.
- A skd ty wemiesz sto ukw? - zainteresowa si Halt.
- Trzy lata temu zdobyem pewien aralueski dwumasztowiec odpar. - Statek wiz wanie transport ukw. Nie byy mi dotd do
niczego potrzebne, ale zachowaem je w moim magazynie, mylc, e
moe z czasem znajdzie si dla nich jakie zastosowanie. Prawd
rzekszy, zamierzaem uy ich jako palikw do potu, lecz okazay
si zbyt gitkie.
- C, uki takie wanie s - rzek z namysem Halt, a kiedy
Erak popatrzy na niego, nic nie rozumiejc, wyjani: - Gitkie. W
kadym razie bardziej gitkie ni paliki do potw. Jest to jedna z
charakterystycznych cech uku.
- Zapewne, zapewne. Nie wtpi, e si na tym znasz - stwierdzi

niedbaym tonem Erak. - W kadym razie s i moecie je bra, kiedy


wam si tylko spodoba. Strza te jest peno, myl, e cae tysice.
Czuem przez skr, e kiedy na co si przydadz.
Halt unis rk, by klepn w rami potnego wojownika.
- I jake suszne okazao si twe przeczucie - rzek. - Dziki
skandyjskim bogom za wasz obyczaj gromadzenia wszystkiego.
- No c, to normalne, e gromadzimy - wyjani Erak. Przecie ryzykujemy ycie, eby zdoby te rzeczy. Nie ma sensu ich
wyrzuca. No, niewane. Chcecie zobaczy uki, czy nie?
- Prowad, jarlu Eraku - powiedzia Halt. Pokrci gow z
niedowierzaniem i, unoszc brwi, spojrza na Willa.
Erak zaprowadzi ich do ogromnego budynku przypominajcego
stodo, gdzie przechowywa wikszo swych upw.
- Ucieszybym si bardzo - rzek, zacierajc rce - gdybycie
stwierdzili, e nadaj si do uytku. Mgbym wwczas wystawi za
nie rachunek Ragnakowi.
- Przecie to wojna - zaprotestowa Will. - Nie moesz chyba
bra pienidzy od Ragnaka za co, co pomoe w obronie Hallasholm?
Erak obdarzy modego zwiadowc promiennym umiechem.
- Chopcze, wojna dla Skandianina oznacza przede wszystkim
interes.

ROZDZIA 24

Evanlyn czekaa, a Halt i Will powrc z narady wojennej u


Ragnaka. Gdy dwie okryte paszczami postacie, w towarzystwie
rosego jarla Eraka, przemierzay dziedziniec przed dworem oberjarla,
chciaa do nich podbiec, ale zatrzymaa si, niepewna, jak powinna si
zachowa. Miaa nadziej, e Will wyjdzie sam. Nie chciaa
rozmawia z nim przy Eraku i Halcie.
Dziewczyna nudzia si tu okrutnie. Gorzej jednak, e czua si
zupenie bezuyteczna. Nie moga w aden sposb przyczyni si do
obrony Hallasholm i nie miaa czym si zaj. Will wiczy caymi
dniami i przerywa tylko po to, by uczestniczy w naradach z Haltem
oraz Erakiem. Czasem odnosia wraenie, e chopak jej unika, a
cige wiczenia stanowi jedynie pretekst. Przypomniaa sobie, jak
zareagowa, gdy poprosia go, by wprowadzi j w tajniki ucznictwa.
Rozemia jej si w nos!
Z Horace'a te nie miaa adnego poytku. Z pocztku chtnie
dotrzymywa jej towarzystwa, ale potem, niewtpliwie pod wpywem
bezustannych treningw Willa, ogarny go wyrzuty sumienia i take
powici si bez reszty wiczeniom, doskonalc swe szermiercze
umiejtnoci
wojownikw.

towarzystwie

dobranej

grupki

skandyjskich

Wszystko przez Willa - pomylaa.


Przygldaa si, jak rozmawia ze swoim nauczycielem, a potem
obaj zatrzymali si, gdy Will wygosi jakie stwierdzenie, ktrego nie
dosyszaa z tej odlegoci. Uwiadomia sobie ze smutkiem, e
niektre obszary egzystencji jej przyjaciela pozostan dla niej na
zawsze tajemnic. Will mia tyle lat co ona, ale nalea ju do
zamknitego klanu zwiadowcw, rzdzcego si wasnymi prawami.
Od maego syszaa, e zwiadowcy tworz jakby odrbny gatunek
ludzi, maomwnych, trzymajcych si na uboczu. Nawet krl
Duncan - jej koronowany ojciec - uskara si niekiedy, i z trudem
udaje mu si porozumie ze skrytymi i niewylewnymi zwiadowcami.
Gdy teraz wspomniaa oraz rozwaya sw wiedz na temat
zwiadowcw, poczua smutek. Odwrcia si wic i odesza,
pozostawiajc obu zwiadowcw, mistrza oraz ucznia, pogronych w
rozmowie ze skandyjskim jarlem.
Szurajc pospnie nogami, sza ciek prowadzc donikd,
przynajmniej z jej punktu widzenia. Gdyby miaa cokolwiek, czym
mogaby si zaj!
Zatrzymaa si, nie wiedzc, dokd dalej si uda. Znw
odwrcia si szybko, by sprawdzi, czy Will i Halt nadal znajduj si
tam, gdzie ostatnio ich widziaa. Zniknli ju, a zamiast nich
niespodziewanie natkna si wzrokiem na kogo, kogo wcale nie
miaa chci oglda.
Slagor, obleny skandyjski wdz o rozbieganych oczkach,
ktrego widziaa po raz pierwszy na skalistej, chostanej wichrami

wysepce Skorghijl, wylaz wanie zza jednej z przybudwek dworu


Ragnaka. Sta teraz i wpatrywa si w Evanlyn. W jego spojrzeniu
dostrzega co, co sprawio, e zadraa. Jakby co wiedzia, jakby co
knu wanie przeciw niej. A potem, gdy zda sobie spraw, e go
dojrzaa, odwrci si nagle i szybko odszed, znikajc w przejciu
midzy dwoma budynkami. W jego zachowaniu wyczua co
podejrzanego. Troch z ciekawoci, a troch dlatego, e chciaa si
dowiedzie czego wicej, troch te po prostu z nudw, z braku
lepszego zajcia ruszya za nim.
Evanlyn nie chciaa jednak, by Skandianin zorientowa si, e
jest ledzony. Zajrzaa wic ostronie w gb zacienionego
przesmyku, gdzie znikn - akurat w por, by ujrze, jak za rogiem
budynku skrca w prawo. Nie posza za nim, tylko skierowaa si do
nastpnej uliczki, gdzie przystana i znw zerkna; tak jak si
spodziewaa, Slagor mign jej w przejciu, a w nastpnej chwili
przepad za kolejnym budynkiem. Wyranie kierowa si w stron
portu, gdzie koysay si zacumowane okrty. Zdaa sobie spraw, e
jej zachowanie moe si komu wyda podejrzane, szybko wic
rozejrzaa si dookoa, by sprawdzi, czy kto jej nie obserwuje. Nic
wszake na to nie wskazywao. Jednak, nim znw ruszya tropem
skandyjskiego szypra, przesza dla pewnoci na drug stron ulicy.
Przemykajc niepostrzeenie od budynku do budynku, ujrzaa go
jeszcze kilkakrotnie; najwyraniej potwierdzao si przypuszczenie, e
Slagor zmierza w stron portu. Nie byo w tym nic podejrzanego.
Prawdopodobnie cumowa tam jego okrt, ustawiony wraz z innymi.

Pewnie zachowanie Skandyjczyka wydao si jej podejrzane dlatego,


e Slagor zawsze dziaa tak, jakby mia nieczyste sumienie.
Ale jednak instynkt podpowiada jej, e tym razem Slagor
naprawd ma co do ukrycia. e co knuje.
Evanlyn, rzecz jasna, zdawaa sobie spraw, e jej sytuacja w
Hallasholm nie wyglda wcale wesoo. To prawda, w imi wyszych
racji Ragnak atwo zrezygnowa z ukarania zbiegych niewolnikw.
Gdyby jednak wyszo na jaw, kim dziewczyna jest naprawd,
nietrudno byo przewidzie, jak wadca si wtedy zachowa. Nie mia
wyboru, zoy przysig, z ktrej nie wolno mu byo si wycofa.
Poprzysig mier jej ojcu i wszystkim czonkom aralueskiej
rodziny panujcej. Tym bardziej wydao jej si wane, by dowiedzie
si, co takiego skrywa Slagor. Przyspieszya kroku, prawie biegiem
przemierzya jedn z wskich poprzecznych uliczek, docierajc w ten
sposb do nabrzea, ktrym szed teraz Slagor.
Gdy wysuna gow zza rogu budynku, znajdowa si jakie
dwadziecia metrw przed ni. Nie spoglda za siebie, najwyraniej
nie mia pojcia, e jest ledzony. Po lewej stronie koysay si maszty
zacumowanych okrtw. Po prawej widniay wejcia do portowych
tawern. Szybkim krokiem Slagor kierowa si ku jednej z nich.
Instynktownie schowaa si w bramie, gdy stan przed
wejciem. I dobrze zrobia, bo teraz jednak si rozejrza, jakby chcia
sprawdzi, czy kto widzi, dokd si udaje. Ukryta w cieniu,
zmarszczya brwi.
Czego moe obawia si Slagor w samym rodku Hallasholm? -

zastanowia si. Jasne, e by powszechnie nielubiany, ale przecie to


nie znaczy, e co mu grozi. Najwyraniej chodzi o co podejrzanego
- pomylaa i postanowia, e dotrze do sedna sprawy. Opodal
zauwaya

okrt

Slagora,

Wilczy

kie,

zacumowany

przy

drewnianym pomocie. Rozpoznaa go po rzebionej figurze na


dziobie, zwanej galionem; kady ze skandyjskich okrtw zdobia
inna rzeba, a t pamitaa a nazbyt dobrze z tamtego dnia, gdy
Wilczy kie dopyn ostatkiem si do przystani na Skorghijl. Wraz z
nim nadesza wie o zowrbnym lubowaniu Ragnaka, grocym
mierci jej ojcu oraz jej samej, nieatwo wic przyszoby jej
zapomnie, jak w galion wyglda.
Krya si jeszcze w bramie, gdy z tyu otwary si drzwi i wyszy
dwie Skandianki, niosce puste wiklinowe kosze; niewiasty bez
wtpienia

wybieray

si

po

zakupy.

Zmierzyy

zdumionym

spojrzeniem cudzoziemk, a ona cofna si czym prdzej, schodzc


im z drogi.
- A ta czego tu szuka? - usyszaa nieprzychylny komentarz, po
czym obie niewiasty skieroway si w stron placu targowego.
Evanlyn zrozumiaa, e jako obca zbytnio rzuca si tu w oczy. W
kadej chwili Slagor mg wyj z tawerny i j zobaczy. Zerkna
niepewnie w stron jego okrtu, a potem w jednej chwili podja
decyzj. Odlego dzielc j od Wilczego ka przebya biegiem.
Spodziewaa si, e wkrtce Slagor wejdzie na pokad, a wwczas
moe uda jej si dowiedzie, jakie plany snuje skandyjski kapitan.
Oczywicie, na pokadzie czuwa stranik. Jednak tylko jeden, a

w dodatku wpatrywa si rozmarzonym wzrokiem w odlegy


horyzont, oparty o reling na rufie. Schylia gow, by skry si za
wysokim dziobem okrtu, podcigna si i z atwoci wskoczya na
pokad. Wyldowaa na deskach prawie bezgonie stopami obutymi
w mikk skr. Natychmiast skrya si pord stanowisk wiolarzy,
pooonych poniej gwnego pokadu. W tej chwili nie byo tam
nikogo, a penicy stra na rufie wojownik nie mg jej dostrzec. Bya
to jednak tylko tymczasowa kryjwka, rozejrzaa si wic za lepsz.
Na samym dziobie, w miejscu zczenia burt, utworzony w ten
sposb trjktny zaktek nakryty zosta pcienn plandek. Bez trudu
mogaby si pod ni skry, jeli tylko si tam zakradnie, nie zwracajc
uwagi stranika. Jeszcze moment i ju leaa na zwojach grubej,
szorstkiej liny; co twardego wbijao jej si bolenie w bok. Zmienia
nieco pozycj. Tym czym okazaa si apa kotwicy, teraz
niepotrzebnej, skoro okrt cumowa przy pomocie. Przypomniaa
sobie, e zaoga okrtu Eraka take w podobnym miejscu umiecia
kotwic, gdy przebyli Morze Biaych Sztormw. Uznaa, e kryjwka
jest cakiem godziwa. Potem przyszo jej na myl, i jedynie marnuje
czas. Przecie cakiem moliwe, e Slagor odwiedzi port, by napi si
do syta mocnej gorzaki, jak to byo w skandyjskim zwyczaju, a
potem powrci do swej kwatery.
C, najwyej troch sobie tutaj posiedz - pomylaa. I tak nie
miaa nic lepszego do roboty. Nic zego si nie stanie, jeli poczeka
godzin lub dwie i przekona si, co wyniknie dalej. Nie miaa co
prawda pojcia, czego i w jaki sposb moe si w ten sposb

dowiedzie. Posza za Slagorem, wiedziona impulsem. Jednak skoro


ju si zdecydowaa, postanowia odczeka jeszcze troch w swej
kryjwce w nadziei, e zobaczy lub usyszy co interesujcego, kiedy
- i jeli - szyper zajrzy na pokad.
W forpiku byo ciepo i nawet zrobio si cakiem wygodnie, gdy
umocia sobie siedzisko z lin. Opara gow na rkach; w tej pozycji
moga spoglda przez szpar w ptnie i obserwowa - gdyby co
zaczo si dzia. Usyszaa kroki stranika, ktry po jakim czasie
przesta obserwowa zatok i podszed do burty od strony ldu.
Krzykn do kogo, kto znajdowa si na nabrzeu. Niemal
natychmiast pada odpowied, ale Evanlyn nie zdoaa rozrni sw.
Uznaa, e pewnie pozdrowi przechodzcego znajomego. Ziewna.
W cieple zacza j ogarnia senno. Zeszej nocy spaa le, bo
rozmylaa o Willu i o tym, jak z kadym dniem czca ich dotd
przyja zdawaa si odchodzi w niepami. Staraa si zrzuci win
na Halta, ale jako nie moga w sobie wzbudzi nieprzychylnych
uczu wobec niskiego, brodatego zwiadowcy. Zbyt go polubia, a
poza tym zdecydowanie odpowiadao jej osche poczucie humoru
Halta. Mao tego, przecie ocali jej ycie i uwolni z rk
temudeiskiego patrolu. Westchna. Nie, to nie wina Halta. Ani te
Willa. Chyba po prostu tak ju musiao by. Zwiadowcy s inni ni
wikszo zwykych ludzi i nawet ksiniczka musi si z tym
pogodzi.
Zwaszcza ksiniczka.
Ockna si nagle, bo wydawao jej si, e spada. Nawet nie

zdawaa sobie sprawy, e usna, uoywszy si na zwojach liny.


Wiedziaa jednak, co j obudzio. Pokad pod ni drgn nagle, gdy
Wilczy kie odbi od nabrzea i wypyn na morze. Dosyszaa
skrzypienie wiose. Z przeraeniem zdaa sobie spraw, e znalaza si
w puapce.
Nawet nie miaa pojcia, dokd zmierza unoszcy j okrt.

ROZDZIA 25

Wsplnym wysikiem Halt i Will zdoali wyszuka stu


niewolnikw, ktrzy twierdzili, e posiadaj jakie takie pojcie o
strzelaniu z uku. Teraz wszelako naleao ich przekona, by zechcieli
wzi udzia w obronie Hallasholm.
Potnie zbudowany lenik z Teutonii, wypowiadajc si w
imieniu wszystkich, spyta:
- Dlaczego mielibymy pomaga Skandianom? Oni nie zrobili
dla nas nic, schwytali nas w niewol, bili i godzili.
Halt z uwag przyjrza si rosemu Teutonowi. Zapewne
niektrzy niewolnicy istotnie nie dojadali, ten jednak nie sprawia
wraenia zagodzonego chucherka. C, zasadniczy aktualnie problem
wynika z innych przyczyn.
- Lepiej by niewolnikiem u Skandian, ni gdybycie mieli
wpa w rce Temudeinw - wyjani zwile.
Odezwa si inny ze zgromadzonych mczyzn; pochodzi z
poudnia Gallii i przemawia z takim akcentem, e niemal nie sposb
go byo zrozumie.
- Jak postpuj Temudeini ze swoimi niewolnikami? - spyta
niewolnik.
Halt obdarzy Galla zimnym spojrzeniem.

- Temudeini nie trzymaj niewolnikw - odpar spokojnie, a


wwczas przez gromad skandyjskich bracw przeszed oywiony
pomruk. Potny Teuton wyszczerzy si w umiechu.
- W takim razie, z jakiej racji mielibymy przeciwko nim
walczy? - spyta. - Jeli pobij Skandian, odzyskamy wolno.
Sowa te zostay przyjte owacj ze strony pozostaych. Halt
unis do. Poczeka cierpliwie, a si ucisz. Po duszej chwili
gwar umilk, a niewolnicy spojrzeli na wyczekujco, ciekawi, co
jeszcze moe im zaproponowa - co jego zdaniem moe by dla nich
cenniejsze ni wolno.
- Powiedziaem - Halt odezwa si gono i wyranie, tak by
wszyscy go syszeli - powiedziaem, e Temudeini nie trzymaj
niewolnikw. Nie mwiem jednak, e ich uwalniaj - umilk, po
czym doda z lekkim wzruszeniem ramion: - Chyba e co poboniejsi
z was uznaj, i mier jest ostatecznym wyzwoleniem.
Tym razem zapanowa jeszcze dononiejszy zgiek. Wreszcie
samozwaczy teutoski rzecznik zgromadzonych zada kolejne
pytanie, lecz ju mniej pewnym siebie tonem:
- Co chcesz przez to powiedzie, Aralueczyku? O co ci chodzi
z t mierci?
Halt machn rk.
- mier to mier. Przestaje si y i umiera. mier, czyli
koniec wszystkiego. Czowiek przenosi si na tamten wiat. Albo te
pogra si w ostatecznym zapomnieniu, to zaley, w co kto wierzy.
Teuton wpatrywa si w Halta, starajc si odgadn, czy

zwiadowca nie prbuje ich okama i zastraszy.


- A-ale... - urwa, nie bardzo wiedzc, jakie zada teraz pytanie,
bo wcale nie by pewien, czy chce usysze odpowied. Ponaglany
przez towarzyszy, przemwi: - Dlaczego Temudeini mieliby nas
zabija? Przecie nic im nie zrobilimy.
- Rzecz nie w tym - wyjani Halt - co zrobilicie, a czego nie
zrobilicie. Chodzi o to, e nic dla nich nie znaczycie. Temudeini
uwaaj si za ras wysz. Wytn was w pie, bo na nic nie moecie
im si przyda. Jeli wkrocz do Hallasholm, nie bd si
zastanawia, kto si tu znajduje w zgodzie z wasn wol, a kto jest
bracem... Zabij wszystkich, bo skd mog wiedzie, cocie za
jedni?
Zapanowao nerwowe milczenie. Halt da im jeszcze chwil, by
przetrawili jego sowa, po czym odezwa si znw:
- Uwierzcie mi, poznaem ich dobrze i wiem, do czego s zdolni
- rozejrza si po tumie. - Widz pord was kilku Aralueczykw.
Daj wam sowo zwiadowcy, e to nie czcze groby. Jeli chcecie
utrzyma si przy yciu, wasz jedyn szans jest walczy u boku
Skandian. Macie p godziny, ebycie mogli to sobie przemyle.
Spytajcie Aralueczykw, co warte jest sowo zwiadowcy - doda, po
czym da znak Willowi, by poszed za nim; oddalili si obaj nieco, na
tyle, eby zgromadzeni niewolnicy nie syszeli, o czym mwi. Musimy zaproponowa im co wicej. Przymusem nic nie
osigniemy, tacy rekruci bd niemal bezuyteczni. Jeli kto ma
walczy ze wszystkich si, musi mie o co walczy. A wanie tego

nam trzeba - eby dali z siebie wszystko.


- Wic co zamierzasz dalej? - spyta Will, prawie biegnc, by
dotrzyma kroku mistrzowi.
- Trzeba rozmwi si z Ragnakiem - odpar Halt. - Musi
obieca, e zwrci wolno kademu niewolnikowi, ktry bdzie
walczy w obronie Hallasholm.
Will pokrci gow z powtpiewaniem.
- To mu si nie spodoba - zauway.
Halt odwrci si i zerkn na chopaka z ledwo dostrzegalnym
umiechem w kcikach ust.
- Z pewnoci - przyzna.
***
- Wolno? - wybuchn Ragnak. - Mam zwrci im wolno?
Stu niewolnikom?
Halt wyjani usunie:
- Raczej okoo trzystu. Wielu z nich ma tu kobiety i dzieci, ktre
bd chcieli zabra ze sob.
Oberjarl zamia si gono i pogardliwie.
- Czy ty oszala? - spyta. - Jeli uwolni trzystu niewolnikw,
nie zostanie mi ani jeden! I co wtedy zrobi?
- Jeli si nie zgodzisz, moesz ju ich w ogle nigdy nie
potrzebowa, bo nie bdziesz mia kraju - odpar Halt, zupenie nie
zwaajc na rozdraniony ton skandyjskiego wadcy. - Natomiast jeli
chodzi o to, co zrobisz potem - hm, moe powiniene im paci?
Wwczas wielu z nich zechce zosta, tyle e jako suba, a nie jako

niewolnicy.
- Mam im paci? Paci za wykonywanie pracy, ktr teraz
wykonuj za darmo? - parskn pogardliwie Ragnak.
- A czemu nie? Bogowie dobrze wiedz, e ci na to sta.
Przekonasz si, i bd t sam prac wykonywa lepiej, jeli pod
koniec dnia czeka ich bdzie co lepszego ni chosta.
- Do diaba z nimi! - zawoa Ragnak. - I do diaba z tob,
zwiadowco. Zgodziem si sucha twoich rad, ale tego ju za wiele.
Gdybym postpi wedle twoich sw, skoczybym jako ebrak.
Najpierw chcesz, ebym odda Hallasholm tej konnej bandzie
przybdw ze wschodu. Teraz znw dasz, ebym odesa
wszystkich niewolnikw tam, skd pochodz. Do diaba z tob,
powiadam, i tyle.
Wpatrywa si gniewnym wzrokiem w zwiadowc jeszcze przez
kilka chwil, po czym machn wzgardliwie rk i odwrci si. Halt
milcza przez krtki czas, a potem spojrza na Eraka, ktry sta obok
swego oberjarla z min wyranie wskazujc, e nie wie, jak si
powinien zachowa.
- Powtarzam, ci ludzie s nam potrzebni - rzek z naciskiem. Nawet gdy bdziemy dysponowa oddziaem ucznikw, moemy
ponie klsk. Jednak jeli zechc walczy po naszej stronie,
dobrowolnie, nie z musu, zyskamy jak szans - wskaza kciukiem w
stron oberjarla. - Wytumacz mu to.
Odwrci si na picie i opuci sal narad; Will pospieszy za
nim.

Gdy znaleli si na zewntrz, Halt rzek waciwie do siebie, ale


na tyle gono, e Will go usysza:
- Ciekawe, czy przyszo im do gowy, e jeli zmusz
niewolnikw, by dla nich walczyli i jeli jakim niewiarygodnym
cudem jednak zwyciymy, nic nie powstrzyma tych ludzi przed
zbrojnym buntem przeciwko dotychczasowym panom. - Poniewa
Willowi rwnie ju taka myl przeleciaa przez gow, przytakn. Wanie dlatego - cign Halt - musimy da im co, o co warto
walczy.
***
Niewolnicy czekali na terenie wiczebnym od ponad godziny.
Zdyli w tym czasie naradzi si i stwierdzi, e owszem, zgadzaj
si walczy u boku Skandian przeciwko Temudeinom. Jednak
nachmurzone spojrzenia niektrych jasno daway Haltowi i Willowi
do zrozumienia, e gdy bdzie po bitwie, nie oddadz potulnie broni i
e nieatwo bdzie ich skoni, by z wojownikw na powrt stali si
niewolnikami.
Gdy nadszed Erak, rozleg si pomruk oczekiwania. Jarl zbliy
si do Halta oraz Willa, ktrzy stali nieco na uboczu.
- Ragnak si zgodzi - mrukn jarl. - Jeli bd walczy, zwrci
im wolno.
Halt odetchn z ulg. Doskonale zdawa sobie spraw, komu
zawdzicza decyzj Ragnaka.
- Dziki - rzek. Skandianin machn tylko rk, a Halt objani
Willowi: - To bd teraz twoi ludzie. Niech si przyzwyczajaj, e ty

wydajesz im rozkazy. No, sam im to powiedz.


Will otworzy usta, zaskoczony. By przekonany, e Halt
przemwi do bracw osobicie. Jednak gdy zwiadowca ponagli go
skinieniem gowy, postpi par krokw w stron zebranych i zawoa:
- Suchajcie! - Pomruk wiedzionych pgosem rozmw urwa
si jak noem ucity. Will odczeka chwil czy dwie, by mie
pewno, e sysz go wszyscy i odezwa si znw: - Ragnak podj
decyzj. Jeli bdziecie walczy za Skandi, zwrci wam wolno.
Przez chwil panowao zdumione milczenie. Niektrzy z tych
ludzi spdzili w niewoli dziesi lat, moe i wicej. A teraz
niepozorny mody czowiek daje im szans na wyzwolenie. W jednej
chwili rozleg si potny ryk triumfu i radoci, z pocztku bezadny i
nieujty w sowa, lecz szybko przeradzajcy si w rytmiczne,
dobywajce si ze stu garde, skandowanie:
- Wolno! Wolno! Wolno!
Will zostawi im troch czasu, by wykrzyczeli nieoczekiwan
rado. Po chwili wszed na pniak citego drzewa, by widzieli go
wszyscy i zamacha ramionami, aby ich uciszy. Skandowanie
stopniowo umilko, bracy zgromadzili si wok niego, pragnc
usysze, co jeszcze ma im do powiedzenia.
- Tak jest. Wolno - przemwi. - Przedtem jednak musimy
zaatwi jedn drobn spraw, musimy pokona Temudeinw. A
wic, do roboty!
Halt i Erak przygldali si, jak Will nadzoruje wydzielanie strza
swoim nowym ludziom. I jeden, i drugi skinli do siebie z aprobat

dla poczyna chopaka.


- Bybym zapomnia - rzek Erak do Halta. - Ragnak kaza
przekaza ci jeszcze jedn wiadomo. Powiedzia, e jeli przegramy
t bitw, a on w dodatku straci swoich niewolnikw, urwie ci uszy, a
nastpnie zabije - oznajmi wesolutko.
Halt umiechn si bez adnej wesooci.
- Jeli przegramy bitw, bdzie musia odczeka w dugiej
kolejce, by dopi swego. Bowiem przed nim w kolejce ustawi si w
tym samym celu kilka tysicy temudeiskich jedcw.

ROZDZIA 26

Will przywoa okrzykiem ostatni grup dziesiciu ludzi;


poprzednia dziesitka zesza ze stanowisk strzeleckich i zasiada na
ziemi obok innych, by obserwowa poczynania towarzyszy. Will
podzieli ich na zespoy; tak mg atwiej oceni, jak sobie radz i
przekona si, na ile cile potrafi wykonywa jego rozkazy,
strzelajc pod wyznaczonym ktem.
- Gotowi! - zawoa.
Kady z dziesitki sign po strza do stojcego przed nim
kosza i zaoy j na ciciw. Stali, czekajc na nastpny rozkaz.
- Pamitajcie - powiedzia zdecydowanie - nie prbujcie sami
celowa. Macie tylko przyj tak pozycj, jak wam podam,
nacign uk i kiedy dam rozkaz, wypuci strza.
Widzia po ich twarzach, e rozumiej. Z pocztku nie byli
zachwyceni tym, i nie wolno im samodzielnie celowa i e
komenderowa nimi ma kto tak mody. W odpowiedzi, za namow
Halta, Will dokona demonstracji swych umiejtnoci. Wwczas,
chcc nie chcc, musieli przyzna, e aden spord nich nie moe
nawet marzy, by mu dorwna. Wkrtce te przekonali si, e kiedy
wypeniaj dokadnie polecenia modego zwiadowcy, ich strzay
trafiaj o wiele skuteczniej.

Will wzi gboki wdech, po czym zawoa:


- Pozycja trzecia! Nacign!
Dziesicioro ramion dziercych uki unioso si pod ktem
okoo czterdziestu stopni. Will sprawdzi szybko, czy wszyscy
dokadnie zapamitali prawidow pozycj. wiczy ich w tym przez
cay dzie.
- Strzela! - zawoa, nim poczuli zmczenie w napitych
miniach.
Niemal jednoczenie rozleg si brzk zwalnianych ciciw i
wist strza zataczajcych uk w powietrzu.
Will obserwowa, jak pociski mkny w gr, a potem spaday i
wbijay si niemal na p dugoci w ziemi. Zawoa znw:
- Pozycja trzecia, gotowi!
Tak jak poprzednio, dziesiciu mczyzn naoyo strzay na
ciciwy, wyczekujc nastpnej komendy Willa.
- Nacign!... Strzela!
Tym razem, gdy strzay wbiy si w ziemi, Will zmieni rozkaz:
- Pozycja druga... gotowi!
Trzymajce czyska ramiona wycigny si pod ktem
trzydziestu stopni.
- Nacign!... Strzela!
Kolejnych dziesi strza wznioso si w powietrze. Will skin
gow w stron spogldajcych na wyczekujco dziesiciu
mczyzn. Wykonali ostatni pozycj, po czym Will przerwa
wiczenia.

- Teraz sprawdzimy, jak wam poszo - oznajmi.


Ruszy przez otwarte pole, a za nim dziesiciu ucznikw.
Nakrelone na ziemi linie wyznaczay odlegoci pidziesiciu, stu,
stu pidziesiciu i dwustu metrw. Przy strzale oddanym z trzeciej
pozycji, czyli przy ramieniu uniesionym pod ktem czterdziestu
stopni, pocisk powinien osign odlego stu pidziesiciu metrw.
Gdy doszli do odpowiedniej linii, Will stwierdzi, e wynik jest
cakiem niezy. Szesnacie strza utkwio co najwyej kilka metrw od
mety. Dwie poleciay zbyt daleko, a dwie upady za blisko. Sprawdzi
najpierw pociski padajce zbyt daleko - drzewca ponumerowa, mg
wic bez trudu oceni, jak sprawia si kady z dziesiciu ucznikw.
Przekona si, e strzay zbyt dalekie oddao dwch rnych ludzi.
Wrci teraz do pociskw, ktre wyldoway zbyt blisko.
Zmarszczy brwi - na obu drzewcach widnia ten sam numer.
Znaczyo to, e za kadym razem ten sam ucznik popeni identyczny
bd, ktrego skutkiem bya utrata zamierzonej odlegoci. Will
odnotowa w pamici numer, po czym sprawdzi rezultat trzeciego
wystrzau. Tu rwnie pociski utkwiy w zadowalajcej bliskoci od
siebie i wyznaczonej linii, oprcz jednej, ktra znw znalaza si zbyt
blisko. Waciwie nie musia sprawdza jej numeru, ale dla porzdku
rzuci okiem - teraz mia pewno, e cigle ten sam ucznik nie
osiga podanej odlegoci.
Mrukn do siebie w zamyleniu, a potem zawoa:
- Doskonale! A teraz pozbierajcie swoje strzay.
Skierowa si na powrt do stanowiska, z ktrego strzelali.

Dziesiciu ucznikw podyo jego ladem.


- Kto zajmowa czwarte pole? - spyta.
Jeden ze strzelcw zmieszany, z podniesion do gry rk,
niczym wystraszony uczniak wystpi z szeregu. Will oszacowa
wzrokiem mocno zbudowanego brodacza liczcego sobie okoo
czterdziestu lat. Spostrzeg, e tamten lka si drobnego zwiadowcy
niczym ognia.
- To ja, panie - bkn. Will skin na czterdziestolatka.
- We uk oraz dwie lub trzy strzay - poleci.
Mczyzna podnis swoj bro i wybra dwa pociski z kosza
stojcego przy jego polu strzeleckim. Zdenerwowa si tak, e oba
wypady mu z rk, wic schyli si niezdarnie, by je podnie.
- Spokojnie - umiechn si do niego Will. - Chc tylko
sprawdzi twoj technik.
Tamten usiowa odpowiedzie umiechem. Wiedzia, e wanie
jego strzay upady zbyt blisko, wic spodziewa si kary. Tak bowiem
wygldao ycie niewolnikw w Hallasholm. Jeli kto otrzyma
polecenie i nie wykona go, zostawa ukarany. Lecz dowodzcy grup
modzik o kasztanowych wosach nie okaza gniewu, tylko kaza mu
si uspokoi i w dodatku umiechn si.

Cakiem nowe

dowiadczenie w niewolniczym yciu brodacza.


- Przyjmij pozycj - poleci Will, a mczyzna stan z lew
stop wysunit do przodu, trzymajc lew, dzierc uk do na
wysokoci pasa. - Pozycja trzecia - rzuci cicho Will, a mczyzna
unis wycignit rk tak, jak uczono go przez cay dzie.

Will przyjrza si uwanie. W pozycji trudno byo dopatrzy si


czego nieprawidowego.
- wietnie - powiedzia. - Teraz nacignij, prosz.
Mczyzna

nazbyt

wierzy

si

ramienia,

za

mao

wykorzystujc minie plecw, by napi ciciw. Lecz chodzio


przecie o stosunkowo drobny bd, w dodatku ucznik popeni go
niewiadomie.
- Teraz... strzelaj.
Tak, tutaj mamy problem - pomyla Will. Brodacz na uamek
sekundy przed wypuszczeniem strzay zagodzi odrobin napicie
uku, przesuwajc nieco praw do do przodu. W momencie strzau
uk traci zatem sprysto i nie mg odda pociskowi caej swej
siy. Halt z Willem sprawdzili wczeniej, czy wszystkie uki maj taki
sam nacig i czy strzay s dokadnie tej samej dugoci, by upewni
si, e da si za ich pomoc osign powtarzalne rezultaty. Will
wiedzia wic, e podstawow przyczyn odchyle byy drobne
niedocignicia techniczne, takie jak to.
Spojrza w dal, gdzie pord brzowej zeszorocznej trawy
widnia barwny bet pocisku. Tak jak si spodziewa, znw wyldowa
zbyt blisko. Will wytumaczy ucznikowi, na czym polega bd,
wprawiajc brodacza w zdumienie, bowiem tamten najwyraniej nie
mia pojcia, i w kluczowym momencie osabia si wystrzau.
- Popracuj nad tym - klepn go po przyjacielsku po ramieniu.
Dawno ju nauczy si od Halta, e yczliwa zachta w takich
sytuacjach skutkuje znacznie lepiej ni miadca krytyka.

Will by szczerze zaskoczony, kiedy Halt powierzy mu


szkolenie ucznikw. Wiedzia co prawda, e to on pokieruje
oddziaem podczas bitwy, ale przypuszcza, e wicze doglda
bdzie jednak Halt. Lecz zwiadowca stwierdzi tylko:
- Gdy przyjdzie do bitwy, ty bdziesz wydawa im rozkazy.
Niech wic przyzwyczaj si zawczasu, e jeste ich dowdc.
Przypomnia sobie jeszcze inn rad, ktrej udzieli mu mistrz:
onierze lepiej wykonuj polecenia, kiedy je rozumiej. Staraj si
wic, eby zawsze dokadnie wiedzieli, co masz na myli.
Wszed na platform z desek, ktr sporzdzi, by mc z niej
przemawia do caej grupy.
- Na dzisiaj koniec - oznajmi podniesionym gosem. - Jutro
bdziecie strzela wszyscy razem. Niech ci z was, ktrym wskazaem
jakie techniczne bdy, powicz jeszcze do wieczornego posiku,
eby si ich wyzby. A potem wypijcie si porzdnie - mia ju
skoczy, gdy przypomniao mu si jeszcze co: - Niele si dzi
wszyscy sprawilicie. Oby tak dalej, a wwczas Temudeinw czeka
bardzo przykra niespodzianka.
Usysza pomruk zadowolenia wydany przez stu mczyzn.
Potem ucznicy rozeszli si w rne strony, by poszuka schronienia
przed chodem we wntrzach budynkw. Na placu zostali tylko ci,
ktrzy musieli jeszcze troch powiczy. Will uwiadomi sobie, e
jest pniej, ni mu si wydawao. Soce zbliao si ju ku szczytom
wzgrz za Hallasholm, cienie staway si coraz dusze. Wzdrygn
si, gdy poczu powiew wieczornej bryzy, wic sign po paszcz,

ktry wczeniej przewiesi przez porcz podwyszenia.


Kilku chopcw wyznaczonych mu do pomocy, nie czekajc na
rozkaz, zebrao kosze pene strza, by zanie je do jednej z szop
wznoszcych si opodal pola wiczebnego. Will nie mg nie
zauway penych podziwu spojrze, jakie rzucali mu, zabierajc si
do pracy. By od nich starszy ledwie o kilka lat, a oto dowodzi
oddziaem stu ucznikw. Umiechn si do siebie. C, to chyba
normalne, e skoro podziwiaj go jako bohatera, ich podziw sprawia
mu nieco przyjemnoci.
- Wygldasz na zadowolonego z siebie - usysza znajomy gos.
Odwrci si. Horace musia zaj go od tyu, kiedy Will przemawia
do swoich podkomendnych. Wzruszy ramionami, silc si na
obojtno.
- Raczej z moich ucznikw - rzek. - Odwalilimy dzisiaj kawa
dobrej roboty, cakiem niele sobie radz.
- A i owszem, zauwayem - przyzna Horace, po czym doda
zatroskanym tonem: - Evanlyn tu z tob nie byo?
Will z miejsca przeszed do ofensywy:
- A jeeli bya, to co? - spyta zaczepnie. Ujrza, e wyraz
niepokoju natychmiast znikn z twarzy Horace'a i zda sobie spraw,
e bdnie zinterpretowa pytanie zadane przez przyjaciela.
- Wic bya? - ucieszy si Horace. - Co za ulga. A gdzie jest
teraz?
- Zaraz, zaraz. Chwileczk - Will zmarszczy czoo, kadc do
na muskularnym przedramieniu Horace'a. - Dlaczego ulga? Co si

stao?
- To znaczy, nie byo jej tu? - stwierdzi pytajco Horace i mina
znw mu zrzeda, gdy Will pokrci gow.
- Nie. Wiesz, mylaem, e jeste... - Will mia ju powiedzie
zazdrosny, ale jako to sowo nie przeszo mu przez gardo.
Zrozumia zreszt od razu, e jego towarzysz ma cakiem co innego na
myli. Horace nawet nie zwrci uwagi na niedokoczon wypowied
Willa.
- Gdzie przepada - wyjani tym samym zatroskanym tonem.
Rozoy rce i spojrza dookoa po pustym polu wicze, jak gdyby,
nie wiedzie czemu, spodziewa si j tu ujrze. - Nikt jej nie widzia
od wczorajszego ranka. Szukaem wszdzie, ale zgina bez ladu.
- Zgina? - powtrzy Will, nie cakiem rozumiejc. - Tylko
gdzie zgina?
Horace nagle si rozzoci.
- Gdybym wiedzia, gdzie zgina, to chyba bym j znalaz, nie?
Will unis donie w pokojowym gecie.
- Dobrze, dobrze! - zawoa. - Nie od razu ci zrozumiaem.
Miaem gow zaprztnit moimi ucznikami. Ale suchaj, przecie
kto musia j widzie wczoraj wieczorem? Moe kto ze suby?
Horace ponuro pokrci gow.
- Wypytaem wszystkie pokojwki - owiadczy. - Przez wiksz
cz wczorajszego dnia byem z innymi na patrolu. Wiesz, eby
sprawdzi, czy jakie oddziay szperaczy wroga nie zostay posane
przodem. Wrcilimy do Hallasholm sporo po wieczerzy, wic nie

zorientowaem si, e Evanlyn nie ma. Dopiero dzi rano zajrzaem do


niej i dowiedziaem si, e nie wrcia na noc i przez cay dzie nikt
jej nie widzia. Dlatego miaem nadziej, e moe ty... - urwa.
- Te jej nie widziaem - odpar Will. - Ale posuchaj, przecie to
mieszne! - zawoa po krtkiej chwili milczenia. - Hallasholm jest za
maym miastem, eby kto tutaj mg si zgubi. A gdzie indziej
mogaby si wybra? Zastanw si, przecie chyba nie moga tak po
prostu... znikn?
- To samo sobie w kko powtarzam - rzek ponuro Horace - ale
wyglda na to, e jednak znikna.

ROZDZIA 27

Zaniepokojeni ju na dobre, obaj udali si do kwatery Halta.


Wszystkim Aralueczykom wyznaczono pokoje w gwnym budynku
dworu.
Poniewa Halt peni funkcj doradcy oberjarla, przydzielono
mu kwater skadajc si a z trzech izb, co prawda niewielkich. Will
zapuka i usysza mrukliw odpowied:
- Wej.
Gdy znaleli si w rodku, ujrzeli, i siedzia tam ju Erak,
zreszt rosego Skandianina trudno byoby nie dostrzec. Odnosio si
wraenie, e po brzegi wypeni kad zamknit przestrze, w ktrej
si znajdzie. Rozpar si z wycignitymi nogami na jednym z
wygodnych rzebionych foteli stanowicych wyposaenie pokoju zapewne zdobycznych, przywiezionych z ktrej wyprawy. Sylwetka
Halta rysowaa si ledwie na tle okna rozwietlonego blaskiem
pnego popoudnia. Zerkn z umiarkowanym zainteresowaniem w
stron drzwi, przez ktre wpadli obaj modziecy.
- Halt - zacz szybko Will - Horace mwi, e Evanlyn znikna.
Nigdzie jej nie ma...
- Jest tutaj, caa i zdrowa - przerwa mu znajomy gos. Obaj
odwrcili si w jej stron - staa nieco z tyu, w zacienionej czci

pokoju, dlatego nie zauwayli jej, wchodzc.


- Evanlyn! - zawoa Horace. - Nic ci si nie stao?!
Dziewczyna umiechna si. Teraz, gdy oczy przywyky do
mroku panujcego w zakamarkach izby, Will zauway na jej twarzy i
ubraniu liczne plamy brudu oraz smoy. Pochwycia jego spojrzenie.
Zachichotaa, jakby z przekor. Podniosa do ust butl, ktr trzymaa
w doni i upia z niej spory yk.
- Raczej nic mi nie dolega - odpowiedziaa, odstawiajc
naczynie. - Nic, oprcz pragnienia, ktre nieprdko zdoam zaspokoi.
Przez ostatnich osiemnacie godzin brakowao mi czegokolwiek
zdatnego do picia, oprcz odrobiny wody deszczowej, ktra
przecieka przez ptno zakrywajce... - przerwaa i spojrzaa pytajco
na Eraka.
- Forpik - podpowiedzia jarl.
- No wanie, forpik. Na okrcie Slagora.
Will i Horace wymienili zdumione spojrzenia.
- Ale po kiego diaba tam laza? - spyta Will, lecz to Halt
udzieli odpowiedzi:
- Rzeczywicie, chodzi tu o pewne diabelskie sprawki - rzek. Wyglda mi, e niejaki Slagor zaprzeda si Temudeinom i e
zamierza dopuci si zdrady gwnej, wydajc im Hallasholm.
- Co? - zdumia si Will. Z zaskoczenia a zaama mu si gos.
Spojrza na Evanlyn. - Skd wiesz?
Dziewczyna wzruszya szczupymi ramionami.
- Std, e syszaam, jak rozmawia o tym z temudeiskim

dowdc. Stali moe jakie dwa metry ode mnie.


- Wszystko wic wskazuje - wtrci Halt, wyjaniajc dalej - e
wasz stary znajomy, Slagor, poeglowa wczoraj wzdu wybrzea, by
stawi si na umwione spotkanie z temudeiskim shanem - ktry
zowie si Haz'kam. Jako e nasz zdrajca najwyraniej nie ufa zbytnio
swoim nowym sprzymierzecom, nalega, by negocjacje odbyy si na
pokadzie jego okrtu - w ten sposb ludzie Haz'kama byli w
bezpiecznej odlegoci.
- Dziki czemu ja wszystko syszaam - dokoczya Evanlyn.
Zdumiony Horace podrapa si po gowie.
- No... ale co robia na jego okrcie? - spyta.
- Ju mwiam - odpara Evanlyn. - Podsuchiwaam Slagora i
tego Temudeina.
Horace niecierpliwie machn rk.
- No tak, tak, to rzeczywicie ju mwia. Ale skd si tam
wzia?
Evanlyn chciaa odpowiedzie, ale zawahaa si. Wszyscy
obecni spogldali na ni, a ona zdaa sobie spraw, e waciwie nie
ma sensownej odpowiedzi na to pytanie.
- Ja... waciwie, nie wiem - odezwaa si w kocu. - Chyba
nudziam si. I czuam si nikomu niepotrzebna. Szukaam dla siebie
jakiego zajcia. A poza tym Slagor wyglda jako tak... podejrzanie.
- Slagor zawsze wyglda jako tak podejrzanie - zauway Erak,
sigajc po owoc lecy przed nim na stole. Evanlyn przyznaa mu
racj:

- No tak, chyba tak. Ale i wyglda, i zachowywa si jeszcze


bardziej podejrzanie ni zazwyczaj - stwierdzia. - Uznaam wic, e
kto powinien mie na niego oko.
Prawd mwic, w zaistniaej sytuacji Evanlyn czua si
wymienicie. Jeszcze cakiem niedawno bezuyteczna i nikomu
niepotrzebna, teraz dostarczya Haltowi i Erakowi wanych, nawet
bardzo wanych wieci. Miaa zatem chyba powody do choby
odrobiny

dumy.

Horace

zachowa

si

dokadnie

tak,

jak

przewidywaa.
- Ale... przecie mogli ci zauway! Co by si stao, gdyby ci
znaleli w kryjwce? Przecie by ci zabili! - stwierdzi ze zgroz w
gosie.
Rzecz jasna, to samo przyszo do gowy Evanlyn i to nie raz, gdy
siedziaa skulona w kciku na dziobie okrtu. Gdy tylko uwiadomia
sobie, w co si wpltaa, ze strachu omal nie stracia przytomnoci.
Teraz jednak o wiele przyjemniej byo udawa, e nic wielkiego si
nie stao.
- Pewnie tak. Ale c, kto musia si tym zaj.
Ku swemu zachwytowi skonstatowaa, e Horace spoglda na
ni jednoczenie i z wyrzutem, i z podziwem. Rzucia szybko okiem
na Willa, majc nadziej, e na jego twarzy rwnie odbije si wyraz
zdumionego jej wyczynem uznania, ale sowa, ktre mody
zwiadowca wypowiedzia w nastpnej chwili, sprowadziy j na
ziemi.
- No, na szczcie nic si nie stao - stwierdzi. - Teraz liczy si

przede wszystkim informacja, e Slagor sprzymierzy si z wrogiem.


Co on waciwie knuje?
- Rzeczywicie, na tym musimy si skupi - przyzna Halt.
Wskaza map skandyjskiego wybrzea, ktr on i Erak rozoyli
uprzednio na stole. - Ot nasz przyjaciel Slagor zamierza pojutrze
wypyn po cichu w morze, by ponownie przybi do tego samego
miejsca na wybrzeu. Tylko e tym razem czeka tam bdzie stu
pidziesiciu temudeiskich wojownikw. Slagor zabierze ich na
pokad i przewiezie tutaj, do Hallasholm...
- Przecie na pokad jednego okrtu adn miar nie wejdzie stu
pidziesiciu ludzi! - przerwa Will.
- Tote po drodze, za wysp, czekaj jeszcze dwa inne okrty. O,
tutaj.
- Wypyny przed dwoma tygodniami - odezwa si Erak - aby
nka Temudeinw. Wyglda na to, e ich szyprowie porozumieli si
ze Slagorem i czekaj na niego w tym miejscu - za pomoc noa,
ktrym przed chwil obiera owoc, wskaza punkt na mapie. Kilka
kropel soku skapno na pergamin. Halt unis brew i star krople
rk, tymczasem jarl mwi dalej: - Na trzech okrtach stu
pidziesiciu ludzi da si przetransportowa.
- A potem? - spyta Horace. Evanlyn, ktr ubodo, e wszyscy
tak szybko przestali zwraca na ni uwag i e Will nie przej si
niebezpieczestwem, ktre jej grozio, postanowia wczy si do
rozmowy.
- Wtedy bd mogli zaatakowa nas od tyu - wyjania. -

Wyobra

sobie,

stu

pidziesiciu

ludzi,

ktrzy

zupenie

niespodziewanie pojawiaj si za naszymi liniami!


- To rzeczywicie brzmi nie najlepiej - zgodzi si Horace. - Co
teraz zrobimy?
- Pierwsze kroki zostay ju poczynione - odpar Erak. Wysaem Svengala i dwa moje okrty na wysp Fallkork. - Znw
stukn ociekajcym sokiem ostrzem o map i Halt znw spojrza na
niego z ukosa. - W ten sposb zyskamy pewno, e pozostae dwa
okrty nie stawi si ju na adne spotkanie.
- Dwa okrty na dwa? - spyta Will. - Czy to nie za mao?
Jarl przekrzywi gow i rozemia si krtko.
- Ciesz si, e Svengal ci nie syszy - odpar. - On uwaa, e
starczyaby wycznie jego zaoga, by rozprawi si z dwoma
okrtami penymi wszystkich ludzi Slagora. A tym razem bd na
nich jedynie wiolarze. Chodzi o to, eby na pokadzie zostao jak
najwicej miejsca, bo gdzie przecie trzeba upchn tych wszystkich
Temudeinw.
- Co zrobimy ze Slagorem? - spyta Will. Tym razem
odpowiedzia Halt:
- Tu pojawia si kopot. Jeli zorientuje si, e wiemy o jego
zamiarach, po prostu zarzuci plan. Niczego nie zdoamy mu
udowodni. Jego sowo przeciwko sowu byej niewolnicy - w
dodatku zbiegej niewolnicy - umiechn si do Evanlyn, na znak, e
nie zamierza w niczym umniejsza wagi zdobytych przez ni wieci,
lecz po prostu stwierdza fakt.

- Przecie jeli Svengal przydybie tamte dwa okrty u brzegw


wyspy, to chyba wystarczajcy dowd? - oburzy si Horace, lecz Halt
pokrci gow.
- Dowd? Na co? Przecie nikt z zaogi nie przyzna si, e
czekaj, by wypyn po Temudeinw - stwierdzi.
Horace usiad ze zmarszczonymi brwiami. To wszystko
okazywao si dla zbyt skomplikowane.
- Co w takim razie moemy zrobi? - dopytywa si z kolei Will.
Jednak w tej chwili, kiedy ucze Halta rzuci swe pytanie, kto
zaomota do drzwi. Spojrzeli po sobie, zaskoczeni. Ze wzgldu na
wag sprawy, rozmawiali przyciszonymi gosami, zatem nagy haas
sprawi, e drgnli nerwowo, jakby przyapani na jakiej zdronej
czynnoci.
- Kto z was spodziewa si wizyty? - spyta Halt, po czym
zawoa: - Wej!
Drzwi otwary si i stan w nich Hodrak, jeden z modszych
wojownikw Eraka. Rozejrza si po pokoju, a na widok Evanlyn
przybra dziwny wyraz twarzy.
- Domylaem, e ci tu zastan - odezwa si do Eraka. Ragnak zwouje specjalne posiedzenie rady w wielkiej sali. Masz si
czym prdzej stawi u oberjarla i przyprowadzi ze sob t
dziewczyn - wskaza Evanlyn.
- Evanlyn? Dlaczego miaaby uczestniczy w radzie? - zdziwi
si Halt. Ktem oka zauway, e Evanlyn cofa si, jakby chciaa
ukry si przed modym Skandianinem. By moe przeczuwaa ju,

na co si zanosi.
- Posiedzenie rady wanie jej bdzie dotyczy - oznajmi
Hodrak. - Slagor powoa si na lubowanie zoone Vallom przez
Ragnaka. Twierdzi, e ta dziewczyna jest w rzeczywistoci
ksiniczk Cassandr, crk krla Duncana.

ROZDZIA 28

Gdy picioro towarzyszy wkroczyo za Hodrakiem do Wielkiej


Sali, powita ich cichy pomruk zgromadzonych. U szczytu stou, na
rzebionym tronie, zasiada Ragnak. Obok niego, nieco z tyu, sta
pochylony Slagor, szepczc co do ucha oberjarla. Ragnak odpdzi
go gniewnym ruchem rki, a potem wskaza palcem Evanlyn, ktra
usiowaa schowa si za Erakiem.
- Przyprowadcie j do mnie! - rozleg si potny, tubalny gos
wadcy, ktry, gdy wypywa jeszcze na zbjeckie wyprawy,
przywyk przekrzykiwa sztormy i wichry na Morzu Biaych
Sztormw. Evanlyn skulia si, ale zapanowaa nad sob, gdy Halt
dotkn jej ramienia i doda odwagi umiechem. Wyprostowaa si,
uniosa gow. Will przyglda jej si z podziwem, gdy przemierzaa
pust przestrze porodku sali. Mody zwiadowca zauway, e
Horace lew doni wci bawi si nieznacznie swoim mieczem,
jakby bezustannie sprawdza, czy klinga gadko wychodzi z pochwy.
Unosi gowni, a potem opuszcza j z powrotem. Rka Willa
spoczywaa od dobrej chwili na rkojeci noa. Gdyby sprawy
przybray tak niepomylny obrt, jak mogli si obawia, mia ju z
gry obrany cel, a by nim Slagor. Jeszcze na Skorghijl, kiedy to Erak
postanowi nauczy moresu pijanego i napastliwego Slagora, Will

popisywa si sprawnoci w rzucaniu noem. Wwczas ostrze trafio


w sam rodek beczuki z wdk, ktra miaa wyobraa gow
Slagora. Tym razem n wbije si w sam rodek jego czaszki.
Zgromadzeni spogldali w milczeniu na Evanlyn, ktra
zatrzymaa si przed tronem Ragnaka.
Dziewczyna bez trudu wytrzymaa gniewne spojrzenie oberjarla,
za na jej twarzy malowa si spokj. Will podziwia odwag i
opanowanie przyjaciki. Slagor skin na stojcych przy bocznych
drzwiach dwch wojownikw.
- Wprowadcie niewolnic - rozkaza. Jego gos brzmia mikko,
jedwabicie, zupenie inaczej ni donony ryk Ragnaka. Will mia
wraenie, e Slagor jest wrcz zachwycony przebiegiem wypadkw.
Dwaj wiolarze z zaogi Slagora odemknli drzwi i wywlekli zza nich
wyrywajc si, zapakan kobiet. Bya w rednim wieku, lecz
przedwczenie posiwiaa, a jej twarz pooray zmarszczki. Fatalny
wygld bra si z niekoczcej si codziennej katorgi oraz z ycia w
cigym zagroeniu okrutn kar. eglarze przywlekli j si i rzucili
na podog przed Evanlyn. Leaa tam skulona, ze spuszczonymi
oczyma.
- Spjrz no tu, niewolnico - nakaza jej Slagor tym samym co
przedtem, przyciszonym gosem. Szlochaa nadal i potrzsaa gow,
ze wzrokiem wci wbitym w deski podogi. Slagor podszed do niej
szybkim krokiem, dobywajc noa. Ostrzem zmusi kobiet, by
uniosa gow, inaczej przebiby jej skr.
- Kazaem ci spojrze - powtrzy i przycisn ostrze mocniej, a

wreszcie wzrok nieszczsnej kobiety unis si i spocz na Evanlyn.


Na widok dziewczyny wybuchna jeszcze goniejszym paczem.
- Zamilcz - rozkaza Slagor. - Ucisz si i wyjaw oberjarlowi to,
co powiedziaa mnie.
Twarz kobiety bya posiniaczona, najwidoczniej kto niedawno
j pobi. Spod poszarpanych achmanw przewitywaa skra pokryta
prgami od bata, a w niektrych miejscach cienki materia nasik
krwi. Zazawionymi oczami popatrzya bagalnie na Evanlyn.
- Wybacz mi, pani - wyjkaa zaamujcym si gosem. - Bili
mnie tak dugo, a nie mogam wytrzyma i powiedziaam.
Evanlyn mimo woli postpia krok naprzd, ale n Slagora
skierowa si momentalnie ku niej, wic zastyga w bezruchu. Will
usysza, e stojcy obok Horace zaczerpn powietrza, jego lewa rka
drgna bezwiednie, jakby szukajc miecza. Will przytrzyma do
przyjaciela, a rycerski czeladnik wstrzsn si i spojrza zaskoczony.
Will nieznacznie pokrci gow. Zdawa sobie spraw, e ruch
wykonany przez Horace'a by machinalny, lecz gdyby w penej
napicia atmosferze jego przyjaciel doby broni, mogoby to oznacza
natychmiastowy koniec ich wszystkich.
- Jeszcze nie - szepn bezgonie. We waciwym czasie, gdyby
zasza taka potrzeba, take zamierza zaatakowa Slagora i Ragnaka.
Najpierw jednak naleao da szans Haltowi, by znalaz jakie
bezkrwawe wyjcie z sytuacji.
- Nie odzywajcie si ani sowem - poleci im zwiadowca, nim
wyszli, by uda si do Wielkiej Sali. - Zostawcie wszystko mnie. I nie

rbcie nic, dopki wam nie powiem. Jasne?


Obaj - Will i Horace - przytaknli ruchem gowy. Halt doda
wtedy:
- Oczywicie, teraz nasze oskarenie wobec Slagora przedstawia
si w cakiem innym wietle.
- Ale chyba powiesz Ragnakowi o jego zdradzie? - zawoa Will.
Halt z powtpiewaniem pokrci gow.
- Kopot polega na tym, e on uderzy pierwszy. Jeli go
oskarymy, pomyl, e desperacko usiujemy ocali Evanlyn. Moe
si zdarzy, e Ragnak w ogle nie przyjmie naszych sw do
wiadomoci.
- Lecz chyba nie pozwolisz, eby mu uszo na sucho... - zacz
Will, ale Halt uciszy go ruchem doni.
- Na nic nie zamierzam mu pozwoli - zapewni. - Trzeba tylko
wybra waciwy moment, to wszystko.
Slagor ponagli kobiet lec na pododze:
- No, powiedz oberjarlowi - krzykn.
Kobieta milczaa, wic Slagor, odwrciwszy si w stron
Ragnaka, owiadczy:
- Mj nadzorca usysza, jak rozmawiaa z inn niewolnic wyjani. - Pochodzi z Araluenu i powiedziaa, e rozpoznaa t
dziewczyn... - wskaza kciukiem Evanlyn. - Rozpoznaa j jako
ksiniczk Cassandr, crk Duncana.
Ragnak zamyli si, zmruy oczy, przygldajc si uwanie
Evanlyn. Dziewczyna niosa gow i wyprostowaa si jeszcze

bardziej, odpowiadajc mu dumnym spojrzeniem.


- Czy ja wiem? Rzeczywicie jest troch podobna do Duncana rzek, nie do koca przekonany.
- Nie! Nie! Myliam si! - wykrzykna nagle niewolnica.
Klczc, wycigna bagalnym gestem rce do Slagora. - Teraz,
kiedy zobaczyam j z bliska, ju wiem, e si myliam, panie.
Myliam si!
- Powiedziaa do niej pani - przypomnia Slagor.
- Myliam si, panie, nic wicej. To pomyka. Teraz widz j
dobrze i wiem, na pewno wiem, e to nie ona - powtarzaa kobieta.
Slagor skrzywi si i rzek do Ragnaka:
- Kamie, oberjarlu - powiedzia. - Ale mj czowiek potrafi j
zmusi, by wyznaa prawd.
Da zna swoim ludziom, na co jeden z nich zbliy si,
rozwijajc krtki, gruby bat. Kobieta skulia si na ten widok.
- Nie! Bagam, panie, bagam! - jej gos dra od przeraenia;
prbowaa uciec na klczkach, ale czowiek Slagora pochwyci j za
wosy. Krzykna wwczas z blu oraz lku, a on unis nad gow
gronie wygldajcy bicz, gotw zada pierwsze uderzenie.
- Zostaw j! - krzykna Evanlyn. Na dwik jej gosu marynarz
zastyg. Pniej spojrza niepewnie na Slagora, czekajc na polecenie,
ale kapitan wpatrywa si w Evanlyn, czekajc na jej dalsze sowa.
- Dosy tego - rzeka spokojnym gosem. - Tak, nosz imi
Cassandra, jestem crk Duncana. Moecie wreszcie przesta si nad
ni pastwi.

W sali zapada cisza tak cika i gsta, e nieomal namacalna.


Mina dusza chwila, a pniej wrd zgromadzonego tumu
przeszed podekscytowany pomruk i Will wyranie dosysza
dochodzce z kilku rnych stron sowo lubowanie.
- Milcze! - wrzasn Ragnak i gwar natychmiast ucich. Wsta i
podszed do Evanlyn, spogldajc na ni z gry. - Jeste crk
Duncana?
- Jestem crk krla Duncana - odpara, kadc nacisk na
krlewski tytu swojego ojca. - Jestem Cassandra, ksiniczka
Araluenu.
- W takim razie umrzesz, bo poprzysigem mier wszystkim z
twojego krlewskiego rodu!
Erak postpi o krok.
- Ja natomiast mym sowem daem jej rkojmi bezpieczestwa,
oberjarlu - oznajmi. - T przysig zoyem, gdy zwrciem si do
zwiadowcy z prob, by nam dopomg.
Osupiay Ragnak zaniemwi. Znw w caej sali rozlegy si
oywione gosy. Erak cieszy si pord Skandian szczeglnym
powaaniem, a Ragnak nie przypuszcza, by w tej sprawie czekaa go
przeprawa wanie z nim. Wiedzia, e nie moe sobie pozwoli na
spr ze znamienitym wodzem, kiedy zaledwie dni marszu dzieliy
wojska Temudeinw od bram jego stolicy.
- Jestem twoim wadc - owiadczy - wic moje lubowanie ma
wiksz wag.
Erak splt ramiona na piersi.

- O, nie. Nie dla mnie - oznajmi, a wielu ze zgromadzonych


wojownikw skwitowao te sowa okrzykami poparcia.
- Erak nie ma prawa sprzeciwia si w ten sposb twojej woli!
Ty jeste oberjarlem! - wtrci nagle Slagor. - Ka go uwizi! Erak
pragnie, by pogwaci wite luby zoone Vallom!
- Milcz, Slagorze - rzuci zowieszczo, cho spokojnym gosem
Erak, po czym znw zwrci si do oberjarla: - Nie prosiem ci, by
skada lubowanie, Ragnaku - rzek. - Jeli jednak zechcesz je
speni, najpierw bdziesz si musia zmierzy ze mn.
Ragnak zszed z podwyszenia i zbliy si do Eraka. Byli tego
samego wzrostu, rwnie potnej budowy. Wpi ponce od gniewu
spojrzenie w oczy swojego towarzysza.
- Eraku, czy wiedziae? Czy wiedziae, kim jest, gdy j tu
przywioze?
Erak potrzsn gow.
Slagor parskn pogardliwie.
- Oczywicie, e wiedzia! - zawoa, lecz umilk natychmiast,
gdy ujrza ostrze sztyletu Eraka pod swoim nosem.
- Zarzucie mi kamstwo - warkn Erak. - Powtrz te sowa, a
bdziesz trupem.
Slagor cofn si bez sowa, by znale si w bezpieczniejszej
odlegoci od grocej mu broni. Erak schowa sztylet i odezwa si
do Ragnaka:
- Nie, nie wiedziaem - zapewni. - W przeciwnym razie nie
przywizbym jej tutaj, bo powiedziano mi o twoim lubowaniu. Lecz

zoyem przysig, a to, e nie wiedziaem, kim jest ta dziewczyna,


nie umniejsza wagi danego przeze mnie sowa. Moja przysiga wie
mnie, tak jak twoja wie ciebie.
- Do diaba, Eraku! - zakrzykn Ragnak. - Za kilka dni przybd
tu wojska Temudeinw! Nie moemy teraz ze sob walczy!
- Szkoda by byo, gdyby Skandianie musieli stawi im czoo,
utraciwszy jednego, a moe i dwch swoich najlepszych przywdcw
- wtrci Halt tonem agodnej perswazji, na co oberjarl drgn, jak
oparzony.
- Zamilknij, zwiadowco! Gotw jestem przypuszcza, e to
wszystko twoja sprawka! Nigdy nic dobrego nie wyniko z zadawania
si z tobie podobnymi!
Halt, nie zwracajc uwagi na wcieko Skandianina, odpar:
- Co do tego zdania s podzielone - zauway. - Przyszo mi
jednak na myl, e istnieje rozwizanie waszego problemu,
przynajmniej tymczasowe.
W sali znw zapanowaa gucha cisza. Ragnak spoglda na
Halta przymruonymi oczami, spodziewajc si jakiego fortelu lub
wybiegu z jego strony.
- O czym ty mwisz? lubowaem, a tego cofn si nie da powiedzia.
Halt skin gow.
- To zrozumiaem. Ale czy w swej przysidze uwzgldnie
kwesti czasu, w ktrym powiniene wypeni luby? - spyta.
Ragnak by tyle podejrzliwy, co zdumiony.

- Jak znowu kwesti czasu? Co masz na myli?


- To proste. Zakadajc, e zamierzasz dooy wszelkich stara,
aby umierci Evanlyn, i wiedzc, e Erak uczyni wszystko, by ci
przed tym powstrzyma - nie wspominajc ju o tym, e jeli on nie
zdoa tego dokona, ja take nie mam zamiaru pozwoli, by zabi
crk mojego wadcy... ot biorc to wszystko pod uwag, zechciej
odpowiedzie mi na jedno pytanie: czy przysigae, e spenisz swe
lubowanie w jakim okrelonym czasie?
Wyraz zdumienia na obliczu Ragnaka sta si jeszcze bardziej
widoczny.
- Nie... o adnym czasie nie byo mowy. lubowaem i tyle oznajmi po chwili.
- To dobrze - stwierdzi Halt. - Tak wic, jeli chodzi o Valle,
nie obchodzi ich, czy postarasz si speni swoje lubowanie dzisiaj,
czy te zechcesz z tym nieco zaczeka, na przykad do chwili, gdy
pozbdziemy si zagroenia ze strony Temudeinw. Nieprawda?
Na twarzy oberjarla pojawi si bysk zrozumienia.
- W rzeczy samej - przyzna, kiwajc z namysem gow. Dopki

jest

wola

dotrzymania

przysigi,

Valle

usatysfakcjonowane.
- Nie! - rozleg si ostry gos Slagora, w ktrym nie sycha ju
byo owego jedwabistego samozadowolenia. - Czy nie pojmujesz,
oberjarlu, e on usiuje wyprowadzi ci w pole? Z pewnoci co
knuje. Ta dziewczyna musi zgin i to natychmiast! W przeciwnym
razie twoja przysiga nie jest nic warta!

W swej zaciekoci i dzy zemsty na Evanlyn, zemsty zapiekej


wskutek wydarze, ktre rozegray si na Skorghijl, Slagor nie
zorientowa si, e posun si o krok za daleko.
W oczach Ragnaka zabysn gniew.
- Slagorze, bdziesz y duej, jeli wyzbdziesz si tak
paskudnego zwyczaju, jakim jest wmawianie lepszym od ciebie, e s
kamcami - wycedzi.
Slagor wycofa si czym prdzej:
-

Ale

oczywicie,

oberjarlu.

Wcale

nie

to

chciaem

powiedzie...
Ragnak przerwa mu, nie zamierzajc sucha dalszych
tumacze.
- Moj gwn trosk jest teraz bezpieczestwo kraju. Nie
moemy ze sob walczy, majc na karku kilka tysicy Temudeinw.
Jeli wic Erak zgodzi si odoy nasz spr na pniej, gdy ju si
rozprawimy z najedcami, to i ja zaczekam.
Erak zgodzi si natychmiast.
- Zdaje mi si, e to dobre rozwizanie.
Ale Ragnak nie wyzby si jeszcze podejrze. Zmarszczywszy
brwi, zwrci si do Halta:
- Nie umiem poj, zwiadowco, co w ten sposb zyskae. Tyle
tylko zdoae osign, e rzecz si odwleka.
Halt przechyli gow, jakby rozwaa to zagadnienie.
- To prawda - przyzna. - Lecz w cigu najbliszych dni niejedno
moe si zdarzy. Moesz polec w bitwie, polec moe te Erak. Albo i

ja. Albo wszyscy trzej moemy zgin. A prcz tego w tej chwili
przede wszystkim zaley mi na tym samym, co tobie: by odesa
Temudeinw tam, skd przyszli. Bo widzisz, oberjarlu, jeli podbij
Skandi,

wkrtce

napadn

na

Araluen.

Tymczasem

ja

te

przysigaem broni mojego kraju - umiechn si ponuro. - Mamy


tu, jak wida, jeszcze jedn przysig. Psiakrew, co nas wszystkich
odurzyo, by z takim zapaem przysiga oraz lubowa?
Ragnak odwrci si i wstpi na stopie wiodcy do tronu.
- W takim razie, zgoda - rzek. - Najpierw rozprawimy si z
Temudeinami. Potem wrcimy do naszej sprawy.
Erak i Halt wymienili spojrzenia, po czym obaj skonili gowy na
znak zgody. Tylko Slagor, najwyraniej niezadowolony z zawartego
kompromisu, zakl pod nosem. Halt uj Evanlyn pod rami, po czym
ruszy z ni ku wyjciu, za zwiadowc za i ksiniczk podyli obaj
uczniowie oraz Erak. Uszli jednak zaledwie kilka krokw, gdy Halt
zatrzyma si i zwrci si do Ragnaka:
- Chciabym jednak zada jedno pytanie. Nie, nie tobie oberjarlu,
lecz Slagorowi - tak jak na to liczy, gdy wymwi imi Skandianina,
spojrzenia wszystkich skieroway si w stron kapitana Wilczego
ka. A wwczas Halt spyta gono i wyranie:
- Chciabym mianowicie wiedzie, czego szukaj dwa jego
okrty u wybrzey wyspy Fallkork?

ROZDZIA 29

Spojrzenia wojw zwrcone byy teraz ku Slagorowi, wic


wszyscy dostrzegli jego zdumienie i przeraenie na dwik
wspomnianej nazwy. Slagor co prawda w mgnieniu oka odzyska
panowanie nad sob, lecz byo ju za pno; nim ktokolwiek
dowiedzia si, co Halt ma do zarzucenia Slagorowi, w umysach
wszystkich obecnych zakiekowao przekonanie, i ma co na
sumieniu.
- Nie musz odpowiada na twoje pytania, zwiadowco! wykrzykn butnie. - Nie masz gosu na tej Radzie!
Erak podszed tak blisko, e jego twarz znalaza si tu przy
twarzy Slagora.
- Ale ja mam - odezwa si. - I ja te chciabym pozna twoj
odpowied.
- O co tu chodzi, Eraku? - wtrci si Ragnak, nim Slagor zdy
si odezwa. Erak wci wpatrywa si w Slagora.
- W tej chwili dwa okrty Slagora znajduj si u wybrzey
Fallkork - odpowiedzia. - On sam zamierza doczy do nich
pojutrze, a potem popyn wraz z nimi do zatoki u ujcia Piaskowego
Potoku.
Erak widzia wyranie, jak krew odpyna z twarzy Slagora,

kiedy uzmysowi sobie, i jego zdradzieckie plany wyszy na jaw.


Mwi wic dalej, bezlitonie, podnoszc gos, by zaguszy Slagora
prbujcego si gorczkowo odezwa.
- Tam za zamierza wzi na pokad stu pidziesiciu
temudeinskich wojownikw, a potem wysadzi ich przy Hallasholm,
by mogli zaj nas niespodziewanie od tyu.
W sali zapanowa nieopisany haas, wszyscy naraz zaczli
wrzeszcze. Na prno Slagor wykrzykiwa ostre sowa sprzeciwu,
utrzymujc, e jest niewinny. Burzyli si te jego zwolennicy, ktrych
byo w sali niemao, ale przewaajca wikszo opowiadaa si za
Erakiem, na cay gos domagajc si gowy Slagora. Zamieszanie
trwao dug chwil, nim Ragnak nie powsta ze swego siedziska.
- Milcze!!! - rykn potnie.
Zapada cisza, w ktrej sycha byoby pewnie przelatujc
much.
- Skd o tym wiesz? - spyta oberjarl. Jak wielu Skandian, nie
przepada za Slagorem. Jednak sama myl o rwnie podej zdradzie
bya dla niego wprost nie do pojcia. Tak odbiegaa od prostego i
surowego systemu zasad, jakim rzdzi si skandyjski wadca i jego
wojowie, i Ragnak nie mg uwierzy, by ktokolwiek by zdolny do
podobnej podoci. Nawet Slagor.
- Podsuchano, jak omawia swe niecne plany, Ragnaku wyjawi Erak.
Slagor natychmiast podnis krzyk.
- To wszystko kamstwa! Parszywe garstwo! Kto mnie

podsucha? Kto mie twierdzi, e jestem zdrajc? Niech si pokae i


powtrzy oszczerstwa wobec wszystkich!
- Tak si szczliwie skada, oberjarlu - rzek Halt, podnoszc
gos, by syszano go wyranie w kadym zaktku sali - e jest pord
nas.
Slagor protestowa jeszcze gorcej, za Ragnak z wyran
niechci spoglda na zwiadowc. Odkd ten czowiek przyby do
Hallasholm, wszystko wywrcio si do gry nogami.
- Wysuchajmy wic jego opowieci - postanowi oberjarl.
- Nie jego lecz jej, Ragnaku. T osob jest Evanlyn. Moe
wanie dlatego Slagorowi tak zaley, by zgubi j i umierci.
Sala znw rozbrzmiaa setkami gosw, a Will tymczasem zda
sobie spraw, jak sprawnie Halt rozegra ca parti. W zamieszaniu,
jakie nastao, nikt nie zada sobie podstawowego pytania: skd Slagor
mg wiedzie, e to Evanlyn odkrya jego knowania? Jeli za nie
wiedzia, nie mia powodu, by ywi osobist niech akurat wobec
niej. Jednak, dziki sprytnemu posuniciu Halta, Skandianie byli ju
na poy przekonani, e swym postpowaniem Slagor prbowa usun
niebezpiecznego wiadka. W tej sytuacji nie mona byo po prostu
zlekceway oskarenia postawionego przez Evanlyn, przeciwnie wymagao ono dogbnego zbadania.
- Dowody! - domaga si gromkim gosem Slagor, a take ci z
jego poplecznikw, ktrzy zdali sobie spraw, e ostrze katowskiego
topora niebezpiecznie zblia si do ich karkw. - Oskara moe
kady! Ale gdzie dowody?

Ragnak uciszy zgromadzonych ruchem rki.


- A zatem, zwiadowco? - spyta Halta. - Czy moesz dostarczy
dowodw wiadczcych o prawdziwoci tego oskarenia?
Nim Halt zdy odpowiedzie, Erak zawoa:
- Svengal sprowadzi jutro te dwa okrty z Fallkork i wszyscy
bd mogli ujrze je na wasne oczy!
Slagor dostrzeg jednak szans, by si wyga, bowiem
zrozumia, e na razie namacalnych dowodw przeciw niemu nie ma.
- I co z tego, e dwa z mych okrtw kotwicz u brzegu
Fallkork? - krzykn przenikliwym, ostrym gosem. - Czego to
dowodzi? Gdzie tu dowd zdrady? Okrty przecie cumuj w rnych
miejscach, nieprawda, Eraku?
Niektrzy ze zgromadzonych, wcale nie tylko jego zwolennicy,
przyznali mu gono racj. Halt ju wczeniej wyjani, i sama
obecno okrtw nie wystarczy, by przekona wadc o zdradzie
Slagora. Ten za nabra miaoci i zakrzykn, zwracajc si nie do
oberjarla, a do tumu:
- Oskaraj mnie o zdrad! Oczerniaj! A wszystko to w oparciu
o sowa nieprzyjaci naszego kraju, w oparciu o garstwa tej, ktrej
nasz oberjarl zaprzysig wit zemst! Rzuconej potwarzy jednak
adnym dowodem wesprze nie mog. I to ma by skandyjska
sprawiedliwo? Ja za powiadam: niech najpierw przedstawi
dowody!
Jeszcze liczniejszy chr gosw przyzna mu racj. Potem
Slagor, niczym dyrygent, uciszy zebranych uniesieniem doni i

zwrci si do Halta:
- Czy moesz to uczyni... zwiadowco? - wyrzuci z siebie
ostatnie sowo, wypowiadajc je tonem obelgi. - Czy potrafisz
przedstawi cho jeden dowd?
Halt milcza, zdajc sobie spraw, e straci inicjatyw, a wraz z
ni take i poparcie zgromadzonych. e ponis klsk. Ale wtedy
przez tum przepchn si Will i stan obok swego mistrza.
- Chyba znam sposb, by pozna prawd - oznajmi.
Nieatwo byo uciszy haaliwych Skandian, lecz sowa Willa
znalazy posuch. Gosy umilky, nastaa cisza jak makiem zasia, a
oczy wszystkich zwrciy si ku drobnej postaci tkwicej teraz
midzy Haltem a Erakiem. Jak Will mg si tego spodziewa, cisz
przerwa Ragnak we wasnej osobie.
- Jaki to sposb? - spyta krtko.
- Ot same okrty Slagora przy wyspie to moe rzeczywicie
nie dowd na jego konszachty z Temudeinami - rzek ostronie Will,
wac kade sowo, nim wypowiedzia je na gos, bowiem zdawa
sobie doskonale spraw, e bezpieczestwo jego oraz jego towarzyszy
zawiso na cienkim wosku i zaley wycznie od siy argumentacji.
Musia odpowiednio przedstawi sw myl. Ujrza, jak Ragnak
nabiera tchu, by przemwi, wic szybko odezwa si, nim oberjarl
zdy to wpierw uczyni:
- Ale... gdyby Erak popyn swoim Wilczym wichrem do
ujcia Piaskowego Strumienia i gdyby zasta tam, na przykad, stu
pidziesiciu temudeiskich wojownikw czekajcych na przewz,

bez wtpienia wskazywaoby to na fakt, e kto zamierza dopuci si


zdrady, nieprawda?
Ragnak zmarszczy brwi, rozwaajc t myl. Erak rzuci
pgosem do Willa:
- Niele, chopcze.
- To prawda - rozstrzygn wreszcie Ragnak. - Byby to dowd
zdrady. Jednak gdzie dowd, e wanie Slagor si jej dopuci?
Will przygryz warg, bo tej zagadki nie zdoa jeszcze
rozwika. Jednak teraz odezwa si Halt:
- Oberjarlu, prawdy atwo si dowiedzie. Niech Erak wemie
nie jeden okrt, lecz trzy. Tyle bowiem spodziewaj si ujrze
Temudeinowie. Potem, w trakcie rozmowy z ich dowdc, wystarczy
powiedzie, e co zatrzymao Slagora, ktry wysa jego, Eraka, w
swoim zastpstwie. Jeli dowdca Temudeinw odpowie co w
rodzaju Slagor? A kto to taki?, znaczy to bdzie, e nasz obecny tu
przyjaciel jest tak niewinny, jak twierdzi - urwa, widzc, e Ragnak
kiwa gow, zastanawiajc si nad tym, co usysza. Potem za doda z
naciskiem: - Za to jeli imi... Slagora okae si wrogom nieobce,
wwczas mamy dowd, o jaki nam chodzio.
- Przecie to kpiny! - wybuchn Slagor. - Przysigam, oberjarlu,
nie jestem zdrajc! To spisek uknuty przez tych Aralueczykw wycign oskarycielsko palec w stron Halta i Willa. - I nie wiem,
jakim sposobem, ale jako omamili Eraka, ktry im uwierzy.
- Jeli jeste niewinny - zauway ponuro Ragnak - nie masz si
czego obawia, prawda?

Wpatrywa si w Slagora kamiennym wzrokiem. Dostrzeg na


jego czole kropelki potu i zda sobie spraw z piskliwego tonu jego
gosu w trakcie poprzednich wypowiedzi. Slagor si boi - pomyla.
Im duej Ragnak si nad tym zastanawia, tym bardziej skonny by
uwierzy, i ten nikczemnik dopuci si jednak zdrady.
- Nie widz powodu... - zacz Slagor, ale Ragnak przerwa mu:
- Ale ja widz! - wrzasn. - Eraku, wypy natychmiast w trzy
okrty, udaj si do ujcia Piaskowego Strumienia i czy tak, jak mwi
zwiadowca. Gdy ju ustalisz, czy dokonano zdrady i czy dopuci si
jej Slagor, wr tutaj, zdaj spraw ze swoich poczyna. Co za si
tyczy ciebie... - zwrci si do Slagora, ktry zacz tymczasem
przesuwa si niepostrzeenie w stron bocznych drzwi - nie oddalaj
si zbytnio. Chciabym mie ci na oku, dopki Erak nie powrci.
Ulfarku, dopilnuj tego! - wyda polecenie jednemu ze swych jarlw,
ktry skin gow i stan obok Slagora, kadc mu na ramieniu
cik do.
- Jeszcze jedno, oberjarlu - odezwa si Erak. - Kiedy ju ustal,
e Slagor jest winny, nic chyba si nie stanie, jeli przetrzebi nieco
liczebno temudeiskich wojsk? Cho o tylu mniej bdzie podczas
ostatecznej rozprawy.
- Dobra myl - stwierdzi Ragnak - ale nie ryzykuj zanadto.
Musz wiedzie, kto zdradzi, a tego mi nie powiesz, jeli Temudeini
ci zabij.
- Czy nie najlepiej bdzie postpi tak, jak oni tego oczekuj? zaproponowa Will, nim zdy ugry si w jzyk. Skandyjski wdz

popatrzy na niego jak na szaleca.


- Czy ty do reszty postrada zmysy? - zdziwi si. - Chcesz,
eby Erak przywiz tu Temudeinw jako winiw? Najpierw
musiaby ich rozbroi, a potem trzeba by wyznaczy ludzi do ich
pilnowania. Ludzi, ktrych mi potrzeba gdzie indziej!
- Po co przywozi ich tutaj? - zaoponowa Will. - Eraku, czy nie
mgby pod byle pretekstem wysadzi ich na jakiej wyspie, choby i
na Fallkork - i porzuci tam, eby nam nie zawadzali?
Znw przez krtk chwil zapanowao milczenie, po czym
rozleg si gboki, gardowy rechot Eraka.
- C za wymienita myl! - zawoa jarl, umiechajc si
radonie do Willa. - Jeli przewieziemy tych... przybdw przez
Cienin Spw, bd baga, bymy wysadzili ich gdzie na ziemi,
choby na par godzin. O tej porze roku huta tam jak wszyscy diabli,
do, by kady, kto nie ma eglarskiego dowiadczenia, wyrzyga
wasne flaki!
Ragnak potar w zamyleniu brod.
- Rozumiem, e Temudeini nie s obeznani z morzem? zwrci si do Halta.
- Ani troch, oberjarlu - brzmiaa odpowied.
Ragnak przenis spojrzenie ze zwiadowcy na jego modego
ucznia.
- Twj chopak wykazuje niema skonno do pokrtnego
mylenia. To chyba dobrze, skoro ma by zwiadowc.
Halt pooy lekko do na ramieniu Willa i owiadczy z

kamienn powag:
- Jestemy bardzo z niego dumni, oberjarlu. Przypuszczamy, e
daleko zajdzie.
Ragnak, znuony tym wszystkim, potrzsn gow. Tego
rodzaju podchody i fortele przerastay go na dusz met. Machn
rk, zwracajc si do Eraka:
- Wypy, gdy tylko bdziesz gotw - rozkaza. - A potem
wysad Temudeinw na Fallkork i czym prdzej wracaj.
Z jego punktu widzenia sprawa bya zaatwiona, ale Slagor
sprbowa jeszcze jednego desperackiego sposobu obrony:
- Oberjarlu! Przecie oni mnie oskaraj. Zmwili si! Jak
moesz posya ich, eby sprawdzili prawdziwo wasnych sw?
Ragnak zawaha si.
- Prawda! - stwierdzi, po czym jego spojrzenie spoczo na
postaci hilfmanna. - Borsa, ty z nimi popyniesz, eby byo
sprawiedliwie. - Nastpnie za, spogldajc znw na Slagora, doda: A ty si mdl, eby nad zatok Piaskowego Potoku nie byo
Temudeinw.

ROZDZIA 30

Erak spoglda po raz setny na posta sterczc przy nim obok


steru wilczego okrtu i po raz setny nie by w stanie powstrzyma
umiechu.
Halt dostrzeg spojrzenie oraz wyszczerzone radonie zbiska
wojownika i rzek kwanym tonem:
- Z czasem chyba musi ci si znudzi?
Jarl potrzsn gow.
- Nie sdz - odpar wesoo. - Za kadym razem cieszy mnie to
tak samo, jak za pierwszym.
- To wspaniale, e Skandianie obdarzeni s wielce subtelnym
poczuciem humoru - stwierdzi zwiadowca, krzywic si paskudnie.
Nie poprawio mu humoru, gdy ujrza, e take kilku innych Skandian
umiecha si pod wsem. Prawd mwic, rzeczywicie wyglda
miesznie. Zamiast paszcza i kaftana mia na sobie strj skandyjski,
czyli bezrkawnik z owczej skry, krtki futrzany paszcz i skrzane
getry owinite do kolan rzemieniami. cilej mwic, tak by
powinno, bo w rzeczywistoci, jako e Halt by znacznie
nikczemniejszej postury ni ktrykolwiek z dorosych Skandian,
skrzane getry sigay a ponad jego kolana, spodnie zwisay
workowato w kroczu, a baranica wisiaa na nim jak na oparciu krzesa.

Wydawao si, e znajdzie si w niej miejsce na co najmniej jeszcze


drug osob tych samych rozmiarw.
- Sam sobie jeste winien - zauway Erak. - Nikt ci nie kaza
przebiera si za jednego z nas.
- Ju ci tumaczyem - wyjani Halt - e Temudeini dobrze mi
si przyjrzeli, gdy cigali nas obu od granicy, a zreszt nawet i bez
tego nie spodziewabym si, e obdarz zaufaniem kogokolwiek
odzianego w strj zwiadowcy.
- Mwi, mwie - zgodzi si z nim pogodnie Erak. Pochyli
si, by zerkn przez umieszczony z przodu piercie, sprawdzi
pozycj magnetytowej igy, pywajcej po powierzchni wody w soju i
zmieni pozycj piercienia, po czym okreli kierunek na kolejny
punkt orientacyjny wybrzea:
- Nieco na wschd od poudniowego wschodu - rzek pod
nosem, a potem zawoa goniej do swych ludzi:
- Mie si na bacznoci! Zatoka Piaskowego Potoku ley tu za
tym cyplem!
Na pokadzie wilczego okrtu zapanowao oywienie, bowiem
Skandianie raz jeszcze upewniali si, czy maj bro pod rk, a
zarazem, czy nie rzuca si ona zbytnio w oczy. Gdy Erak skin
gow, eglarz, zajmujcy stanowisko obserwacyjne na rei, da znak
towarzyszom z ssiednich okrtw. Z wielkim i bardzo widocznym
wysikiem powstrzymujc umiech, jarl szturchn do mocno Halta
pod ebro:
- Chyba ju czas, eby woy hem - oznajmi zwiadowcy,

ktremu mina zrzeda jeszcze bardziej, gdy sign po wielki, rogaty


hem, jaki nosili wszyscy Skandianie.
Hem okaza si najbardziej niewygodnym elementem bojowego
wyposaenia. Erak upiera si tymczasem, e aden szanujcy si
Skandianin nie wystpiby bez nakrycia gowy i jeli Halt chce
uchodzi za jego rodaka, musi si do tego skandyjskiego zwyczaju
dostosowa. Jako e wszystkie hemy zdaway si ogromne w
stosunku do rozmiaru gowy zwiadowcy, nawet najmniejszy, jaki Erak
zdoa wynale, spada Haltowi na oczy i uszy. Wypchany szmatami
hem trzyma si co prawda jako tako, ale zacz z kolei dziwacznie
odstawa.
Skandianie przygldali si ze le skrywanym rozbawieniem, jak
Halt uwanie zakada bitewny garnek. Borsa, ktry na rozkaz Ragnaka
przyczy si do wyprawy, potrzsn gow i take si zamia.
Hilfmann nie mia w sobie nic z wojownika i bitwy nie oglda dotd
nawet z oddali, lecz nawet on wiedzia, e w znacznie wikszym
stopniu przypomina gronego woja nili Halt.
- Nawet gdyby miao si okaza, e szukamy tylko wiatru w
polu - stwierdzi - warto byo, dla takiego widoku!
Halt zwrci gniewnie twarz w stron mwicego - co okazao
si nie najszczliwszym z moliwych posuni. Przeklty hem,
wyprowadzony nagym ruchem ze stanu chwiejnej rwnowagi, opad
mu na oczy. Zwiadowca zakl pod nosem i poprawi cudaczne
nakrycie gowy. Nie pozostawao mu nic innego, jak pogodzi si z
kpinami Skandian.

Dotd pynli z wiatrem, ale teraz, gdy przygotowywali si do


opynicia cypla, Erak kaza zwin agiel i umocowa go do rei.
Zadudniy dugie, cikie, wysuwane na zewntrz wiosa i nim okrt
wytraci prdko, poruszay si ju pynnie i rytmicznie. Obrciwszy
si, Halt stwierdzi, e zaogi pozostaych okrtw uczyniy to samo.
Hem znw samowolnie zmieni pozycj, tym razem przekrzywiajc
si na bok; zirytowany zwiadowca zerwa go i cisn na pokad.
Rzuci Erakowi grone spojrzenie: niechby jarl sprbowa co
powiedzie! Ale Skandianin tylko wzruszy ramionami i umiechn
si.
Zbliali si do najbardziej wysunitego kraca cypla. Ci ze
Skandian, ktrzy w tej chwili nie musieli spenia obowizkw
wicych si z utrzymaniem kursu oraz kontrol prdkoci statku,
zaciekawieni, wychylali si za burt. Za chwil si okae, czy powita
ich puste wybrzee - czy te natkn si na oddziay temudeiskich
wojownikw. Wydawao si, e nim minli cypel, statek pyn
nieznonie powoli. Przed oczami zaogi odsonio si pasmo
piaszczystej play. Halt poczu nieprzyjemny ucisk w odku, gdy w
pierwszych chwilach na wybrzeu nie wypatrzy nikogo. Jednak
tymczasem w zasigu ich wzroku znajdowa si tylko poudniowy
kraniec play. Pynli jeszcze chwil wzdu brzegu, a nagle
marynarze oywili si, poszeptujc do siebie. Niepokj Halta
przerodzi si w satysfakcj.
Gdy i on wysun gow, ujrza trzy szwadrony temudeiskiej
jazdy.

Ich filcowe namioty stay w rwnych rzdach. Konie uwizano


opodal, tam, gdzie koczy si piasek i zaczynaa trawa. Halt nie
musia liczy nieprzyjaci; wiedzia, e kady szwadron liczy
szedziesiciu ludzi. Przypuszcza, e nie mniej ni dziesiciu
wojownikw zostanie na stray wierzchowcw, bo konie, rzecz jasna,
nie mogy zosta zabrane na pokady okrtw. Dwik rogu
dobiegajcy od strony play powiadomi ich, e zostali zauwaeni.
Borsa potrzsn smutno gow, widzc niezbity dowd zdrady
Slagora.
- ywiem nadziej, e nasza wyprawa okae si daremna - rzek
z gorycz w gosie. - Trudno pogodzi si z myl, e ktrykolwiek ze
Skandian mg dopuci si zdrady.
Halt i Erak wymienili spojrzenia. Erak skrzywi si. On sam
uwierzy bez wikszego trudu - moe dlatego, e mia mniej
wygrowane mniemanie o swych rodakach, a moe po prostu dlatego,
e lepiej zna Slagora.
- Czas si upewni - rzek cicho i napar na wioso sterowe, by
skierowa dzib Wilczego wichru prosto ku wybrzeu. Zgodnie z
wydanym wczeniej rozkazem, pozostae dwa okrty zatrzymay si;
czonkowie zaogi poruszali tylko nieznacznie wiosami, aby wiatr i
pyw nie zniosy ich dalej ni dwiecie metrw od brzegu. Co prawda
okrty znajdoway si ju w zasigu temudeiskich strza, ale
ogromne okrge tarcze umocowane na burtach zapewniay zaodze
skuteczn oson przed ostrzaem.
Ludziom znajdujcym si na pokadzie Wilczego wichru

grozio o wiele wiksze niebezpieczestwo. Zmierzali prosto do


brzegu, z kadym uderzeniem wiose wystawiajc si coraz bardziej
na grad mierciononych pociskw.
- Schowa by - zawoa Erak do wiolarzy. Nie musia
powtarza dwa razy. Wszyscy skulili si na awach, starajc si nie
wysun ani skrawka ciaa ponad dbowe bariery. Halt dostrzeg
ktem oka, e prawa do jarla raz po raz wdruje ze steru ku drzewcu
wielkiego bojowego topora spoczywajcego obok.
Na play zaroio si; grupa kilku Temudeinw przystana nad
sam wod. Za plecami tej grupki day si sysze rozkazy, w
odpowiedzi zaczto formowa szyk.
Gbia dochodzia prawie do samego brzegu; co prawda wilcze
okrty miay zanurzenie niewielkie, bo nie przekraczajce jednego
metra, ale stepowi wojownicy z pewnoci nie zdawali sobie z tego
sprawy, tote Halt i Erak postanowili, e na pocztek lepiej bdzie
utrzymywa wikszy dystans od nieprzyjaciela. Dwadziecia metrw
od krawdzi play Erak rzuci zatem krtk komend; wiosa na
jednej burcie zaczy pracowa w przeciwnym ni dotd kierunku,
podczas gdy wiolarze po drugiej stronie wykonali jeszcze kilka
pocigni - w rezultacie Wilczy wicher obrci si niemal w
miejscu i stan burt do play.
Erak skin gow na swego zastpc, ktry przej ster. Jarl
tymczasem przeszed na burt od strony ldu i zawoa dononie,
jakby przekrzykiwa sztorm:
- Hej tam, na brzegu!

Halt wzdrygn si i cofn o kilka krokw.


Jeden z Temudeinw, stojcych nad wod, przyoy donie do
ust, odpowiadajc:
- Jestem Or'kam, dowdca tego oddziau - zawoa. - Gdzie
Slagor?
Halt usysza za sob stumione westchnienie. Odwrci si i
ujrza Bors, ktry, spuciwszy oczy, krci z niedowierzaniem gow.
Take kilku innych Skandian wymienio spojrzenia, bo wanie na
wasne uszy usyszeli potwierdzenie winy Slagora.
- Cisza! - rzuci ostrzegawczo Halt, a Skandianie posusznie
ukryli twarze, starajc si nie da po sobie pozna, jak wielkie
wraenie wywara na nich smutna wiadomo.
- Slagor nie mg przyby osobicie, gdy oberjarl Ragnak
zatrzyma go przy swym boku, albowiem wyda jarlowi wane
polecenia. Jeli zdoa, doczy do nas przy wyspie Fallkork. Ja go
zastpuj.
Temudeiscy oficerowie zaczli si szybko naradza midzy
sob.
- Nie spodobao im si to - mrukn Erak przez zby.
- Nie musi im si podoba. Byle uwierzyli - odpowiedzia Halt,
rwnie nie poruszajc ustami.
Po kilku minutach oywionej dyskusji ze swoimi ludmi,
Or'kam odezwa si znw.
- Spodziewalimy si ujrze Slagora. Skd mamy wiedzie, czy
moemy wam zaufa? Czy przekaza wam jak wiadomo? Poda

haso?
Wojownicy na statku wymienili zaniepokojone spojrzenia. Tego
wanie si obawiali. Jeli Slagor ustali z Temudeinami jakie haso,
ich plan speznie na niczym. To prawda, osignli ju gwny cel
wyprawy - zdobyli dowd na udzia Slagora w spisku - jednak teraz,
skoro ju tu si znaleli i zyskali szans, by unieszkodliwi stu
pidziesiciu onierzy wroga, nie ponoszc przy tym adnych strat,
szkoda im byo straci tak okazj.
- Zagadaj go jako - rzuci pgosem Halt. - Powtrzy ju dwa
razy, e czekali na Slagora, wic mao prawdopodobne, eby
uzgodniali jakie haso.
Erak skin nieznacznie gow, sowa Halta brzmiay cakiem
dorzecznie.
- Posuchaj no, przybyszu ze wschodu - wrzasn ponownie. Wiadomo wanie przekazaem. A o adnym hale nie byo mowy.
Przypynem, eby was zabra na pokad, ryzykuj przy tym
niemao! Chcecie, to wsiadajcie. Nie, to nie. Ja popyn dalej, upi
Gallw, a wy prowadcie sobie wojn z Ragnakiem, jak wam si
podoba. Szkoda czasu, wz albo przewz!
Tamci znw zaczli si gorczkowo naradza; wida byo, e
Or'kam nie jest do koca przekonany, ale w kocu rozway wszystkie
za i przeciw, przyjrzawszy si wprzdy uwanie okrtowi, po czym
najwyraniej uzna, e tak czy inaczej nic jego wojownikom nie grozi
ze strony niezbyt licznej zaogi, skadajcej si przecie tylko z
wiolarzy.

- Niech i tak bdzie! - krzykn. - Przyprowad swoje okrty do


brzegu, wchodzimy na pokad.
Erak potrzsn jednak gow.
- Tego si nie da zrobi - odpowiedzia. - Nie moemy
podpyn bliej.
Or'kam potrzsn zacinit pici. Najwyraniej cokolwiek,
co dziao si nie po jego myli, budzio w nim podejrzenia.
- Niby dlaczego? - zawoa. - Slagor podpyn do samego
brzegu. Sam widziaem!
Erak wskoczy na burt, cakowicie wystawiony na strzay, jakie
mogyby go dosign z brzegu.
- Ostronie - mrukn Halt, starajc si nie porusza wargami.
- Taki to z ciebie stepowy eglarz? - gos Eraka ocieka
sarkazmem. - A wzi potem na pokad pidziesiciu ludzi i zdoa
std odpyn?
Nastpia chwila milczenia. Temudeiski dowdca prbowa
zrozumie, co Erak ma na myli. Jarl doda wic wyjaniajco:
- Jeli podpyn do samej play i twoi ludzie wejd na pokad,
okrt osidzie na dnie. W aden sposb nie zdoamy si std ruszy,
zwaszcza e mamy odpyw i poziom wody z kad chwil si obnia.
Or'kam zrozumia wreszcie i, cho niechtnie, da znak, e si
zgadza.
- Niech bdzie! - zawoa. - Co wic chcesz uczyni?
Erak mia wielk ch odetchn z ulg, lecz si powstrzyma.
- Mamy trzy odzie, po jednej na kady okrt - odpowiedzia. -

Kada z nich moe zabra omiu twoich ludzi, czyli dwudziestu


czterech naraz.
Or'kam nie waha si ju.
- Dobrze, Skandianinie. Niech odzie przybijaj do brzegu.
Odwrci si i zaj wydawaniem rozkazw swoim zastpcom,
tumaczc, w jaki sposb maj zorganizowa zaokrtowanie
podlegajcych im onierzy. Tymczasem z pokadu Wilczego
wichru Erak da znak pozostaym dwm okrtom, by zbliyy si i
przysay na brzeg swoje szalupy.

ROZDZIA 31

Pozycja druga... strzela! - krzykn Will, a stu ucznikw


wznioso ramiona pod identycznym ktem, napio ciciwy i
wypucio strzay, prawie rwnoczenie. Rozleg si donony wist i
Will z Horace'em ujrzeli chmar stu strza zataczajcych uk i
opadajcych w cel.
Evanlyn siedziaa na przewrconej zepsutej bryczce kilka
metrw za lini ucznikw. Przygldaa si tej scenie z wyranym
zainteresowaniem.
Guchy odgos towarzyszy strzaom wbijajcym si w ziemi
wok celu. Groty, ktre trafiy bezporednio, charakterystycznie
zastukotay.
- Tarcze! - wrzasn Horace, a wwczas kadego ucznika
zasoni stojcy obok piechur, dziercy wielk, prostoktn tarcz z
drewna, ktra miaa chroni i jego, i ucznika przed ostrzaem ze
strony nieprzyjaci, podczas gdy strzelec przygotowywa si do
wypuszczenia nastpnego pocisku. By to pomys Horace'a, ktry Will
uzna za znakomity, bowiem, majc tylko stu ucznikw, nie mg
sobie pozwoli na straty, jakie teraz nastpiyby w wyniku niechybnej
odpowiedzi bitewnego przeciwnika.
Will zerkn w stron swych podwadnych, by sprawdzi, czy s

ju gotowi do oddania kolejnego strzau. Nastpnie odwrci si w


stron pola, gdzie powinien si ukaza kolejny cel.
Uwijajcy si tam ludzie pocignli za kolejne liny i z trawy
wysuna si druga deska. Will, zajty ucznikami, o mao tego
zdarzenia nie przeoczy. Poczu, e za chwil wpadnie w panik.
Wydarzenia na polu wicze toczyy si zdecydowanie zbyt szybko.
- Tarcze na bok! - zawoa. Na domiar zego przy okrzyku
zaama mu si gos. Tarczownicy odsunli si.
- P na prawo! Pozycja trzecia... strzela!
Znw wist i po polu przesun si cie, padajcy od roju
kolejnych strza. Teraz, gdy ju utkwiy w celu albo te pady wok
wyznaczonego punktu, pord traw wyonia si trzecia tarcza, tym
razem przygotowana na potrzeby dystansu o wiele bliszego.
- Tarcze! - pada znw komenda, po ktrej strzelcw osoni
drewniany mur. Wykrzykujc rozkaz, Horace sam go zarazem
wykonywa, osaniajc Willa.
- No, prdzej, prdzej - mrukn Will, przestpujc z nogi na
nog, gdy spoglda na ludzi, sigajcych po nastpne pociski i
zakadajcych strzay na ciciwy. ucznicy zorientowali si, e
oczekuje od nich wikszego popiechu, wic ich ruchy stay si
szybsze, a przez to mniej skoordynowane. A trzech upucio strzay
na ziemi, inni pogubili si, jakby dopiero zaczynali nauk strzelania.
Will zda sobie spraw, e nie powinien czeka, a wszyscy si
przygotuj, kolejna salwa bdzie wic musiaa zosta oddana tylko
przez tych, ktrzy s gotowi. Spojrza znw w kierunku tarczy, ale

ludzie obsugujcy liny zdyli ju j przesun - umieszczona bya na


pozach niczym sanie i zmierzaa ku nim z prdkoci odpowiadajc
tempu nieprzyjacielskiego natarcia. Przycignito j wszake ju
nazbyt blisko, by Will bez zwoki zdoa dokona oceny odlegoci.
Musztrujc podlegych sobie ludzi, sam traci niezbdn koncentracj
i gubi wyczucie dystansu.
Rozgniewany, zeskoczy z niskiej platformy ustawionej na
kocu linii strzeleckiej.
- Sta! - zawoa. - Przerwa!
Dopiero teraz uwiadomi sobie, e pot zalewa mu czoo. Otar
twarz krajem paszcza. Horace odstawi cik tarcz na ziemi.
- W czym problem? - spyta.
Will by zaamany.
- Zupena beznadzieja - stwierdzi. - Nie jestem w stanie
jednoczenie obserwowa celu i moich ludzi. Trac wyczucie.
Bdziesz musia patrze w ich stron, zastpujc mnie oraz
informujc, kiedy bd gotowi.
Horace zastanowi si.
- Niby bez problemu - zgodzi si - ale podczas prawdziwej
bitwy moe mi na wszystko razem zabrakn czasu, zwaszcza e
przecie sam bd musia wyazi ze skry, aby ci osania przed
strzaami wroga. No, chyba e masz ochot wyglda jak je.
- Ale przecie kto musi si tym zaj! - Will by bliski
rozpaczy. - My nawet jeszcze nie zaczlimy wiczy walki z
kaidynami!

Na temat kaidynw dowiedzieli si sporo od Halta.


Dowiadczony zwiadowca wyjani chopcom, i kademu z
szedziesicioosobowych temudeiskich oddziaw przydzielano
jednego wojownika szczeglnie biegego w sztuce wadania ukiem,
zwanego kaidynem. Otrzymywa on konkretne zadanie: eliminowa
dowdcw nieprzyjacielskich wojsk. Will postanowi osobicie
wypatrywa tak wyborowych ucznikw i wymyli nawet specjalny
typ treningu. Posuy si dodatkowymi ruchomymi tarczami
mniejszych rozmiarw, ktre w trakcie wicze miay wyrasta
niespodziewanie i w niespodziewanym miejscu. Jednak, skoro
rwnoczenie przychodzio mu kontrolowa poruszenia duych tarcz
oraz sprawdza stopie gotowoci wasnych ludzi, jego szanse na
unieszkodliwienie nieprzyjacielskich kaidynw malay prawie do
zera.
Wzrastao take ryzyko, e sam padnie ofiar jednego z nich.
- Ja mogabym to robi - odezwaa si Evanlyn. Obaj odwrcili
si do niej jak na komend. Zauwaya powtpiewanie malujce si na
ich twarzach. - Mog - powtrzya. - Potrafi obserwowa ucznikw i
mwi, kiedy bd gotowi.
- Ale wwczas znalazaby si w ogniu bitwy! - sprzeciwi si
natychmiast Horace. - To zbyt niebezpieczne!
Evanlyn zauwaya jednak, e Will, jak dotd, nie oprotestowa
pomysu. Zatem, przynajmniej teoretycznie, bra pod uwag
moliwo rozwaenia jej propozycji. Odpara szybko, eby nie
zdy si sprzeciwi:

- Znajd si na polu bitwy, fakt, ale nie w pierwszej linii, bo


przecie bdziemy za ni, w wykopie, osonici ziemnym nasypem.
Mogabym przycupn sobie w zagbieniu obok twojego stanowiska,
gdzie byabym cakiem bezpieczna. Przecie nie musz widzie
wrogw, tylko patrze na twoich ludzi.
- A co, jeli Temudeini przebij si przez nasze linie? - upiera
si Horace. - Wwczas znajdziesz si w samym rodku zmaga.
- Jeli Temudeini zdoaj swego dopi, niewane, gdzie si
wwczas znajd. Wszyscy bowiem zginiemy. A poza tym, skoro inni
si naraaj, dlaczego akurat ja miaabym si kry?
Horace znalaz do rozsdku, by nie rzec dlatego, e jeste
dziewczyn. Bd co bd, bya crk krla. W dodatku musia
przyzna, e miaa sporo racji. Nie zamierza wszelako tak z miejsca
kapitulowa i chcia pozna zdanie Willa.
- Co o tym sdzisz? - spyta.
Przypuszcza, e mody zwiadowca raczej si z nim zgodzi, lecz
ku jego zdziwieniu Will nie odpowiedzia od razu. Po chwili za rzek
powoli:
- Myl, e ona moe mie racj. Sprbujmy.
***
- Gotowi - spokojnym oznajmia gosem Evanlyn. Siedziaa pod
platform, na ktrej stali rami w rami Will oraz Horace.
- Tarcze na bok! - rozleg si gos Horace'a. Tarczownicy
odsonili strzelcw.
- Kierunek na lewo od lewej! Pozycja pierwsza... strzela!

Pada chaotyczna salwa. Will wiedzia, e chaos powsta z jego


gapiostwa. Da rozkaz do wypuszczenia strza o uamek sekundy za
wczenie i niektrzy nie zdyli jeszcze w peni nacign ukw.
Zakl w duchu. Usysza, jak Horace wydaje tarczownikom
polecenie, by na powrt osonili strzelcw i ujrza pociski trafiajce w
stref celu - oraz te, ktre chybiy i upady zbyt blisko.
W tej samej chwili pojawiy si dwie tarcze naraz. Wiksza
suna w ich stron, a obok tarczy, ktra przed chwil speniaa
funkcj celu, z trawy wyonia si druga, wielkoci postaci ludzkiej,
przygotowana specjalnie z myl o Willu. Wystrzeli i ujrza, jak jego
strzaa trafia precyzyjnie w rodek, a jednoczenie dobieg go okrzyk
Evanlyn:
- Gotowi!
Skoncentrowa si byskawicznie na celu przeznaczonym dla
caego oddziau, Horace za rozkaza tarczownikom odsun si na
bok.
- Kierunek lewa! Pozycja trzecia... - urwa i poprawi: - p
pozycji w d...
Zmusi si, by da im do czasu i krzykn:
- Strzela!
Tym razem prawie wszystkie pociski utkwiy w celu lub pady
tu obok niego. Gdyby na linii strzau znalaz si oddzia szarujcej
konnicy, zostaby zdziesitkowany.
- Tarcze! - wrzasn Horace i cykl mia rozpocz si od nowa.
Lecz Will unis rk.

- Sta - powiedzia, a Horace powtrzy rozkaz goniej.


ucznicy oraz tarczownicy, ktrzy ju od dwch godzin wdraali si
do rygoru strzelania, pozwalajc sobie ledwie na kilka krtkich chwil
oddechu, usiedli ciko w trawie. Skorzystali ze sposobnoci, by
chwil odpocz.
- Niele, niele - stwierdzi Horace. - Podziurawili chyba ze
dwadziecia tarcz, a przygotowalimy w sumie dwadziecia pi. Ty
trafie we wszystkich kaidynw.
Mniejsze tarcze, przymocowane do wikszych celw, miay
udawa temudeiskich strzelcw wyborowych. Teraz, gdy Will nie
musia ju spoglda jednoczenie na wasnych ludzi i na wroga,
radzi sobie atwo z makietami.
- Fakt - rzek, odpowiadajc na komentarz Horace'a. - Tyle e
tarcze wiczebne do nas nie strzelay.
W gruncie rzeczy by bardzo zadowolony z uzyskanych
wynikw. Strzela dobrze, cho musia celowa i za siebie, i za swj
oddzia.
No, i cieszy si, e znw dziaaj we trjk, wsplnie z
Horace'em i Evanlyn.
- Byo cakiem dobrze - przyzna, a goniej zawoa: - P
godziny przerwy dla wszystkich!
Zadowoleni strzelcy rozeszli si, gromadzc si przewanie
wok stojcych opodal beczek z wod do picia. Za plecami Willa
rozleg si znajomy gos:
- W porzdku. Koczcie ju. Wystarczy tego, jak na jeden dzie.

Troje modych Aralueczykw odwrcio si na gos Halta.


Will, mimo zmczenia, od razu si oywi, bo modego zwiadowc
zeraa ciekawo, co te wydarzyo si w zatoce Piaskowego Potoku.
- Halt! - zawoa energicznie. - No, jak wam poszo? Temudeini
przybyli? Fortel wypali?
Halt za pomoc uniesionej doni powstrzyma wszystkie ich
pytania. Zdawa sobie przecie doskonale spraw, e i tak czeka go
dusza relacja. Natomiast zaniepokoi si obrazkiem, jaki ujrza na
polu wiczebnym.
- Willu, dlaczego wcigne do walki Evanlyn? - spyta.
Spostrzeg, e jego ucze zawaha si. Lecz w nastpnej chwili
twarz chopaka przybraa zdecydowany wyraz.
- Bo jest potrzebna. Kto musi obserwowa strzelcw i
podpowiada mi, kiedy s gotowi. Bez tego nie daj rady.
- Nie mgby zaj si tym kto inny?
- Nie znam nikogo innego, komu mgbym zaufa. Potrzebuj
pewnej osoby, ktra si nie pogubi i nie wpadnie w panik.
Halt w zamyleniu podrapa si po brodzie.
- A skd wiesz, e Evanlyn nie straci gowy?
Odpowied pada natychmiast:
- Bo nie stracia jej wtedy, w Celtii - przy mocie.
Halt obrzuci spojrzeniem trzy mode oblicza, ktre mia przed
sob. Na wszystkich malowao si wielkie zdecydowanie, kade
wykazywao ogromn determinacj. Zrozumia, e Will ma suszno.
Tak, ucze Halta potrzebowa przy sobie zaufanego czowieka.

- Owszem - zgodzi si, a potem, gdy wszyscy troje


rozpromienili si, doda: - Ale nie cieszcie si ponad miar. Jak si
wytumaczymy twojemu ojcu, jeli ci zastrzel?
- Opowiadaj, co z Temudeinami? - Will szybko zmieni temat. Czekali w zatoce, prawda?
Gdy pady sowa dotyczce spisku Slagora, umiech Evanlyn
znikn, ustpujc miejsca wyrazowi zaniepokojenia.
- A jake, przybyli - przytakn Halt, rozpraszajc jej najgorsze
obawy. - Ich dowdca zrazu si boczy, gdy spodziewa si ujrze
Slagora. - Dziewczyna odetchna z ulg. - Owszem, to zdecydowanie
zmienia twoj sytuacj, ksiniczko - stwierdzi.
- Tyle e lubowanie Ragnaka nadal obowizuje - zauwaya
skwaszonym tonem.
- Oczywicie - zgodzi si Halt. - Lecz oberjarl przynajmniej
zgodzi si wstrzyma jego realizacj, dopki nie pozbdziemy si
Temudeinw.
Evanlyn rozoya rce.
- Zwyke odroczenie wyroku...
- Problemy odoone na pniej maj to do siebie, e czsto
same si rozwizuj - rzek Halt, kadc rk na jej ramieniu. Evanlyn
umiechna si niepewnie.
- Skoro tak twierdzisz - powiedziaa. - Ale nie zwracaj si do
mnie ksiniczko, prosz. Nie ma powodu, by przy kadej okazji
przypomina o mnie Ragnakowi.
Zwiadowca skoni gow.

- Suszna uwaga - stwierdzi i doda ciszej, tak e syszaa go


jedynie Evanlyn: - Nawiasem mwic, nie musi te wiedzie, e gdy
tylko uporamy si z przekltymi Temudeinami, okrt Eraka bdzie
gotowy, eby ci std zabra. Nie zdziw si wic, jeli bdziesz
musiaa rozsta si z oberjarlem bez poegnania.
W jej oczach znw zabysa nadzieja. Popatrzya na niego z
wdzicznoci, a potem zerkna w stron zmierzajcego ku nim
rosego skandyjskiego jarla - i pocaowaa Halta w policzek.
- Dzikuj - rzeka cicho. - Przynajmniej teraz wiem, e mam
szans i e istnieje jakie wyjcie. Cho nie chciaabym, eby Erak,
ktremu tak wiele ju zawdziczam, naraa dla mnie ycie.
Zwiadowca umiechn si pogodnie.
- Moim obowizkiem wobec rodziny panujcej Araluenu
pozostaje nieodmiennie szuka innych wyj, zwaszcza wyj
lepszych - owiadczy, a uradowana dziewczyna umiechna si do
niego raz jeszcze, po czym odesza w stron zabudowa.
Skandianie, ktrzy obsugiwali ruchome tarcze, zacigali je teraz
na pozycje wyjciowe. Widzc Eraka, porzucili swe zajcie i
zgromadzili si wok jarla, bo pragnli pozna szczegy wyprawy
do Zatoki Piaskowego Potoku. Gdy jarl oznajmi, e zdrada Slagora
zostaa potwierdzona, umilkli, a niejedno zowrogie spojrzenie
powdrowao w stron dworu, gdzie zdrajc trzymano pod stra.
- A co z Temudeinami, Eraku? - spyta Will. - Jak ich
namwie, eby wysiedli na wyspie Fallkork?
Tubalny miech Eraka ponis si daleko po polu wicze.

- adna sia nie zdoaaby ich przed tym powstrzyma! odpowiedzia. - Walczyli jeden przez drugiego, byle tylko jak
najprdzej postawi nog na staym ldzie.
Zgromadzeni wok Skandianie take si rozemiali, za jarl
kontynuowa opowie:
- Udao mi si znale takie miejsce, gdzie mielimy
jednoczenie wiatr od rufy, fale przyboju od sterburty i fale przypywu
z cieniny. Nie trzeba byo wielu chwil, by ci groni wojownicy stali
si potulni niczym owieczki - chocia, po prawdzie, nigdy nie
widziaem rzygajcej owcy.
- Nie tylko oni mieli dosy - westchn ponuro Halt. - Nie taki a
ze mnie szczur ldowy, za jakiego mnie uwaasz, przeyem ju
niejeden sztorm, ale nigdy w yciu nie zaznaem rwnie upiornej
hutawki, jak nam zapewnie.
Erak znw rykn dononym miechem.
- Twarz twojego mistrza, Willu, przybraa na morzu zielony
odcie jego paszcza.
Halt unis brew.
- Przynajmniej wreszcie przyda mi si na co ten twj przeklty
hem - stwierdzi, a wtedy umiech znikn z twarzy Eraka.
- No tak. Nie jestem pewien, czy powinienem o tym wspomina
Gordofowi. Obiecaem, e bd dba o hem, bo to jego ulubiony i w
dodatku pamitka rodzinna.
- C, teraz z pewnoci nakrycie gowy Gordofa zyskao na
szczeglnoci... - Ku swemu zdumieniu Will dostrzeg w oczach

nauczyciela figlarne byski. Zwiadowca wskaza ruchem gowy


wypoczywajcych ucznikw.
- Wyglda na to, e naprawd dobrze ich wyszkolie zauway.
Starajc si nie da po sobie pozna, jak rado sprawia mu
pochwaa mistrza, Will odpowiedzia, silc si na niedbay ton:
- Czy ja wiem? Jako tam sobie radzimy.
- Z tego, co widziaem, duo lepiej ni jako - zapewni go Halt.
- Ale mwiem powanie, daj im wypocz przez reszt dnia. Ty take
si oszczdzaj. Zasuylicie wszyscy na przerw. O ile si nie myl,
ju za kilka dni bd nam potrzebne wszystkie siy, jakie tylko
zdoamy z siebie wykrzesa.

ROZDZIA 32

Dwik nadciga guchy, nieprzerwany, tymczasem wci


jeszcze odlegy, niczym daleki oskot morskich fal rozbijajcych si o
skay lub zapowiadajcy burz pomruk gromu. Chocia nie - pomyla
Will - grom wybrzmiewa i milknie, ten za dwik jakby nie mia
pocztku ani koca, tylko trwa, narastajc stopniowo.
Ich uszu dosiga miarowy, wci zbliajcy si, wci
gstniejcy, wci bardziej i bardziej potny, odgos tysicy koskich
kopyt.
Will kilka razy musn palcem napit ciciw uku. Wpatrywa
si w miejsce, gdzie niebawem miaa pojawi si temudeiska armia,
o mil od ich stanowisk, tam, gdzie wski pas wybrzea okala
wysunity skalny cypel, na razie osaniajcy przed ich wzrokiem
nieprzyjacielsk armi. Zda sobie spraw, e cakiem zascho mu w
gardle.
Sign po przytroczon do koczana manierk z wod. Pi. W
rezultacie umkna mu dokadnie ta jedna jedyna chwila, kiedy zza
zakrtu wyaniali si pierwsi temudeiscy jedcy.
Usysza za to wok siebie kilka stumionych okrzykw. Wray
przybysze sunli strzemi w strzemi. Poruszali si niespiesznym
truchtem, zajmujc ca szeroko wybrzea midzy morzem a

stromymi, porosymi gstym lasem stokami okolicznych wzgrz.


- O matko! - odezwa si jeden z ucznikw. - Ilu ich! Cae
tysice! - Will wyowi w jego gosie strach. Kilku innych strzelcw
zareagowao podobnie. Lecz w szeregach Skandian stojcych
bezporednio przed nimi panowao kamienne milczenie.
Teraz, prcz guchego oskotu koskich kopyt, da si sysze
brzk uprzy, dwiczny kontrapunkt dla dudnicego ttentu.
Jedcy parli naprzd, zbliajc si ku Skandianom. Ci za oczekiwali
wroga bez zbdnych sw. Potem rozleg si dwik rogu i stepowi
jedcy tysickrotnym wsplnym ruchem cignli wodze; armia
najedcw w jednym momencie zastyga.
Cisz, ktra wwczas spada, mona by niemal kraja noem.
A potem z gardzieli skandyjskich wojw wydar si potny ryk.
Ryk wyzwania i miertelnej groby, ktremu towarzyszy oguszajcy
oskot toporw i trzask mieczy uderzajcych o tarcze. Wojenny
okrzyk rozbrzmiewa przez chwil, po czym ucich, zamar.
Temudeini wci tkwili w miejscu, osadzeni komend rogu.
Spogldali ku przeciwnikom z poziomu koskich grzbietw.
- Zachowa cisz, kry si! - rzuci Will ku swoim strzelcom.
Teraz, gdy na wasne oczy przekona si, ilu wrogw mieci w sobie
ich pierwsza linia, przyszo mu na myl, e jego oddzia jest miesznie
niky. Pierwszy szereg wroga liczy szeciuset lub siedmiuset
konnych. Za nimi stali nastpni, za nimi jeszcze nastpni, a za nimi
kolejnych sze albo i siedem wraych szeregw. Porodku
nieprzyjacielskich si, tam, gdzie wierzchowca dosiada ich wdz,

furkny w jednej chwili wielobarwne chorgiewki. Odpowiedziay im


inne, wznoszone ku niebu wzdu caego szeregu konnych. Potem
rozleg si znw dwik rogu - tym razem rozbrzmia odmienn nut i pierwszy szereg ruszy stpa przed siebie. Znw da si sysze brzk
uprzy, a potem metaliczny wist wypeni powietrze, gdy w
bladym blasku soca zalniy setki dobytych jednym gestem
krzywych szabel.
- Bd naciera - odezwa si pgosem Horace, ktry sta tu
za nim.
- Pamitasz, co mwi Halt? - szepn Will. - Z pocztku
przypuszcz atak pozorowany; najpierw zbuduj natarcie, a potem
zaczn si wycofywa, eby wycign Skandian, odprowadzajc ich
w pole jak najdalej od obronnej linii tarcz. Prawdziwy bj ruszy
dopiero wtedy, gdy Skandianie uznaj, e Temudeini ju rzucili si
do ucieczki.
Tysic omiuset skandyjskich wojownikw zdoa zgromadzi
Ragnak. A tylu ich zmobilizowa. Mia na to czas, zyska go dziki
zwoce uzyskanej za spraw posuni obmylanych przez Halta. I
teraz owych tysic omiuset skandyjskich wojownikw zagradzao
nieprzyjacielowi drog do Hallasholm. Stali trzema szeregami,
ustawieni w poprzek rwninnego pasa wybrzea, po prawej stronie
mieli morze, a po lewej poronite sosnowym lasem zbocza. Czekali,
skryci za pracowicie i przezornie usypanymi waami ziemnymi,
najeonymi setkami wyostrzonych pali rnej dugoci, ktre miay
powstrzyma zasadniczy impet konnego natarcia.

Halt, Erak i Ragnak ustawieni razem na pozycji dowodzenia,


mniej wicej w centrum skandyjskiej linii obrony, z niewysokiego
pagrka wsplnie ledzili rozwj sytuacji.
Zamigotay kolejne chorgiewki, a wtedy wreszcie nacierajca
konnica przyspieszya, zataczajc uk w kierunku lewej flanki
skandyjczykw.
Pord podkomendnych Willa skrytych za nasypem zapanowao
niejakie poruszenie. Niektrzy natychmiast signli po strzay. Pewnie
sdzili, i trzeba wystpowa od razu w penej gotowoci, skoro
nieprzyjaciel przypuszcza szturm.
- Spokj! - zawoa Will, i znw stwierdzi ze zoci, e gos mu
si nieco amie.
Halt nalega, by ucznicy pozostali w ukryciu, dopki nie
wygasn ogniska pierwszych zmaga i nie ustan potyczki
harcownikw. Odczekaj, a na dobre przypuszcz atak, wwczas
dopiero ich zaskoczysz - pouczy swego czeladnika.
Spojrzenia wszystkich strzelcw kieroway si teraz ku
modocianemu dowdcy. Will zmusi si do umiechu, a potem
przywoa ca posiadan si woli, by udowodni wasnym ludziom,
e jest przecie spokojny. Opar uk o ziemny wa, pragn da w ten
sposb do zrozumienia, e ucznicy nie maj jeszcze nic do roboty.
Niektrzy z podwadnych Willa postpili tak samo.
- Niele, niele - rzek cicho Horace, ktry sta obok. Zadziwiasz mnie. Skd w tobie taka swoboda? Jak ty to robisz?
- Swoboda wynika z faktu, e boj si jak nigdy dotd -

odpowiedzia Will, prawie bezgonie. Swoj drog, Horace te


wyglda na zupenie opanowanego. Jakby wszystko, co ju teraz
dziao si przed szacem, nie dotyczyo go w najmniejszym stopniu.
Nastpne jednak zdanie ujawnio prawdziwy stan ducha ucznia Szkoy
Rycerskiej:
- Wiem, wiem - sapn Horace. - O mao nie upuciem miecza,
kiedy nadjechali.
Temudeiska szara nabieraa impetu. Konie stopniowo
przeszy ze stpa w kus, a nastpnie w galop. Zbliywszy si ku
skandyjskim liniom obronnym, wikszo si napastnika zatoczya
uk, na widok szacw i zaostrzonych pali zaniechawszy pozornie
ataku. Przez chwil Temudeini pdzili wzdu umocnie, po chwili
jednak zaczli oddala si w kierunku wasnych gwnych si.
Skandianie obrzucili wroga wyzwiskami, sypay si za nimi wcznie,
migay kamienie i inne pociski, lecz wikszo chybiaa celu, bo
odlego okazywaa zbyt wielka.
Lecz mniejsza grupa, liczca co najwyej stu wojownikw, nie
przerwaa natarcia, atakujc bezporednio lewe skrzydo skandyjskich
wojsk. Pochyleni nad koskimi grzbietami, wykrzykujc wojenne
zawoania, zmuszali kudate wierzchowce, by wspinay si na ziemny
wa, nie zwracajc uwagi na przeraliwe odgosy wydawane przez
zwierzta. Konie kwiczay z blu, kiedy zaostrzone drgi wbijay si
im w brzuchy. Ze szturmujcego oddziau mniej wicej dwie trzecie
napastnikw zdoao osign lini skandyjskiej obrony i teraz,
pochyleni w siodach, siekli na prawo i lewo dugimi, zakrzywionymi

szablami.
Skandianie ochoczo runli w bj. Wielkie topory unosiy si i
opaday, powietrze gstniao od koskiego renia, bo najatwiejszym
celem byy wierzchowce. Will z przykroci sucha kwiku gincych
zwierzt. Mae i kudate temudeiskie koniki wyglday tak samo jak
Wyrwij lub Abelard, wic a nazbyt atwo byo sobie wyobrazi, e
tak samo cierpi i krwawi jego czworonony ulubieniec. Najwidoczniej
Temudeini nie dbali o wierne zwierzta, gnali je bezlitonie, na
pewn zgub, niech gin w mczarniach.
Zaarta walka trwaa kilka minut. Trudno stwierdzi, na czyj
stron przechylaa si szala zwycistwa. Jednak Temudeini z wolna
zaczli si cofa, oddawali pole, ustpowali, a gwatownie zawrcili
konie i rzucili si do ucieczki. Skandianie, rzecz oczywista, pogonili
za wrogiem.
Jednak uwany obserwator zauwayby, e cofajcy si
nieprzyjaciel

ustpuje

bez

zbytniego

popiechu.

Temudeini

odstpowali stopniowo, cay czas odgryzajc si wciekle tym ze


Skandian, ktrzy wysforowali si najbardziej. Dziki przemylanej
taktyce wywabili zza umocnie na otwarte pole wicej ni setk
obrocw.
- Patrz! - odezwa si nagle Horace, wskazujc kierunek. Bo oto
chorgiewki przekazay jedcom kolejne sygnay. Temudeini,
niewidoczni teraz dla obrocw lewego skrzyda, ju zdyli zatoczy
peen okrg i znw gnali z pomoc walczcemu oddziaowi.
- Zupenie tak, jak przewidzia Halt - stwierdzi pgosem

Horace. Will milczco skin gow.


Na stanowisku dowodzenia, w samym rodku skandyjskich
umocnie, Erak wyrazi t sam myl nieco inaczej:
- Zbliaj si. Postpuj dokadnie tak, jak mwie, Halt stwierdzi. Stojcy obok Ragnak, peen niepokoju, spoglda zza
waw na swych nieosonitych niczym ludzi. Teraz bowiem grozio
im miertelne niebezpieczestwo.
- Tak, zwiadowco, twoje przewidywania si potwierdzaj mrukn. Ze swej pozycji widzia dobrze, jak puapka si domyka.
Gdyby znajdowa si obecnie tam, gdzie zwyk by stawa w bitwie,
czyli w pierwszych szeregach walczcych, nie miaby pojcia, co si
dookoa dzieje.
- Czy moemy mie pewno, e Kormak nie straci gowy i w
dodatku utrzyma ludzi pod kontrol? - upewni si Halt.
Ragnak skrzywi si paskudnie.
- Jeli nie utrzyma, ja go zabij - owiadczy.
Zwiadowca unis jedn brew.
- Och, Ragnaku, daje spokj. Jeli Kormak nie da rady, kto inny
si zatroszczy o nasz los - zauway, po czym zwrci si do jednego z
trbaczy oberjarla, ktry sta opodal, ciskajc w doni pokanych
rozmiarw barani rg. - Przygotuj si.
Mczyzna wznis rg, przytkn go do warg i uoy usta w
odpowiedni sposb, by wydoby z obego wntrza ponury,
przenikliwy dwik.
Bitwa zacza z wolna przypomina zabaw w kotka i myszk.

Mniejsza grupa Temudeinw pozorowaa ucieczk, cho wci nie


zaprzestawaa walki z napierajcymi Skandianami. Ci za udawali, e
zatracaj si bez reszty w bitewnym szale, e ruszaj raz po raz w
bezadny pocig, e zapuszczaj si wci dalej i dalej od wasnych
linii. Tymczasem znacznie wikszy temudeiski oddzia zblia si z
cakiem innej strony, by zaj cigajcych od tyu.
Stepowi wojownicy nie wiedzieli wszelako, e w morderczych
zapasach bierze udzia kto jeszcze. Przed witem Halt skierowa
bowiem stu skandyjskich topornikw, nakazujc im, by obsadzili
lene pozycje ukryte na stoku wzgrza. Topornicy uoyli si i czekali
w pospiesznie wykopanych pytkich okopach oraz za powalonymi
pniami drzew. Czekali na dwik rogu, grajcego umwiony znak
wzywajcy do ataku.
- Sygna numer jeden - rzek cicho Halt. Barani rg wyda z
siebie dugi, przecigy dwik, ktry rozbrzmia echem pord
okolicznych wzgrz.
Gonicy temudeiskich jedcw Skandianie, wycignici
dotd w dug lini, nagle zaprzestali pocigu i byskawicznie skupili
si w jednym miejscu, tworzc kolist formacj obronn. Na caym
obwodzie kolisko ochraniay wielkie okrge tarcze. Krg zamkn si
w sam por, bowiem druga fala temudeiskich jedcw wanie
nadcigaa. Napastnicy spodziewali si, e, korzystajc z zaskoczenia,
bez kopotw uporaj si ze skandyjskimi wojownikami. Tymczasem,
ku ich zdumieniu, wojownicy Skandii, gotowi, ju ich oczekiwali.
Szara ugia si, bijc o tarcze Skandian, po czym wywizaa si

krwawa, zawzita potyczka. Setka ludzi Ragnaka bronia si


desperacko, odpierajc furi nieprzyjaciela, dysponujcego co
najmniej piciokrotnie liczniejszymi silami.
***
Haz'kam,

genera

dowodzcy

najedczymi

oddziaami

Temudeinw, przyglda si bitwie z zachmurzonym czoem.


Takiego rozwoju wypadkw nie przewidzia. Bo oto przeciwnicy w
mgnieniu oka sformowali obronny okrg, wzmocniony potnym
murem z tarcz, prezentujc manewr z ca pewnoci celowy i
wywiczony.
- Nie podoba mi si to, co widz - rzek do swego zastpcy. Kto by pomyla, e te dzikusy potrafi zdoby si na co
podobnego?!
W tej samej chwili znw rozleg si dwik rogu. Tym razem
rozbrzmiay trzy wznoszce si nuty. Haz'kam rozumia, e
przekazano kolejny sygna. Ale do czego? I do kogo skierowany?
Odpowied nie kazaa na siebie czeka. Za skandyjskimi
umocnieniami rozleg si tryumfalny ryk - oddzia pieszych wypad
spord drzew i run niczym burza na niczego niespodziewajcych
si

Temudeinw

atakujcych

wzmocniony

tarczami

krg.

Skandyjskie topory bojowe zbieray krwawe niwo: nagle i


nieoczekiwanie Temudeini znaleli si midzy motem a kowadem;
z jednej strony napierali na nich bezlitoni topornicy, z drugiej ciana
tarcz stanowia przeszkod nie do przebycia. Cakowicie zaskoczeni i
zdezorientowani jedcy, pozbawieni w dodatku przewagi, jak dawa

im impet szary, stali si atwym upem dla dzikusw z pnocy.


Haz'kam stwierdzi, e w cigu kilku sekund straci co najmniej jedn
czwart wojownikw biorcych udzia w potyczce. Nie byo na co
czeka, kada chwila zwoki oznaczaa dalsze straty. Zwrci si do
trbacza:
- Odwrt - poleci. - Zaprzesta walki i odwrt.
Nad polem bitewnym rozleg si dwiczny gos trbki;
doskonale

wyszkoleni,

zdyscyplinowani

temudeiscy

jedcy

natychmiast posuchali rozkazu. Tym razem ju nie udawali, e nadal


chc walczy ze Skandianami, tylko ile si w koskich kopytach
pdzili ku swym gwnym siom. Teraz dopiero mona byo si
przekona, jak wyglda ich prawdziwy, a nie pozorowany odwrt.
***
Przez chwil mogoby si zdawa, e dyscyplina oraz zdrowy
rozsdek opuciy Skandian. Ragnak uwiadomi sobie, e w bitewnej
gorczce jego ludzie rzucili si w pocig bez adnego opamitania.
Pewnie, gdyby zostawi im woln rk, nie zaprzestaliby pogoni i
dotarli wkrtce do linii nieprzyjacielskich wojsk, a to oznaczaoby dla
nich niechybn mier. Wskoczy wic czym prdzej na nasyp i
rykn najgoniej, jak tylko potrafi:
- Kormaku! Wracaj tu! Ju!
Niepotrzebny by sygna baraniego rogu, by przekaza ten
rozkaz. Skandianie wyranie usyszeli gos oberjarla, oprzytomnieli i
jak jeden m zawrcili w stron wau. Zorientowawszy si
poniewczasie, co zaszo, niektrzy z Temudeinw schowali szable.

Poczli zawraca, by ostrzeliwa Skandian z ukw.


Lecz zorientowali si za pno, w dodatku ruszyo ich nie za
wielu. Strzay Temudeinw nie poczyniy zatem wikszych szkd,
wyjwszy jakie drobne zranienia kilku ludzi Ragnaka.
Will i Horace spojrzeli po sobie. Jak dotd wszystko odbywao
si zgodnie z przewidywaniami Halta. Nie naleao jednak oczekiwa,
e Temudeini zechc drugi raz powtrzy t sam sztuczk.
- Teraz nasza kolej - stwierdzi Will.

ROZDZIA 33

Genera podjecha do pierwszego szeregu swych wojsk, by


przyjrze si pobojowisku i zbada straty, jakich przysporzyli mu
Skandianie.
Pierwsze starcie zabrao okoo dwustu ludzi, wliczajc w to
zabitych oraz rannych. A take trzysta koni. Waciwie drobiazg,
przecie mia pod swymi rozkazami szeciotysiczn armi. Jednak...
Jednak generaa co naprawd zaniepokoio w poczynaniach
dzikich tubylcw. Wstpny atak, jaki przypucili Temudeini,
zmierza do uszczuplenia si przeciwnika. Tymczasem skutek okaza
si zgoa odwrotny - to on sam, Haz'kam, ponis straty. Prawd
powiedziawszy,

gry

zaoy,

zdecydowana

wikszo

skandyjskich wojw od razu przyczy si do pogoni, porzuciwszy


przy okazji wasne pozycje obronne. Wycignici na otwart
przestrze, staliby si natychmiast dziecinnie atwym upem dla jego
konnych ucznikw.
Zrwna si z grup oficerw i cign wodze. Prdko wyledzi
wzrokiem pukownika Bin'zaka, dowdc wywiadu. Wida byo, e
pukownik czuje si nieswojo. Trudno si dziwi, bo mia po temu
suszne powody.
Haz'kam zwrci si wanie do niego. Wskaza szybkim ruchem

gowy pole boju.


- Nie tego si spodziewaem - stwierdzi, gosem na pozr
agodnym. Pukownik zbliy si o kilka koskich stpni i
pozdrowi wodza.
- Nie wiem, co si wydarzyo, shanie - odpar. - Jakim sposobem
oni przewidzieli, e my zastawimy puapk? Zupenie si nie
spodziewaem podobnej reakcji. To... - przez moment szuka
stosownego okrelenia, po czym dokoczy: - To zupenie nie w ich
stylu.
Haz'kam z trudem tylko powstrzymywa gniew, ale okazywanie
gwatownych uczu uchybiaoby jego godnoci.
- Nie przyszo ci przypadkiem do gowy - rzek wreszcie, kiedy
ju by pewien, e cakowicie panuje nad wasnym gosem - i po
stronie Skandian znajduje si kto, kto wie, jak my walczymy?
Bin'zak, zastanowiwszy si nad tak postawion kwesti,
zmarszczy brwi. Co prawda wczeniej nie przyszo mu na myl
akurat to, ale gdy shan sformuowa swoje przypuszczenie,
pukownikowi wydao si ono cakiem prawdopodobne. Cho mao
realne.
- Byoby zupenie nie w stylu Skandian powierza dowdztwo
polowe komu obcemu - rzek po chwili namysu. Haz'kam co prawda
obdarzy podwadnego umiechem, lecz w umiechu generaa nikt nie
dostrzegby ani cienia radoci.
- Tak, to zupenie nie w ich stylu, eby zaniecha pocigu,
uformowa mur z tarcz, a potem uderza na nas z zaskoczenia,

wykorzystawszy ukryty odwd - podsumowa wdz z naciskiem.


Pukownik milcza, bo trudno dyskutuje si z oczywistociami.
- Doniesiono mi - cign shan - e pord Skandian krci si
jaki cudzoziemiec... Jeden z tych przekltych Atabi.
Rzeczownik Atabi znaczy dosownie zielony. Tym wanie
mianem Temudeini okrelali zwiadowcw z Araluenu. Przez lata,
ktre upyny od czasu wyprawy Halta po konie, temudeiscy
wodzowie starali si zdoby moliwie najwicej wiadomoci o owej
tajemniczej formacji, ktrej onierze nosili zielono-szare paszcze i w
lesie potrafili sta si niewidoczni. Przez kilka lat poprzedzajcych
napa na Skandi, gdy przygotowywano kampani, szpiedzy
wschodu docierali niekiedy a do samego Araluenu. Dowiedzieli si
jednak niewiele, bo zwiadowcy pilnie strzegli swych sekretw, a w
dodatku budzili zabobonny lk pord przecitnych Aralueczykw,
ktrzy bardzo niechtnie o nich rozmawiali, zwaszcza z obcymi.
Wielu Aralueczykw byo przekonanych, e zwiadowcy paraj si
magi i sztuk czarnoksisk, a przecie nikt rozsdny nie rozmawia o
takich sprawach.
Tymczasem

pukownik

Bin'zak

zby

sowa

wodza

lekcewacym machniciem rki.


- To zwyke pogoski, shanie - stwierdzi. - aden z moich ludzi
nigdy ich nie potwierdzi.
Genera wpi w niego spojrzenie skonych oczu.
- Wanie, wic oto na wasne oczy mielimy okazj
obserwowa, jak si takie pogoski materializuj - naczelny wdz

wpatrywa si w pukownika tak dugo, a tamten wreszcie spuci


wzrok.
- Tak, shanie - rzek bezbarwnym gosem. Wiedzia, e wanie
usysza wyrok, a jego kariera dobiega koca. Nastpnie Haz'kam
unis gos, zwracajc si do wszystkich zgromadzonych wok
oficerw. Spraw nieudolnego pukownika wywiadu uzna tym
samym za zakoczon.
- To rwnie tumaczy, czemu nasz niespodziewany atak z
morza na tyy wroga dziwnym trafem jako nie doszed do skutku stwierdzi. Kilku oficerw przyznao mu racj skinieniami gowy lub
pomrukami. Konszachty ze Slagorem rwnie naleay do ludzi
Bin'zaka. A teraz wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazyway, e
stu pidziesiciu zbrojnych, ktrzy przed czterema dniami wsiedli na
pokady skandyjskich okrtw, po prostu zniko bez ladu.
Genera podj decyzj:
- Odtd ju adnych podchodw. Do forteli. Stracilimy zbyt
wiele czasu, mamy a trzy tygodnie opnienia. Od razu
rozpoczynamy cigy nkajcy ostrza pozycji nieprzyjaciela. Niech
osabn. Potem uczynimy wyom w linii ich obrony.
Podkomendni Haz'kama zgodnie, w milczeniu skinli gowami
na znak, e rozkaz zosta przyjty. Genera omit wzrokiem ich
twarze, pene determinacji i zowrogiej pewnoci siebie. Temudeini
znali wasn si. A teraz zabierali si wanie do tego, co wychodzio
im najlepiej. Szybko przemieszczajce si formacje ucznikw
rozpoczynaj morderczy ostrza linii nieprzyjacielskich, dc do

wycieczenia i wyniszczenia przeciwnika, za kiedy opr wrogw w


ktrym punkcie zaczyna sabn, w w wanie punkt kieruj szar,
a wtedy spraw definitywnie rozstrzygaj wcznie oraz szable. Tak,
oficerowie Haz'kama nie musieli wydawa buczucznych okrzykw
ani sili si na tanie teatralne gesty.
Wojenne rzemioso byo dla nich tym, czym w istocie byo rzemiosem wanie. Nastpnego dnia mieli po prostu wykona
zlecon im przez wodza robot.
- Wyda rozkazy - poleci Haz'kam.
Zawrci

konia,

bo

postanowi

znowu

zaj

pozycj

obserwacyjn na wzgrzu. Chorgiewki sygnaowe przekazyway ju


rozkaz gwnodowodzcego poszczeglnym jednostkom. Zatrzyma
si wszelako jeszcze przez moment, gdy usysza za sob gos
Bin'zaka.
- Generale! - krzykn pukownik. Haz'kam zauway, e Bin'zak
pomin oficjalny tytu shana, zwracajc si do niego wycznie z
uyciem rangi wojskowej. Genera spojrza w stron pukownika
wywiadu. Czeka na jego sowa.
- Pragn doczy do ktrego z aumw. Prosz o pozwolenie rzek Bin'zak z uniesion wysoko gow. Aumem Temudeini
nazywali oddzia szedziesiciu jedcw, podstawow jednostk
temudeiskich si. Haz'kam zmarszczy brwi. W normalnych
warunkach starsi rang oficerowie nie brali udziau w bezporedniej
walce. Nie wymagano od nich, by wykazywali si odwag czy
powiceniem, lecz by z bezpiecznego miejsca sprawnie kierowali

swoimi ludmi. Tym razem jednak genera skin gow z aprobat.


- Zezwalam - owiadczy, a nastpnie spi konia ostrogami.
***
- I co teraz? - spyta rozdranionym gosem Ragnak,
przygldajc si, jak Temudeini formuj szyk.
Halt take przypatrywa si hufcom wroga spod przymruonych
powiek.
- Chyba ju koniec wstpnych podchodw. Teraz wystpi z
ca moc. Bd walczyli sformowani w aumach, czyli w jednostkach
skadajcych si kada z szedziesiciu ludzi, ostrzeliwujc nas na
caej linii, ale trzymajc si z daleka i wycofujc, gdybymy
prbowali ich dopa. Chodzi o to, by za pomoc strza wyeliminowa
tylu naszych ludzi, ilu tylko si da, nim przypuszcz potny,
skondensowany atak w wybranym uprzednio miejscu.
- A gdzie przewidujesz to miejsce? - spyta Erak. Paplanina o
taktyce coraz bardziej dziaaa jarlowi na nerwy. Tuzin albo wicej
bw, ktre mgby rozupa swoim toporem - oto, czego mu byo
trzeba. Tymczasem wszystko wskazywao, e na ulubion wojenn
rozrywk przyjdzie mu jeszcze do dugo czeka.
- Daj sygna ucznikom, niech si gotuj - rzek Halt, zwracajc
si do sygnalisty z rogiem. Gdy za ten odtrbi seri na przemian
dugich i krtkich dwikw, odpowiedzia na pytanie Eraka: - Tam,
gdzie zdaniem ich generaa bdzie nasz najsabszy punkt.
- Co wic przyjdzie nam czyni, zanim ich genera zechce
askawie podj konkretn decyzj? - zirytowa si Ragnak.

Halt umiechn si do siebie. Z ca pewnoci cierpliwo nie


naleaa do najwikszych zalet Skandian.
- Zaskoczymy ich strzaami naszych ucznikw - wyjani - i
postaramy si pozabija tak wielu, jak tylko si da, nim przyzwyczaj
si do faktu, e kto tpi Temudeinw ich wasn broni.
***
Wszyscy strzelcy Willa usyszeli sygna odegrany na rogu, wic
natychmiast zapanowao pord nich poruszenie. Mody zwiadowca
unis do, by ich uspokoi.
- Nie wychyla si! - zawoa. Pamita, aby wzi uprzednio
gboki wdech, wic tym razem gos mu nie zadra. Moe warto tak
samo postpowa w przyszoci - pomyla sobie. Wszed na stopie,
z ktrego mg obserwowa pole bitwy. Horace, trzymajcy tarcz w
pogotowiu, stan obok. ucznicy wci ukryci byli za czym w
rodzaju wiklinowego potu, pot jednak mia zosta we waciwym
czasie zwalony. Wwczas obowizkiem tarczownikw bdzie
osanianie strzelajcych przed deszczem pociskw, ktre pol w ich
stron Temudeini.
Poniej wyeksponowanego stanowiska Horace'a i Willa pozycj
zaja, osonita nasypem i wiklinowym daszkiem, Evanlyn. Miaa
stamtd

doskonay

widok

na

lini

ucznikw.

Oddziay

temudeiskich jedcw ruszyy przed siebie, z pocztku powoli,


potem coraz prdzej. Will wkrtce dostrzeg, e tym razem wszyscy
nacierajcy uzbrojeni byli w uki.
Zbliali si ku Skandianom nie rozcignit lini, jak

poprzednio, tylko skupieni w kilkunastu osobnych grupach. Gdy


znaleli si w odlegoci mniej wicej stu metrw, kady z oddziaw
skierowa si w inn stron, po czym ucznicy poczli sa salw za
salw, nkajc przeciwnika nieustannym ostrzaem.
Will nerwowo postukiwa palcami w deski, ktrymi oszalowany
zosta wierzch nasypu. Za chwil jego strzelcy mieli wej do bitwy.
Tak, lecz Will wpierw postanowi dokadnie przyjrze si taktyce
przeciwnika. Wiedzia, e pierwszy wymierzony przez skandyjskich
ucznikw cios, jeli tylko okae si celny, z racji zaskoczenia moe
okaza si szczeglnie druzgoccy. Musi si wic postara, aby nie
zmarnowa potencjalnej przewagi.
Sysza nieustanne dudnienie temudeiskich strza o tarcze
wzniesione nad gowami Skandian. Przechwytywano w ten sposb
wikszo pociskw, ale nie wszystkie. Trafieni wojownicy padali, a
wwczas ci, ktrzy stali za nimi, odcigali rannych i zajmowali ich
miejsca. Po chwili, gdy strzay poczy nadlatywa z bliska,
Skandianie stojcy w pierwszym szeregu obniyli ustawienie tarcz, by
osoni siebie oraz towarzyszy, unikajc ostrzau prowadzonego na
wprost, wojowie za ustawieni w szeregu drugim, a take w trzecim
nadal dzieryli tarcze uniesione ku grze.
By to skuteczny sposb obrony, mia jednak t wad, e
onierze

Ragnaka

nie

mogli

rwnoczenie

obserwowa

nadcigajcych Temudeinw. Will ujrza, jak jedcy jednego z


wrogich oddziaw, odwiesiwszy uki na rami, dobyli szabel i
przypucili bezporedni szturm na obrocw, kadc trupem

kilkunastu ludzi, nim Skandianie w ogle zdali sobie spraw z tego,


co si wok nich dzieje. Gdy za obrocy zmienili szyk i ruszyli do
kontrnatarcia, Temudeini wycofali si pospiesznie, a inny aum,
ktry tylko czeka na swoj kolej, natychmiast zasypa Skandian
morderczym gradem strza.
- Chyba ju nareszcie zblia si nasz czas - mrukn pgosem
Horace. Will unis rk, uciszajc go. Pozornie bezadne ruchy
temudeiskich aumw w rzeczywistoci odbyway si wedug cile
okrelonego schematu. Teraz, gdy zorientowa si, na czym w
schemat polega, by ju w stanie przewidzie kolejne poruszenia
oddziaw wroga.
Jedcy zatoczyli uk, oddalajc si od skandyjskiej linii obrony.
Zostawili w polu ponad pidziesiciu zabitych Skandian, ktrzy padli
od ich strza i szabel. Za to na zboczach ziemnego wau, tam, gdzie
temudeiscy wojownicy przypucili byskawiczny atak, spoczywao
zaledwie kilka nieprzyjacielskich trupw.
Oddzia, ktry dokona tak skutecznego ataku doczy teraz do
gwnych si wasnej armii. Ludzie i ich wierzchowce mogli
wypocz, podczas gdy natarcie podjo kolejnych dziesi aumw.
Atak mia odby si wedug tego samego schematu: wpierw naleao
zmusi Skandian, by zasonili si tarczami przed ostrzaem, a potem,
gdy obrocy chwilowo strac zdolno obserwowania poczyna
napastnikw, zaatakowa ich broni bia. Nastpnie Temudeini
wycofaj si i, korzystajc z luki w obronie, zasypi obrocw
strzaami. Technika tyle prosta, co i skuteczna, a w dodatku bronicy

si nie za wiele mogli jej przeciwstawi.


Aumy zatoczyy pkole, przystpujc znw do bitewnego
taca. Will skupi si na jednym ze rodkowych oddziaw. Wiedzia,
e za chwil wykrci i ruszy ukosem w ich stron. Odezwa si
pgosem do Horace'a:
- Usucie zasony.
Dobieg go grzmicy gos przyjaciela:
- Tarcze! Usun maskowanie!
Tarczownicy zepchnli wiklinowy pot w d, odsaniajc
strzelcw. ucznicy stali za oszalowanym deskami waem ziemnym,
sigajcym im do pasa.
- Gotowi - zawoaa Evanlyn, co oznaczao, e wszyscy ucznicy
dobyli ju strza i zaoyli je na ciciwy. Teraz przysza kolej na
Willa.
- Cel: p na lewo! - zawoa; wszyscy ucznicy zwrcili si w
tym samym kierunku.
- Pozycja druga!
Setka ramion uniosa si pod tym samym ktem, a Will
obserwowa zbliajc si grup jedcw, oceniajc w mylach ich
prdko i tor lotu wasnych pociskw, tak by w stosownym
momencie strzay ugrzzy w samym rodku nadcigajcego oddziau.
- P pozycji w d... Naciga!
Strzelcy dokonali poprawki, korygujc pozycj, i sto ukw
gotowych byo do oddania wsplnego strzau. Will, dla pewnoci,
odliczy jeszcze do trzech, by nie wyda rozkazu zbyt pospiesznie, po

czym krzykn:
- Strzela!
wist przeszywajcy powietrze powiadomi modego dowdc,
e strzay wyruszyy na spotkanie celu. ucznicy sigali ju po
kolejne pociski.
Horace, gotw w kadej chwili wyda komend tarczownikom,
czeka. W tej chwili nie znajdowali si pod ostrzaem, tote nie
istniaa potrzeba, by przerywa pynny cykl, ktrego ostatnim etapem
stawao si trafienie strzay w cel.
A

wanie

tej

chwili

pierwsza

salwa

uderzya

nieprzyjacielski aum.
Moe bya to kwestia szczcia, a moe wynik wielu
caodziennych wicze, ale nikt lepiej nie pokierowaby pierwsz
salw, ni uczyni to Will. Sto strza spado z nieba na galopujcych
napastnikw.
Rozlegy si okrzyki koskie i ludzkie, a zdyscyplinowany szyk
rozsypa si w mgnieniu oka. Ci z atakujcych, ktrych nie dosigy
strzay, wpadali na przewracajce si konie, ich wierzchowce bowiem
potykay si i przewracay. Inni gwatownie cigali wodze, by nie
zgniata wasnych towarzyszy. Zwarta formacja w jednej chwili
przeistoczya si w chaotyczn mas zbitych cia ludzkich i koskich.
- Gotowi! - zawoaa ponownie Evanlyn. Ze swego miejsca nie
moga widzie, jaki by rezultat pierwszego strzau ucznikw Willa.
Chopak tymczasem zda sobie spraw, e oto nadarza si okazja, by
zada nieprzyjacielowi ostateczny, druzgoccy cios.

- Ten sam cel. Pozycja druga, naciga... - Usysza


charakterystyczny odgos strza ocierajcych si o czyska; pierzaste
brzechwy dotkny policzkw strzelajcych.
- Strzela!
wisna kolejna salwa wymierzona w to, co jeszcze przed
chwil byo doskonale zorganizowanym aumem. Will krzycza ju na
swoich ludzi, by co prdzej przygotowywali si do nastpnego strzau.
Kilku z nich w popiechu uronio strzay, ale Evanlyn zorientowaa
si, e brakuje czasu, by na nich czeka.
- Gotowi! - zawoaa.
- Ten sam cel. Pozycja druga. Naciga...
Temudeiski oddzia nie do, e poszed w rozsypk, to
jeszcze utraci swj najwaniejszy atut. Czyli: ruchliwo.
- Strzela! - wrzasn Will, nie zwaajc ju, e jego gos w
podnieceniu zabrzmia dziwnie cienko. Trzecia salwa przeszya
powietrze.
- Tarcze! - rykn Horace, zasaniajc jednoczenie siebie i
przyjaciela. Spostrzeg bowiem, e wojownicy innych aumw
zorientowali si w grocym niebezpieczestwie i zbliali si
galopem, mierzc ze swych ukw w ich stron. Mino zaledwie
kilka sekund i strzay ju zadudniy o skandyjskie tarcze.
Temudeini nie mogli jednak przypuci bezporedniego
natarcia na ucznikw, bowiem Halt umieci ich poza gwn lini
obrony. Aby do nich dotrze, jedcy musieliby przedrze si przez
szeregi skandyjskich topornikw.

Na oddzia, ktry Will obra za swj pierwszy cel, spady trzy


dobrze wymierzone salwy, jedna po drugiej - prawie trzysta strza. Z
aumu ocalao ledwie dziesiciu ludzi, ciaa pozostaych zacieay
rwnin. Kilka pozbawionych jedcw koni oddalao si galopem,
rc w panice.
Tymczasem kolejne aumy zataczay uk, cofajc si ku wasnym
liniom. Will wytypowa kolejny cel. Dwa inne oddziay wroga
znalazy si w zasigu strza jego ucznikw.
- Tarcze na bok - zwrci si do Horace'a, a mody wojownik
powtrzy gono rozkaz.
- Cel: na wprost i na prawo... I p... Pozycja trzecia...
Nacign... - Znw odczeka sekund, nim krzykn: - Strzela!
Ciemna masa strza przemierzya bkit bezchmurnego nieba,
cigajc wycofujcych si jedcw.
- Tarcze! - krzykn Horace, gdy pociski dotary do celu,
zmiatajc kilkunastu Temudeinw z siode. Za oson wielkiej
prostoktnej tarczy wymienili z Willem porozumiewawcze umiechy.
- Cakiem niele, jak na pocztek - stwierdzi ucze zwiadowcy.
- Niele, w rzeczy samej! - zgodzi si z nim rycerski czeladnik.
- Gotowi! - zawoaa znw Evanlyn, ktra nie odrywaa wzroku
od ucznikw, przygotowujcych si do kolejnego strzau. Will
uwiadomi sobie dopiero teraz, e przecie nie moga wiedzie, co si
dzieje na polu bitwy.
- Spocznij! - zawoa Will. Nie byo sensu utrzymywa strzelcw
w napiciu, gdy Temudeini wycofywali si, by si przegrupowa.

- Przyjd na gr i zobacz, jak nam poszo - odezwa si do


Evanlyn.
W tej chwili ze strony Temudeinw nic im nie grozio,
znajdowali si bowiem ju daleko, cofajc si ku wasnym szeregom.
Z tej odlegoci pociski ucznikw Willa nie zdoayby ju dosign
wroga.

ROZDZIA 32

Wdz Temudeinw dopiero po kilku minutach zorientowa si,


e co poszo nie tak - i to ju drugi raz podczas tej samej bitwy.
Dostrzeg ubytki wrd powracajcych oddziaw jedzieckich.
Spojrza na pole, a jego oczom ukazay si ciaa udzi oraz koni.
Zmarszczy brwi. W chwili, gdy paday cztery szybko nastpujce po
sobie salwy ucznicze, patrzy akurat gdzie indziej, starajc si
ogarn wzrokiem oglny teatr zmaga - w rezultacie zagada caego
aumu po prostu na moment umkna jego uwadze.
Lecz ju po chwili skierowa ostrze swej dzidy w kierunku
miejsca, gdzie doszo do lokalnej klski.
- Co tam si waciwie stao? - zwrci si do adiutantw. aden
nie wiedzia. Haz'kamowi odpowiedziay puste spojrzenia.
W jego stron galopowa samotny jedziec, co wykrzykujc.
- Generale! Generale!
Jedziec chwia si w siodle, a po jego skrzanej kurcie ciekaa
krew, sczca si z wielu ran. Czerwone plamy widniay te na
bokach konia i, ku swemu zdumieniu, Haz'kam oraz jego przyboczni
ujrzeli sterczce z nich co najmniej trzy strzay.
Wierzchowiec i jedziec znaleli si u stp pagrka. Dla konia
by to ju kracowy wysiek. Osaby od utraty krwi, opada z wolna

na kolana, a potem run ciko na bok. Poraniony jedziec w


ostatniej chwili wylizgn si z sioda, cudem unikajc przygniecenia.
Haz'kam zmarszczy czoo. Wpatrywa si w zalan krwi twarz
onierza; dopiero w nastpnej chwili rozpozna Bin'zaka, jeszcze
niedawno oficera odpowiedzialnego za rozpoznanie i dziaalno
wywiadowcz caego korpusu. Uzyskawszy zgod wodza, pukownik
zaj miejsce w pierwszej linii jednego z aumw. Pech jednak nie
opuci nieszcznika, trafi bowiem akurat na ten oddzia, ktry
unicestwili strzelcy Willa. A teraz odchodzi.
- Generale - wychrypia. - Maj ucznikw...
Przemierzy sztywnym krokiem dystans dzielcy go od wodza,
nastpnie przystan tak, aby wszyscy obejrzeli sobie dokadnie
uamane drzewca strza sterczce z dwch jego ran. Ko, lecy za
nim na ziemi, stkn dojmujco i zakoczy ycie.
- Maj ucznikw... - powtrzy Bin'zak ledwo syszalnym
gosem, po czym pad na twarz.
Haz'kam spojrza ku liniom nieprzyjaciela. Ani ladu ucznikw.
Skandianie ustawili si za ziemnym nasypem w trzy szeregi,
przegradzajc pas wybrzea w najwszym miejscu. Za t lini
cigna si nastpna, krtsza, take za nasypem. Tamci wyposaeni
byli w tarcze prostoktne, nie okrge, przeciwnie ni pozostali
tubylcy. ucznikw jednak genera nigdzie nie potrafi dostrzec.
Istnia tylko jeden pewny sposb, by dowiedzie si, gdzie
szuka najgroniejszej formacji. Rozpoznanie bojem. Czas posa do
walki nastpnych dziesi aumw.

- Atak - rozkaza Haz'kam, a trbacz odegra komend. Na


rwninie, pod wtr omoczcych kopyt, zabrzczaa koska uprz.
Lecy na ziemi pukownik przesta si ju rusza, wic
Haz'kam

wykona

rytualny

temudeiski

gest

poegnania,

przykadajc praw do do ust oraz do serca. Jego podwadni uczynili


to samo. Bin'zak odkupi swoje winy - pomyla shan. A w ostatniej
godzinie ycia dostarczy wodzowi informacji o kluczowym
znaczeniu.
***
Will spoglda na nadcigajcych jedcw. Stojcy obok
Horace poruszy si niespokojnie, jednak mody zwiadowca
postanowi nie odsania jeszcze wasnych si.
- Zaczekaj - rzek cicho. Naleao bowiem wzi pod uwag, i
kolejne natarcie pjdzie w kierunku ich pozycji. Musia si liczy, e
Temudeini sprbuj ich wyeliminowa z gry. Jednak atak, ktry
wanie trwa, prowadzony by tak, aby zdoa ogarn swym
rozmachem ca skandyjsk lini obrony. Mogo to oznacza tylko
jedno: Temudeini nie zdoali jeszcze cigle okreli, gdzie znajduj
si jego ucznicy.
Pierwsze pociski poszyboway ku Skandianom i znw trjszereg
osoni si tarczami. Jak poprzednio, rwnie i teraz jeden z aumw
skrci gwatownie, zmierzajc wprost na obrocw, ktrzy nie mogli
ich widzie. Lecz tym razem Will skupi si na obserwacji wypadkw
zachodzcych nieco dalej. Stara si bowiem wypatrzy ten oddzia
konnych, ktry mia rozpocz ostrza, kiedy wray jedcy zmusz

Skandian do opuszczenia tarcz. Odnalaz go bez trudu: jeden z


aumw przyhamowa jakie pidziesit metrw od skandyjskich
umocnie.
- Gotowa si! - zawoa Will. A potem rzuci szybko ku
Horace'mu: - Jeszcze nie, wci czekamy - bo usysza, e towarzysz
ju zaczerpn tchu, by wykrzycze komend. Will stara si, by jego
ludzie pozostawali w ukryciu tak dugo, jak to tylko moliwe.
- Gotowi! - zawoaa Evanlyn, gdy ostatnia ze strza wpara si w
ciciw.
- Znw lewo, p lewej! - zawoa Will, a ucznicy na szczcie
zrozumieli, co ma na myli. Wszyscy odwrcili si w podanym przez
niego kierunku. Wczeniej, w trakcie przebiegu szkolenia, najpierw
podawa pozycj, a potem kierunek. Od okrelenia kierunku co
prawda teraz zacz, ale najwidoczniej nie zmyli tym strzelajcych.
- Pozycja trzecia! - zawoa i sto rk unioso si do najwyszej
pozycji jednym zgranym, pynnym ruchem.
- Tarcze odwie - rzuci do Horace'a i usysza, jak jego
towarzysz wykonuje rozkaz.
- Naciga!
Jeden,

dwa, trzy odliczy w myli Will, by wszyscy ucznicy

zdyli przygotowa si do wypuszczenia strza.


- Strzela! - zawoa i w nastpnej chwili zakomenderowa: Tarcze! Dawa tarcze!
Gdy Horace powtrzy okrzyk dowodzcego, tarcze powrciy
na miejsca, by osoni ucznikw przed pociskami nieprzyjaciela, ale

przede wszystkim, aby ich ukry przed wzrokiem przeciwnikw.


Znw chwila oczekiwania, a potem caa chmara strza spada na
temudeiski aum, ktry wanie przygotowywa si, by wykorzysta
luk w cianie tarcz, jaka powstaa za spraw ataku ich towarzyszy. I
znw rozleg si peen przeraenia krzyk blu trafianych ludzi,
zmieszany z reniem rannych koni. Aum, zastygy w miejscu,
stanowi doskonay cel dla zmasowanego ostrzau.
Pado co najmniej dwudziestu Temudeinw, cznie z ich
dowdc. Sieranci poganiali pozostaych, by si ruszali; aby prdzej,
aby tylko wydosta si spod morderczego ostrzau.
Haz'kam nie zdoa spostrzec salwy, ktra uderzya w jego ludzi.
Ktem oka dojrza jednak ten wsplny ruch, ten zgrany ruch stu tarcz,
ktre rozsuny si na boki i zaraz powrciy na swe miejsca, jakby
kto w jednej chwili otworzy i natychmiast zamkn wiele, bardzo
wiele ssiadujcych ze sob drzwi. Kilka sekund pniej genera mia
ju okazj oglda, jak jedcy z aumu padaj na ziemi, a oddzia
idzie w rozsypk.
Zaraz potem tarcze powtrzyy cykliczny ruch i tym razem
Haz'kam ju widzia ucznikw. Byo ich co najmniej stu. Wszyscy
strzelali jednoczenie - zasypujc pociskami wycofujcy si oddzia,
ktry zwiza si ze Skandianami walk wrcz. Tarcze znw wrciy
na swoje miejsce, zasaniajc strzelcw, jeszcze zanim ich strzay
dosigy kolejnych temudeiskich konnych.
Nastpny zgrany ruch tarcz i tym razem genera ledzi ju lot
strza szybujcych w powietrzu. Zatoczyy uk i uderzyy w sam

rodek innego galopujcego alumu. Odwrci si, napotka wzrok


swojego syna, ktry peni funkcj kapitana w jego sztabie. Ostrzem
dzidy wskaza lini tarcz na niewielkim wzniesieniu za szeregami
Skandian.
- Ich ucznicy s tam - stwierdzi. - We aum i dowiedz si
czego wicej. Potrzebuj informacji.
Syn generaa skoni gow, zasalutowa, po czym natychmiast
spi wodze beczukowatego wierzchowca.
Doczy do najbliszej szedziesitki, galopujc wzdu
pierwszego szeregu temudeiskiej armii i w biegu zacz
wykrzykiwa rozkazy jej dowdcy.
***
Na wzniesieniu za skandyjskimi liniami obrony Will oraz
Horace uwijali si jak w ukropie, posyajc salw za salw, kada
starannie wymierzona w kolejne oddziay temudeiskich jedcw.
Konni po raz kolejny zataczali swj krg. Niestety, pojawiy si
pierwsze ofiary take i pord strzelcw. Niektrzy Temudeini ju
zauwayli ucznikw, a pojedynczym jedcom udawao si niekiedy
wypuci celn strza. Tyle e tarcze okazay si wyjtkowo
skuteczn oson i wypracowana w trakcie wielu godzin szkolenia
metoda dawaa teraz owoce.
Skandianie rwnie zauwayli, jak przeraajco skuteczny jest
skoncentrowany ostrza z ukw i za kadym razem, gdy kolejne
salwy zmiatay jedcw z siode, wydawali tryumfalny ryk.
Temudeiscy strzelcy wyborowi, kaidynowie, podejmowali

jak dotd dwukrotnie prb unicestwienia Willa oraz Horace'a.


Odbyy si ju dwa takie pojedynki i Will wanie oglda z
satysfakcj ponowny efekt uycia wasnej broni. Kolejny kaidyn
najpierw zsun si z sioda, a nastpnie pad na ziemi. Raptem
Horace trci go w rami.
- Spjrz - rzek, wskazujc aum, gnajcy ku nim od strony
temudeiskich szeregw. Ci jedcy nie zataczali ukw, nie
lawirowali. Pdzili w penym galopie wprost na nich. Nietrudno byo
si domyli, w jakim celu.
- Namierzyli nas - stwierdzi Will, a potem zawoa do swoich
ludzi:
- Kierunek prosto, p prawej. Przygotowa si!
Rce signy po strzay i osadziy je mocno na ciciwach.
- Gotowi! - odezwaa si Evanlyn. Will umiechn si sam do
siebie na wspomnienie Halta, ktry nie tak przecie dawno rozwaa,
czy to na pewno dobry pomys, eby Evanlyn wzia udzia w bitwie.
Ucze zwiadowcy radowa si teraz, e zdoa przekona mistrza.
Lecz prdko porzuci wspomnienia, zajmujc si na bieco ocen
prdkoci nadjedajcych jedcw. Wkrtce ich wrzaski dobiegay
ju z bliska, a temudeiskie strzay zabbniy o prostoktne tarcze.
Jednak w tym boju to Will oraz jego druyna mieli przewag. Strzelali
ze wzniesienia, zza okopw, wic stosunkowo bezpieczni, a w
dodatku dysponowali skuteczn oson.
- Pozycja druga! Naciga!
- Tarcze odwie! - krzykn Horace, dajc Willowie akurat tyle

czasu, ile mu byo trzeba.


- Strzela! - zawoa Will.
- Tarcze! - rykn Horace, zasaniajc przyjaciela.
ucznicy byli naraeni na ostrza ze strony wroga tylko przez
kilka sekund, jednak, poniewa trwa on nieustannie, nie obeszo si
bez strat. Lecz ju chwil pniej skandyjskie strzay dosigy
pierwszego szeregu jedcw; dwunastu konnych runo na ziemi
wraz z wierzchowcami, a pdzcy za nimi na prno prbowali
przeskakiwa lub omija swych towarzyszy. Niechybnie musiao
nastpi zderzenie, wic kolejne konie waliy si na ziemi, jedcy
za wypadali z siode. Niektrym napastnikom co prawda udao si
utrzyma na koskich grzbietach, jednak, gdy usiowali przegrupowa
oddzia, spad na nich ponowny deszcz strza, wypuszczonych w
dziesi sekund po pierwszej salwie.
Syn Haz'kama lea na ciele martwego konia; jedna strzaa
sterczaa z jego uda, druga utkwia midzy szyj a ramieniem. Patrzy
na tarcze, jak odsuwaj si i wracaj na swoje miejsce, a pociski pruj
powietrze w regularnych odstpach czasu. Dostrzeg umocnion
pozycj dowodzenia na kocu linii strzelcw i poruszajce si tam
dwie gowy.
Jego ojciec powinien si o tym dowiedzie. Przyglda si, jak
tamci wystrzelili znw, a potem jeszcze raz - na szczcie teraz
mierzc do innego aumu, ktry przegalopowa opodal. Sysza nawet
rozkazy wydawane strzelcom oraz tarczownikom przez obu
dowdcw. Gos jednego z nich brzmia nadzwyczaj modo.

Kapitanowi temudeiskiej armii przyszo na myl, e chyba


jednak zbyt wczenie schodzi mrok, ale zaraz uwiadomi sobie, e
przecie nie ma jeszcze poudnia. Z trudem przekrci gow, by
spojrze w niebo. Wpatrywa si w bkitny horyzont, bez jednej
chmurki. Dopiero wtedy zrozumia, e umiera i przej go strach.
Umiera, a musia przekaza swemu ojcu wiadomo najwyszej
wagi. Jkn z blu, ale zdoa powsta i chwiejnym krokiem,
potykajc si o ciaa polegych towarzyszy, pocz mozolnie brn w
stron, gdzie znajdoway si temudeiskie wojska.
Obok kapitana przebieg ko bez jedca; prbowa go
schwyta, lecz okaza si zbyt saby. A potem znw usysza ttent
kopyt. Czyja silna do pochwycia go za skrzany kaftan na plecach
i wcigna na siodo, podczas gdy on nie mg powstrzyma jku,
albowiem obie rany sprawiay mu nieznony bl.
Odwrci si, eby zobaczy, kto jest jego wybawc. By to
sierant nalecy do aumu innego ni ten, z ktrym syn Haz'kama
wyruszy.
- Zawie... mnie... do generaa - zdoa wykrztusi - Do generaa
Haz'kama... Pilna wiadomo!
Sierant,

rozpoznawszy

po

epoletach

oficera

wyszego

stopniem, skin tylko gow i pogna galopem w stron wzgrza, na


ktrym sta dowdca.
Trzy

minuty

pniej

miertelnie

powiadomi ojca o tym, co zobaczy.


A w cztery minuty pniej ju nie y.

ranny

kapitan

zdy

ROZDZIA 35

Halt i Erak, rozlokowani w centrum skandyjskich wojsk,


obserwowali ze stanowiska dowodzenia, jak skuteczny okazuje si
regularny ostrza prowadzony przez formacj strzelcw, ktr
dowodzi Will. Teraz, gdy skonoocy napastnicy odkryli wreszcie
obecno w bitwie ich ucznikw, trudno byoby co prawda powtrzy
pocztkowy wyczyn, czyli pokusi si o zniszczenie trzema
byskawicznymi, nastpujcymi bezporednio po sobie salwami
niemal caego aumu. Jednak regularny, zmasowany celny ostrza ze
stu ukw kierowanych przez Willa niweczy atak za atakiem.
Co wicej, Temudeini zdali sobie ju spraw, e obrocy
potrafi skutecznie rozpracowywa ich podstawow taktyk: jeden
oddzia rusza do bezporedniego natarcia, podczas gdy drugi czeka w
pogotowiu, by w nastpnej kolejnoci przeprowadzi ostrza. W tej
jednak

bitwie

cay

impet

dziaa

zaczepnych

skutecznie

powstrzymywali ucznicy, ukryci na prawym skrzydle skandyjskich


wojsk. Dla Temudeinw byo to zupenie nowe dowiadczenie,
bowiem nigdy dotd nie mieli do czynienia z tak dobrze
zorganizowanym i celnym ostrzaem, ktry prowadzili nie oni sami,
lecz przeciwnik.
Trudno byoby jednak odmwi im woli walki. Skoro fortele nie

daway

spodziewanych

rezultatw,

niektrzy

dowdcw

zdecydowali si na porzucenie taktycznych sztuczek. Zamiast ukw,


bo te okazay si nie do skuteczne, dobyli szabel i przeszli do
regularnego natarcia, starajc si wykorzysta wasn liczebn
przewag nad Skandianami.
W polu stanli skonoocy onierze, odwani i zrczni. Zapewne
zmasowana potga armii, ktr przywiedli ich wodzowie, z innym ni
Skandianie przeciwnikiem zapewniaby im zwycistwo. Jednak rogaci
wojownicy nie mieli sobie rwnych w walce wrcz. Dla
Temudeinw bj piersi o pier stanowi jedynie doskonale
opanowane rzemioso; dla mieszkacw Skandii by sposobem i
treci ycia.
- To rozumiem! - zarycza radonie Erak, gdy ujrza trzech
Temudeinw przedzierajcych si przez ziemny nasyp. Ruszy im na
spotkanie. W nastpnej chwili Halt poczu, e kto odpycha go na
bok: Ragnak bieg, by doczy do swego pobratymca. Halt nie zdoa
nawet mrugn okiem, gdy skandyjski oberjarl ju macha potnym
toporem na prawo i lewo, kadc pokotem niskich, krpych
wojownikw, ktrzy zaroili si wok ich pozycji.
Halt trzyma si na uboczu, zostawiajc Skandianom chwalebne
czyny osigane broni bia. Rozglda si za to pilnie, a ujrza to,
czego szuka. Jeden z temudeiskich strzelcw wyborowych, atwo
rozpoznawalny po czerwonej oznace na lewym ramieniu, wpatrywa
si w tum walczcych mczyzn, by eliminowa dowdcw. Gdy
Ragnak tubalnym gosem przywoa swoich wojownikw, oczy

strzelca zabysy. Krtki uk unis si natychmiast, strzaa ju bya


gotowa...
Ale spni si o dwie sekundy. Dugi uk Halta wypuci czarn
strza, nim Temudein zdy do koca nacign swj. Jedziec ze
wschodu nie dowiedzia si ju nigdy, co si waciwie stao, gdy w
jednej chwili run do tyu przez koski zad.
A potem nagle byo ju po wszystkim, zaarta potyczka
skoczya si; pozostali przy yciu Temudeini salwowali si
ucieczk, wskakujc na konie zostawione przed najeonym ostrymi
drgami waem.
Zadowoleni z siebie Erak i Ragnak szczerzyli zby w umiechu.
Erak trzepn Halta w plecy, a zwiadowca si zatoczy.
- To rozumiem! - oznajmi. Nietrudno byo si domyli, e
oberjarl podziela jego zdanie.
- Mio mi, e si dobrze bawisz, Eraku - stkn cierpko Halt, bo
oznaki skandyjskiej serdecznoci niezbyt przypady mu do gustu.
Erak zamia si, ale zaraz spowania, wskazujc ruchem gowy
prawe skrzydo i niewielki oddzia ucznikw Willa, wci zasypujcy
najedcw chmarami strza.
- Chopak wietnie daje sobie rad - stwierdzi. Ku wasnemu
zdziwieniu Halt wyowi w tonie jarla wyran nut dumy.
- Wiedziaem, e tak bdzie - odpar spokojnie, a potem
odwrci si, bo teraz znw Ragnak uzna za stosowne, aby pooy
mu do na ramieniu. Halt stwierdzi w duchu, e demonstracje
skandyjskiej serdecznoci staj si nie tylko uciliwe, ale i wrcz

niebezpieczne, bowiem wprost ugina si pod ciarem apska wodza.


- Musz przyzna, zwiadowco, e si nie mylie - rzek oberjarl,
wskazujc drug rk ziemne umocnienia. - Mylaem, e wszystko to
cakiem niepotrzebne. Teraz jednak widz, e w otwartej bitwie nie
mielibymy szans z tymi diabami. A jeli chodzi o chopaka i jego
strzelcw - cign - to szczerze si ciesz, e zajlimy si nim, gdy
wpad w nasze rce.
Erak unis nieznacznie brwi. Swego czasu rozgniewa si nie na
arty, gdy dowiedzia si, i Willa, nim uciek ze skandyjskiej niewoli,
przydzielono do najciszej pracy o godzie i chodzie; w rezultacie
chopak by o wos od mierci. Zwiadowca nie odezwa si jednak.
Widocznie Ragnak uzna, e przywilejem wadcy jest zapomina o
niewygodnych dla faktach z przeszoci.
Korzystajc z chwili wytchnienia, Halt przyjrza si uwanie
sytuacji na prawym skrzydle, w okolicach pozycji zajmowanej przez
Willa. Linia obrony, odgradzajca ucznikw od pola bitwy, wci
pozostawaa dobrze obsadzona. Tam wanie Skandianie ponieli
najmniejsze straty. Najwyraniej aumy unikay konfrontacji z
obrocami na tym akurat odcinku. Temudeini widzieli, co stao si z
oddziaem, ktry dokona bezporedniej szary na ucznikw.
Halt rozumia jednak, e wdz najedcw nie moe pozwoli,
by obecna sytuacja miaa trwa w nieskoczono. Traci przecie
zbyt wielu ludzi - zarwno w wyniku cigego ostrzau, jak i podczas
desperackich star z obrocami twarz w twarz. Wkrtce bdzie
musia co wymyli, eby pokona nieoczekiwan przeszkod, jaka

wyrosa na drodze kierowanych przez niego wojsk. Bo tak wanie


przeszkod stali si dla najedcw sprawni ucznicy Willa.
I rzeczywicie, w tej samej chwili myli Haz'kama biegy niemal
identycznym torem.
***
Genera zakl cicho, spogldajc na raporty jego ludzi
dotyczce strat.
Skin na Nit'zaka, swego zastpc i pokaza mu trzymany w
rce pergamin.
- Duej tak by nie moe - odezwa si cicho. Nit'zak pochyli
si bez zwoki, sigajc po kart z pospiesznie zapisanymi liczbami,
eby je przeczyta.
- Rzeczywicie, niedobrze - stwierdzi. - Ale to jeszcze nie
klska. Wci dysponujemy tak przewag, e moemy ich zmiady
i ndzna setka ucznikw nie uratuje tych psw. Przecie nie s w
stanie stawia oporu bez koca.
Ale Haz'kam potrzsn niecierpliwie gow. Shan ju dawniej
zdawa sobie spraw, e o ile Nit'zak doskonale sprawdza si jako
dowdca w polu, to wanie teraz po raz kolejny dowid, i brak mu
szerszego spojrzenia i nie potrafi myle kategoriami strategicznymi.
- Nit'zaku, stracilimy prawie ptora tysica ludzi - zabitych lub
rannych. To jedna czwarta naszych oddziaw bojowych. Jeeli
przebieg bitwy si nie odwrci, moemy straci drugie tyle.
Nit'zak wzruszy tylko ramionami. Jak wielu wyszych rang
temudeiskich oficerw mao si przejmowa stratami, jeli tylko

pozwalay osign bitewne zwycistwo. Stepowi wojownicy ginli,


ale przecie na tym wanie polegaa ich rola - by walczy i gin.
Haz'kam dostrzeg gest swojego zastpcy i trafnie odgad jego myl.
- Nie zapominaj, e znajdujemy si o dwa tysice mil od naszej
ojczyzny - rzek. - Mielimy podbi ten skuty lodem przedsionek
pieka tylko po to, eby mc dokona potem inwazji na Araluen.
Jake moglibymy si way na dalsz ekspansj, jeli pozostanie
nam mniej ni poowa wojsk?
Nit'zak nie bardzo rozumia, o co dowdcy chodzi. Przywyk, e
ich marsz jest nieprzerwanym pasmem kolejnych zwycistw i nawet
nie przyszo mu do gowy, i mogliby ponie klsk.
- Przecie od samego pocztku wiedzielimy, e nie obejdzie si
bez strat - rzuci niedbaym tonem.
Tego Haz'kamowi byo ju za wiele. A straci panowanie nad
sob, co zdarzao si bardzo rzadko, i zakl szpetnie.
- Mylelimy, e czeka nas zwyka potyczka! - W gosie wodza
brzmia gniew. - A tymczasem toczymy najcisz bitw, jak w
ogle pamitam! Zdaj sobie wreszcie spraw, Nit'zaku, e zwycistwo
tutaj moe nas kosztowa zbyt wiele. Tak wiele, e nie zdoamy nawet
powrci do naszego kraju.
W sowach Haz'kama nie byo za grosz przesady. Od ojczystych
stepw dzieliy ich, jako ywo, dwa tysice mil, a droga wioda przez
terytoria waciwie wrogie, bo ledwie z trudem poskromione. Ich
mieszkacy zapewne nie omieszkaliby skorzysta z okazji; gdyby
zyskali sposobno, wziliby srogi odwet na uszczuplonych siach

Temudeinw.
Nit'zak milcza. Czu si dotknity tonem, jakim zbeszta go
wdz, zwaszcza e uczyni to, nie zwaajc na obecno innych
oficerw. Wedug etykiety obowizujcej Temudeinw, zastpc
wodza spotka niemay afront.
- W takim razie... Co zamierzasz czyni, Haz'kamie? - spyta po
chwili.
Genera nie odzywa si przez dugi czas. Spoglda ku
skandyjskim liniom, przesuwa oczami wzdu wrogich stanowisk
dowodzenia, usytuowanych w centrum tubylczych oddziaw, patrzy
te na ucznikw, znajdujcych si po jego lewej stronie, czyli na
prawym skrzydle wojsk nieprzyjacielskich. Zdawa sobie spraw, e
wanie te dwie pozycje maj kluczowe znaczenie dla losw caej
bitwy.
Wreszcie, podjwszy decyzj, odwrci si do zastpcy.
- We kaidynw z pierwszych pidziesiciu aumw i
zgromad ich tutaj jako jednostk specjaln - rozkaza. - Czas ju
pozby si tych przekltych ucznikw.

ROZDZIA 36

Znw nadcigaj - oznajmi Horace. Will i Evanlyn wstali, by


rzuci okiem w stron temudeiskich wojsk.
Skonoocy jedcy zbliali si po raz kolejny, lecz tym razem
zanosio si na zmasowany, frontalny atak.
Haz'kam rzuci do boju prawie dwa tysice ludzi, formujc z
nich klin, ktry skierowa w sam rodek skandyjskich wojsk. Ustawi
swe oddziay tak, by ostrze klina trafio dokadnie w stanowisko
dowodzenia przeciwnika. Stamtd Ragnak, Erak oraz Halt kierowali
obron.
Will i Evanlyn, korzystajc z chwili przerwy, zgodniali, ykali
w popiechu straw, cho przede wszystkim zaspokoili pragnienie.
Willowi kompletnie zascho w gardle, zarwno z napicia, jak i od
nieustannego wykrzykiwania komend. Domyla si, e Evanlyn czua
to samo. Horace posili si wczeniej, wic trzyma stra, obserwujc
rozwj sytuacji.
Kiedy pado ostrzeenie, Evanlyn czym prdzej wsuna si na
swoje miejsce pod podwyszeniem, a ucznicy, ktrzy dotd
wypoczywali oparci wygodnie o nasyp, od razu zerwali si i chwycili
za uki. Tarczownicy, rwnie korzystajcy z chwili spokoju, te w
jednej chwili stanli, kady przy boku swojego ucznika.

Czekali w milczeniu.
W midzyczasie, gdy dziaania nieprzyjacielskie na krtko
ustay, kosze obok kadego ze strzelcw na nowo zapeniono
strzaami. Kiedy bowiem oni toczyli bj, kobiety zgromadzone w
Wielkiej Sali dworu Ragnaka przygotowyway cierpliwie wci nowe
pociski dla ucznikw biorcych udzia w bitwie.
Will przyglda si ogromnej masie nadcigajcych wojsk.
Przeciw niej mg wystawi ledwie siedemdziesiciu piciu
ucznikw, z ktrych wielu odnioso wczeniej rany. Straci, jak
dotd, jedenastu ludzi zabitych temudeiskimi pociskami, a
czternastu dalszych odnioso tak cikie obraenia, e trudno by na
nich liczy. Przypatrujc si nadcigajcym Temudeinom, Will
wyliczy sobie, i, nim tamci dotr do skandyjskich linii obronnych,
zdoa posa ku nim cztery, moe pi salw. Oznaczao to lawin co
najmniej trzystu strza, ktre spadn na zbliajcych si w szyku
zwartym napastnikw. Czyli ustawienie wroga gwarantowao du
skuteczno trafie. Jeli Will pokieruje swymi ludmi tak, by
mierzyli w sam rodek nieprzyjacielskiej formacji, nawet te strzay,
ktre polec za daleko lub upadn zbyt blisko, osign mimo
wszystko cel.
- Kierunek lewo na wprost, pozycja trzecia! - zawoa,
wprawiajc znw w ruch zabjcz machin.
- Gotowi! - raportowaa Evanlyn.
- Nacign... Strzela! - zakrzykn Will i da znak Horace'owi,
by jeszcze nie przywoywa tarcz. Na razie Temudeini nie strzelali, a

im bd bliej, tym wiksze szkody zdoaj wrd nich poczyni


ucznicy Willa i tym wiksze szanse zyskaj Halt oraz Erak, by
odeprze gwne natarcie.
- Przygotowa si! - zawoa, a gdy znw usysza okrzyk
Evanlyn, oznajmujcy gotowo strzelcw, posa ku najedcom
kolejn salw. Gdy te pociski szyboway w powietrzu, salwa pierwsza
uderzya w nacierajcych, wic ujrza jedcw spadajcych z koni.
- P na lewo! - krzykn, zmieniajc kierunek, gdy cel stale si
przemieszcza po skosie, z jego strony prawej ku lewej. Wyznaczy
pozycj, biorc poprawk na skrcony ju dystans. Przy brzku ciciw
znw ku wrogowi pofruno kolejnych siedemdziesit pi strza.
Jedcy przeszli do galopu; Will dokona kolejnej korekty.
- Kierunek lewo na lewo! Pozycja druga! - zawoa. Okrzyk
Evanlyn potwierdzi, e jego podkomendni gotowi s do akcji.
- Nacign... Strzela!
Dobiegy go odgosy walki, jaka wywizaa si midzy
pierwszymi szeregami nacierajcych konno i obrocami, ktrzy
wyszli poza nasyp. Teraz nie mg ju strzela do jedcw
znajdujcych si na czele atakujcego klina, bo istniao zbyt wielkie
ryzyko, e strzay zrani take Skandian; nic jednak nie stao na
przeszkodzie, by nadal razi rodek nieprzyjacielskiej formacji.
- Kierunek lewo p na lewo! - rozkaza i ucznicy zwrcili si w
t sam stron co poprzednio, wykonujc obrt o dwadziecia stopni.
Lecz w nastpnej chwili powietrze wok oyo, poruszone
wistem nadlatujcych od strony wroga strza. Will ujrza, jak jego

ludzie padaj, niektrzy z krzykiem blu i przestrachem uwizym w


gardle, a inni - niestety - nie wydajc adnego ju odgosu.
- Tarcze! Tarcze! - krzycza Horace. Tarczownicy natychmiast
wykonali rozkaz, ale nie do skutecznie, zabrako im po prostu czasu,
by ocali od trafienia jeszcze kilku kolejnych strzelcw. Will zwrci
si natychmiast w stron, z ktrej nadleciay pociski i dopiero teraz
ujrza mniejszy oddzia, ktry niepostrzeenie zbliy si do ich
pozycji wtedy, gdy on skupia si na ostrzale gwnych si
przeciwnika. w oddzia z boku zaskoczy formacj ucznikw Willa.
Na oko liczy okoo pidziesiciu ucznikw. Usadowieni mocno na
koskich grzbietach, prowadzili wyjtkowo celny ostrza. Za nimi ju
nadjedaa nastpna, znacznie liczniejsza, grupa wojownikw
zbrojnych w dzidy oraz krzywe miecze.
- Kierunek na wprost! - zawoa. Pniej mrukn cicho, by
zdoa go usysze wycznie Horace: - Teraz jeszcze bardziej ni
dotd przydadz si nasze tarcze.
Mody wojownik przytakn. Spoglda z zaniepokojeniem w
stron pidziesiciu jedcw, ktrzy wci prowadzili gsty ostrza.
Groty ich pociskw waliy w jego tarcz lub wbijay si w ziemny
nasyp.
- Pozycja pierwsza! - zawoa Will. Znaczyo to, e jego ucznicy
mieli strzela prosto przed siebie. - Nacign!
- Gotowi! - usysza okrzyk Evanlyn. Horace da rozkaz, by
odsun tarcze, a Will niemal jednoczenie wykrzycza komend do
strzau.

Natychmiast po salwie tarcze powrciy na swoje miejsce,


osaniajc strzelcw, lecz nawet w tak krtkim czasie temudeiskie
pociski trafiy kilku kolejnych ludzi Willa.
Will dostrzeg czerwone oznaki na ramionach Temudeinw i
zrozumia, dlaczego skuteczno nieprzyjacielskiego ostrzau nagle
tak si poprawia.
- Tam s wycznie kaidyni! - stwierdzi na poy do siebie, na
poy do Horace'a. Jednoczenie unis uk i trzema szybkimi strzaami
oprni trzy sioda, nim Horace zacign go przemoc za tarcz. W
miejscu, gdzie przed chwil znajdowa si ucze zwiadowcy,
natychmiast wisno kilka strza.
- Oszalae? - zawoa Horace, ale w oczach Willa ujrza tylko
rozpacz i bl.
- Zabijaj moich ludzi! - odpowiedzia i szarpn si, chcc znw
wyj zza drewnianej osony. Jednak Horace zdecydowanie
przytrzyma przyjaciela.
- Nie pomoesz nikomu, jeeli sam te dasz si zabi! wrzasn, a Will opamita si w jednej chwili.
- Gotowi! - zawoaa Evanlyn. Mody zwiadowca uwiadomi
sobie, e dziewczyna powtarza okrzyk ju po raz trzeci, jakby
ponaglajc go do dziaania. Wci ukryty za tarcz Horace'a, dokona
oceny sytuacji.
Oddziay najedcy, zbrojne w dzidy i szable, ju zwary si z
pierwszym szeregiem skandyjskich obrocw. Na caym prawym
skrzydle wywizaa si zaarta walka, podobnie w centrum, gdzie

uderzy temudeiski klin; panowa tam taki zamt, i nie sposb byo
stwierdzi, ktra ze stron zyskuje przewag. Will odnis wraenie cho nie mia pewnoci - e w tej chwili sytuacja jest wci
nierozstrzygnita.
Tymczasem temudeiscy strzelcy wyborowi, z ktrych
Haz'kam uformowa jednostk specjaln, kusowali tam i z powrotem
wzdu prawego skrzyda. Zachowywali midzy sob spore odstpy,
dziki czemu osabiali efekt zmasowanej salwy - i wci czyhali na
sposobn okazj, by celnymi strzaami wyawia pojedynczo, jednego
po drugim, skandyjskich ucznikw, gdy tylko si wychyl. Will
poj, e jeli sprbuje odda kolejn salw, straci przy tym poow
strzelcw. Uwiadomi sobie ponadto, i w nowo powstaej sytuacji
ma do dyspozycji tylko jedn prawidow komend. Naleao j
wyda. Postanowi wic zrobi, co do naleao. Wychyli si poza
tarcz i krzykn do ucznikw, ustawionych w jednej, mocno ju
przerzedzonej linii.
- Strzela pojedynczo! - wskaza w stron kusujcych
kaidynw. - Strzelajcie tylko wtedy, kiedy sami uznacie, i jestecie
gotowi i mierzcie w poszczeglnych ucznikw!
Ukry si znw za tarcz. Lepszej taktyki nie wymyli.
Przynajmniej Temudeini strac przewidywalny i atwy cel, trudno im
bowiem bdzie zgadn, ktry z ludzi Willa akurat zdecyduje si
porzuci oson tarczy, by odda strza. Oraz kiedy to uczyni... W ten
sposb ucznicy zwiksz swe szanse na przeycie. Cho, to rwnie
Will wiedzia, niezbdna w obecnej chwili taktyka znaczco

zmniejszy skuteczno i celno ostrzau.


Mg zrobi co jeszcze. Rzuci okiem w stron kosza na strzay
i szybko doby cztery; jedn zaoy na ciciw, a trzy pozostae
przytrzyma palcami lewej, dziercej czysko doni.
- Ujmij tarcz mocno i nie ruszaj si - rzek do Horace'a, po
czym zbliy si do przedpiersia nasypu, wci ukryty przed
wzrokiem nieprzyjaciela. Wzi gboki wdech, wyskoczy ponad wa,
wypuci cztery strzay - jedna po drugiej - i znowu wskoczy do
okopu, kryjc si za oson. Koo uszu obu Aralueczykw gwizdny
groty wystrzelone przez Temudeinw. Horace odnotowa, e dwch
strzelcw pado od strza Willa, trzeci z pociskw zwiadowcy utkwi
w ydce nastpnego kaidyna, dopiero czwarty grot chybi. Gwizdn
z podziwem. Doprawdy, obserwowa imponujcy pokaz umiejtnoci
strzeleckich. Ju zbiera si z gratulacjami, gdy spojrza na przyjaciela
i ujrza jego twarz, z wyrazem penego skupienia, postanowi wic
zachowa pochway na pniej. Will znw zaczerpn tchu, zaoy
nastpn strza, wyskoczy, wystrzeli, powrci do ukrycia.
Dopiero teraz Horace mg w peni doceni zdumiewajc
celno, jakiej naby jego druh, wiczc nieustannie w lasach i na
kach pod Zamkiem Redmont. Will pojawia si na moment i zaraz
potem si kry, wypuszczajc w midzyczasie strzay - czasem jedn,
czasami dwie lub trzy - a prawie adna z nich nie chybiaa. Inni
ucznicy z jego oddziau take starali si, jak mogli, lecz aden z nich
nawet w maym stopniu nie dorwnywa modemu zwiadowcy
prdkoci i celnoci strzaw. Zreszt, ludzi Willa zaczo ubywa

coraz bardziej, pozostali wic stawali si z kad chwil ostroniejsi.


Strzelali, bo strzelali, wcale nie celujc i czym prdzej uciekali za
tarcze.
- Teraz od drugiej strony - rzuci Will, polecajc Horace'owi,
ktry sta po jego lewej rce, by przeszed na prawo. Mody
zwiadowca da nura pod oson przedpiersia i ustawi si po lewej od
Horace'a. Strzelajc, stara si nie zachowywa adnego rytmu, dba,
eby pojawia si w nieregularnych odstpach, tak by Temudeini nie
wiedzieli, kiedy powinni si go spodziewa. Teraz, jak uzna, zbyt ju
przywykli, i za kadym razem ogldaj go po prawej stronie wielkiej
tarczy. Sign po nastpne cztery strzay, znowu wyszed zza
zasony, a gdy si za ni schowa, byo o dwch nieprzyjaci mniej.
Pomys okaza si suszny - ani jedna strzaa wroga nie pada tam,
gdzie si jeszcze przed chwil znajdowa.
Nastpnie wynurkowa po lewej stronie, odda kolejny strza i,
wiedziony instynktem, pad od razu na donie i kolana. Dosownie w
tej samej chwili strzaa gwizdna tu nad jego gow; poczu, jak
strach ciska go za gardo. Horace, widzc, e przyjaciel upada,
przerazi si, sdzc, e zosta trafiony i przyklkn obok niego.
- Wszystko w porzdku? - spyta gosem drcym z niepokoju.
Will prbowa si umiechn, ale nie do koca mu si udao.
- Nic mi nie jest - wykrztusi z trudem. - Tylko troszeczk si
przestraszyem.
Wstali, skryci wsplnie za tarcz, o ktr znw uderzyo kilka
temudeiskich strza. Will uwiadomi sobie, e teraz wikszo

wrogich ucznikw skupia si wanie na jego stanowisku oraz na jego


osobie. Zatem ucznicy z formacji znw zyskuj szans, by odda
kolejn salw. Tylko e naleao przygotowa si ostronie; gdyby
nieprzyjaciel co zobaczy lub usysza, nici z zaskoczenia.
- Evanlyn! - zawoa do dziewczyny, ukrytej pod platform.
Spojrzaa ku niemu. - Przeka ludziom moje polecenia. Zaraz
oddajemy kolejn salw!
Uniosa do na znak, e zrozumiaa.
Kaidynowie, usiujc trafi nieuchwytnego strzelca, ktry
pojawia si niespodziewanie i od razu znika, znw zgrupowali si
blisko siebie, zasypujc teraz gradem strza przede wszystkim jego
pozycj. Poniewa od dobrych kilku minut ucznicy po skandyjskiej
stronie praktycznie zaniechali skutecznego ostrzau, jedcy przestali
si ich obawia i skoncentrowali si na ostatnim, jak im si zdawao,
zagroeniu - zbliyli si przy okazji jeszcze bardziej do zajmowanego
przez Willa stanowiska dowodzenia. Skupieni na nim - zacienili
wasne szeregi.
- Podaj dalej: prosto na prawo! - zawoa pgosem i usysza,
jak Evanlyn przekazuje komend pierwszemu z ucznikw w szeregu.
Trwao dusz chwil, lecz w kocu wszyscy zwrcili si w stron,
ktr im wyznaczy.
- Gotowi - usysza jej gos; w odpowiedzi poda dla pewnoci:
pozycja pierwsza. Znw mina chwila, uki znieruchomiay.
- Nacign - powiedzia pgosem, po czym rozkaz
powdrowa wzdu szeregu.

Wwczas wzi gboki wdech i krzykn z caych si:


- Tarcze na bok! Strzela!
W nastpnej sekundzie, gdy strzay jeszcze pruy powietrze,
Horace ju wrzeszcza:
- Tarcze!
Poniewa by pewien, e teraz uwaga Temudeinw skieruje si
na dusz chwil w stron jego strzelcw, Will wyskoczy zza swojej
tarczy i posa kolejne pociski w kierunku ucznikw nieprzyjaciela.
Dostrzeg przy okazji, e zarzdzona przeze salwa odniosa podany
skutek. W tej chwili dysponowa ledwie pidziesiciu strzelcami
zdolnymi do walki, ale i tak ich groty przysporzyy Temudeinom
niemaych strat. Co najmniej dwunastu napastnikw spado z koni.
Kolejnych piciu, za spraw Willa, podzielio ich los. Lecz za moment
on sam pad pod ciarem Horace'a, ktry rzuci si na przyjaciela i
przygnit do ziemi. Nad nimi wisno co najmniej kilkanacie strza.
Inne z guchym omotem wbiy si w nasyp.
Horace sturla si, uwalniajc Willa spod swego muskularnego
ciaa.
- Tak ci spieszno do nieba? - spyta.
Will w odpowiedzi umiechn si, tym razem cakiem
rozluniony. Lecz sowa, ktre po chwili wypowiedzia, zabrzmiay
bardzo, bardzo powanie:
- Ufam ci przecie - owiadczy. - Nie mog gapi si we
wszystkie strony rwnoczenie.
Spogldajc razem zza tarczy, stwierdzili, e niedobitki oddziau

kaidynw cofaj si coraz gbiej ku swoim. Nadal co prawda trwa


ostrza skandyjskich szeregw, ale teraz ju o wiele mniej skuteczny.
Will zmarszczy brwi, oceniajc kty i kierunki, po czym machn w
stron centrum linii obrony, gdzie nadal toczya si zaarta bitwa.
- Moemy znw strzela salwami - rzek do Horace'a. - Jeli
tarczownicy przesun si na prawo, a strzelcy stan po ich lewej
stronie, bd osonici od strza wroga.
Horace pody wzrokiem za spojrzeniem druha, a gdy poj, e
Will ma racj, jego oblicze rozjanio si byskiem zrozumienia.
Kaidyni znajdowali si teraz na wprost nich, a wic strzelcy mogli
prowadzi ostrza gwnych si temudeiskich po skosie, nie
wychylajc si zza tarcz.
Czym prdzej podzielili si tym pomysem z Evanlyn, ktra
przekazaa rozkazy strzelcom. Widzia ze swego miejsca, jak
potakuj; najwyraniej zrozumieli. Nie mina chwila kiedy przyszed
mu do gowy jeszcze jeden pomys.
- Evanlyn! - zawoa. Spojrzaa na niego pytajco. - Kiedy ju
zaczniemy, ty bdziesz wydawa nastpne komendy. Cay czas ten
sam kierunek i cay czas pozycja trzecia, salwa za salw. Ja
tymczasem zajm si kaidynami tak, jak na to zasuguj.
Odpowiedziaa mu umiechem i skinieniem doni.
W jednej chwili pojawia si szansa, by uly nieco Haltowi,
Erakowi, Ragnakowi oraz jego ludziom - okazja, z ktrej al byoby
nie skorzysta.
- Kierunek prosto, p na lewo! - zawoa Will. - Pozycja trzecia!

Zostao ich ju tylko mniej wicej czterdziestu, lecz wszyscy


karnie wykonali rozkaz.
- Nacign... Strzela!
Will odczeka chwil, by sprawdzi skuteczno salwy, chcia
bowiem mie pewno, e trafnie oceni kierunek i tor lotu pociskw.
Ujrza strzay spadajce na temudeiskie oddziay wsparcia i
odnotowa panik spowodowan nagym wznowieniem ostrzau.
- Teraz ty! - zawoa do Evanlyn. - Jak mwiem, ten sam
kierunek!
Sam za skupi si na temudeiskich strzelcach wyborowych i
w nastpnej chwili wypuci ku nim pojedyncz strza. Odpowied
stanowio kilka wystrzelonych pociskw. Za sob usysza brzk
ciciw, gdy kolejna salwa skandyjskich ucznikw poszybowaa w
gr. Will wybra nastpny cel, strzeli, ujrza kaidyna spadajcego z
sioda. Poczu dreszcz satysfakcji, gdy stwierdzi, e pozostali jedcy
z oddziau zaczynaj si oddala.
- Horace! Wycofuj si! - zawoa rozgorczkowany. Machn
rk w stron strzelcw wyborowych nieprzyjaciela. Pozostao ich ju
mniej ni dwudziestu i stopniowo oddalali si coraz bardziej. A im
dalej si znajdowali, tym poruszali si prdzej, bo aden nie chcia
by tym ostatnim, ktrego mog trafi.
Will chwyci swojego rosego przyjaciela za rami i potrzsn
nim solidnie.
- Zwiewaj! Suchaj, zwiewaj! - zawoa.
Horace skin powanie. Wycign przed siebie do, a palcem

wskaza Skandian znajdujcych si bezporednio przed nimi. Ci wci


zmagali si z temudeiskim naporem.
- Zwiewaj? Dobre cho to - stwierdzi. - Niestety, tutaj
rozpoczyna si co wrcz przeciwnego.
Masa temudeiskiej piechoty wlewaa si przez wyom
dokonany w skandyjskiej linii obrony.

ROZDZIA 37

Nit'zak, dowdca polowy, ktry kierowa siami temudeiskimi


atakujcymi stanowisko Willa, bezustannie pcha do boju wci
nowych ludzi, nie zwaajc przy tym na moliwe straty. Kaidyni
zajli si ucznikami nieprzyjaciela, natomiast piesi onierze natarli z
caym impetem na szeregi skandyjskich topornikw, chronicych
pozycje strzeleckie.
Nit'zak domyla si, e od tego wanie natarcia zaley dalszy
los caej bitwy, wic postawi wszystko na jedn kart. Jeli i tym
razem

si

nie

powiedzie,

Haz'kam

wyda

rozkaz

odwrotu,

zdecydowany, aby unika dalszych strat. Myl o odwrocie, o klsce dla Nit'zaka bya nie do przyjcia. Ponagla wic swoich ludzi,
usiujc ca si woli sprawi, eby przebili si przez skandyjsk
obron i rozprawili si wreszcie z nielicznym, lecz morderczo
skutecznym oddziaem ucznikw kryjcych si za topornikami.
Ziemi

usay

trupy

ludzi

Nit'zaka

oraz

zwoki

ich

wierzchowcw. Powoli, powoli, lecz jednak dzikusy z pnocnego


kraju zaczy ustpowa pod nieustannym naporem. Coraz wicej
wrogw padao, ich obrona saba.
- Generale! - jeden z przybocznych wskaza grupk jedcw,
ktrzy pospiesznie oddalali si z pola bitwy. - Kaidyni uciekaj!

Nit'zak rzuci przez zacinite zby soczyste przeklestwo.


Kaidyni, oni, ktrzy uwaali si za co o niebo lepszego od innych
onierzy temudeiskiej armii! Sowicie opacani, cieszcy si
szczeglnymi przywilejami. Strzelcw wyborowych nigdy nie
posyano na pierwsz lini, nie musieli bra udziau w bezporednich
starciach, gdy ich celne pociski, eliminujce oficerw i dowdcw
nieprzyjaciela, przynosiy jakoby o wiele wiksze korzyci ni
sukcesy innych mnych onierzy. Oszczdzano ich i houbiono, a
teraz, gdy tylko znaleli si pod naprawd celnym ostrzaem, podle
stchrzyli. Nit'zak przyrzek sobie, e dopilnuje, by wszyscy, co do
jednego, okupili zdrad mierci.
Sprawa

kaidynw

musiaa

jednak

na

razie

poczeka.

Skandyjscy ucznicy znw bowiem sali salw za salw, dziesitkujc


szeregi nacierajcych wojsk. Trzeba ich byo powstrzyma. Za
wszelk cen.
Haz'kam mia zapewne suszno, uznajc, i jego zastpcy
brakowao szerszego, strategicznego spojrzenia. Nie zmieniao to
jednak w niczym faktu zasadniczego. Ot Nit'zak posiada pewn
cech, ktra czynia go doskonaym dowdc polowym. Potrafi
mianowicie bezbdnie wyczu decydujcy moment, chwil, w ktrej
wa si losy caej bitwy, a nieugita determinacja jednej ze stron
moe zadecydowa o ostatecznym zwycistwie. Ta chwila wanie
teraz nadesza. Nit'zak, obserwujcy swych onierzy, ktrzy twardo
zmagali si ze Skandianami, po raz pierwszy dostrzeg, e obrona
nieprzyjaciela zaczyna sabn. Doby zatem szabli i rzuci komend,

skierowan w stron wasnej stray przybocznej, zoonej z


trzydziestu dowiadczonych wojownikw:
- Za mn! - Nastpnie, wasnym przykadem, poderwa ich do
ataku.
Wyczucie go nie mylio. Spywajcy krwi, wycieczeni
Skandianie walczyli ostatkiem si, waciwie tylko dziki nieugitej
woli. Ju wielu pado, by wicej nie powsta. Tymczasem, zdawao
si,

Temudeini

dysponowali

nieomal

nieograniczon

liczb

onierzy; na miejsce kadego powalonego skandyjskim toporem


wojownika wyrastao zaraz dwch nastpnych. Przybiegali, wznosili
bojowy okrzyk i ze wie si obracali szablami. Teraz, gdy do
napastnikw doczy drobny co prawda, lecz zdeterminowany i
wypoczty oddzia Nit'zaka, szala zwycistwa pocza przechyla si
na ich stron. Najpierw cofn si jeden Skandianin, potem drugi.
Pniej cofali si ju caymi grupami, a Temudeini rzucili si
tumnie w powstay wyom, by goni prymityww z pnocy
zmykajcych przed ich potg.
Nit'zak wskaza kling lini ucznikw, wci ostrzeliwujcych
gwne siy Temudeinw.
- Zabija ich! Zabija ucznikw! - rozkaza swym ludziom ze
stray przybocznej i osobicie ruszy do natarcia.
Widzc to, Horace odrzuci cik, nieporczn tarcz. Chwyci
wasny puklerz. Z gonym wistem doby miecza, po czym
przeskoczy na drug stron przedpiersia.
- Ty zosta tutaj - rzuci rozkazujco do Willa, samemu biegnc

wawo ku nieprzyjacielowi. Teraz z kolei Will zyska szans, by


podziwia niepospolit zrczno modego czeladnika rycerskiego.
Miecz Horace'a miga tak szybko, e trudno byo nady za nim
wzrokiem. Zakrela w powietrzu przedziwne wzory, prbowa ci,
unikw, fint, pchni oraz zason. Z pierwsz grupk atakujcych
Horace rozprawi si w mgnieniu oka; teraz w jego stron sypnli si
gsto nastpni onierze. Znw rozleg si szczk stali. Temudeini
przybyli jednak nader tumnie; Horace'owi grozio, e zostanie
okrony przez wrogie zastpy. Will zerkn w stron kosza na
strzay. Pozostao mu ju tylko pi pociskw. Wypuci je kolejno,
kadym kadc jednego Temudeina.
Spojrza na wasny oddzia. Tarczownicy dobyli broni i gotowali
si do bezporedniego starcia. Niektrzy z wycofujcych si Skandian
dokonali w lot przegrupowania, wzmacniajc tym samym siy obrony.
Evanlyn wci wydawaa komendy strzelcom.
- Nie przerywa ostrzau! - zawoa Will. Zerkna w jego stron,
skina gow i powrcia do swego zajcia.
Horace, wci odpierajc wcieke ataki Temudeinw, zosta
wreszcie zepchnity furi ataku prawie do samego nasypu, z ktrego
uprzednio obaj dowodzili ucznikami. Walczy samotnie i grozio mu,
e ktry z przeciwnikw zdoa go zaj od tyu. Will wypuci
ostatni strza. Doby obu noy i pobieg osania plecy przyjaciela.
***
Tymczasem, w samym centrum skandyjskich pozycji, Erak
zwietrzy

sposobno.

On

take

wyczu

kluczowy

moment.

Temudeini w dalszym cigu walczyli zapamitale, lecz ich natarcie


utracio dotychczasowy impet.
Osabieni i zdeprymowani cig lawin strza spadajcych na
nich z okolic prawego skrzyda, jedcy temudeiskich oddziaw
odwodowych poszli w rozsypk i wycofali si. Dlatego wojska, ktre
nadal toczyy twardy bj ze Skandianami, pozbawione zostay
posikw. Szeregi skonookich onierzy topniay, a nie byo komu
zastpi polegych. Nieustanne parcie wymagao cigego dopywu
wieej krwi, tej za zabrako.
Erak powali wanie temudeiskiego kapitana, ktry z gonym
krzykiem gna grzbietem nasypu. Nastpnie jarl odwrci si, by
sprawdzi, co porabia Halt. Zwiadowca zaj pozycj nieco z tyu i,
strzaa po strzale, systematycznie, bez ladu emocji szy w
pojawiajcych si na szczycie wau przeciwnikw. Pomys Haz'kama,
by utworzy specjalny oddzia zoony wycznie z kaidynw i
pniej rzuci go w inne miejsce teatru zmaga, teraz zemci si
srogo, bo walczce w centrum oddziay traciy kolejnych oficerw
oraz wyszych dowdcw, ktrych bezkarnie dosigay celne groty
zwiadowcy.
Erak przez moment nie widzia przed sob adnego Temudeina,
wic podbieg do Halta. Wskaza na lewe skrzydo Skandian, jak
dotd pozostajce w odwodzie.
- Wiesz, tak si zastanawiam, czy nie zaatakowa od razu z
lewej flanki. Moe w ten sposb udaoby si ich ze szcztem
wykoczy.

Halt przez chwil obraca w mylach sugesti Eraka. Posunicie


ryzykowne, ale - jak wiadomo - kto nie ryzykuje, ten bitwy nie
wygrywa. Lub, ryzykujc, ponosi klsk. Zwiadowca podj decyzj.
- Zrb tak, jak proponujesz - zgodzi si.
Erak ju mia odchodzi, gdy spojrza poza plecy Halta i zakl.
Zwiadowca rwnie si odwrci. Pragn osobicie sprawdzi, co te
wprawio jarla w zo. Zobaczy, jak Temudeini przeamuj lini
obrony tu pod stanowiskiem Willa. Obaj wiedzieli, e jeli ostrza
ustanie, odwody Temudeinw mogyby si mimo wszystko
przegrupowa. A wtedy szansa na decydujce rozstrzygnicie
odejdzie bezpowrotnie.
Trzeba dziaa natychmiast.
- Uruchamiaj lewe skrzydo, niech wchodz do bitwy - poleci
Halt, chwyci zapasowy koczan peen strza i ruszy biegiem w stron
umocnie, za ktrymi kry si Will i jego ludzie. Erak pomyla, e
jeden czowiek to przecie zdecydowanie za mao, by stawi czoo
takiej liczbie napastnikw, jak mia przed chwil okazj oglda
przed nasypem Willa. Rozejrza si desperacko wok i jego
spojrzenie spoczo na Ragnaku. Wdz sta krzepko, otoczony przez
tum wrogw, za u jego stp leeli ci, ktrych dotd zdoa ju
powali. Dawno odrzuci wasn tarcz, obiema domi ujmujc
stylisko potnego topora. Popatrywa dziko, krew ciekaa z ran na
jego ramionach, udach i tuowiu, lecz on nie zwraca na to
najmniejszej uwagi. Erak wiedzia, e oberjarl ju prawie wprowadzi
si w wity trans bojowego szau. Wiedzia te, e nawet pojedynczy

berserker w takim transie moe zdziaa niemao.


Wyrba sobie drog pord Temudeinw, by przedrze si do
oberjarla; w kocu wrogowie odstpili, widzc, e nie mog si
mierzy z dwoma potnymi Skandianami. Ragnak rozpozna go i
wyszczerzy zby w triumfalnym, dzikim umiechu.
- Tuczemy ich, Eraku! - wrzasn.
Erak chwyci go za rami, szarpn.
- Wprowadzam do bitwy lewe skrzydo! - zawoa, na co oberjarl
odpowiedzia beztroskim umiechem i machniciem rki.
- wietnie! Niech si chopaki te troch zabawi! - rykn.
Erak wskaza rk odcinek linii obronnych od strony morza.
- Prawe skrzydo ma kopoty. Zwiadowca si tam uda, ale
trzeba mu pomc.
Byo moe i dziwne, e wydaje rozkazy wodzowi, lecz zda
sobie spraw, e Ragnak w tym stanie nie zdoa pokierowa atakiem z
flanki. Nadawa si tylko do jednego - do prowadzenia nieustannego,
miadcego, bezporedniego natarcia, w ktrym zetrze w py i proch
kadego wroga, ktry omieli si stan na jego drodze.
Syszc sowa Eraka, Ragnak ucieszy si:
- Oho, czyli nawet nasz may mdrala potrzebuje pomocy,
powiadasz? A wic nieche j otrzyma!
Z gonym okrzykiem pogna za prcym do przodu Haltem, a w
lad za wodzem podya jego przyboczna stra, zoona z dwunastu
krzepkich topornikw.
Erak zmwi krtk modlitw do Valli. Tych kilkunastu ludzi to

co prawda niewiele, lecz wesp z Ragnakiem - ogarnitym bojowym


szaem berserkera - powinno wystarczy. Przesta wic na razie
zaprzta sobie gow prawym skrzydem i zawoa posaca. C,
jeszcze przez kilka minut prawe skrzydo bdzie musiao samo o
siebie zadba. Teraz Erakowi chodzio o to, eby wojownicy
zajmujcy lewe skrzydo uderzyli na nieprzyjaciela z boku.

ROZDZIA 38

Horace bardziej wyczu ni dostrzeg czyj obecno. Odwrci


si gwatownie. Miecz, wysoko uniesiony, gotw by w kadej chwili
wykona cicie. Ale ucze Szkoy Rycerskiej wstrzyma cios. Ujrza
bowiem drobn sylwetk najbliszego przyjaciela, ktry zasania si
przed temudeisk szabl za pomoc dwch noy; Horace zamachn
si bez namysu i ci przeciwnika w czoo. Temudein zachwia si,
unis rce do twarzy, po czym upad.
- Co ty wyprawiasz? - zawoa Horace, odpierajc kolejny atak,
tym razem wyprowadzony z przodu.
- Pilnuj twoich plecw - wyjani Will, odbijajc pchnicie
innego Temudeina, ktry prbowa zaj Horace'a od tyu.
- Aha. To moe jednak w przyszoci zechcesz mnie askawie
informowa nieco wczeniej o swoich zamiarach, kiedy znw
przyjdzie ci do gowy podobny koncept - rzek Horace i odbi dzid
przeciwnika, kierujc jej ostrze w bok, po czym trzasn gowic
miecza w czaszk zdumionego waciciela owej czaszki. - O mao nie
przeciem ci na dwie powki!
- Nie bdzie zapewne adnego znw - stwierdzi Will. - Bo to
tutaj wcale mi si nie podoba.
Horace szybko rzuci okiem przez rami. Will odpiera uderzenia

nieprzyjaciela za pomoc dwch noy. Nie bya to jednak technika


walki, ktr podopieczny Halta opanowaby z jakim szczeglnym
kunsztem. A poza tym nie wiczy jej ju prawie od roku. Ostatnio
trenowali j jeszcze na wzgrzach Celtii. Temudein zyskiwa wic
przewag. Horace dostrzeg nagle, e koszula na lewym ramieniu
Willa przesika krwi.
- Kiedy ci powiem, padnij - rozkaza Horace.
- Dobrze! - odpar ponuro Will. - Kto wie, moe padn nawet
troch wczeniej, ni ty mi rozkaesz.
Horace umiechn si mimo woli. Potem, gdy zmusi
nastpnych dwch napastnikw, by si cofnli, zawoa:
- Teraz!
Wyczu bardziej, ni dojrza, e Will pada na ziemi. Obrci
miecz i natychmiast pchn, kierujc ostrze do tyu; usysza okrzyk
blu i zdumienia.
- Nic ci nie jest? - zawoa, odwrciwszy znw miecz, by
odpiera ataki nieustpliwego, uzbrojonego w dzid Temudeina.
Przez chwil nie otrzymywa odpowiedzi, wic si przerazi. Moe
trafi przyjaciela? Lecz ju w nastpnym momencie rozleg si gos:
- Nieza sztuczka, naprawd robi wraenie. Gdzie ty si tego
nauczy?
- Nigdzie. Wymyliem na poczekaniu - odpar Horace.
Temudein z dzid ustawi si nazbyt blisko, ostrze miecza bez
zwoki, bardzo uczciwie lizno wic rami napastnika. Gdy ten pada,
Horace wyszarpn miecz z jego rany i zada kolejny cios, skierowany

w czaszk nastpnego syna wschodnich stepw. Filcowa czapa


uratowaa co prawda jedcowi ycie, ale moc ciosu bya tak wielka,
e skonooki zwali si na ziemi bez przytomnoci, postawiwszy
oczy w sup.
Korzystajc z uzyskanej w ten sposb chwili wytchnienia,
Horace odwrci si, by sprawdzi, jak si miewa jego przyjaciel.
- apa bardzo ci boli? - wskaza powikszajc si plam
czerwieni na rkawie Willa. Mody zwiadowca, zaskoczony, pody
oczami za wzrokiem Horace'a.
- Ani poczuem - stwierdzi.
- Poczujesz pniej - zapewni solennie Horace.
- Jak doyj - Will z powtpiewaniem pokrci gow.
Ju w nastpnej chwili rozleg si brzk zwalnianych ciciw.
wisna kolejna salwa.
- Evanlyn pracuje - zawoa Will. - Nadal kieruje ostrzaem!
- Dugo to ju nie potrwa - stwierdzi Horace.
Cienka linia skandyjskich pozycji obronnych strzegcych
uczniczej reduty, nadwtlona nieustannym naporem temudeiskich
tumw, zacza si chwia.
- Biegnijmy tam! Pilnuj moich plecw, a wrzeszcz, jakby mia
jakie kopoty - zakrzykn Horace i pobieg ku nasypowi. Jego miecz
unosi si i opada, szatkujc by nacierajcych Temudeinw. Ci
odstpili na kilka chwil, zdumieni furi ataku. Potem jednak,
dostrzegszy, e napastnikw jest zaledwie dwch, w dodatku jeden z
nich posiada tylko dwa noe oraz jest tak drobnego wzrostu, i

przypomina jeszcze chopca, odzyskali animusz i znw zaatakowali.


Horace walczy zaciekle. Wok niego skupia si nieliczna
garstka pozostaych przy yciu obrocw. Jednak Temudeini
dysponowali zbyt wielk liczebn przewag, aby ktokolwiek z
niedobitkw bronicych nasypu zdoa ich wszystkich powstrzyma.
Kilku pojedynczym onierzom udao si wreszcie przemkn,
omijajc grup bronicych si wciekle Skandian. Skoczyli do
umocnie, zza ktrych ucznicy wci posyali kolejne salwy,
wymierzone w gwne siy napastnikw.
Obaj Aralueczycy usyszeli podniesiony gos Evanlyn, ktra
wydaa komend, by ucznicy strzelali na wprost. Obaj te wiedzieli,
e klska obrocw to kwestia ledwie minut i e wkrtce Temudeini
zdobd nasyp, po czym wybij w pie wszystkich, ktrych tam
znajduj.
- Biegniemy! - zawoa Will, i pogna w stron stanowisk
strzeleckich, za Horace ruszy tu za nim.
Jaki temudeiski wojownik zagrodzi drog Willowi; ucze
zwiadowcy ci skonookiego saks. Gdy sign celu, cae jego rami
przyjo impet uderzenia. Ostrzegawczy okrzyk Horace'a rozleg si w
sam por. Zdy jeszcze odwrci si i zasoni skrzyowanymi
klingami noy, unikajc potnego cicia szabli. W nastpnej chwili
Horace znalaz si tu przy nim. Bez wysiku pooy dwoma ciosami
miecza miaka, ktry poway si podnie rk na jego przyjaciela, a
potem dooy do kompletu kolejnych trzech napastnikw. Obaj
chopcy walczyli rami w rami, lecz Temudeinw byo po prostu

zbyt wielu. Will z przeraeniem stwierdzi, e nie zdoaj przedrze


si na czas, by ocali Evanlyn. Widzia j, w odlegoci niespena
dwudziestu metrw, otoczon strzelcami - a naprzeciw obrocw
nasypu o wiele liczniejszy oddzia Temudeinw.
- Uwaaj, Willu! - znw zawoa Horace, i znw wywizaa si
walka na mier i ycie, gdy temudeiscy wojownicy zaatakowali
ponownie.
***
Nit'zak wprowadzi swoich ludzi za wa skrywajcy bardzo ju
przerzedzon grup ucznikw. Inni podwadni generaa mieli w tym
samym czasie zaj si dwoma modymi wojownikami, ktrzy
przypucili tak niezwykle efektowny kontratak. Ale jego wasny
obowizek polega na czym innym: przede wszystkim naleao
ostatecznie wyeliminowa grob, jak nadal stwarzaa obecno w
boju najdokuczliwszej ze skandyjskich formacji.
Stepowi wojownicy wdarli si na nasyp, pokonali umocnienia i
teraz siekli bezlitonie nieobytych z broni i waciwie bezbronnych
strzelcw. Ci za uciekali przed Temudeinami wzdu nasypu lub
skakali w bok, prbujc przebi si ku tyom. Nit'zak oraz jego ludzie
twardo parli naprzd. A zatrzymali si nagle za zakrtem nasypu.
Zdumieni.
Naprzeciwko nich staa moda dziewczyna z dugim sztyletem w
doni. W jej oczach Nit'zak wyczyta nieugit wol walki. Oraz
dostrzeg wyzwanie. W tej samej sekundzie wydaa rozkaz, a
zgromadzeni wok niej strzelcy nacignli uki.

Ujrza co najmniej dziesi grotw wymierzonych w sw pier;


odlego wynosia ledwie kilka metrw, nie mogli chybi. Ale
dowiadczony genera wiedzia jeszcze jedno; istotnie, oddadz
pierwsz salw. Lecz pniej stan si zupenie bezbronni.
Powid dookoa skonymi oczami. Po obu stronach mia
najwierniejszych z wiernych, dalsi onierze stpali z tyu, za nim. Ani
myla gin od skandyjskich strza. Owszem, gdyby jego mier w
jaki sposb moga przysuy si zwycistwu, chtnie oddaby ycie.
Powierzono mu jednak zadanie i nie mia prawa zgin, nim go nie
wypeni. Lecz nic go przecie nie hamowao przed powiceniem
kilku czy kilkunastu ze swoich ludzi, jeli okae si to niezbdne.
Skin doni w stron wroga. Wskaza kierunek.
- Naprzd - rozkaza spokojnie. onierze rzucili si przed siebie
ciasnym wykopem.
Jeszcze sekunda i usysza opanowany gos dziewczyny
wydajcej rozkaz. W tej samej chwili brzkny ciciwy. Strzay
trafiy miertelnie lub raniy a siedmiu z jego ludzi, lecz pozostali
gnali dalej; ucznicy tubylcw runli do ucieczki, zostawiajc
dziewczyn na jego pastw. Nit'zak postpi o jeszcze jeden krok.
Obiema domi unis krzyw szabl. Chwil odczeka. Spoglda na
ni z zaciekawieniem, szuka w oczach strachu. Jednak bojani tam
nie znalaz.
Musz zabi kogo naprawd dzielnego - pomyla. Szkoda!
Gdzie z boku dobieg go rozpaczliwy krzyk. Jaki modzieczy
gos zaka:

- Evanlyn!
Pewnie wywouje imi dziewczyny - pomyla Nit'zak. Ujrza,
jak jej wzrok porzuca go i kieruje si w stron, z ktrej dochodzi
tamten gos. Umiechaa si smutno, lc swj umiech w stron
kogo, kogo genera nie widzia. Widzia za to t jej twarz. I ten
umiech. Poegnalny.
***
Will obserwowa bez przeszkd cay rozwj wydarze. Nie mg
jednak nic wskra, zwizany walk u boku Horace'a, gdy
Temudeini przedarli si za nasyp. Po prostu nic, tylko obserwowa.
Usysza ostrzegawczy okrzyk przyjaciela. Skoczy w bok,
unikajc jakiego ciosu szabl, po czym pchn saks, a temudeiski
napastnik zachwia si i cofn o kilka krokw. Odwrci si znw ku
Evanlyn; teraz wrogi oficer wznosi nad jej gow obiema rkami
szabl.
- Evanlyn! - zawoa Will rozpaczliwie. Usyszaa go, odwrcia
si ku niemu, a na jej ustach pojawi si umiech. Zawara w tym
umiechu wszystko, co ich poczyo, co przeszli razem przez
minionych jedenacie miesicy. I poj, jak wiele dla siebie wzajem
znacz.
Nie, ona nie moe zgin! Odwrci w doni saks, chwytajc za
ostrze, wyczu

punkt

cikoci, cofn

rami.

potem -

byskawicznym ruchem - rzuci.


Wielki n wbi si w lewy bok Nit'zaka tu pod jego
ramieniem. Genera zastyg zdumiony; przecie wanie on mia zada

ostateczny cios.
renice zaszy mu mg, zachwia si i z wolna opar o ziemn
cian wykopu, osuwajc si coraz niej. Szabla wypada z doni;
usiowa jeszcze sign tejcymi palcami do miejsca, w ktre wbi
si ten ciki n. Ostatni myl temudeiskiego dowdcy byo, e
Haz'kam chyba jednak zrezygnuje z caej kampanii, zarzdzajc
odwrt. W duszy Nit'zaka kipia wielki gniew.
Will pozosta teraz bezbronny, jeli nie liczy drugiego noa,
krtkiego. Tymczasem ktry z Temudeinw znw zaatakowa.
Chopak skoczy ku napastnikowi, chwyci go, obaj potoczyli si po
zboczu nasypu, a do podna. Will uczepi si desperacko rki, w
ktrej tamten ciska szabl, przeciwnik za czyni uniki, by unikn
cicia krtkim ostrzem.
Ktem oka zwiadowca ujrza Horace'a walczcego naraz z
czterema ludmi, i przygotowa si na bliski koniec.
Lecz wtedy, wanie wtedy, rozleg si mrocy krew w yach
ryk. Nad splecionymi w miertelnym starciu ciaami wyrosa
nieludzkich

rozmiarw

posta.

Jaka

potna

sia

porwaa

Temudeina do gry i cisna nim, powalajc przy okazji trzech


nastpnych.
Ogarnity bojowym szaem Ragnak wyglda strasznie. Jego
koszula zwisaa w strzpach, nie mia na sobie zbroi, nie osaniao go
nic oprcz wielkiego, rogatego hemu, a z gardzieli oberjarla dobywa
si nieustanny, straszliwy grzmot. Rzuci si od razu w najwiksz
gstw napastnikw, dwusiecznym toporem zatacza krgi i miady

przeciwnikw, ktrzy niebacznie znaleli si w jego zasigu.


Nie prbowa si wcale osania, wic cay pokryty by ranami.
Na drobnostki nie zwraca jednak adnej uwagi, w zapamitaniu ci i
rba zawzicie tych, ktrzy omielili si napa na jego kraj, ktrzy
nieopatrznie rozbudzili w jego krwi demona bitewnego obkania.
Za Ragnakiem podaa jego stra przyboczna. Wszystkim
topornikom udzieli si sza wodza. Wbili si klinem w temudeiskie
siy i nikt oraz nic nie zdoaoby ich ju powstrzyma. Dwunastu
mnych, ktrzy absolutnie nie dbali, czy zgin w tym starciu, czy
przeyj. Ktrych myli i dusza opanowa jeden, jedyny cel: dopa
jak najwiksz liczb przeciwnikw i zabi ich, zabija, zabija.
Moliwie jak najprdzej.
- Horace! - wychrypia Will, prbujc dwign si na nogi, bo
pamita, e dopiero przed momentem widzia przyjaciela, jak zmaga
si desperacko z czterema przeciwnikami. W nastpnej chwili usysza
dobrze znajomy dwik: gbokie brzkanie ciciwy dugiego uku. A
w kilka chwil pniej wszyscy przeciwnicy Horace'a padali pokotem,
pod wtr wistu czarnych strza. Will nie musia zgadywa: Halt
wasn osob wkroczy do akcji.
***
Ze wzgrza, w odlegoci mili od tamtego miejsca, Haz'kam,
najwyszy rang genera, shan Ludu przyglda si klsce natarcia,
ktre miao przecie da mu zwycistwo. Tak. Obrocy lewego
skrzyda opucili pozycj. Po to tylko, eby uderzy na jego wojska,
okrajc je i zmuszajc do odwrotu. Ogromu strat, jakie przy tym

wyniky, nie da si ju odrobi. Prawe skrzydo. Nit'zak oraz jego


ludzie zdoali wreszcie rozprawi si ze skandyjskimi ucznikami. W
gbi serca gwnodowodzcy pieci pewno, e stary przyjaciel
wypeni zadanie, ktre mu powierzy shan.
Jednak Nit'zak dziaa zbyt opieszale. Zbyt dugo jego wojska
znajdoway si pod budzc groz chmur utkan ze strza;
wojownicy polowego generaa nie zdoali poradzi sobie z gradem
mierciononych pociskw, popadli w rozsypk. Natarcie dzikusw
wyprowadzone z flanki nie pozwolio im ochon, zmuszajc
onierzy do bezadnego odwrotu.
Naturalnie, c znaczy dla losw caej batalii jeden nieudany
atak. Haz'kam dobrze wiedzia, e wci jeszcze mgby wygra t
bitw. Tak. Gdyby tego zechcia. Mg przegrupowa aumy, mg
rzuci wiee rezerwy do boju i mg pogoni wreszcie przekltych
Skandian z ich umocnie, przepdzi ich w gry i posa w gb
lasw. Kusio go nawet przez chwil, by to wanie uczyni. Z
rozkosz dokonaby krwawej zemsty na ludziach zachodu, ktrzy
pokrzyowali jego dalekosine plany. Tak.
Tylko e koszt takiego posunicia okazaby si nazbyt wielki.
Straci ju tysice ludzi i kolejne natarcie, nawet jeli zakoczone
powodzeniem, przyprawioby go o straty, na jakie nie mg sobie
pozwoli. Odwrci si w siodle, skin na trbacza.
- Odwrt. Na caej linii - rozkaza spokojnym gosem. Na twarzy
shana nikt nie dostrzegby owej wciekoci, jaka w nim szalaa.
Haz'kam potrafi zdawi gorycz poraki, ktra palia jego serce. Tak.

Temudeiski obyczaj nakazywa, by wdz nigdy nie ujawnia


wasnych uczu.

ROZDZIA 39

Ciao Ragnaka spono na stosie nastpnego dnia po bitwie.


Oberjarl poleg w kocowej fazie zmaga, lecz jeszcze nim
Temudeini zaczli si wycofywa. Zgin, walczc naraz z
osiemnastoma przeciwnikami; przeyo ich tylko dwch - tak ciko
rannych, e z wielkim trudem pezali, uciekajc przed straszliwym
Skandianinem.
Nie potrafiono stwierdzi, ktra z ran staa si bezporedni
przyczyn mierci. Na ciele oberjarla naliczono ich ponad
pidziesit.

normalnych

warunkach

przynajmniej

kilka

spowodowaoby zgon. Wedle skandiaskiego obyczaju zwoki, nie


obmyte z krwi ani nie otarte z bitewnego kurzu, zoono na stosie
drew.
Czwrka Aralueczykw zostaa te zaproszona. Mogli odda
ostatni hod doczesnym szcztkom oberjarla. Przez kilka chwil stali w
skupionym milczeniu obok potnego stosu bali sosnowych
nasczonych smo, spogldajc na nieruchom posta. Nastpnie grzecznie, lecz stanowczo - poinformowano cudzoziemcw, e w
ceremonii pogrzebowej, jaka miaa si wkrtce rozpocz, dopuszcza
si uczestnictwo wycznie Skandian. Powrcili tedy do kwatery
Halta, by czeka na dalszy rozwj wypadkw.

Ceremonie pogrzebowe cigny si przez cae trzy dni. Tak


nakazywaa tradycja oraz wzgldy praktyczne. Chodzio bowiem o to,
by jarlowie zamieszkujcy odlege osady zdyli przyby do
Hallasholm, jeli chcieliby wzi udzia w aobnych obchodach, a
potem zamierzaliby uczestniczy w wyborach nowego oberjarla. Tym
razem nie spodziewano si adnych wojownikw z okolic, przez ktre
przeszli Temudeini, zreszt przytaczajca wikszo Skandian
stawia si ju wprzdy do obrony stoecznego grodu. Jednak,
niezalenie od okolicznoci, obyczajowi musiao sta si zado.
Trzydniowa aoba objawiaa si na sposb icie skandyjski, czyli
sprowadzaa si gwnie do picia na umr oraz do przecigania si w
wysawianiu bojowych zasug i wszelkich zalet nieboszczyka.
Uwicone tradycj obyczaje byy dla Skandian witoci,
szczeglnie gdy dotyczyy caonocnych biesiad. Warto przy tym
wspomnie, e entuzjazm, z jakim wypowiadano pochway na cze
Ragnaka, wzmaga si w miar, jak rosa liczba oprnionych
antakw z gorzak.
Drugiej

nocy

Evanlyn

zmarszczya

czoo.

Draniy

dobiegajce a do nich echa chralnych pijackich pieww, a take


wrzaski Skandian intonujcych nastpne pieni pod wtr amanych
sprztw, co niewtpliwie zwiastowao bjk.
- Mam wraenie, e chyba nie jest im tak bardzo smutno zauwaya. Halt tylko wzruszy ramionami.
- Skandianie ju tacy s - odpowiedzia. - A zwa, e Ragnak
pad w boju, uniesiony bitewnym szaem. Takiego losu zazdroci mu

kady szanujcy si Skandianin. Dziki chwalebnym okolicznociom


uzyska przecie wstp do najzaszczytniejszych sfer skandyjskich
zawiatw.
Evanlyn zacisna usta z dezaprobat.
- Wszelako - stwierdzia - w moich oczach ich postpowanie
zakrawa na brak szacunku. Pamitajmy, e przecie Ragnak ocali
nam ycie.
Przez chwil panowao niezrczne milczenie. Nikt z obecnych
nie mia pomysu, jak w taktowny sposb przypomnie Evanlyn, e
gdyby Ragnak pozosta przy yciu, niewtpliwie dooyby wszelkich
stara, by Evanlyn ycia pozbawi. Wyraaa si o zmarym oberjarlu
w taki sposb, jakby utracia starego przyjaciela, ktrego darzya
niezmiernym szacunkiem. Horace zerkn na Halta, potem na Willa,
oczekujc, e moe ktry z nich zechce mu co wyjani. W
odpowiedzi dostrzeg tylko nieznaczny, przeczcy ruch gowy Willa,
gdy ich spojrzenia si spotkay. W powyszych okolicznociach
Horace uzna spraw za zaatwion. Skoro dwaj zwiadowcy wesp
stwierdzili, i nie ma po co dalej gada, kime by on, prosty
wojownik, by si z nimi spiera?
Wreszcie jednak czas aobnego ucztowania min i starsi
jarlowie zgromadzili si w Wielkiej Sali, by obra nowego oberjarla.
- Sdzisz, e Erak ma jakie szanse? - spyta Will z nut nadziei
w gosie.
Halt przeczco potrzsn gow.
- Cieszy si niema popularnoci, lecz takich jak on jest tu

jeszcze ze czterech albo piciu. To wojownik, nie zarzdca. A ju


absolutnie i na pewno aden z niego dyplomata - doda. - Wiem co o
tym.
- To takie istotne? - zdziwi si Horace. - Bo gdybym ja mia
ocenia, korzystajc z wasnych dowiadcze, stwierdzibym, i
akurat dyplomacja nie cieszy si w Skandii szczeglnym powaaniem.
Halt krzywym umiechem skwitowa uwag swego ucznia.
- Fakt - przyzna. - Tylko e gdy przychodzi do wyborw
midzy rwnymi rang oraz stanem, dobrze jest wyborcom schlebia i
zwodzi elektorat. Nikt nie zagosuje na kandydata tylko dlatego, e
on wanie jest najlepszy. W gr wchodz ukady, znajomoci... I w
rezultacie kady wybiera takiego, od jakiego moe najwicej uzyska.
- Syszaem, e przez ostatnich par lat Erak peni funkcj kogo
w rodzaju poborcy podatkowego Ragnaka - przypomnia sobie Will. To rwnie nie przysporzy mu zwolennikw. Bd co bd, wielu z
gosujcych pamita groby, e im by porozbija, jeli nie zapac
oberjarlowi, co si wadzy naley.
- W rzeczy samej - przyzna Halt. - Jeli kto marzy o objciu
funkcji oberjarla, nie powinien naraa si swoim przyszym
wyborcom.
Lecz, prawd rzekszy, zwiadowca, wyraajc wtpliwoci co do
szans Eraka na posad naczelnego wodza Skandian, hodowa
pewnemu drobnemu, prywatnemu przesdowi. Czyli, poniekd,
prbowa zaczarowa rzeczywisto. Midzy Skandi a Araluenem
wiele spraw wymagao zaatwienia, a on sam wolaby paktowa z

Erakiem, ktrego zdy ju niele pozna, ni z jakim innym


skandyjskim wodzem. Cho, im duej rozprawiali, tym mizerniej
prezentoway si w oczach Halta szanse zaprzyjanionego jarla.
Istniay mocne kontrargumenty, umniejszajce zasugi Eraka. Ot,
zwiadowca na przykad nic dotd nie wiedzia o jego wyczynach jako
egzekutora podatkw. Usysza o tym dopiero teraz, od Willa.
Niegdysiejsza stanowczo w sprawach egzekucji finansowych
zdawaa si cakowicie przekrela szanse Eraka.
Co wicej, doskonale wiedzia, e jarl nigdy nie zdradza ani
cienia ambicji, by zasi na rzebionym tronie w Wielkiej Sali.
Pozostaa trjka towarzyszy Halta, bya mniej ni on wyrobiona
politycznie, jednak staa murem za Erakiem. Lecz opowiadali si za
nim z powodw cakowicie prywatnych. Uwaali bowiem tego akurat
jarla za przyjaciela, a innych wyszych rang skandyjskich
dostojnikw bliej nie znali.
- Pewnie i tak nie byby z niego dobry oberjarl - uzna Horace. Przecie on w gruncie rzeczy jedynie tego pragnie, by znw wyruszy
na morze swoim okrtem i zupi tu oraz tam jak przybrzen
wioszczyn.
Zgodnie przyznali racj rycerskiemu czeladnikowi.
Gdy kto posuguje si racjonaln argumentacj i logik, czsto
si myli. Pomylili si take i oni. Pitego dnia, liczc od daty
pogrzebu Ragnaka, drzwi kwatery Halta otwary si i do rodka
wkroczy Erak, na ktrego twarzy malowao si cakowite osupienie.
Rozejrza si po zgromadzonych i, cigle jeszcze oszoomiony,

oznajmi:
- Zrobili mnie nowym oberjarlem.
- Wiedziaem! - zakrzykn natychmiast Halt. Pozostali
Aralueczycy spojrzeli na niego z oburzeniem.
- Naprawd? - spyta Erak, szczerze zdumiony. Wida byo, e
wci nie dowierza oczywistemu faktowi. Niespodziewanie zosta
wyniesiony na najwyszy urzd w Skandii.
- Ale oczywicie - parskn zwiadowca. - Jeste wielki, zwalisty
i brzydki. Speniasz wszystkie wymogi.
Erak wyprostowa si, co miao wypa godnie, jak przystao na
wadc.
- To tak zwracasz si do oberjarla? - w gosie wieo
upieczonego naczelnego wodza zabrzmiao oburzenie, a Halt wreszcie
si rozemia.
- Nie. Tak zwracam si tylko do przyjaci. Siadaj, napijemy si.
***
Tymczasem ju nastpne dni pokazay, e rada starszych nie
dokonaa zego wyboru. Erak wykaza si wcale sporym zasobem
dyplomatycznych zdolnoci, paktujc z nieprzychylnymi sobie
jarlami. Godzi si szczeglnie ochoczo zwaszcza z tymi, ktrym
zalaz za skr jako poborca podatkowy Ragnaka. Ku zdziwieniu
wszystkich, Borsa zachowa stanowisko hilfmanna.
- Mylaem, e Erak go nie znosi - powiedzia zdumiony Will.
Halt jednak wyrazi swe uznanie dla decyzji Eraka.
- Borsa jest sprawnym zarzdc, a wanie kto taki bdzie mu

teraz bardzo potrzebny. Dobry przywdca zdaje sobie spraw ze


swoich brakw i potrafi znale waciw osob, ktra go wyrczy w
sprawach, na ktrych si nie zna.
Will, Horace i Evanlyn musieli si przez chwil zastanowi, nim
zrozumieli, co zwiadowca ma na myli. Prawd mwic, Horace
zastanawia si nieco duej ni jego przyjaciele.
Jako oberjarl, Erak musia zrezygnowa z upieskich wypraw u
steru Wilczego wichru. Bya to cena, jak naleao - ku jego
ubolewaniu - zapaci za nage i niespodziewane wyniesienie do
godnoci wodza. Oznajmi jednak wszem i wobec, e nim przekae
swj okrt dotychczasowemu zastpcy, Svengalowi, odbdzie na nim
jeszcze jeden rejs.
- Zawioz was wszystkich z powrotem do Araluenu - rzek. - To
moja powinno, bowiem za moj spraw wszyscy si tu znalelicie.
Will w skrytoci ducha ucieszy si. Gdy zblia si ju czas
powrotu do domu, smutno mu si robio na myl o poegnaniu z tym
rosym i haaliwym piratem. Ku wasnemu zdziwieniu stwierdzi, e
uwaa Eraka za dobrego przyjaciela. Cieszyo go wic, e chwila
rozstania nastpi nieco pniej.
Wiosna przybya na dobre. Gsi wracay z poudnia, a w grach
znw pojawiy si jelenie, co sprawio, e pord da podawanych w
Wielkiej Sali hallasholmskiego dworu zagocio wiee miso,
zastpujc suszon, zgromadzon na zim ywno.
Kiedy Will ujrza pierwszych myliwych powracajcych z
owieckich wypraw do puszczy porastajcej gry opodal Hallasholm,

przypomnia sobie o niespaconym dugu. Wczesnym rankiem, nic


nikomu nie mwic, wskoczy na siodo Wyrwija i wyruszy
szlakiem, ktry przeby wraz z Evanlyn wiele miesicy temu, pord
mrozu i nieycy.
W maej chatce, ktra bya ich schronieniem przez zimowe
miesice, odnalaz spokojnego, kudatego kucyka. Cho niepozorny,
ale zim ocali mu ycie. A oni go porzucili, z koniecznoci odjechali
w popiechu... Tyle e zwierzak bez trudu zerwa cienki sznurek,
ktrym by przywizany do obu zbudowanego w przybudwce
domku i kiedy teraz, wiosn, pojawi si Will, najspokojniej w wiecie
skuba wie traw na polanie.
Wyrwij spoglda z umiarkowanym zdziwieniem na swego pana.
Bo ten, rozsupawszy przywieziony ze skandyjskiej stolicy woreczek
owsa, wyjania wasnemu przyjacielowi, e przywo prezent dla
kucyka. Wyrwij, jako ywo, nic o jakim tam obcym kucyku dotd nie
wiedzia. Will poklepa ulubieca po pysku.
- Zasuy. - Zwiadowczy konik, syszc takie wyjanienie,
zapewne wzruszyby ramionami, gdyby oczywicie posiada ramiona.
Niech bdzie, moe i obcy kucyk zasuy na owies, ale to w niczym
nie zmieniao faktu, e na widok smakowitego pokarmu Wyrwijowi
linka napywaa do pyska. Gdy kucyk spoy owies, Will trzymajc
go za wodze, na powrt dosiad Wyrwija i odprowadzi zwierzaka do
Hallasholm. Nastpnie, pilnujc si, by nikt nie zauway, postawi go
w stajni Eraka.
Wieczorem, w wigili wyjazdu, Erak wyda poegnalne

przyjcie na cze Aralueczykw. Skandianie nie kryli swego


podziwu i wdzicznoci dla cudzoziemcw, ktrzy zdziaali tak wiele
w obronie ich kraju. Szczeglnymi wzgldami darzyli Evanlyn,
wznosili nieustanne toasty za jej odwag i powicenie. Zachowali w
pamici zarwno zowrogie lubowanie Ragnaka, jak i fakt, e mimo
wszelkich przeszkd dziewczyna wykazaa si wielk determinacj,
kierujc do koca bitwy ostrzaem wrogich si, nawet gdy zbliajcy
si napastnicy zagrozili bezporednio jej yciu. Zasiadajcy przy
wsplnym stole Halt, Borsa i Erak rozprawiali ciszonymi gosami o
rozmaitych sprawach, takich jak kwestia powrotu w rodzinne strony
niewolnikw, ktrzy suyli w uczniczym oddziale. Niestety, wielu z
nich nie przeyo bitwy, lecz obietnica wolnoci dotyczya te ich
bliskich i naleao sowa dotrzyma. Gdy uporali si ju z trudnym
zagadnieniem, Halt uzna, e chwila jest odpowiednia i rzuci, na
pozr od niechcenia:
- No tak. A co zrobicie, kiedy Temudeini powrc?
Przy stole nowego oberjarla w jednej chwili zapada dojmujca
cisza. Erak odsun aw i wlepi spojrzenie w niskiego mczyzn o
ponurym obliczu.
- A czemu to mieliby wrci? Przecie ich chyba pobilimy,
nie? Tak czy nie?
Halt pokrci zwolna gow.
- Jeli chodzi o ciso, to nie - stwierdzi. - Nie pokonalimy
ich. Sprawilimy tylko, e dalsza walka okazaaby dla nich
nieopacalna. Przynajmniej tym razem.

Erak zamyli si, rozwaajc starannie jego sowa. Spojrza


pytajco na Bors. Hilfmann, cho niechtnie, musia przyzna
zwiadowcy racj.
- Obawiam si, e cudzoziemiec ma suszno, oberjarlu - rzek.
- Na szczcie, Temudeini wycofali sw armi, bo nie zdoalibymy
opiera si im duej. - Spojrza teraz na Halta: - Ale dlaczego sdzisz,
e mieliby tu powrci?
Halt upi yk mocnego skandyjskiego piwa.
- Bo to ley w ich naturze - odpar. - Temudeini rozumuj
inaczej ni my, ich czasu nie wyznaczaj sezony morskich wypraw i
by moe nie powrc tu za rok ani nawet za dwa. Oni planuj na cae
dziesiciolecia, a skoro uznali, e chc podbi nasz cz wiata, raz
powzitych zamysw nie poniechaj. By dopi swego, sign po
wasze okrty. Owszem, powrc tu niechybnie, choby i za
dwadziecia lat.
Erak podkrci wsa, zamylony.
- A wtedy znw im dooymy - owiadczy.
- Bez ucznikw? - spyta cicho Halt. - Oczywicie, nastpnym
razem ich brak bdzie dla Temudeinw zaskoczeniem, ale raczej
miym.
Znw nastao milczenie. Erak odezwa si po chwili:
- Mgby nam pomc wyszkoli wasnych ucznikw. Ty i twj
chopak.
Halt jednak natychmiast owiadczy stanowczo:
- Nie mam ani prawa, ani zamiaru dostarczy Skandii tak

potnej broni. Skd mog wiedzie, czy w przyszoci nie obrcicie


jej przeciwko nam?
Erak musia przyzna, e argument zwiadowcy trudny jest do
odparcia. Bd co bd, stosunki midzy Skandi a Araluenem od
niepamitnych czasw cechowaa wrogo. Jednak Borsa, wprawny
negocjator, dosysza to, czego Halt nie wypowiedzia gono.
- Lecz, jak przypuszczam, ju co wymylie? - spyta z
oywieniem. Halt, ktry wanie na to liczy, wyjani ochoczo:
- Pomylaem sobie, e gdyby stacjonowa tu oddzia dobrze
wyszkolonych ucznikw, liczcy - dajmy na to - trzystu strzelcw... przerwa. - Mogliby spdza u was miesice wiosenne oraz letnie, a
wraca do siebie na zim.
- Oddzia Aralueczykw, rzecz jasna? - odezwa si Erak, ktry
ju zaczyna rozumie.
- Oczywicie. W ten sposb moglibymy wam zapewni
wsparcie niezbdne w razie dalszych konfliktw z Temudeinami.
Natomiast gdyby doszo do jakich nieporozumie midzy naszymi
krajami, czubym si znacznie pewniej wiedzc, e nie uyjecie tych
si przeciw nam. Zreszt, wszystkie szczegy zostayby ujte w
traktacie - doda niedbaym tonem. Erak zerkn ostronie na swojego
hilfmanna. Dopiero teraz zorientowa si, e nim pado sowo
traktat, Halt ju od duszej chwili przedstawia mu proponowane
warunki stosownej ugody. Innymi sowy, rozpocz negocjacje, nim
jeszcze ktokolwiek zdoa si zorientowa, w czym rzecz. Borsa
dostrzeg spojrzenie oberjarla i w zamyleniu pokiwa gow.

- Sugeruj, bymy podpisali umow dotyczc wzajemnej


pomocy. Czyli pakt obronny na czas, zamy... - Halt przerwa, jakby
si zastanawia. Ale Erak, nie wiedzie czemu, by zupenie pewien,
e kade jego sowo zostao gruntownie wywaone i przemylane
duo wczeniej. -... No, zamy na pi lat. Bdziecie mieli do
dyspozycji naszych ucznikw...
Erak uzna, e pora, by kto inny ni hilfmann przej
prowadzenie negocjacji.
- A co wy z tego bdziecie mieli? - spyta wprost.
Halt umiechn si do niego.
- Ju wspominaem: traktat pokojowy. Zawrzemy w nim
ustalenie, e Skandia nie zaatakuje znienacka Araluenu przez cile
okrelony czas, a gdyby mimo tego wojna okazaa si nieunikniona,
naszym ucznikom zostanie zapewniona swoboda powrotu do
ojczyzny.
Erak potrzsn gwatownie gow.
- Nigdy nie zdoam przekona moich ludzi, by zaniechali swoich
wypraw - zawoa. - Daliby mi niele popali, gdybym im co takiego
powiedzia.
Jednak Halt unis do.
- Nie mwi o pojedynczych, samodzielnych wypadach
podejmowanych przez twoich jarlw - uspokoi go. - To ju nasza
sprawa, bymy byli gotowi na ich przyjcie i potrafili na miejscu
przekona twoich ludzi, e lepiej dla nich, jeli poszukaj szczcia i
upw gdzie indziej. Nie, zaleaoby mi na czym innym. Pragn

wykluczy wrogie dziaania zorganizowane i przeprowadzone na


wiksz skal. Takie, jakie podjlicie ostatnio na rzecz nieboszczyka
Morgaratha.
Znw zapado milczenie. Erak rozwaa propozycj. A im duej
si nad ni zastanawia, tym rozsdniejsz mu si wydawaa. Nie
gorzej od Borsy czy od Halta zdawa sobie spraw, jak mao
brakowao, by temudeiscy najedcy wzili gr nad Skandianami.
Trzystu doskonale wyszkolonych ucznikw stanowioby dla Skandii
niezwykle cenny atut w sytuacji kadej napaci. Po co zaraz rozwaa
konieczno stoczenia walnej bitwy? Starczyoby umieci ich w
newralgicznych punktach wzdu granic kraju, by strzegli wskich
przesmykw i paroww, ktrdy prowadzia droga do Hallasholm.
Uwiadomi sobie ze zdumieniem, e zaczyna myle niczym strateg,
a nie dziarski wojownik, ktrego jedyn jak dotd trosk by celny
cios toporem oraz obfita zdobycz. Oj, chyba zbyt wiele czasu spdzam
w towarzystwie tego zwiadowcy - pomyla.
- Czy masz prawo zoy podpis pod takim paktem? - spyta.
Halt nie odpowiedzia od razu. W rzeczywistoci nie mia po
temu najmniejszych uprawnie. Owszem, jako jeden ze starszych
rang zwiadowcw mgby to uczyni, jednak zosta wykluczony z
szeregw korpusu, gdy monarcha skaza go na banicj. Oczywicie,
mg skama. By pewien, e Crowley lub Duncan we wasnej osobie
ratyfikowaliby taki traktat. Tylko e wwczas Erak z pewnoci
dowiedziaby si o garstwie Halta, a to raczej nie byby dobry
pocztek wzajemnych przyjaznych stosunkw midzy oboma krajami.

- Ja mam takie prawo - odezwa si za nimi spokojny gos. Trzej


mczyni odwrcili si, zaskoczeni. Evanlyn, ktra do ju miaa
pochwa i toastw, od kilku minut przysuchiwaa si uwanie ich
rozmowie.
- Jako ksiniczka krwi i crka krla Araluenu posiadam
wszelkie penomocnictwa, by podpisa traktat w imieniu mojego ojca
- oznajmia z godnoci, a Halt w duchu odetchn z ulg.
- Chyba tak bdzie lepiej - stwierdzi niedbale. - Zawsze to
powaniej wyglda, gdy na traktacie figuruje podpis kogo z rodu
panujcego.

ROZDZIA 40

Wilczy wicher, przepynwszy Wskie Morze, poda teraz w


gr rzeki Semath, zmierzajc ku Zamkowi Araluen.
Dla mieszkacw by to widok zaiste niezwyky. Oto jeden z
pirackich statkw zapuci si w gb ldu, przepywa bezkarnie obok
ich pl i wiosek, a zaogi licznych nabrzenych fortw oraz stranic
palcem nie kiwny, by go powstrzyma. W innych okolicznociach
skandyjski okrt nie dotarby tak daleko, lecz teraz na jego maszcie
powiewaa

chorgiew

ksiniczki

Cassandry,

wizerunkiem

pikujcego jastrzbia. Do dowdcw wszystkich posterunkw


wysano posacw, ktrzy powiadomili ich, kto przybywa na
pokadzie Wilczego

wichru.

Tym sposobem wiedzieli,

insygniami nastpczyni tronu nie posuono si w charakterze


podstpu ze strony odwiecznych wrogw, wojowniczych piratw.
Nie trzeba dodawa, e dla Eraka oraz jego zaogi parada po
wodach Araluenu staa si przygod rwnie zaskakujc. Mogli bez
przeszkd podziwia okolice, do ktrych adnym innym sposobem
nie zdoaliby dotrze, a zaogi mijanych fortw, zamiast posya ku
nim roje morderczych strza, oddaway honory ksiniczce.
A wreszcie zza zaomu rzeki wyoniy si strzeliste wiee
Zamku Araluen. Erak a sapn ze zdumienia na ich widok. Halt

przyglda si oberjarlowi z wielk uwag. Zapewne, we wzroku


Skandianina dojrza bynajmniej nie zachwyt, zreszt cakowicie
zrozumiay w obliczu wspaniaej budowli. Wiedziony instynktem
drapiecy, Erak zastanawia si chyba, jakie bogactwa kryj zamkowe
mury. Zwiadowca przysun si do oberjarla i rzek pgosem:
- Daj spokj. Ani o tym nie myl. Nigdy nie zdoaby si
przedosta ze swymi ludmi nawet za fos.
Erak drgn, zaskoczony, i spojrza szeroko otwartymi oczami na
zwiadowc. W nastpnej chwili umiechn si. Troch si zmiesza.
- Tak atwo odgadn moje myli? - spyta, a Halt, pewny swej
racji, przytakn:
- Nie byby Skandianinem, gdyby upieczych myli
poniecha.
U stp zamkowego wzgrza znajdowaa si udekorowana
flagami i chorgiewkami przysta. Przybycia okrtu oczekiwa licznie
zgromadzony tum. Gdy Wilczy wicher ukaza si w caej
okazaoci, w niebo wzbiy si gromkie wiwaty, poparte buczeniem
rogw.
- Oczekuj nas - stwierdzi rzecz oczywist Erak. Na obliczu
Halta pojawi si umiech.
- I to nie byle kto nas oczekuje - uzupeni, wskazujc dyskretnie
wysok, brodat posta stojc w pewnej odlegoci od pomostu, w
otoczeniu bogato odzianych dam i rycerzy. - Krl we wasnej osobie
przyby, by ci powita, Eraku.
- Raczej, aby powita swoj crk - odpar Skandianin. Jednak

Halt dostrzeg bysk dumy w jego bkitnych oczach.


Take Evanlyn dostrzega wysokiego mczyzn. Wybiega na
dzib statku, wymachujc gwatownie rk. Na jej widok okrzyki
jeszcze si wzmogy, a Duncan pospiesznym krokiem ruszy w stron
pomostu, cho zbytni popiech przecie nie licowa z monarsz
godnoci.
- Wiosa! - krzykn Erak i zaoga okrtu, wypeniajc rozkaz,
wcigna drzewce; pira wiose ociekay wod, gdy wilczy okrt
przybija gadko do pomostu.
Zaoga rzucia cumy, pochwycili je ludzie oczekujcy na
nabrzeu. Po raz pierwszy od niepamitnych czasw Aralueczycy i
Skandianie stanli twarz w twarz, nie dzierc broni w rku.
Rozradowany Will przypad do relingu, a Evanlyn pobiega teraz na
rdokrcie, skd opuszczono trap. Dziewczyna i jej ojciec, ktrym
brako sw, spogldali tylko jedno na drugie ponad kurczc si w
kadej chwili przestrzeni oddzielajc burt od pomostu. Szarpnito
cumy, burta okrtu uderzya o wiklinowe odbojniki; Wilczy wicher
zamar. Svengal, zwracajc rozpromienione oblicze ku ksiniczce,
otworzy w relingu przejcie i przerzuci wski trap. Po chwili krl i
jego crka padli sobie w ramiona.
- Tatusiu! - zawoaa, wtulona w ojcowsk pier. Krlewska
szata stumia jej szloch.
- Cassie! - szepn. Takim pieszczotliwym imieniem nazywa j,
gdy bya malutkim dzieckiem. Aplauz zgromadzonych wci si
wzmaga. Duncan by bowiem wadc lubianym przez poddanych,

ktrzy szczerze mu wspczuli z powodu utraty crki i czyli si z


nim w blu. Nawet twardzi Skandianie przypatrywali si tej scenie ze
wzruszeniem. Owszem, rabusie, owszem, twardzi, bezwzgldni,
owszem, okrutni, ale i oni mieli rodziny, nieobce im byy uczucia!
Wrd powszechnej radoci i wzrusze tylko jeden Halt trzyma
si na uboczu. Pozosta przy wiole sterowym, na rufie, cho wszyscy
inni rzucili si do rdokrcia.
Duncan oraz Evanlyn, czy te raczej Cassandra, stali objci
ramionami, nie zwracajc uwagi na otoczenie. Will za to wypatrzy w
tumie potn posta. Mczyzna w rednim wieku wymachiwa
entuzjastycznie, kierujc cay zapa ku czeladnikowi zwiadowcy.
Wykrzykiwa przy tym imi chopaka.
- Willu! Witaj w kraju, drogi chopcze! Witaj w kraju!
Przez chwil Will czu si lekko zdezorientowany, bowiem
rozpozna barona Aralda - ucielenienie powagi i wadzy - ktry teraz
zdoby si na yw gestykulacj i wrzeszcza niczym uczniak podczas
szkolnej przerwy. Nie czekajc w kolejce do trapu, Will przeskoczy
lekko przez drewniany reling i wyldowa na deskach pomostu.
Przecisn si przez tum witajcych, podszed do barona. Zamierza
zoy formalny ukon suwerenowi, lecz wielmoa pochwyci prawic
chopca i ucisn j serdecznie.
- Daje spokj, modziecze! Witaj w kraju, powiadam. Piknie
si spisae, jestem z ciebie bardzo dumny! A ju mylaem, e nigdy
wicej ci nie ujrzymy! Prawda, Rodneyu?
To ostatnie zdanie wypowiedzia do okrytego zbroj rycerza,

ktry sta przy nim. Sir Rodney, dowdca Szkoy Rycerskiej na


Zamku Redmont. Rycerz przyglda si z niepokojem twarzom tych,
ktrzy pozostali jeszcze na pokadzie okrtu.
- Tak, wasza mio, tak - zgodzi si, ale wida byo, e myli
jego zajte s czym innym. Chwyci Willa za drug rk i spyta: Willu, mylaem, e Horace jest z wami. Nie powiesz mi chyba, e
co mu si przytrafio?
Zdumiony Will spojrza w stron, gdzie Horace przed zejciem
na brzeg egna si wanie z wojownikami zaogi skandyjskiego
okrtu.
- Przecie jest, tam. - Pokaza palcem, a wwczas ujrza co, co
zdarzao si widzie niewielu: sir Rodney, zdziwiony, rozdziawi usta.
- Do kroset! To to teraz olbrzym! - zdumia si.
W nastpnej chwili Horace rozpozna swego mentora i
natychmiast

ruszy

ku

niemu

ranym krokiem przez tum.

Podszedszy, przyj postaw zasadnicz, zasalutowa, przykadajc


zacinit pi do piersi.
- Czeladnik Horace melduje si, mistrzu. Prosz o pozwolenie na
powrt do suby - zawoa.
Rodney take stan na baczno, umiechn si i odda salut.
- Udzielam zgody, czeladniku!
Gdy za formalnociom stao si zado, pochwyci rosego
ucznia w niedwiedzi ucisk, po czym, ju cakiem nie po rycersku, i
nie na powanie, obrci go tanecznym ruchem wok siebie.
- Niech mnie, chopcze, przysporzye nam powodw do

chway! A swoj drog, ale ty wyrs!


Wiwatujcy tum ucich nagle; Will odwrci si, aby sprawdzi
przyczyn. Oto po trapie, godnie kroczc, schodzi na aralueski brzeg
sam Erak, skandyjski oberjarl. Nie jest atwo wyzby si utrwalonych
nawykw. Niektrzy z miejscowych w pierwszym odruchu cofnli
si, od dziecistwa przyuczani, e mao w caym wiecie znajd
zacitych wrogw, lecz z pewnoci trzeba do nich zalicza Skandian.
Will, w obawie, e jego przyjaciel moe poczu si nieco uraony
wstrzemiliwym powitaniem, rzuci si do przodu. Jednak w tumie
by kto, kto jeszcze wawiej spieszy na spotkanie gocia. Duncan,
krl Araluenu, postpi ku skandyjskiemu wodzowi z wycignit
prawic.
- Witaj w Araluenie, oberjarlu - rzek. - I pozwl, e podzikuj
ci za to, i osobicie przywioze mi do domu crk.
Obaj wadcy ucisnli sobie serdecznie donie. Tym razem
wiwaty rozlegy si take ze strony Skandian, ktrym przypado do
gustu proste, szczere i otwarte powitanie. Will pomyla, e rodacy
Eraka z pewnoci zapamitaj uroczysty moment, ba, moe
wspomnienie tej chwili w przyszoci sprawi, i mniej bd skorzy do
podejmowania pirackich wypraw przeciwko Araluenowi. Krl
Duncan odczeka dusz chwil, po czym unis rk. Nastaa cisza.
Spojrza po twarzach przybyszw zgromadzonych na nabrzeu, a nie
ujrzawszy tam tego, ktrego szuka, skierowa spojrzenie na pokad
statku.
- Halt - odezwa si wadca, dostrzegszy go wreszcie,

owinitego jak zawsze zwiadowczym paszczem. Stercza samotnie na


rufie, u drzewca wielkiego wiosa sterowego. Krl wycign rk i
da znak, by zszed na ld.
- Czekamy na ciebie, Halt.
Zwiadowca jednak ani ruszy z miejsca i nie potrafi ukry
smutku w gosie, kiedy przemwi:
- Wasza wysoko... - gos mu si zaama, wic zacz od
pocztku: - Wasza wysoko, jeszcze cae trzy tygodnie dziel mnie
od upywu terminu wygnania, na ktre zostaem skazany. Dopiero za
trzy tygodnie mija rok.
Przez tum przeszed szmer. Will, cakowicie zaskoczony, spyta
od razu, bez zbdnych ceregieli:
- Jaki termin wygnania? Ty bye skazany na wygnanie? powtrzy z niedowierzaniem. Spojrza na krla. Jak to moliwe, eby
Halt, ktry mia na swym koncie tak wielkie zasugi i z tak niezomn
wiernoci od lat suy swemu wadcy, zosta skazany na banicj?!
- Za co? - dokoczy Will.
Duncan machn rk, dajc do zrozumienia, e idzie o rzecz
niegodn choby wzmianki.
- Halt musia nas opuci na rok za kilka pochopnie rzuconych
sw. Nic wicej. By pijany, a zreszt zapomnielimy ju, co
powiedzia. I, cokolwiek to byo, wybaczamy mu. Na lito bosk,
czowieku, daj ju spokj, zejd na ld.
Halt jednak ani drgn.
- Wasza wysoko, o niczym innym nie marz. Ale prawo jest

prawem, a ty, panie, stoisz na jego stray.


Wwczas wtrci si nieoczekiwanie lord Anthony, krlewski
kanclerz.
- Halt ma suszno, wasza wysoko - owiadczy. Lordem
powodoway szlachetne przesanki, by jednak moe nieco zbyt
pedantyczny, gdy przychodzio do interpretacji prawa. - Bd co bd,
sam stwierdzi przecie, e wasza wysoko jest owocem nieprawego
zwizku midzy ojcem waszej wysokoci i wdrown tancerk.
Tum zamar ze zgrozy. Duncan umiechn si blado i rzuci
przez zacinite zby:
- Dziki ci, e nam o tym przypomnia, Anthony.
Nagle rozleg si wybuch perlistego miechu. Ksiniczka
Cassandra miaa si i miaa, a nawet ryczaa wprost ze miechu, w
sposb nielicujcy zgoa z jej pozycj i wychowaniem.
- Bagam o wybaczenie - wykrztusia przez zy. - Lecz kto z was
zna moj babci, ten zrozumie. Miaa twarz buldoga i taki
temperament. Nie dziwiabym si wic, gdyby dziadzio uleg pokusie!
- Cassie - zawoa jej ojciec, tonem najwyszej dezaprobaty. Ale
ona, nie zwaajc na wymogi etykiety, zamiewaa si wci, a w
kocu na krlewskim obliczu te pojawi si mimowolny umiech.
Duncan poczu na sobie spojrzenie Anthony'ego. Od razu spowania,
szturchn te Cassandr, czym wskra tyle, e jej gony miech
przerodzi si w stumione parsknicia i chichot. Wesoo ksiniczki
udzielia si zgromadzonym i potrwao nieco, nim spokj powrci.
Tymczasem, nieporuszony, Halt sta sztywno na rufie okrtu.

Duncan odezwa si do kanclerza znaczcym tonem:


- Anthony, nie wtpi, e jest w mej mocy uaskawi Halta,
darowujc mu ostatnie tygodnie wyroku?
Jednak Anthony zmarszczy brwi i pokrci gow.
- To byoby wielce niestosowne, wasza wysoko - owiadczy. Powstaby bardzo niefortunny precedens.
- Krlu Duncanie! - zagrzmia Erak i spojrzenia wszystkich
natychmiast zwrciy si ku niemu. Zda sobie spraw, e przemwi
nieco goniej, ni zamierza, ale przecie dopiero wprawia si w
trudnej sztuce przemawiania podczas uroczystych okazji. Nieco ju
ciszej dokoczy: - Moe mnie wysuchasz, jeli poprosz, by
zechcia go uaskawi w gecie dobrej woli, jako przypiecztowanie
traktatu zawartego przez nasze dwa kraje...?
- Dobra myl! - stwierdzi Duncan. Odwrci si do lorda
Anthony'ego: - I co? - spyta. Kanclerz nie odpowiedzia. Musia to
stanowczo przemyle. W adnym razie nie zamierza sprzeciwia si
yczeniom krla. Stara si tylko dobrze wypenia obowizki i strzec
prawa. Jednak, kiedy wskazano mu luk, skorzysta z niej skwapliwie.
- Z pewnoci. Sprawa wyglda cakiem inaczej, kiedy wasza
wysoko spenia w ten sposb yczenie zaprzyjanionego wadcy.
Nie jest rzecz niezwyk, by krl okazywa sw askawo z
wyjtkowej okazji.
- Niech wic tak si stanie! - zakrzykn prdko Duncan i
oznajmi zwiadowcy: - Halt, zostajesz uaskawiony - wic chod
wreszcie do nas i uczcijmy nasze spotkanie kielichem wina!

Gdy Halt, po tak dugim czasie, znw postawi stop na


aralueskiej ziemi, mia zy w oczach. Upyno jedenacie miesicy i
pi dni jego wygnania. Jedenacie miesicy i pi dni. Owszem.
Powitay go radosne okrzyki, a nagle, nie wiedzie skd, u jego boku
pojawi si inny mczyzna okryty szaro - zielonym paszczem, ktry
wcisn mu do rki jaki drobny przedmiot.
- Ja ci go odebraem, wic wypada, ebym to ja ci go zwrci rzek pgosem Crowley, gwnodowodzcy Korpusu Zwiadowcw.
Halt ujrza na swej doni cienki acuszek i srebrn odznak w
ksztacie licia dbu.
Dopiero wtedy dotaro do jego wiadomoci, e znw wszystko
jest po dawnemu.

ROZDZIA 41

Will czu, e na co si zanosi. Odbyy si stosowne


uroczystoci, uzgodniono szczegy dotyczce wyprawienia oddziau
aralueskich ucznikw do Skandii, po czym Erak z zaog odpyn z
powrotem do swej ojczyzny. Rozpoczy si dugie narady i
rozmowy, w ktrych bra udzia krl oraz jego doradcy: Halt,
Crowley, baron Arald oraz sir Rodney.
W tym czasie Will i Horace pozostawieni byli samym sobie,
cho nie brako wielbicieli, ktrzy chcieli si z nimi zaprzyjania i
wci na nowo wysuchiwa historii o ich pobycie w Skandii oraz o
zacitej bitwie z Temudeinami. Jednak nawet zachwyty i pochway
wkrtce znudziy si obu czeladnikom.
Teraz, gdy Horace przesta ju odgrywa rol rycerza Dbowego
Licia, przywdziewa prost, bia tunik, jak nosili wszyscy
uczniowie Szkoy Rycerskiej.
Evanlyn, rzecz jasna, powrcia do swych sukien i wesza w
skr

ksiniczki

Cassandry.

Przeniosa

si

do

krlewskich

apartamentw, znajdujcych si w jednej z zamkowych wie.


Kiedykolwiek

Willowi

zdarzao

si

widywa,

Cassandr

nieodmiennie otaczaa wita rycerzy oraz dam dworu. W kosztownym


stroju, pord szlachetnie urodzonych panw i dam, wydawaa mu si

rwnie pikna, co niedostpna.


Ze smutkiem skonstatowa, e ich drogi nieuchronnie musiay
si rozej. Nieatwo przyszo pogodzi si z utrat towarzyszki tak
wielu

przygd,

wspuczestniczki

licznych

niebezpieczestw,

nieatwo przyszo te oswoi si z myl, e jego do niedawna


przyjacika, w rzeczywistoci bya najszlachetniej urodzon pann
krlestwa, podczas gdy on - tylko sierot. Do spotka z Cassandr
dochodzio coraz rzadziej, on za stawa si niemiay, maomwny.
Gdy ju w ogle si odzywa, wychodziy mu niezrczne zdania.
Usiowa wysawia si bowiem w dwornej manierze, czego zupenie
nie potrafi.
Jego zachowanie martwio i gniewao Cassandr. Staraa si ze
wszystkich si odnowi ich dawn przyja. Bya jednak zbyt moda,
by zrozumie, e jej krlewski rodowd i bogactwa, rzeczy niemajce
dla niej znaczenia, do ktrych od urodzenia przywyka - nieuchronnie
oddalay od niej Willa.
- Czy on nie widzi, e jestem t sam osob, co zawsze? - zadaa
pytanie swemu zwierciadu. A przecie, tak naprawd, nie bya ju
dawniejsz Evanlyn, dziewczyn yjc w cigym strachu, ktrej
bezustannie zagraao niebezpieczestwo, ktra polega moga
jedynie na sprycie i odwadze swego modego towarzysza. Fakt, potem
ona z kolei ocalia mu ycie i opiekowaa si nim, gdy by chory i
bezradny.
Teraz jednak staa si na powrt Cassandr, pikn ksiniczk o
nieskazitelnych manierach, a jej status stawia j niebotycznie wyej

od Willa. Oddzielaa ich teraz od siebie olbrzymia przepa.


Uwiadomia sobie z gorycz, e pewnego dnia zostanie krlow i
bdzie rzdzi Araluenem, tak jak teraz jej ojciec. Ona sama nie
zmienia si, lecz zmienio si wszystko inne. Oboje nie potrafili
pokona przeszkody, jaka ich rozdzielia, mieli zbyt mao yciowego
dowiadczenia, by ich przyja moga przetrwa, niezmcona pomimo
wszystkich przeszkd.
Co ciekawe, z Horace'em nie miaa podobnych kopotw.
Modego rycerskiego czeladnika podczas lekcji w Szkole Rycerskiej
zapoznawano te z tajnikami etykiety i protokow dworskich.
Zreszt, hierarchia spoeczna bya dla niego czym rwnie
oczywistym, jak hierarchia wojskowa. Dlatego pozycja Cassandry nie
zbijaa go z tropu. Rzecz jasna, traktowa j z respektem nalenym
krlewskiej crze, ale przecie nie od dzi tylko, od zawsze tak samo
j szanowa. Mia proste podejcie do ycia, dziki ktremu bez trudu
przychodzio mu zaakceptowa rzeczy takimi, jakimi s. Zna swoje
miejsce w szeregu. Evanlyn bya jego przyjacik. Ksiniczka
Cassandra rwnie, cho od chwili powrotu do Araluenu zwraca si
do niej w inny sposb ni dotd. Nie widzia w tym niczego
niezwykego, tak samo jak normaln rzecz byoby dla, gdyby ktry
z towarzyszy broni Horace'a awansowa i przysugiwaby mu w
konsekwencji inne tytuy oraz odrbne przywileje. Takie sytuacje
mieciy si w jego horyzoncie mylowym, nie przekraczay ram
rycerskiego wiata.
Gdy kiedy, w rozmowie z nim, ksiniczka odwaya si

nareszcie poruszy kwesti Willa i gdy zwierzya si przyjacielowi, e


ucze Halta tak bardzo si od niej oddali, Horace doradzi jej
cierpliwo.
- Z czasem przywyknie, e teraz wszystko przedstawia si
odmiennie - stwierdzi. - A poza tym to zwiadowca, a oni wszyscy
s... no, wiesz, inni. Poczekaj, daj mu troch czasu.
Cassandra czekaa wic cierpliwie. Jednak sowa Horace'a o
zwiadowcach zapady jej w pami. Postanowia zrobi co, by
obecn sytuacj zmieni.
Wiedziaa, e ju w bardzo bliskiej przyszoci zyska po temu
okazj.
***
Duncan zapowiedzia caemu dworowi, ze wydaje przyjcie na
cze crki z racji jej szczliwego powrotu do kraju. Zaproszenia
wysano

do

wszystkich

pidziesiciu

baronii

krlestwa, co

zapowiadao, e uczta bdzie szczeglnie uroczysta i wezm w niej


udzia nader liczni gocie.
Krl wyznaczy dat przyjcia za miesic, by kady zdoa
upora si z biecymi sprawami i przyby; a gdy nadszed dzie
biesiady, Zamek Araluen sta si wiadkiem tak wietnego
zgromadzenia, jakiego szacowne mury nie widziay od dnia koronacji
krla Duncana.
Szlachetni gocie ucztowali przez dugie godziny, a suba
zamkowa uwijaa si, dwigajc tace pene smaonego misiwa,
wielkich pasztetw, zamorskich owocw i innych wyszukanych

frykasw cieszcych oko nie mniej ni podniebienie. Pan Chubby,


kuchmistrz na Zamku Redmont i jeden z najznamienitszych kucharzy
krlestwa, przyby do stolicy, aby osobicie doglda procesu
gotowania, smaenia, duszenia, zarzdza kucharzami, prbowa i
doprawia potrawy. Sta w drzwiach, spogldajc z zadowoleniem na
szlachetnie urodzonych panw i ich wytworne towarzyszki. Wszyscy
zajadali si przysmakami, ktre sporzdzili jego podwadni, trudzc
si w pocie czoa ju od tygodnia. Od czasu do czasu wali drewnian
chochl w gow jakiego nieuwanego sug lub kuchcika.
- Niele, cakiem niele - mrucza sam do siebie, a potem posya
kolejnego lokaja, by ten podawa jeszcze jedn szczeglnie wymyln
potraw modemu zwiadowcy Willowi, jak nazywa chopaka.
A wreszcie nadszed kres biesiadnej swobody. Powoli
rozpocza si cz oficjalna uroczystoci. Krlewski harfiarz, wielce
przejty, stroi instrument. Cho posiad mistrzostwo w swej sztuce,
czu si oniemielony, wystpujc wobec tak wietnego i licznego
audytorium. Powtarza gorczkowo w pamici strofy heroicznej ody,
ktr stworzy na cze wyrwanej ze szponw mierci krlewskiej
cry, z udziaem trzech bohaterw, ktrzy dokonali wiekopomnego
czynu. Biedzi si nad rymami do ostatniej chwili, a teraz ubolewa, e
by moe nie do s godne niezwykych dokona, ktre przypado
mu w udziale opiewa.
Nim jednak dano mu znak, krl Duncan powsta ze swego tronu,
by przemwi do zgromadzonych. Jak zawsze, lord Anthony czuwa.
Na pierwsze skinienie monarchy uderzy okut w stal lask o

kamienn podog.
- Szlachetne panie, wielmoni panowie, bdzie przemawia krl!
- zawoa grzmicym gosem. Od razu cich gwar, zgas miech, w
wielkiej sali zapanowaa cisza. Oczy wszystkich zwrciy si w stron
tronu.
- Wy, wszyscy zgromadzeni, szlachetne panie i wielmoni
panowie - rozpocz Duncan, a jego tubalny gos sycha byo w
najodleglejszych zaktkach obszernego pomieszczenia. - Doznaem
oto wielkiej radoci. Zebralimy si tutaj, by uczci szczliwy powrt
mojej crki, ksiniczki Cassandry. Zdarzenie, ktre przepenia me
serce szczciem, jakiego nie da si wypowiedzie sowami.
Sala

zadygotaa,

wstrzsana

oguszajcymi

okrzykami

poruszona oklaskami wiernych poddanych.


- Oto przemwi krl! Niech yje krl! Niech yje ksiniczka
Cassandra!
- Tym bardziej raduje si serce moje - cign krl - gdy, wobec
wszystkich was tu obecnych, mog nagrodzi zasugi tych, dziki
ktrym odzyskaem ukochan crk i nastpczyni tronu!
Jeli to w ogle moliwe, aplauz jeszcze spotnia. Wszyscy
gocie radowali si szczciem wadcy, cho wiedzieli doskonale, e
usyszeli ledwie wstp do przemowy monarchy i byli wiadomi, co si
dalej wydarzy. Krl skupi si teraz na gwnym przedmiocie
wystpienia, wyraajc uznanie dla zasug trzech towarzyszy, dziki
ktrym Cassandra powrcia szczliwie do kraju.
- Przede wszystkim - rzek Duncan - prosz, by zechcia

wystpi zwiadowca Halt.


Przez tum przeszed podniecony szmer, gdy niepozorna posta,
nie skryta, wyjtkowo, na t szczegln okazj, pod maskujcym
paszczem, stana przed obliczem wadcy. Co poniektrzy z goci
wstali, eby lepiej przyjrze si wybitnej personie. Halt znany by w
caym krlestwie, lecz niewielu jak dotd ogldao go na wasne oczy.
Nic w tym dziwnego, bowiem jedn z naczelnych zasad zwiadowcw
bya dyskrecja i nierzucanie si w oczy. Niejeden z poddanych
Duncana zdziwi si teraz, widzc, jak niepozornego wzrostu jest w
synny bohater. Wikszo z nich wyobraaa sobie olbrzyma,
dziercego w potnych doniach wielki uk.
Zwiadowca skoni gow przed wadc. Nie pierwszy raz
Duncan mimo woli zerkn na jego szpakowate wosy. Najwidoczniej
zostay wieo przycite. Pewnie z uroczystej okazji. Lecz Duncan i
tak z trudem powstrzymywa si od umiechu. Halt spdzi w Zamku
Araluen ponad miesic, wok niego roio si od sug, lokajw i nader
zrcznych balwierzy. Kady do dyspozycji zwiadowcy, na jedno jego
skinienie. Jednak wszystko podpowiadao monarsze, i Halt przyci
wosy samodzielnie, posugujc si po prostu wasnym noem.
Duncan uwiadomi sobie, e moe nieco nazbyt dokadnie przyglda
si fryzurze Halta, a przecie zebrani czekaj na jego dalsze sowa.
Przybra wic znw uroczysty wyraz twarzy i przemwi:
- Halt owiadczy mi ju wczeniej, e nie przyjmie adnej innej
nagrody, skoro wcielony zosta na powrt w szeregi zwiadowcw.
Odpowiedzia mu zdumiony pomruk zgromadzonych.

- Nie mam wic wyboru i zapewne na zawsze ju pozostan


dunikiem jednego z najwierniejszych sug krlestwa. Nie mog
wszelako uczyni nic ponad to, by uszanowa jego yczenie. Halt,
zawdziczam

ci

wicej,

ni

jakikolwiek

wadca

tej

ziemi

ktremukolwiek ze swych poddanych. Nigdy nie zapomn, czego


dokonae.
W odpowiedzi Halt skoni si raz jeszcze, po czym
niepostrzeenie przemkn z powrotem na swoje miejsce, a uczyni to
tak szybko i zrcznie, e wikszo z goci nawet nie spostrzega,
kiedy to nastpio. Oklaski rozlegy si skpo i niemal natychmiast
zamary.
- Teraz - odezwa si znowu Duncan, podnoszc nieco gos, by
uciszy szmer szeptanych komentarzy - niech wystpi przed nasze
oblicze czeladnik rycerski, imieniem Horace!
Will mocno i serdecznie klepn przyjaciela w rami, ponaglajc
w ten sposb ocigajcego si Horace'a, ktry dwign si z krzesa i
sprystym krokiem podszed, by stan na baczno przed swym
krlem. Zgromadzeni w milczeniu oczekiwali dalszych sw
monarchy.
- Horace - ozwa si Duncan z kamienn twarz, lecz w jego
oczach wida byo bysk rozbawienia - dosza nas wie, e
przemierzae ziemie gallijskie, podajc si za penoprawnego
rycerza... - ostentacyjnie zerkn na kartk lec przed nim i
dokoczy: -... zwcego si Chevalier de la Feuille du Chne, czyli
mienic si Rycerzem Dbowego Licia.

Horace nerwowo przekn lin. Naturalnie, wiedzia, e wie


o jego wyczynach dotara do kraju. Mia jednak szczer nadziej, i
wielmoni zechc przymkn oko na fakt bezprawnego strojenia si w
pirka penoprawnego rycerza.
- Wasza wysoko, bagam o wybaczenie... Zdawao mi si w
tamtej chwili, e to potrzebne, bo...
Urwa nagle, uwiadomiwszy sobie, e Duncan spoglda na
niego, unisszy z przygan brwi. Czeladnik rycerski popeni
najstraszliwsz z gaf przeciw etykiecie, przerywajc samemu krlowi.
Umilk poniewczasie, subicie wyprostowany. Krl za mwi dalej:
- Tak, tak. Jak z pewnoci wiesz, jest rzecz w najwyszym
stopniu niestosown, by ucze Szkoy Rycerskiej obnosi si z herbem
i podawa si za rycerza; czas wic najwyszy, abymy tak
niestosownemu zachowaniu pooyli kres.
Horace wanie mia rzec: Tak jest, panie, lecz w sam por
ugryz si w jzyk.
- Naradziem si z baronem, ktremu podlegasz - mwi dalej
Duncan - oraz z twoim Mistrzem Sztuk Walki, a take ze zwiadowc
Haltem. Wszyscy zgadzamy si co do tego, e w twej sprawie naley
przedsiwzi stosowne kroki.
Horace nie by cakiem pewien, co wadca ma na myli, lecz
poczu si mocno nieswojo. Duncan tymczasem skin doni, a
wwczas chopak usysza cikie kroki zbliajcych si za jego
plecami zbrojnych. Zerkn na bok i ujrza mistrza Rodneya, ktry
stan obok niego, dzierc w rkach tarcz i miecz. Horace spostrzeg

herb wymalowany na tarczy - a przedstawia on zielony li dbu na


biaym polu. Oszoomiony, spoglda na krla Duncana, ktry zszed
po stopniach wiodcych na tron. W doni dziery paradny miecz.
- Uklknij, czeladniku - sykn Rodney. Horace posusznie opad
na kolano, by w nastpnej chwili usysze sowa rozbrzmiewajce
niby grom, kiedy paz miecza dotkn jego ramienia.
- Powsta, sir Horace, Rycerzu Dbowego Licia, gdy od tej
chwili tym herbem piecztowa si bdziesz jako jeden ze stranikw
krlewskiej gwardii Araluenu.
Niby potny wybuch zabrzmia okrzyk zgromadzonych
rycerzy. Nie zdarzyo si nigdy dotd, eby rycerski czeladnik po
dwch tylko latach nauki zosta pasowany na rycerza, a zarazem
wcielony w szeregi krlewskiej gwardii - doborowych si strzegcych
Zamku Araluen. Wielmoni panowie i szlachetne damy nie posiadali
si wprost z zachwytu.
- Wsta - sykn znw sir Rodney, a oszoomiony Horace unis
si, bo nadszed czas, by odebra miecz z rk wadcy.
- Przysuye si koronie, Horace - rzek krl. - No swj herb z
dum, bo ju niejedno chwalebne zwycistwo odniose pod owym
znakiem.
Potrzsn doni najmodszego ze swych rycerzy i da mu znak,
by powrci na miejsce. Horace widzia twarze zgromadzonych jak
przez mg, lecz radosny umiech Willa ujrza wyranie. Przyjaciel
ochoczo trzepn go w plecy. Krl znw nakaza cisz. I obaj usyszeli
jego gos:

- A teraz niech wystpi ucze zwiadowcy, Will.


Will co prawda spodziewa si wezwania do stp tronu, ale na
dwik monarszych sw zamar. Po chwili dopiero zerwa si z
miejsca, potkn si, ruszy niezdarnie, lecz w nastpnej chwili sta ju
przed krlewskim obliczem.
- Willu, Korpus Zwiadowcw, w ktrym suysz, rzdzi si
wasnymi,

odrbnymi

zasadami.

Rozmawiaem

twoim

nauczycielem, Haltem oraz z dowdc korpusu. Jasno z tych rozmw


wyniko, e, niestety, nie ley w mojej mocy skrcenie czasu twej
nauki, by sta si ju teraz penoprawnym zwiadowc. Halt i Crowley
przekonali mnie, e konieczne jest odbycie przez ciebie penego cyklu
szkolenia.
Will zna zasady, wic tylko skoni si przed majestatem.
Doskonae zdawa sobie spraw, e wiele jeszcze musi si nauczy.
Horace, ten to co innego. Naturalne uzdolnienia mogy mu zastpi
dalsze szkolne lata. Jednak zwiadowcy musieli, po prostu musieli
zdoby okrelony zasb wiedzy. A porzdne szkolenie wymaga czasu.
- Wszelako - cign Duncan - jest co, co mog ci
zaproponowa. Jeli tak wybierzesz, mianuj ci porucznikiem
krlewskich wojsk rozpoznania. Twoi mistrzowie wsplnie uznali, e
speniasz wszystkie wymogi formalne oraz rzeczowe i e podoasz
obowizkom zwizanym z proponowan ci funkcj. Jeli wic tak sam
wybierzesz, powiadam, wyzwol ci z terminu.
Pord zgromadzonych zapado pene zdumienia milczenie. Will
a zaniemwi z wraenia. Krlewskie wojska rozpoznania! Elitarne

oddziay lekkiej jazdy! Ich zadanie polegao na szkoleniu oddziaw


uczniczych i kierowaniu ostrzaem podczas bitwy oraz, zgodnie z
nazw, na prowadzeniu szeroko pojtego rozpoznania na rzecz armii.
Czonkowie tych formacji rekrutowali si zazwyczaj spord szlachty.
Przyznanie Willowi stanowiska porucznika rwnao si wic w
praktyce nobilitacji i pocigao za sob w konsekwencji pasowanie na
rycerza.
Oznaczao to honor, presti i powaanie - zamiast jeszcze trzech
lat mozolnej nauki i nieustannych wicze.
A jednak...
W gbi duszy Will wiedzia od razu, e to nie dla niego.
Owszem, propozycja bya kuszca. Wiedzia jednak, e brakowaoby
mu swobody otwartych przestrzeni, dni spdzonych na grzbiecie
Wyrwija, nauk Halta - gdy wci i wci dowiadywa si czego
nowego - a kady dzie nis ze sob jakie fascynujce wyzwania.
Tak wygldao ycie zwiadowcy, jego ycie. Tote kiedy pomyla o
dworskiej etykiecie, reguach i rygorach protokou obowizujcego na
Zamku Araluen, wiedzia od razu, jak decyzj powinien podj.
Uczyni tak samo jak wtedy, gdy wadca zaproponowa mu przejcie
do Szkoy Rycerskiej.
- To dla mnie wielki zaszczyt, Wasza Wysoko. Pragn jednak
uczy si dalej, eby zosta zwiadowc.
Wikszo zgromadzonych ze zdziwieniem przyjo odmow.
Co prawda wszyscy wiedzieli, e zwiadowcy s ludmi innego
pokroju. Gociom krlewskiej uczty trudno byo wszake zrozumie

powody, dla ktrych Will dokona takiego, a nie innego wyboru.


Jednak krl Duncan potrafi chopaka zrozumie. Chwyci go za rami
i rzek pgosem:
- Powiem ci w zaufaniu, Willu, e, moim zdaniem, podje
suszn decyzj. Nie powtarzaj nikomu, nie trzeba, lecz usyszaem od
twoich mistrzw, e w cigu najbliszych kilku lat masz szans sta
si jednym z najlepszych zwiadowcw w caym krlestwie.
Monarsze sowa stanowiy najwysz nagrod, jakiej Will mg
oczekiwa. Nie pragn niczego wicej.
- Nigdy nie dorwnam Haltowi, wasza wysoko.
Krl umiechn si, peen uznania dla skromnoci.
- Jemu zaiste dorwna nieatwo - przyzna.
Wci trzymajc rk na ramieniu Willa, odwrci go w stron
Crowleya i Halta, ktrzy rozsunli si, czynic dla miejsce midzy
sob. Gdy je zajmowa, towarzyszyy mu oklaski, lecz niezbyt
burzliwe. Bo, w kocu, kto by tam zrozumia tych dziwnych
zwiadowcw?
Tylko Duncan troszeczk jednak posmutnia. Chcia przemwi
do crki i usta jego ukaday si ju w sowa: C, prbowaem, gdy
spostrzeg, e Cassandra opucia sal.
***
Miny dwa dni. Will oraz Halt poegnali Zamek Araluen,
kierujc si do lenna Redmont. Od czasu do czasu zwiadowca
spoglda dyskretnie na swego czeladnika. Zdawa sobie spraw, e
Will podj nieatw decyzj i wiele teraz musi przemyle.

Podejrzewa, i miao to co wsplnego z osob ksiniczki. Po


uroczystym przyjciu Will wielokrotnie prbowa si z ni spotka,
wyjani przyczyny swej decyzji, lecz na prno.
Halt czu, e na razie chopak chce pozosta sam ze swymi
mylami. Tote nie odzywa si. Najlepszym lekarstwem na
zmartwienia bdzie cika praca, intensywny trening od witu do
nocy, ktry nie pozostawia zbyt wiele czasu na daremne rozwaania uzna.
Z wysokiego tarasu jedcom przyglday si dwie postacie,
mikroskopijne wobec majestatycznego ogromu zamczyska, jego
strzelistych wie i dachw. Evanlyn uniosa rk w gecie poegnania,
a Horace obj j ramieniem.
- Jest zwiadowc - rzek nowo pasowany rycerz - a ludzie tacy
jak my nigdy nie zdoaj poj, co zwiadowcom chodzi po gowie.
Zawsze jaka cz ich jestestwa przebywa w wiecie, do ktrego my
nie mamy dostpu.
Skina gow, ale nie odezwaa si. Mga wczesnego poranka,
przez ktr zmierzali jedcy, jakby nagle zgstniaa. Cassandra
zacisna powieki, bo uwiadomia sobie, e zy przesaniaj jej
widok. Gdy otworzya oczy, przez chmury przebio si soce. Zamek
Araluen zajania w sonecznych promieniach wiatem jasnego zota.
Jednak, odwrcony plecami, Will ju tego nie widzia.

Potrebbero piacerti anche